Arcybiskup Hamburga mówi o krzywdach, które Polacy wyrządzili Niemcom
W wigilię Bożego Narodzenia 2005 r. niemiecka telewizja Deutsche Welle zafundowała nam w swoim programie światowym wywiad z arcybiskupem Hamburga. Tematem rozmowy był nowy papież. Dziennikarka zapytała, jak znani z liberalnych poglądów niemieccy katolicy akceptują konserwatywnego papieża Benedykta XVI. Notabene Hamburg jest bodajże najliberalniejszym z niemieckich miast i był znienawidzony przez Hitlera. Arcybiskup Werner Thissen odpowiedział, że papież jest jednym z najwybitniejszych umysłów naszych czasów i nie zabiega o poklask tłumów, a katolicy niemieccy ufają mu i Opatrzności, która go zesłała. Na poparcie swoich argumentów arcybiskup Thissen przytoczył słowa, które - jak twierdzi - usłyszał z ust polskich biskupów, gdy złożył im wizytę wkrótce po wyborze Benedykta XVI. "Popatrzmy, cóż to za znak daje nam Bóg
- mieli mu powiedzieć polscy biskupi. - Najpierw papież z Polski, a zaraz potem z Niemiec, i to po tych straszliwych rzeczach, jakie nasze narody uczyniły jeden drugiemu".
Wiem, że polskich biskupów stać na wielkoduszność. Okazali ją czterdzieści lat temu, wyciągając rękę do swych niemieckich kolegów ze słowami: "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie". Nie sądzę jednak, żeby nawet najbardziej wielkoduszny z ówczesnych czy dzisiejszych polskich biskupów posunął się do stawiania znaku równości między tym, co Niemcy uczynili Polakom, a tym, co Polacy Niemcom. Czy zarzucam arcybiskupowi Hamburga, że kłamał w wigilię Bożego Narodzenia? Broń Boże, nie. Może mu źle słowa polskich biskupów przetłumaczono, a może po prostu się przesłyszał. Dziwię się jednak bardzo, że starannie wychowany ojciec Kościoła nie żachnął się na tak przesadną szczodrość swoich gospodarzy i nie próbował im zwrócić uwagi, że zbrodnie popełnione przez Niemców na Polakach choćby tylko w Warszawie i Auschwitz są raczej nieporównywalne ze sporadycznymi aktami odwetu i krzywdą, jakiej doznali po wojnie niektórzy z nielicznych niewinnych Niemców. Załóżmy, że arcybiskup Thissen, niemłody już człowiek, nie ma dość refleksu, ale przecież od jego wizyty w Polsce upłynęło wiele miesięcy i mógł przynajmniej teraz przed kamerą sprostować (domniemaną) wypowiedź polskich biskupów, a jednak tego nie uczynił. Mógł jej w ogóle nie przytaczać, a jednak to uczynił. Jego dość młoda i sprawna umysłowo rozmówczyni mogła poprosić swego dostojnego rozmówcę o wyjaśnienie, czy rzeczywiście tak ocenia historię polsko-niemiecką, lecz też tego nie uczyniła. Powiedzmy, że speszyła się do tego stopnia, iż zapomniała języka w ustach, ale Deutsche Welle ma przecież redaktorów i wywiad wcale się nie odbywał na żywo, nagrano go po niemiecku i podano w starannym przekładzie na angielski (bo w takim programie oglądam Deutsche Welle), i to co najmniej dwukrotnie: o 7.30 i 19.30. Specjalnie dwa razy oglądałem, bo też jestem niemłody i nie wierzyłem własnym uszom. Niestety, nie przesłyszałem się.
Bożonarodzeniowy prezent, jaki dostaliśmy od niemieckiego arcybiskupa i Deutsche Welle, zakłócił świąteczny nastrój w znajomych mi domach, a mnie wręcz przyprawił o niestrawność. Nie zaskakuje mnie już arogancja polityków, generałów i poniektórych intelektualistów. Najwidoczniej mają odpowiednie audytorium i wiedzą, co czynią. Nie spodziewałem się jednak, że trend (żeby nie powiedzieć - zaraza) Eriki Steinbach zatoczyła już tak szerokie kręgi. Albowiem podejrzewam, że arcybiskup, wychowawca Kościoła, też wie, co czyni. I obawiam się, że fałsz subtelny, liberalny, "w duchu pojednania" jest dużo skuteczniejszy.
- mieli mu powiedzieć polscy biskupi. - Najpierw papież z Polski, a zaraz potem z Niemiec, i to po tych straszliwych rzeczach, jakie nasze narody uczyniły jeden drugiemu".
Wiem, że polskich biskupów stać na wielkoduszność. Okazali ją czterdzieści lat temu, wyciągając rękę do swych niemieckich kolegów ze słowami: "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie". Nie sądzę jednak, żeby nawet najbardziej wielkoduszny z ówczesnych czy dzisiejszych polskich biskupów posunął się do stawiania znaku równości między tym, co Niemcy uczynili Polakom, a tym, co Polacy Niemcom. Czy zarzucam arcybiskupowi Hamburga, że kłamał w wigilię Bożego Narodzenia? Broń Boże, nie. Może mu źle słowa polskich biskupów przetłumaczono, a może po prostu się przesłyszał. Dziwię się jednak bardzo, że starannie wychowany ojciec Kościoła nie żachnął się na tak przesadną szczodrość swoich gospodarzy i nie próbował im zwrócić uwagi, że zbrodnie popełnione przez Niemców na Polakach choćby tylko w Warszawie i Auschwitz są raczej nieporównywalne ze sporadycznymi aktami odwetu i krzywdą, jakiej doznali po wojnie niektórzy z nielicznych niewinnych Niemców. Załóżmy, że arcybiskup Thissen, niemłody już człowiek, nie ma dość refleksu, ale przecież od jego wizyty w Polsce upłynęło wiele miesięcy i mógł przynajmniej teraz przed kamerą sprostować (domniemaną) wypowiedź polskich biskupów, a jednak tego nie uczynił. Mógł jej w ogóle nie przytaczać, a jednak to uczynił. Jego dość młoda i sprawna umysłowo rozmówczyni mogła poprosić swego dostojnego rozmówcę o wyjaśnienie, czy rzeczywiście tak ocenia historię polsko-niemiecką, lecz też tego nie uczyniła. Powiedzmy, że speszyła się do tego stopnia, iż zapomniała języka w ustach, ale Deutsche Welle ma przecież redaktorów i wywiad wcale się nie odbywał na żywo, nagrano go po niemiecku i podano w starannym przekładzie na angielski (bo w takim programie oglądam Deutsche Welle), i to co najmniej dwukrotnie: o 7.30 i 19.30. Specjalnie dwa razy oglądałem, bo też jestem niemłody i nie wierzyłem własnym uszom. Niestety, nie przesłyszałem się.
Bożonarodzeniowy prezent, jaki dostaliśmy od niemieckiego arcybiskupa i Deutsche Welle, zakłócił świąteczny nastrój w znajomych mi domach, a mnie wręcz przyprawił o niestrawność. Nie zaskakuje mnie już arogancja polityków, generałów i poniektórych intelektualistów. Najwidoczniej mają odpowiednie audytorium i wiedzą, co czynią. Nie spodziewałem się jednak, że trend (żeby nie powiedzieć - zaraza) Eriki Steinbach zatoczyła już tak szerokie kręgi. Albowiem podejrzewam, że arcybiskup, wychowawca Kościoła, też wie, co czyni. I obawiam się, że fałsz subtelny, liberalny, "w duchu pojednania" jest dużo skuteczniejszy.
Więcej możesz przeczytać w 1/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.