Czy za wszystkim, co się dzieje, stoi spisek Coca-Coli, Watykanu i UE?
Niewiele zbiorowych obaw i mitów jest tak żywotnych jak teorie spisków i tajnych stowarzyszeń. Są odporne na krytykę naukową i zdroworozsądkowy sceptycyzm. Jeśli wziąć pod uwagę fenomenalne sukcesy takich filmów, jak "Kod Leonarda da Vinci", "Teoria spisku", serial "Z archiwum X" czy dzieła Olivera Stone'a, w których CIA, rząd Stanów Zjednoczonych czy też bliżej nieokreślone grupy interesów stoją za wszystkimi zwrotami współczesnej historii, to wygląda na to, że wytwórnie filmowe zawsze zarobią solidne pieniądze, odwołując się do przesądów i zbiorowych paranoi. Przeświadczenie o tym, że poza zasięgiem publicznej kontroli kryją się tajne organizacje, układy, CIA, a nawet istoty pozaziemskie, jest bardzo stare i dziwnie odporne na postępy nauki. W latach 60. modne stało się wśród lewicowych intelektualistów podejrzewanie rządu USA i CIA o przedziwne machinacje. Naiwność dzieci kwiatów i prostesty przeciw wojnie w Wietnamie stanowiły pożywkę dla wiary w spisek kompleksu industrialno-militarnego, kamuflowanie przez rząd śladów po UFO oraz programowanie umysłów przez CIA za pomocą promieniowania emitowanego przez telewizję.
Ciekawe jest to, że nieufność lewicowych kontestatorów wobec establishmentu, wywiadu i instytucji państwa odżyła ostatnio u nas, w prawicowej formacji politycznej, w postaci przekonania o istnieniu wszechukładu oplątującego polską rzeczywistość i programującego umysły poprzez zniewolone (przez układ) media. Pocieszające jest to, że w tych niepokojach nie jesteśmy osamotnieni. Świat arabski również jest niezmiernie podatny na spiskową teorię dziejów. Dość powiedzieć, że wielu muzułmanów uważa Coca-Colę za element antyislamskiego spisku, a jej logo odczytuje jako "nie ma Mahometa i nie ma Mekki".
Kapitaliści pożeracze
Jeśli wierzyć statystykom, Amerykanie zdają się przodować w uznaniu dla teorii spiskowych. Według raportu Krajowej Fundacji Nauki USA z 2002 r., 30 proc. obywateli USA wierzy w istnienie UFO jako pojazdów pozaziemskich cywilizacji, 60 proc. - w postrzeganie pozazmysłowe, a 40 proc. - w astrologię jako wiarygodną naukę.
W Stanach Zjednoczonych istnieje od dawna wiele mniej lub bardziej elitarnych stowarzyszeń mniej lub bardziej sekretnej natury, które ściągają na siebie całą masę podejrzeń. Niektóre z nich są zbliżone charakterem do brytyjskich klubów, zarezerwowanych niegdyś dla przedstawicieli elit, inne miewały bardziej mroczną naturę i, jak Ku-Klux-Klan, bardzo paskudne cele. Faktem jest również, że wielu amerykańskich ojców założycieli należało do masonerii, a ideologia masonów znajduje odbicie zarówno w treści konstytucji Stanów Zjednoczonych, jak i Deklaracji niepodległości. I choć rzecz sama w sobie jest niegroźna, to dla wyznawców teorii spiskowych stanowi asumpt do absurdalnych spekulacji. Z lubością przenoszą też oni swoje obawy na niezliczone inne organizacje, społeczne struktury i stowarzyszenia. ONZ, Klub Rzymski, Unia Europejska, Watykan, Opus Dei i masoneria podejrzewane są o niegodziwe machinacje, których celem jest zazwyczaj obalenie istniejącego porządku. Każda opcja polityczna ma tu swoje ulubione miraże, które bywają zdumiewająco podobne. Dla skrajnych lewaków Unia Europejska jest zalążkiem kapitalistyczno--globalistycznowego spisku przeciw ubogim. Dla skrajnej prawicy to twór mający osłabić wpływy Stanów Zjednoczonych. A dla protestanckiej prawicy religijnej jest to narzędzie rekatolicyzacji świata i marginalizowania protestantów. A jak jest naprawdę z tajnymi stowarzyszeniami, które często są jak najbardziej na publicznym widoku?
Kohorta Busha i Kerry'ego
Jednym z najsłynniejszych amerykańskich tajnych stowarzyszeń jest elitarny klub studentów Yale - Czaszka i Kości (Skull and Bones). Przynależność do tej organizacji była od dawna niemal równoznaczna z pasowaniem na przyszłego męża stanu. Czaszka i Kości została założona w 1832 r. Jej członkowie mieli się wzajemnie wspierać w staraniach o wysokie urzędy i prominentne kariery. Czaszka i Kości miała stowarzyszać "elitę elit": białych anglosaskich protestantów o odpowiednim statusie materialnym. Tajemne i do dziś nie ujawniane w pełni rytuały tak zwanej kohorty Czaszki i Kości wzorowane są ponoć w pewnej mierze na obrzędach masońskich. Miały one spajać członków stowarzyszenia w wierne i na zawsze już sobie oddane bractwo, o którym mawiało się, że kto raz został jego członkiem, pozostaje nim do końca życia. W pozbawionym okien budynku w kampusie Yale, zwanym grobowcem, nowo mianowani kongregaci składają przysięgę dochowania tajemnicy, a jednym z obowiązujących tam podobno rytuałów są wzajemne zwierzenia, obejmujące szczegóły z życia intymnego. Ma to być metoda na zagwarantowanie członkom stowarzyszenia absolutnej wzajemnej lojalności; w dorosłym i politycznym życiu ma to obligować wychowanków Czaszki i Kości do popierania się i ułatwiania sobie nawzajem kariery. Fakt, że wiele bardzo wpływowych politycznie rodzin (Cheneyowie, Bushowie, Walkerowie, Taftowie, Adamsowie, Rockefellerowie, Vanderbiltowie) miało swoich przedstawicieli w kohorcie Czaszki i Kości, zdaje się dowodzić, że wzajemne popieranie się członków stowarzyszenia odnosi pożądane skutki. W wyborach prezydenckich w 2004 r. zmierzyli się dwaj członkowie Skull and Bones - George Walker Bush i John Forbes Kerry. Obaj aspiranci odmówili dziennikarzom jakichkolwiek komentarzy na temat stowarzyszenia.
Uniwersyteckie, biznesowe czy intelektualne elity Ameryki mają, zgodnie z anglosaską tradycją, skłonność do zrzeszania się w kluby. Prócz Czaszki i Kości do najsłynniejszych uniwersyteckich klubów zaliczają się jeszcze harvardzki Porcellian i drugi klub studentów Yale, zwany Skrypt i Klucz. Dziennikarze i pisarze założyli w 1872 r. stowarzyszenie Bohemian Grove, którego tajne i dywersyjne działania ograniczały się raczej do wspólnych zabaw alkoholowych. Konspiracjoniści zwykli jednak podejrzewać wszystkie te kluby o bardzo niecne machinacje, a nawet zamordowanie prezydenta Kennedy'ego. Jednak jak pisze Nick Harding, autor inteligentnej i krytycznej książki "Tajne stowarzyszenia", kariera członków Czaszki i Kości czy Porcellian (która prowadzi często do administracji rządowej, generalicji, kongresu i CIA), więcej mówi o naturze amerykańskich elit i sile pieniędzy, niż o spiskach tajnych stowarzyszeń.
Spisek kapłanów globalizacji
Jeśli amerykańskie stowarzyszenia budzą niepokój wielbicieli teorii spiskowych, to co dopiero organizacje mające charakter ponadnarodowy. Absolutną bte noire, czyli mroczną bestią, jest dla konspiracjonistów grupa Bilderberg. W mniemaniu jednego z bardziej paranoicznych pisarzy od tajnych stowarzyszeń Michaela Bradleya jest to oficjalnie nie istniejące stowarzyszenie, które Bradley nazywa wysokimi kapłanami globalizacji. Wraz z Klubem Rzymskim i Komisją Trójstronną odpowiadają oni - zdaniem zwolenników takich mrocznych teorii - za wyprodukowanie wirusa HIV i rozprzestrzenianie go po świecie. Celem tego przedsięwzięcia, jak pisze Bradley w "Podręczniku tajnych stowarzyszeń", ma być ograniczenie eksplozji demograficznej, a także skryte zarządzanie światem poprzez "kontrolowany chaos".
Czym jest w istocie grupa Bilderberg? To zainicjowane przez Polaka Józefa Hieronima Retingera międzynarodowe forum polityczne i ekonomiczne, którego celem jest zbliżenie stanowisk krajów zrzeszonych w NATO oraz Europy i Stanów Zjednoczonych. Retinger, członek rządu londyńskiego, stał się po wojnie wpływową postacią polityczną w Londynie i Waszyngtonie. Wystąpił on z propozycją utworzenia politycznego forum, które nad dialogiem Europy i Ameryki. Liderzy świata mieli się spotykać co roku i rozmawiać w duchu współpracy i transatlantyckiego porozumienia. Bilderbergczycy, w grupie nie przekraczającej ponoć 150 osób, zjeżdżają się co rok w różnych krajach, raczej unikając mediów, pod silną eskortą policji i (podobno) CIA. Co zresztą dziwić nie powinno, bo grupa stowarzysza crme de la crme światowej polityki i finansjery. Dla zwolenników interpretacji paranoicznej Bilderberg to jednak ekspozytura tajemniczej organizacji: masonów lub syjonistów. Tym gorzej dla takich uczestników grupy Bilderberg, jak Ronald Reagan, Jimmy Carter, Valáry Giscard d'Estaing, George Bush junior, Margaret Thatcher, David Rockefeller.
Uporczywi konspiracjoniści
Skąd się bierze siła spiskowych przekonań i skłonność dopatrywani a się konspiracji w każdej organizacji, partii czy elitarnym klubie? Jak tłumaczy Anna Bieniek, ordynator Oddziału Leczenia Nerwic w Komorowie, osoby, które nie są w stanie pogodzić się z własnymi słabościami, ukrytą agresją, poczuciem małej sprawczości, frustracją lub życiowymi porażkami, przerzucają swoje "złe impulsy" na kogoś innego. Często mniejszości etniczne, cudzoziemcy i innowiercy stają się kozłem ofiarnym takiej mentalności. Spiskowa postawa nie wyklucza inteligencji. Można być błyskotliwym i wykształconym, a przy tym zaprząc całą inteligencję w obwinianie jakiegoś wrogiego układu - zauważa Michael Shermer, historyk nauki, w książce "Dlaczego ludzie wierzą w dziwne rzeczy?". Skłonność do wiary w spiskową teorię dziejów ma niewiele wspólnego z ilorazem inteligencji i wykształceniem, za to bardzo dużo z charakterem, kompleksami oraz dziedziczeniem postaw i obsesji hołubionych przez rodzinę. W łagodnej formie przybiera to kształt niechęci do grup, które obwinia się o własne niepowodzenia. W formie ostrej taka postawa dostarcza usprawiedliwień dla bardzo agresywnych zachowań. Ku-Klux-Klan, wraz z amerykańską Partią Natywistów, szerzył informacje o rzekomych występkach czarnych, cudzoziemców i katolików, kolportował też własnej produkcji rzekome manifesty papistów. Wysłannicy Watykanu, w przekonaniu KKK, zmierzali do podminowania protestanckich fundamentów Ameryki. Miało to uzasadnić ataki na znienawidzone mniejszości i prawne manipulacje ograniczające ich prawa obywatelskie - pisze Daniel Pipes w eseju "Spiskowcy".
Psychiatrzy są zdania, że u "konspiracjonistów" występuje tzw. uporczywe zaburzenie urojeniowe, które powoduje trudności w odróżnianiu rzeczywistości od wyobrażeń. Wiara w UFO może wskazywać na schizofrenię, ale też jest dość alarmującym sygnałem dla otoczenia; z uporczywymi urojeniami jest o tyle gorzej, że przez dłuższy czas nie sugerują pomieszania zmysłów. Pipes twierdzi, że czasem zwolennicy teorii spiskowych sami uciekają się do spisków lub różnych form terroryzmu. Timothy McVeigh, który wysadził wieżowiec w Oklahoma City, David Copeland, zamachowiec z Londynu, i Osama bin Laden twierdzili, że walczą ze spiskiem światowego rządu kierowanego przez grupę Bilderberg.
W polskich warunkach zwolennicy tezy o opanowaniu całej rzeczywistości przez układ też zdają się upodabniać do przedmiotu nienawiści. Z jednej strony powielają tezę o tym, że cała polska gospodarka jest zawłaszczona przez agentów układu, z drugiej - uzdrowienie sytuacji ma polegać na przekazaniu jej en globe w ręce antyukładowców. A w ferworze walki z postkomunizmem przyjmowana jest retoryka rodem z PRL.
Słynne przekonanie o tym, że w Polsce wolnych mediów nie ma, również zakrawa na uporczywe zaburzenia urojeniowe, z ich leitmotywem: ktokolwiek krytykuje moją wizję świata, jest "ich" wysłannikiem. I cały ambaras w tym, że o ile wiara w UFO jest na tyle szokująca, że jednoznacznie wskazuje na niewiarygodność jednostki, o tyle wiara w spisek z Bilderbergu czy Coca-Coli oraz wszechobecny układ trawiący od środka naszą pseudodemokrację, forsowaną przez wykształciuchów, może długo pozostać popularna. Tym gorzej dla naszej rzeczywistości.
Ilustracja: D. Krupa
Ciekawe jest to, że nieufność lewicowych kontestatorów wobec establishmentu, wywiadu i instytucji państwa odżyła ostatnio u nas, w prawicowej formacji politycznej, w postaci przekonania o istnieniu wszechukładu oplątującego polską rzeczywistość i programującego umysły poprzez zniewolone (przez układ) media. Pocieszające jest to, że w tych niepokojach nie jesteśmy osamotnieni. Świat arabski również jest niezmiernie podatny na spiskową teorię dziejów. Dość powiedzieć, że wielu muzułmanów uważa Coca-Colę za element antyislamskiego spisku, a jej logo odczytuje jako "nie ma Mahometa i nie ma Mekki".
Kapitaliści pożeracze
Jeśli wierzyć statystykom, Amerykanie zdają się przodować w uznaniu dla teorii spiskowych. Według raportu Krajowej Fundacji Nauki USA z 2002 r., 30 proc. obywateli USA wierzy w istnienie UFO jako pojazdów pozaziemskich cywilizacji, 60 proc. - w postrzeganie pozazmysłowe, a 40 proc. - w astrologię jako wiarygodną naukę.
W Stanach Zjednoczonych istnieje od dawna wiele mniej lub bardziej elitarnych stowarzyszeń mniej lub bardziej sekretnej natury, które ściągają na siebie całą masę podejrzeń. Niektóre z nich są zbliżone charakterem do brytyjskich klubów, zarezerwowanych niegdyś dla przedstawicieli elit, inne miewały bardziej mroczną naturę i, jak Ku-Klux-Klan, bardzo paskudne cele. Faktem jest również, że wielu amerykańskich ojców założycieli należało do masonerii, a ideologia masonów znajduje odbicie zarówno w treści konstytucji Stanów Zjednoczonych, jak i Deklaracji niepodległości. I choć rzecz sama w sobie jest niegroźna, to dla wyznawców teorii spiskowych stanowi asumpt do absurdalnych spekulacji. Z lubością przenoszą też oni swoje obawy na niezliczone inne organizacje, społeczne struktury i stowarzyszenia. ONZ, Klub Rzymski, Unia Europejska, Watykan, Opus Dei i masoneria podejrzewane są o niegodziwe machinacje, których celem jest zazwyczaj obalenie istniejącego porządku. Każda opcja polityczna ma tu swoje ulubione miraże, które bywają zdumiewająco podobne. Dla skrajnych lewaków Unia Europejska jest zalążkiem kapitalistyczno--globalistycznowego spisku przeciw ubogim. Dla skrajnej prawicy to twór mający osłabić wpływy Stanów Zjednoczonych. A dla protestanckiej prawicy religijnej jest to narzędzie rekatolicyzacji świata i marginalizowania protestantów. A jak jest naprawdę z tajnymi stowarzyszeniami, które często są jak najbardziej na publicznym widoku?
Kohorta Busha i Kerry'ego
Jednym z najsłynniejszych amerykańskich tajnych stowarzyszeń jest elitarny klub studentów Yale - Czaszka i Kości (Skull and Bones). Przynależność do tej organizacji była od dawna niemal równoznaczna z pasowaniem na przyszłego męża stanu. Czaszka i Kości została założona w 1832 r. Jej członkowie mieli się wzajemnie wspierać w staraniach o wysokie urzędy i prominentne kariery. Czaszka i Kości miała stowarzyszać "elitę elit": białych anglosaskich protestantów o odpowiednim statusie materialnym. Tajemne i do dziś nie ujawniane w pełni rytuały tak zwanej kohorty Czaszki i Kości wzorowane są ponoć w pewnej mierze na obrzędach masońskich. Miały one spajać członków stowarzyszenia w wierne i na zawsze już sobie oddane bractwo, o którym mawiało się, że kto raz został jego członkiem, pozostaje nim do końca życia. W pozbawionym okien budynku w kampusie Yale, zwanym grobowcem, nowo mianowani kongregaci składają przysięgę dochowania tajemnicy, a jednym z obowiązujących tam podobno rytuałów są wzajemne zwierzenia, obejmujące szczegóły z życia intymnego. Ma to być metoda na zagwarantowanie członkom stowarzyszenia absolutnej wzajemnej lojalności; w dorosłym i politycznym życiu ma to obligować wychowanków Czaszki i Kości do popierania się i ułatwiania sobie nawzajem kariery. Fakt, że wiele bardzo wpływowych politycznie rodzin (Cheneyowie, Bushowie, Walkerowie, Taftowie, Adamsowie, Rockefellerowie, Vanderbiltowie) miało swoich przedstawicieli w kohorcie Czaszki i Kości, zdaje się dowodzić, że wzajemne popieranie się członków stowarzyszenia odnosi pożądane skutki. W wyborach prezydenckich w 2004 r. zmierzyli się dwaj członkowie Skull and Bones - George Walker Bush i John Forbes Kerry. Obaj aspiranci odmówili dziennikarzom jakichkolwiek komentarzy na temat stowarzyszenia.
Uniwersyteckie, biznesowe czy intelektualne elity Ameryki mają, zgodnie z anglosaską tradycją, skłonność do zrzeszania się w kluby. Prócz Czaszki i Kości do najsłynniejszych uniwersyteckich klubów zaliczają się jeszcze harvardzki Porcellian i drugi klub studentów Yale, zwany Skrypt i Klucz. Dziennikarze i pisarze założyli w 1872 r. stowarzyszenie Bohemian Grove, którego tajne i dywersyjne działania ograniczały się raczej do wspólnych zabaw alkoholowych. Konspiracjoniści zwykli jednak podejrzewać wszystkie te kluby o bardzo niecne machinacje, a nawet zamordowanie prezydenta Kennedy'ego. Jednak jak pisze Nick Harding, autor inteligentnej i krytycznej książki "Tajne stowarzyszenia", kariera członków Czaszki i Kości czy Porcellian (która prowadzi często do administracji rządowej, generalicji, kongresu i CIA), więcej mówi o naturze amerykańskich elit i sile pieniędzy, niż o spiskach tajnych stowarzyszeń.
Spisek kapłanów globalizacji
Jeśli amerykańskie stowarzyszenia budzą niepokój wielbicieli teorii spiskowych, to co dopiero organizacje mające charakter ponadnarodowy. Absolutną bte noire, czyli mroczną bestią, jest dla konspiracjonistów grupa Bilderberg. W mniemaniu jednego z bardziej paranoicznych pisarzy od tajnych stowarzyszeń Michaela Bradleya jest to oficjalnie nie istniejące stowarzyszenie, które Bradley nazywa wysokimi kapłanami globalizacji. Wraz z Klubem Rzymskim i Komisją Trójstronną odpowiadają oni - zdaniem zwolenników takich mrocznych teorii - za wyprodukowanie wirusa HIV i rozprzestrzenianie go po świecie. Celem tego przedsięwzięcia, jak pisze Bradley w "Podręczniku tajnych stowarzyszeń", ma być ograniczenie eksplozji demograficznej, a także skryte zarządzanie światem poprzez "kontrolowany chaos".
Czym jest w istocie grupa Bilderberg? To zainicjowane przez Polaka Józefa Hieronima Retingera międzynarodowe forum polityczne i ekonomiczne, którego celem jest zbliżenie stanowisk krajów zrzeszonych w NATO oraz Europy i Stanów Zjednoczonych. Retinger, członek rządu londyńskiego, stał się po wojnie wpływową postacią polityczną w Londynie i Waszyngtonie. Wystąpił on z propozycją utworzenia politycznego forum, które nad dialogiem Europy i Ameryki. Liderzy świata mieli się spotykać co roku i rozmawiać w duchu współpracy i transatlantyckiego porozumienia. Bilderbergczycy, w grupie nie przekraczającej ponoć 150 osób, zjeżdżają się co rok w różnych krajach, raczej unikając mediów, pod silną eskortą policji i (podobno) CIA. Co zresztą dziwić nie powinno, bo grupa stowarzysza crme de la crme światowej polityki i finansjery. Dla zwolenników interpretacji paranoicznej Bilderberg to jednak ekspozytura tajemniczej organizacji: masonów lub syjonistów. Tym gorzej dla takich uczestników grupy Bilderberg, jak Ronald Reagan, Jimmy Carter, Valáry Giscard d'Estaing, George Bush junior, Margaret Thatcher, David Rockefeller.
Uporczywi konspiracjoniści
Skąd się bierze siła spiskowych przekonań i skłonność dopatrywani a się konspiracji w każdej organizacji, partii czy elitarnym klubie? Jak tłumaczy Anna Bieniek, ordynator Oddziału Leczenia Nerwic w Komorowie, osoby, które nie są w stanie pogodzić się z własnymi słabościami, ukrytą agresją, poczuciem małej sprawczości, frustracją lub życiowymi porażkami, przerzucają swoje "złe impulsy" na kogoś innego. Często mniejszości etniczne, cudzoziemcy i innowiercy stają się kozłem ofiarnym takiej mentalności. Spiskowa postawa nie wyklucza inteligencji. Można być błyskotliwym i wykształconym, a przy tym zaprząc całą inteligencję w obwinianie jakiegoś wrogiego układu - zauważa Michael Shermer, historyk nauki, w książce "Dlaczego ludzie wierzą w dziwne rzeczy?". Skłonność do wiary w spiskową teorię dziejów ma niewiele wspólnego z ilorazem inteligencji i wykształceniem, za to bardzo dużo z charakterem, kompleksami oraz dziedziczeniem postaw i obsesji hołubionych przez rodzinę. W łagodnej formie przybiera to kształt niechęci do grup, które obwinia się o własne niepowodzenia. W formie ostrej taka postawa dostarcza usprawiedliwień dla bardzo agresywnych zachowań. Ku-Klux-Klan, wraz z amerykańską Partią Natywistów, szerzył informacje o rzekomych występkach czarnych, cudzoziemców i katolików, kolportował też własnej produkcji rzekome manifesty papistów. Wysłannicy Watykanu, w przekonaniu KKK, zmierzali do podminowania protestanckich fundamentów Ameryki. Miało to uzasadnić ataki na znienawidzone mniejszości i prawne manipulacje ograniczające ich prawa obywatelskie - pisze Daniel Pipes w eseju "Spiskowcy".
Psychiatrzy są zdania, że u "konspiracjonistów" występuje tzw. uporczywe zaburzenie urojeniowe, które powoduje trudności w odróżnianiu rzeczywistości od wyobrażeń. Wiara w UFO może wskazywać na schizofrenię, ale też jest dość alarmującym sygnałem dla otoczenia; z uporczywymi urojeniami jest o tyle gorzej, że przez dłuższy czas nie sugerują pomieszania zmysłów. Pipes twierdzi, że czasem zwolennicy teorii spiskowych sami uciekają się do spisków lub różnych form terroryzmu. Timothy McVeigh, który wysadził wieżowiec w Oklahoma City, David Copeland, zamachowiec z Londynu, i Osama bin Laden twierdzili, że walczą ze spiskiem światowego rządu kierowanego przez grupę Bilderberg.
W polskich warunkach zwolennicy tezy o opanowaniu całej rzeczywistości przez układ też zdają się upodabniać do przedmiotu nienawiści. Z jednej strony powielają tezę o tym, że cała polska gospodarka jest zawłaszczona przez agentów układu, z drugiej - uzdrowienie sytuacji ma polegać na przekazaniu jej en globe w ręce antyukładowców. A w ferworze walki z postkomunizmem przyjmowana jest retoryka rodem z PRL.
Słynne przekonanie o tym, że w Polsce wolnych mediów nie ma, również zakrawa na uporczywe zaburzenia urojeniowe, z ich leitmotywem: ktokolwiek krytykuje moją wizję świata, jest "ich" wysłannikiem. I cały ambaras w tym, że o ile wiara w UFO jest na tyle szokująca, że jednoznacznie wskazuje na niewiarygodność jednostki, o tyle wiara w spisek z Bilderbergu czy Coca-Coli oraz wszechobecny układ trawiący od środka naszą pseudodemokrację, forsowaną przez wykształciuchów, może długo pozostać popularna. Tym gorzej dla naszej rzeczywistości.
Ilustracja: D. Krupa
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.