Co trzecia Polka ma fałszywy wynik badania. Powiedziano jej, że jest zdrowa, tymczasem może mieć raka - mówi dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii Kobiety regularnie wykonujące badania mammograficzne co najmniej o 28 proc. rzadziej umierają na raka piersi dzięki wczesnemu wykryciu choroby - wykazały przeprowadzone w Szwecji obserwacje 210 tys. kobiet. Potwierdziły to badania we Francji, Niemczech i Wielkiej Brytanii. W Polsce te ustalenia okazały się fikcją. Powód? Prawie jedna trzecia wykonywanych w naszym kraju badań mammograficznych jest nic niewarta!
- Co trzecia kobieta nosi w torebce fałszywy wynik. Powiedziano jej, że jest zdrowa, tymczasem może mieć raka - alarmuje dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii. Podobnie jest z innymi rodzajami nowotworów. Z ankiet prof. Marka Pawlickiego, przeprowadzanych w krakowskiej Klinice Onkologii, wynika, że co trzeci chory na raka ma nikłe szanse na wyleczenie z powodu błędów diagnostycznych. Kiedy zostaje postawiona prawidłowa diagnoza, pacjent zamiast na onkologię powinien trafić do hospicjum!
Mammobusy wysokiego ryzyka
Onkolodzy od lat przekonują, że jedynie wczesne wykrycie raka daje szansę wyleczenia. W Polsce takiej gwarancji nie mają nawet osoby poddające się badaniom profilaktycznym. Choroby nowotworowe co roku wykrywane są u 120 tys. Polaków, spośród których aż 80 tys. umiera, bo w większości wypadków choroba jest diagnozowana zbyt późno. Problem dotyczy szczególnie Polaków przed 65. rokiem życia, którzy chorują dwukrotnie częściej niż Brytyjczycy i Skandynawowie. Trudno się temu dziwić, skoro błędy w diagnostyce popełniane są nawet podczas badania ultrasonograficznego. Aparat do USG bez zezwolenia może kupić każdy lekarz, nawet bez doświadczenia w radiologii. Większość medyków kupuje tani sprzęt pozwalający przeprowadzić jedynie proste badanie. - Podczas badania przeglądowego jamy brzusznej trudno na takim sprzęcie wykryć raka nerki albo guza umiejscowionego w pobliżu mięśni - mówi prof. Jerzy Walecki, szef Zakładu Diagnostyki Obrazowej szpitala MSWiA w Warszawie. Dobry aparat USG powinien mieć trzy sondy, program dopplerowski i odpowiednią rozdzielczość, najlepiej, by było to urządzenie cyfrowe, co gwarantuje najwyższą jakość obrazu. W Polsce takich nowoczesnych aparatów jest tylko kilka procent.
Badania mammograficzne są standardem od 20 lat, ale nadal nie ma właściwego nad nimi nadzoru. W USA reguluje to ustawa nakładająca na każdy ośrodek obowiązek poddawania mammografów niezależnym testom co 10 lat. W Polsce sześć lat temu rozpoczęto prace nad dokumentem podobnym do amerykańskiego, ale do dziś nie zostały one ukończone. Tymczasem jakość co najmniej 20 proc. badań radiologicznych jest poniżej wszelkich standardów - wykazały badania krakowskiego Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia. Dr Ewa Wesołowska z Centrum Onkologii ocenia, że co drugi wynik mammografii jest tak marny, iż nie można na jego podstawie postawić żadnej diagnozy! Dopiero ostatnio sytuacja poprawia się dzięki certyfikatom wydawanym przez Polskie Towarzystwo Radiologiczne.
Mało wiarogodne są badania przeprowadzane w mammobusach, czyli autobusach z aparaturą diagnostyczną. Miały one umożliwić badania profilaktyczne kobietom w małych ośrodkach, gdzie nie ma sprzętu do mammografii. Wydaje się jednak, że najbardziej korzystają na tej sytuacji lekarze wykonujący takie badania. Prof. Jerzy Tołwiński z Centrum Onkologii zwraca uwagę, że aparatura do mammografii jest wrażliwa na wstrząsy, poza tym w terenie często zdarzają się spadki napięcia prądu, co natychmiast zniekształca obraz badania. W Holandii zdjęcia robione w mammobusach są wywoływane i oceniane w jednym, akredytowanym ośrodku. W Polsce czuje się do tego kompetentny każdy radiolog.
Gabinety naciągaczy
Zła diagnostyka w Polsce zmniejsza skuteczność onkologicznych zabiegów chirurgicznych, decydujących często o wyleczeniu. Nie przekracza ona 30 proc., podczas gdy w USA sięga 50 proc. Ale tam udaje się uratować aż 63 proc. chorych na raka - ponaddwukrotnie więcej niż u nas. Jaskrawy jest przykład raka szyjki macicy - w Polsce umiera na niego sześć razy więcej kobiet niż we Włoszech czy Finlandii. Badania cytologiczne, które w teorii pozwalają wykryć nowotwór w stadium przedinwazyjnym, a więc dającym pewność wyleczenia, w Polsce mają fatalną jakość. Ujawniły to badania kontrolne 380 tys. kobiet w Zachodniopomorskiem, które przeprowadził prof. Wenancjusz Domagała z Pomorskiej Akademii Medycznej z lekarzami z warszawskiego Centrum Onkologii. Próbki pobierali ginekolodzy i przesyłali je do patomorfologów z AM. Okazało się, że aż jedna trzecia materiału w ogóle nie nadawała się do postawienia diagnozy!
- Cytologią często zajmują się lekarze, którzy ukończyli tylko kilkudniowe kursy. Mają prywatne gabinety, sami oglądają preparaty i stawiają błędne diagnozy - tłumaczy prof. Włodzimierz Olszewski, krajowy konsultant ds. patomorfologii. W USA lekarz przy mikroskopie spędza kilka godzin dziennie, bada kilkaset prób w miesiącu, a niektórzy polscy ginekolodzy oceniają zaledwie trzysta w ciągu całego roku. Mogą nigdy nie trafić na jakiś typ nowotworu i nawet nie wiedzieć, jak wygląda. U jednej z pacjentek Centrum Onkologii w Warszawie rozpoznano raka szyjki macicy. Kobieta, by się upewnić, skonsultowała się z innym specjalistą i dowiedziała się, że jest zdrowa. Do centrum wróciła trzy lata później, wyniszczona zaawansowaną chorobą.
Doktor rynek
Fatalny stan badań profilaktycznych jest jednym z głównych powodów wysokich kosztów leczenia raka w Polsce. Na terapię niewielkich zmian nowotworowych w szyjce macicy trzeba przeznaczyć 300 zł, leczenie raka w stadium zaawansowanym to wydatek ponad 43 tys. zł. Terapia raka piersi w najwcześniejszym stadium kosztuje 1,5 tys. zł, w zaawansowanym - 48 tys., a gdy stwierdzono przerzuty - ponad 200 tys. zł! Jeśli nic się nie zmieni, wkrótce w onkologii zabraknie pieniędzy nawet na podstawowe leczenie.
Onkolodzy mają nadzieję, że sytuacja zmieni się dzięki wprowadzeniu Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych, na który przez 10 lat budżet państwa ma wydać 3 mld zł. - Program przewiduje znaczną poprawę wczesnego wykrywania nowotworów, co ma co roku uratować tyle osób, ile mieszka w małym miasteczku - mówi dr Janusz Meder. Prof. Jerzy Walecki uważa, że ten bałagan w polskiej diagnostyce może uregulować tylko rynek. Tak jest w USA, gdzie ubezpieczyciel nie podpisze umowy z lekarzem, który nie ma odpowiedniego sprzętu i certyfikatu. Podobne reguły obowiązują w Niemczech. Póki nie ma takich rozwiązań w Polsce, onkolodzy apelują, by osoby decydujące się na badania profilaktyczne wybierały placówki, które mają podpisane kontrakty z NFZ, najlepiej ośrodki w dużych miastach, gdzie pracują doświadczeni lekarze.
Mammobusy wysokiego ryzyka
Onkolodzy od lat przekonują, że jedynie wczesne wykrycie raka daje szansę wyleczenia. W Polsce takiej gwarancji nie mają nawet osoby poddające się badaniom profilaktycznym. Choroby nowotworowe co roku wykrywane są u 120 tys. Polaków, spośród których aż 80 tys. umiera, bo w większości wypadków choroba jest diagnozowana zbyt późno. Problem dotyczy szczególnie Polaków przed 65. rokiem życia, którzy chorują dwukrotnie częściej niż Brytyjczycy i Skandynawowie. Trudno się temu dziwić, skoro błędy w diagnostyce popełniane są nawet podczas badania ultrasonograficznego. Aparat do USG bez zezwolenia może kupić każdy lekarz, nawet bez doświadczenia w radiologii. Większość medyków kupuje tani sprzęt pozwalający przeprowadzić jedynie proste badanie. - Podczas badania przeglądowego jamy brzusznej trudno na takim sprzęcie wykryć raka nerki albo guza umiejscowionego w pobliżu mięśni - mówi prof. Jerzy Walecki, szef Zakładu Diagnostyki Obrazowej szpitala MSWiA w Warszawie. Dobry aparat USG powinien mieć trzy sondy, program dopplerowski i odpowiednią rozdzielczość, najlepiej, by było to urządzenie cyfrowe, co gwarantuje najwyższą jakość obrazu. W Polsce takich nowoczesnych aparatów jest tylko kilka procent.
Badania mammograficzne są standardem od 20 lat, ale nadal nie ma właściwego nad nimi nadzoru. W USA reguluje to ustawa nakładająca na każdy ośrodek obowiązek poddawania mammografów niezależnym testom co 10 lat. W Polsce sześć lat temu rozpoczęto prace nad dokumentem podobnym do amerykańskiego, ale do dziś nie zostały one ukończone. Tymczasem jakość co najmniej 20 proc. badań radiologicznych jest poniżej wszelkich standardów - wykazały badania krakowskiego Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia. Dr Ewa Wesołowska z Centrum Onkologii ocenia, że co drugi wynik mammografii jest tak marny, iż nie można na jego podstawie postawić żadnej diagnozy! Dopiero ostatnio sytuacja poprawia się dzięki certyfikatom wydawanym przez Polskie Towarzystwo Radiologiczne.
Mało wiarogodne są badania przeprowadzane w mammobusach, czyli autobusach z aparaturą diagnostyczną. Miały one umożliwić badania profilaktyczne kobietom w małych ośrodkach, gdzie nie ma sprzętu do mammografii. Wydaje się jednak, że najbardziej korzystają na tej sytuacji lekarze wykonujący takie badania. Prof. Jerzy Tołwiński z Centrum Onkologii zwraca uwagę, że aparatura do mammografii jest wrażliwa na wstrząsy, poza tym w terenie często zdarzają się spadki napięcia prądu, co natychmiast zniekształca obraz badania. W Holandii zdjęcia robione w mammobusach są wywoływane i oceniane w jednym, akredytowanym ośrodku. W Polsce czuje się do tego kompetentny każdy radiolog.
Gabinety naciągaczy
Zła diagnostyka w Polsce zmniejsza skuteczność onkologicznych zabiegów chirurgicznych, decydujących często o wyleczeniu. Nie przekracza ona 30 proc., podczas gdy w USA sięga 50 proc. Ale tam udaje się uratować aż 63 proc. chorych na raka - ponaddwukrotnie więcej niż u nas. Jaskrawy jest przykład raka szyjki macicy - w Polsce umiera na niego sześć razy więcej kobiet niż we Włoszech czy Finlandii. Badania cytologiczne, które w teorii pozwalają wykryć nowotwór w stadium przedinwazyjnym, a więc dającym pewność wyleczenia, w Polsce mają fatalną jakość. Ujawniły to badania kontrolne 380 tys. kobiet w Zachodniopomorskiem, które przeprowadził prof. Wenancjusz Domagała z Pomorskiej Akademii Medycznej z lekarzami z warszawskiego Centrum Onkologii. Próbki pobierali ginekolodzy i przesyłali je do patomorfologów z AM. Okazało się, że aż jedna trzecia materiału w ogóle nie nadawała się do postawienia diagnozy!
- Cytologią często zajmują się lekarze, którzy ukończyli tylko kilkudniowe kursy. Mają prywatne gabinety, sami oglądają preparaty i stawiają błędne diagnozy - tłumaczy prof. Włodzimierz Olszewski, krajowy konsultant ds. patomorfologii. W USA lekarz przy mikroskopie spędza kilka godzin dziennie, bada kilkaset prób w miesiącu, a niektórzy polscy ginekolodzy oceniają zaledwie trzysta w ciągu całego roku. Mogą nigdy nie trafić na jakiś typ nowotworu i nawet nie wiedzieć, jak wygląda. U jednej z pacjentek Centrum Onkologii w Warszawie rozpoznano raka szyjki macicy. Kobieta, by się upewnić, skonsultowała się z innym specjalistą i dowiedziała się, że jest zdrowa. Do centrum wróciła trzy lata później, wyniszczona zaawansowaną chorobą.
Doktor rynek
Fatalny stan badań profilaktycznych jest jednym z głównych powodów wysokich kosztów leczenia raka w Polsce. Na terapię niewielkich zmian nowotworowych w szyjce macicy trzeba przeznaczyć 300 zł, leczenie raka w stadium zaawansowanym to wydatek ponad 43 tys. zł. Terapia raka piersi w najwcześniejszym stadium kosztuje 1,5 tys. zł, w zaawansowanym - 48 tys., a gdy stwierdzono przerzuty - ponad 200 tys. zł! Jeśli nic się nie zmieni, wkrótce w onkologii zabraknie pieniędzy nawet na podstawowe leczenie.
Onkolodzy mają nadzieję, że sytuacja zmieni się dzięki wprowadzeniu Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych, na który przez 10 lat budżet państwa ma wydać 3 mld zł. - Program przewiduje znaczną poprawę wczesnego wykrywania nowotworów, co ma co roku uratować tyle osób, ile mieszka w małym miasteczku - mówi dr Janusz Meder. Prof. Jerzy Walecki uważa, że ten bałagan w polskiej diagnostyce może uregulować tylko rynek. Tak jest w USA, gdzie ubezpieczyciel nie podpisze umowy z lekarzem, który nie ma odpowiedniego sprzętu i certyfikatu. Podobne reguły obowiązują w Niemczech. Póki nie ma takich rozwiązań w Polsce, onkolodzy apelują, by osoby decydujące się na badania profilaktyczne wybierały placówki, które mają podpisane kontrakty z NFZ, najlepiej ośrodki w dużych miastach, gdzie pracują doświadczeni lekarze.
Więcej możesz przeczytać w 36/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.