Sanatorium złudzeń
Chciałbym pogratulować "Wprost" artykułu "Sanatorium złudzeń" (nr 33). System leczenia sanatoryjnego początkowo był bastionem medycyny bezradnej (kiedy leczenie farmakologiczne praktycznie nie istniało), a dziś jest ostatnim bastionem socjalnego zakłamania byłego systemu politycznego.
Już w latach 70. moje poglądy na temat leczenia uzdrowiskowego były niemal identyczne z waszymi, ale gdy próbowałem je opublikować, powiedziano mi: "może pan ma rację, ale leczenie sanatoryjne jest zdobyczą socjalizmu i nikt nie odważy się opublikować krytycznych danych na ten temat". Czas najwyższy zreformować leczenie sanatoryjne (nie nazywajmy go uzdrowiskowym, bo ono niczego nie leczy). Skończmy z "leczeniem" sanatoryjnym chorób przewodu pokarmowego, układu oddechowego i innych, pozostawiając szpitale uzdrowiskowe ukierunkowane na rehabilitację. Bazę sanatoryjną można wykorzystać na tak bardzo nam potrzebne domy opieki. Jeszcze raz gratuluję tak potrzebnego artykułu. Dobrze byłoby, gdyby stał się on osnową planu Ministerstwa Zdrowia, którego celem powinna być głęboka reforma systemu sanatoryjnego, a być może zupełna jego likwidacja.
prof. WACŁAW DROSZCZ
Prezesi do prokuratury
Wbrew temu, co napisano w tekście "Prezesi do prokuratury" (nr 34) - o czym informowała nawet sama prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie Ship Service SA - ani PKN Orlen SA, ani jego władze nie występują w tym postępowaniu w charakterze podejrzanych o współdziałanie z tą szczecińską firmą paliwową. Przeciwnie PKN Orlen, będący jej większościowym udziałowcem, jest jednym z podmiotów poszkodowanych działalnością Ship Service SA.
Celem PKN Orlen jest pełne wyjaśnienie wszystkich spraw związanych ze sprawą Ship Service SA oraz przywrócenie ładu i kontroli korporacyjnej w tej spółce. W tym celu podjęto zresztą wiele istotnych działań. Bezpodstawne są zatem - przytoczone w tekście - zarzuty akcjonariuszy mniejszościowych, jakoby obecny zarząd koncernu "pozwalał" na wyprowadzenie pieniędzy ze spółki Ship Service SA.
IGOR CHALUPEC, prezes zarządu PKN Orlen
Pokolenie Zagłady
Zmarły w tym roku pisarz hebrajski Dan Calka nie był - jak pisze autor "Pokolenia Zagłady" (nr 34) - dzieckiem Holocaustu, gdyż wojnę przeżył w Rosji i dorastał we Wrocławiu, a nie w Izraelu, gdzie przybył w 1957 r., gdy miał 22 lata i poszedł zaraz do wojska. Z kolei znakomity profesor historii Szymon Redlich nie urodził się podczas Holocaustu, lecz w roku 1935, nie wykłada na Uniwersytecie Ben Guriona, ponieważ od dwóch lat jest na emeryturze, a książkę napisał o swoim rodzinnym mieście Brzeżany pt. "Together and Apart in Brzezany: Poles, Jews, and Ukrainians 1919-1945", która ukazała się niemal równocześnie po polsku pt. "Razem i osobno - Polacy, Żydzi, Ukraińcy w Brzeżanach 1919-1945".
HENRYK GRYNBERG
Jako stali czytelnicy waszego tygodnika uprzejmie prosimy o wymówienie miejsca na szpaltach "Wprost" Tomaszowi Nałęczowi. Jeżeli źle, głupio, podle postępuje prosty człowiek, można się starać znaleźć jakieś uzasadnienie. Ot, chociażby złożyć to na karb braku wykształcenia bądź przebywania w złym środowisku. W wypadku Tomasza Nałęcza wszystko sprowadza się do obrzydliwego cynizmu i pokazywania przez niego obscenicznych gestów (takich z wyprostowanym palcem) całemu społeczeństwu. No, może się zagalopowałem - zdrowej większości.
URBAŃSCY, Warszawa
Cenna możliwość konfrontacji linii pisma z opiniami osób o odmiennych poglądach przybrała ostatnio na waszych łamach karykaturalną formę. Czymś takim jest obecność Tomasza Nałęcza. W pewnym czasie był on jednocześnie członkiem SDPL, która wystawiła własnego kandydata do prezydentury, rzecznikiem prasowym konkurującego z nim Cimoszewicza i współpracownikiem gazety atakującej bezpardonowo tego ostatniego. Teoretycznie mógł rano w SDPL roztrząsać strategię wyborczą Borowskiego, w południe wygłaszać opinie Cimoszewicza, a wieczorem sprawdzać, czy na konto wpłynęła wierszówka za artykuł opublikowany obok takiego np. "Prezia bis". Gdyby go nie wylali z SDPL, to byłoby tak do dziś.
JANUSZ WALCZAK, Warszawa
Ciekaw jestem ogromnie, jak długo jeszcze zdołacie drukować teksty pana Nałęcza. Słabe teksty człowieka coraz mocniej ośmieszającego się na scenie politycznej nie poprawiają chyba notowań gazety. Oczekuję od dawna, iż wkrótce prof. Nałęcza zastąpi ciekawszy felietonista. Lekturę "Wprost" rozpoczynam od sprawdzania, czy to się już stało.
JAN SŁONKA
Trudno jest zgłębić motywy, którymi się kierowaliście, drukując artykuły Leszka Millera ("Manifest Millera", nr 30, "Buty Blaira", nr 32). Millerowi w każdym demokratycznym państwie niezawisły sąd odebrałby wszelkie prawa obywatelskie, w tym prawo do wolnej wypowiedzi. Poza tym tygodnik "Wprost" reprezentuje poglądy tej znacznej części społeczeństwa, która uznaje Leszka Millera i jego kolesi za ludzi groźnych dla Polski. A więc zamieszczenie jego poglądów na tych szacownych łamach nie da się pogodzić z tak skrupulatnie pielęgnowanym image`em uczciwego konserwatywno-liberalnego tygodnika.
TADEUSZ PTAK, Finlandia
Nie mogę się pogodzić z zamieszczeniem przez was artykułów Leszka Millera. Dla mnie nie wszystkie chwyty są dozwolone. Prezentowanie opinii na temat korupcji kogoś, kto za nią odpowiada, jest kpiną z czytelnika.
JERZY RUTOWICZ, Racibórz
Chciałbym pogratulować "Wprost" artykułu "Sanatorium złudzeń" (nr 33). System leczenia sanatoryjnego początkowo był bastionem medycyny bezradnej (kiedy leczenie farmakologiczne praktycznie nie istniało), a dziś jest ostatnim bastionem socjalnego zakłamania byłego systemu politycznego.
Już w latach 70. moje poglądy na temat leczenia uzdrowiskowego były niemal identyczne z waszymi, ale gdy próbowałem je opublikować, powiedziano mi: "może pan ma rację, ale leczenie sanatoryjne jest zdobyczą socjalizmu i nikt nie odważy się opublikować krytycznych danych na ten temat". Czas najwyższy zreformować leczenie sanatoryjne (nie nazywajmy go uzdrowiskowym, bo ono niczego nie leczy). Skończmy z "leczeniem" sanatoryjnym chorób przewodu pokarmowego, układu oddechowego i innych, pozostawiając szpitale uzdrowiskowe ukierunkowane na rehabilitację. Bazę sanatoryjną można wykorzystać na tak bardzo nam potrzebne domy opieki. Jeszcze raz gratuluję tak potrzebnego artykułu. Dobrze byłoby, gdyby stał się on osnową planu Ministerstwa Zdrowia, którego celem powinna być głęboka reforma systemu sanatoryjnego, a być może zupełna jego likwidacja.
prof. WACŁAW DROSZCZ
Prezesi do prokuratury
Wbrew temu, co napisano w tekście "Prezesi do prokuratury" (nr 34) - o czym informowała nawet sama prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie Ship Service SA - ani PKN Orlen SA, ani jego władze nie występują w tym postępowaniu w charakterze podejrzanych o współdziałanie z tą szczecińską firmą paliwową. Przeciwnie PKN Orlen, będący jej większościowym udziałowcem, jest jednym z podmiotów poszkodowanych działalnością Ship Service SA.
Celem PKN Orlen jest pełne wyjaśnienie wszystkich spraw związanych ze sprawą Ship Service SA oraz przywrócenie ładu i kontroli korporacyjnej w tej spółce. W tym celu podjęto zresztą wiele istotnych działań. Bezpodstawne są zatem - przytoczone w tekście - zarzuty akcjonariuszy mniejszościowych, jakoby obecny zarząd koncernu "pozwalał" na wyprowadzenie pieniędzy ze spółki Ship Service SA.
IGOR CHALUPEC, prezes zarządu PKN Orlen
Pokolenie Zagłady
Zmarły w tym roku pisarz hebrajski Dan Calka nie był - jak pisze autor "Pokolenia Zagłady" (nr 34) - dzieckiem Holocaustu, gdyż wojnę przeżył w Rosji i dorastał we Wrocławiu, a nie w Izraelu, gdzie przybył w 1957 r., gdy miał 22 lata i poszedł zaraz do wojska. Z kolei znakomity profesor historii Szymon Redlich nie urodził się podczas Holocaustu, lecz w roku 1935, nie wykłada na Uniwersytecie Ben Guriona, ponieważ od dwóch lat jest na emeryturze, a książkę napisał o swoim rodzinnym mieście Brzeżany pt. "Together and Apart in Brzezany: Poles, Jews, and Ukrainians 1919-1945", która ukazała się niemal równocześnie po polsku pt. "Razem i osobno - Polacy, Żydzi, Ukraińcy w Brzeżanach 1919-1945".
HENRYK GRYNBERG
Jako stali czytelnicy waszego tygodnika uprzejmie prosimy o wymówienie miejsca na szpaltach "Wprost" Tomaszowi Nałęczowi. Jeżeli źle, głupio, podle postępuje prosty człowiek, można się starać znaleźć jakieś uzasadnienie. Ot, chociażby złożyć to na karb braku wykształcenia bądź przebywania w złym środowisku. W wypadku Tomasza Nałęcza wszystko sprowadza się do obrzydliwego cynizmu i pokazywania przez niego obscenicznych gestów (takich z wyprostowanym palcem) całemu społeczeństwu. No, może się zagalopowałem - zdrowej większości.
URBAŃSCY, Warszawa
Cenna możliwość konfrontacji linii pisma z opiniami osób o odmiennych poglądach przybrała ostatnio na waszych łamach karykaturalną formę. Czymś takim jest obecność Tomasza Nałęcza. W pewnym czasie był on jednocześnie członkiem SDPL, która wystawiła własnego kandydata do prezydentury, rzecznikiem prasowym konkurującego z nim Cimoszewicza i współpracownikiem gazety atakującej bezpardonowo tego ostatniego. Teoretycznie mógł rano w SDPL roztrząsać strategię wyborczą Borowskiego, w południe wygłaszać opinie Cimoszewicza, a wieczorem sprawdzać, czy na konto wpłynęła wierszówka za artykuł opublikowany obok takiego np. "Prezia bis". Gdyby go nie wylali z SDPL, to byłoby tak do dziś.
JANUSZ WALCZAK, Warszawa
Ciekaw jestem ogromnie, jak długo jeszcze zdołacie drukować teksty pana Nałęcza. Słabe teksty człowieka coraz mocniej ośmieszającego się na scenie politycznej nie poprawiają chyba notowań gazety. Oczekuję od dawna, iż wkrótce prof. Nałęcza zastąpi ciekawszy felietonista. Lekturę "Wprost" rozpoczynam od sprawdzania, czy to się już stało.
JAN SŁONKA
Trudno jest zgłębić motywy, którymi się kierowaliście, drukując artykuły Leszka Millera ("Manifest Millera", nr 30, "Buty Blaira", nr 32). Millerowi w każdym demokratycznym państwie niezawisły sąd odebrałby wszelkie prawa obywatelskie, w tym prawo do wolnej wypowiedzi. Poza tym tygodnik "Wprost" reprezentuje poglądy tej znacznej części społeczeństwa, która uznaje Leszka Millera i jego kolesi za ludzi groźnych dla Polski. A więc zamieszczenie jego poglądów na tych szacownych łamach nie da się pogodzić z tak skrupulatnie pielęgnowanym image`em uczciwego konserwatywno-liberalnego tygodnika.
TADEUSZ PTAK, Finlandia
Nie mogę się pogodzić z zamieszczeniem przez was artykułów Leszka Millera. Dla mnie nie wszystkie chwyty są dozwolone. Prezentowanie opinii na temat korupcji kogoś, kto za nią odpowiada, jest kpiną z czytelnika.
JERZY RUTOWICZ, Racibórz
Więcej możesz przeczytać w 36/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.