Mam nadzieję, że Jarosław Kaczyński wykorzysta swoją moc, by zmienić niewydolną III RP w silną i małą IV RP
Moc Człowieka Roku mierzymy siłą wpływu, jaką ma on na nasze życie. Jeśli jednostką miary owej siły wpływu Człowieka Roku jest - mierzona liczbą głosów - siła poparcia uzyskiwana przez kandydata do tytułu wśród członków kolegium redakcyjnego "Wprost", to moc Jarosława Kaczyńskiego jest ogromna, albowiem dostał on głosy wszystkich członków kolegium redakcyjnego, z wyjątkiem jednego, który różnił się od pozostałych tylko tym, że był za przyznaniem tytułu jednocześnie Jarosławowi i Lechowi Kaczyńskim. Co z tak potężną, iście nadczłowieczą mocą zrobi Człowiek Roku 2005? Na razie Jarosław Kaczyński deklaruje, że pragnie przekształcić Prawo i Sprawiedliwość w partię o 47-procentowym poparciu, co będzie godne pochwały, jeśli siła tej nadpartii zostanie użyta z pożytkiem dla dobra wspólnego, pod kontrolą silnej opozycji i wolnych mediów.
Bo też jest w Polsce moc spraw do załatwienia. Polska ma tak złą konstytucję, jakby została skrojona przez naszych nieprzyjaciół. Utrudnia ona wyłanianie stabilnej większości parlamentarnej, a tylko taka (albo silny prezydent w systemie prezydenckim) będzie w stanie szybko przeobrazić Polskę w nowoczesne państwo, zdolne z sukcesem konkurować w coraz bardziej zglobalizowanym świecie. Polska pilnie potrzebuje nowej konstytucji i większościowej ordynacji wyborczej, która ułatwi tworzenie trwałych, najlepiej jednopartyjnych większości sejmowych. Ponosiłyby one przed wyborcami pełną odpowiedzialność za realizację programu wyborczego, tracąc możliwość zrzucania na koalicjantów winy za niedotrzymanie słowa.
Najlepiej byłoby, gdyby Człowiek Roku 2005 z całą mocą wykorzystał swoją moc, by zrealizować program prowadzący do budowy rekomendowanego przez Francisa Fukuyamę silnego i małego (czytaj: nieomnipotentnego) państwa. Jarosław Kaczyński (podobnie zresztą jak jego brat, prezydent Lech Kaczyński) zapowiada wzmocnienie roli państwa. Mam jeszcze cichą, choć prawdę mówiąc, słabnącą nadzieję, że chodzi mu właś-nie o stworzenie fukuyamowskiego nadpaństwa, czyli państwa kompletnie nieobecnego tam, gdzie obywatele doskonale obywają się bez niego, a mocno obecnego wszędzie tam, gdzie jego siła pomaga obywatelom pomnażać ich bogactwo - państwa twardo broniącego obywateli przed ekspansją innych państw, państwa łamiącego monopole i zmowy kartelowe, państwa zwalczającego korupcję przez tworzenie przejrzystego prawa (bez furtek dla złodziei), państwa stanowczo osądzającego złą przeszłość w imię lepszej przyszłości, państwa nie okradającego obywateli pracowitych i przedsiębiorczych po to, by ich pieniądze rozdawać leniwym w zamian za polityczne poparcie dla rządzących. Mam wciąż cichą nadzieję, że Jarosław Kaczyński, Człowiek Roku o jeszcze nadczłowieczych właściwościach, pragnie zbudować nadpartię właśnie po to, by ta zmieniła III Rzeczpospolitą w IV Rzeczpospolitą, którą wcale nie będzie omnipotentne, a więc ogromne, kosztowne dla obywateli, nieprzyjazne i niewydolne superpaństwo, ale "mniejsze, lecz silniejsze" fukuyamowskie nadpaństwo XXI wieku.
Gdyby tak się stało, Jarosław Kaczyński uczyniłby ze swej mocy użytek nie gorszy niż najmocniejsi z najmocniejszych III RP, czyli piętnastu Nadludzi Roku tygodnika "Wprost". Moc Człowieka Roku także tym razem zasiliłaby więc wielu Polaków - moc byłaby z nami! To by zaś oznaczało, że coraz więcej z nas marzyłoby o zostaniu Człowiekiem Roku, czyli o odniesieniu sukcesu w Polsce; a im więcej ludzi chce odnieść sukces w danym kraju, tym większe szanse ma ten kraj na odniesienie sukcesu. Jeśli jednak Jarosław Kaczyński źle zainwestuje swą moc, jeśli zdobył władzę wyłącznie po to, by zdobywać jeszcze większą władzę, to raczej prędzej niż później z jego mocy pozostanie niemoc, a obywatele o pomoc zwrócą się do opozycji.
Bo też jest w Polsce moc spraw do załatwienia. Polska ma tak złą konstytucję, jakby została skrojona przez naszych nieprzyjaciół. Utrudnia ona wyłanianie stabilnej większości parlamentarnej, a tylko taka (albo silny prezydent w systemie prezydenckim) będzie w stanie szybko przeobrazić Polskę w nowoczesne państwo, zdolne z sukcesem konkurować w coraz bardziej zglobalizowanym świecie. Polska pilnie potrzebuje nowej konstytucji i większościowej ordynacji wyborczej, która ułatwi tworzenie trwałych, najlepiej jednopartyjnych większości sejmowych. Ponosiłyby one przed wyborcami pełną odpowiedzialność za realizację programu wyborczego, tracąc możliwość zrzucania na koalicjantów winy za niedotrzymanie słowa.
Najlepiej byłoby, gdyby Człowiek Roku 2005 z całą mocą wykorzystał swoją moc, by zrealizować program prowadzący do budowy rekomendowanego przez Francisa Fukuyamę silnego i małego (czytaj: nieomnipotentnego) państwa. Jarosław Kaczyński (podobnie zresztą jak jego brat, prezydent Lech Kaczyński) zapowiada wzmocnienie roli państwa. Mam jeszcze cichą, choć prawdę mówiąc, słabnącą nadzieję, że chodzi mu właś-nie o stworzenie fukuyamowskiego nadpaństwa, czyli państwa kompletnie nieobecnego tam, gdzie obywatele doskonale obywają się bez niego, a mocno obecnego wszędzie tam, gdzie jego siła pomaga obywatelom pomnażać ich bogactwo - państwa twardo broniącego obywateli przed ekspansją innych państw, państwa łamiącego monopole i zmowy kartelowe, państwa zwalczającego korupcję przez tworzenie przejrzystego prawa (bez furtek dla złodziei), państwa stanowczo osądzającego złą przeszłość w imię lepszej przyszłości, państwa nie okradającego obywateli pracowitych i przedsiębiorczych po to, by ich pieniądze rozdawać leniwym w zamian za polityczne poparcie dla rządzących. Mam wciąż cichą nadzieję, że Jarosław Kaczyński, Człowiek Roku o jeszcze nadczłowieczych właściwościach, pragnie zbudować nadpartię właśnie po to, by ta zmieniła III Rzeczpospolitą w IV Rzeczpospolitą, którą wcale nie będzie omnipotentne, a więc ogromne, kosztowne dla obywateli, nieprzyjazne i niewydolne superpaństwo, ale "mniejsze, lecz silniejsze" fukuyamowskie nadpaństwo XXI wieku.
Gdyby tak się stało, Jarosław Kaczyński uczyniłby ze swej mocy użytek nie gorszy niż najmocniejsi z najmocniejszych III RP, czyli piętnastu Nadludzi Roku tygodnika "Wprost". Moc Człowieka Roku także tym razem zasiliłaby więc wielu Polaków - moc byłaby z nami! To by zaś oznaczało, że coraz więcej z nas marzyłoby o zostaniu Człowiekiem Roku, czyli o odniesieniu sukcesu w Polsce; a im więcej ludzi chce odnieść sukces w danym kraju, tym większe szanse ma ten kraj na odniesienie sukcesu. Jeśli jednak Jarosław Kaczyński źle zainwestuje swą moc, jeśli zdobył władzę wyłącznie po to, by zdobywać jeszcze większą władzę, to raczej prędzej niż później z jego mocy pozostanie niemoc, a obywatele o pomoc zwrócą się do opozycji.
Więcej możesz przeczytać w 1/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.