W 2006 r. rodziny wielodzietne będą się spodziewać kolejnego dziecka, a pożyczkobiorcy wizyty komornika
Zwykle start nowego roku zaczyna się od prognozowania: czegóż to nowego na tym zapomnianym przez Boga i rozsądek świecie możemy się spodziewać. Nie wszystko, co nam się przytrafi w nowym roku, będzie niespodzianką. Na niektóre zjawiska sami dzielnie zapracujemy. W nowym roku rodziny wielodzietne na ogół będą się spodziewać kolejnego dziecka, notoryczni pożyczkobiorcy wizyty komornika, naiwni tego, że Rywin w końcu wsypie Kwiatkowskiego, Czarzastego, Jakubowską i Millera, a wariaci znalezienia diamentu w toalecie na dworcu PKP w Małkini, sukcesów gospodarczych rządu lub wygranej w lotto.
W nowym roku z pewnością pojawią się nowe wspaniałe typy samochodów z silnikami odrzutowców, telefony komórkowe z kieszonkowym basenem i wodotrys-kiem czy wreszcie "inteligentne" i samopiorące się skarpetki o zapachu lawendy. Terror nowości zaatakuje nas na wszystkich możliwych frontach. Wiem, że to straszne, ale w nowym roku czekają nas nie tylko nowe modele pralek, kserokopiarek czy komputerów. Niestety, możemy się także spodziewać nowych wyskoków Leppera, nowych, gówniarskich popisów Młodzieży Wszechpolskiej czy wreszcie nowych skandali z udziałem starych wyjadaczy.
Być może dla wielu będzie to zbyt przygnębiająca wiadomość, ale z wielkim prawdopodobieństwem można przewidzieć, że w 2006 r. pojawią się w telewizji nowe odcinki głupawych seriali, nowe piosenki cycastych wokalistek idiotek, nowe brednie wypowiadane przez znanych polityków, a także (co szczególnie smutne) nowe felietony Daniela Passenta.
Prawdziwa bomba zapowiada się jednak w temacie czysto obyczajowym. Prasa światowa zapowiada, że w ciągu najbliższych miesięcy karierę zrobi nowy typ mężczyzny. Będący od kilku lat na topie mężczyzna metroseksualny odchodzi w przeszłość. Przesiadujący godzinami u fryzjera i kosmetyczki laluś, którego najsłynniejszym symbolem był brytyjski piłkarzyna David Beckham, znudził się już nowoczesnym kobietom. Metroseksualny facio podbił serca kobiet zaledwie kilka lat temu. W 2002 r. powszechnie uznano, że w modzie nie jest już ani mężczyzna typu macho, ani Tarzan czy killer, ani nawet zwykły gość z jajami. Nową pacynką w kobiecych rękach stał się wypindrzony żigolak dbający o cerę, kolczyki i garnitury. Okrzyknięto go idolem epoki i nazwano mężczyzną metroseksualnym, czyli zadbanym gogusiem z dużego miasta.
Jak wiadomo, stałe w uczuciach są tylko rachunki za światło i gaz. Te papierowe kochanki nigdy nas nie opuszczą. Nigdy nie znikną z naszego życia i wrócą nawet wielokrotnie wzgardzone. Zdaniem badaczy tematu, kobieta jest bardziej zmienna niż pogoda w górach czy ceny na rynku paliw. Okazuje się, że w nadchodzącym sezonie kobietom przeszła już chcica na pustego wylegiwacza z solarium. Teraz w modzie ma być hipermen, mężczyzna, który we wszystkim jest najlepszy. Hipermeni to według holenderskiego "De Telegraf" mężczyźni dynamiczni, silni, obdarzeni dobrym smakiem, pewni siebie i męscy (ufff!). Hipermen więcej uwagi ma poświęcać swojemu intelektowi niż paznokciom czy balsamowaniu czoła. Symbolem takiego wydumanego przedstawiciela płci męskiej ma być lider U2 Bono lub amerykański gwiazdor George Clooney.
Ideałem staje się więc oczytany pewniacha z klasą, kasą i dynamicznym przebiciem. Kłopot może być z polskim odpowiednikiem, bo kogokolwiek się weźmie pod uwagę, to albo za stary, albo za biedny, albo za głupi. Pasowałby jak ulał do tego modelu Marek Kondrat, ale czy hipermenem może być facet, który jest niższy od większości lodówek?
Jak każda moda także pęd na hipermenów ma się dopiero rozkręcić. Podobno prawdziwy szał na takich kolesi ma się rozpocząć wczesną jesienią. Mamy więc jako faceci trochę czasu, by się podszkolić i nagiąć do modnego wzoru. Jeśli idzie o przebicie i dynamizm, to się polskie chłopy nie mają co martwić. Z kasą też się paru znajdzie. Najgorzej będzie z oczytaniem i pewnością, bo jak oczytany, to na ogół mazgaj, a jak pewny swego, to zwykle dureń. Do tego wszystkiego trzeba mieć jeszcze klasę. Ta informacja wywołała najwięcej radochy wśród męskiej części Samoobrony, gdzie - jak wiadomo - spora część zaliczyła swego czasu nawet dwie klasy (i to już w podstawówce).
W nowym roku z pewnością pojawią się nowe wspaniałe typy samochodów z silnikami odrzutowców, telefony komórkowe z kieszonkowym basenem i wodotrys-kiem czy wreszcie "inteligentne" i samopiorące się skarpetki o zapachu lawendy. Terror nowości zaatakuje nas na wszystkich możliwych frontach. Wiem, że to straszne, ale w nowym roku czekają nas nie tylko nowe modele pralek, kserokopiarek czy komputerów. Niestety, możemy się także spodziewać nowych wyskoków Leppera, nowych, gówniarskich popisów Młodzieży Wszechpolskiej czy wreszcie nowych skandali z udziałem starych wyjadaczy.
Być może dla wielu będzie to zbyt przygnębiająca wiadomość, ale z wielkim prawdopodobieństwem można przewidzieć, że w 2006 r. pojawią się w telewizji nowe odcinki głupawych seriali, nowe piosenki cycastych wokalistek idiotek, nowe brednie wypowiadane przez znanych polityków, a także (co szczególnie smutne) nowe felietony Daniela Passenta.
Prawdziwa bomba zapowiada się jednak w temacie czysto obyczajowym. Prasa światowa zapowiada, że w ciągu najbliższych miesięcy karierę zrobi nowy typ mężczyzny. Będący od kilku lat na topie mężczyzna metroseksualny odchodzi w przeszłość. Przesiadujący godzinami u fryzjera i kosmetyczki laluś, którego najsłynniejszym symbolem był brytyjski piłkarzyna David Beckham, znudził się już nowoczesnym kobietom. Metroseksualny facio podbił serca kobiet zaledwie kilka lat temu. W 2002 r. powszechnie uznano, że w modzie nie jest już ani mężczyzna typu macho, ani Tarzan czy killer, ani nawet zwykły gość z jajami. Nową pacynką w kobiecych rękach stał się wypindrzony żigolak dbający o cerę, kolczyki i garnitury. Okrzyknięto go idolem epoki i nazwano mężczyzną metroseksualnym, czyli zadbanym gogusiem z dużego miasta.
Jak wiadomo, stałe w uczuciach są tylko rachunki za światło i gaz. Te papierowe kochanki nigdy nas nie opuszczą. Nigdy nie znikną z naszego życia i wrócą nawet wielokrotnie wzgardzone. Zdaniem badaczy tematu, kobieta jest bardziej zmienna niż pogoda w górach czy ceny na rynku paliw. Okazuje się, że w nadchodzącym sezonie kobietom przeszła już chcica na pustego wylegiwacza z solarium. Teraz w modzie ma być hipermen, mężczyzna, który we wszystkim jest najlepszy. Hipermeni to według holenderskiego "De Telegraf" mężczyźni dynamiczni, silni, obdarzeni dobrym smakiem, pewni siebie i męscy (ufff!). Hipermen więcej uwagi ma poświęcać swojemu intelektowi niż paznokciom czy balsamowaniu czoła. Symbolem takiego wydumanego przedstawiciela płci męskiej ma być lider U2 Bono lub amerykański gwiazdor George Clooney.
Ideałem staje się więc oczytany pewniacha z klasą, kasą i dynamicznym przebiciem. Kłopot może być z polskim odpowiednikiem, bo kogokolwiek się weźmie pod uwagę, to albo za stary, albo za biedny, albo za głupi. Pasowałby jak ulał do tego modelu Marek Kondrat, ale czy hipermenem może być facet, który jest niższy od większości lodówek?
Jak każda moda także pęd na hipermenów ma się dopiero rozkręcić. Podobno prawdziwy szał na takich kolesi ma się rozpocząć wczesną jesienią. Mamy więc jako faceci trochę czasu, by się podszkolić i nagiąć do modnego wzoru. Jeśli idzie o przebicie i dynamizm, to się polskie chłopy nie mają co martwić. Z kasą też się paru znajdzie. Najgorzej będzie z oczytaniem i pewnością, bo jak oczytany, to na ogół mazgaj, a jak pewny swego, to zwykle dureń. Do tego wszystkiego trzeba mieć jeszcze klasę. Ta informacja wywołała najwięcej radochy wśród męskiej części Samoobrony, gdzie - jak wiadomo - spora część zaliczyła swego czasu nawet dwie klasy (i to już w podstawówce).
Więcej możesz przeczytać w 1/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.