Im mniej świąt, tym lepiej - to prosty przepis na gwiazdkowy przebój
Kiedy zespół Czerwone Gitary czterdzieści lat temu śpiewał "Dzień jeden w roku", nie wiedział, że staje się prekursorem nowego zjawiska. Piosenki świątecznej bez świąt. Co prawda Seweryna Krajewskiego i kolegów do ominięcia drażliwych słów skłoniła cenzura, a nie ekonomiczne kalkulacje, mimo to trend został zapoczątkowany. Po upadku komunizmu dowiedzieliśmy się, że na Zachodzie tradycyjne kolędy dawno uznano za przeżytek, za to rynek wchłania niemal każdą komercyjną piosenkę miłosną ze śniegiem i choinką w tle. Religijne uniesienia zastąpiły jak najbardziej ziemskie i wcale niekoniecznie platoniczne uczucia. Nadwiślański "szołbiznes" szybko dostosował się do światowych trendów. Piosenki świąteczne, w których nawet nie pojawia się słowo "święta", nagrali Anita Lipnicka, Roan czy hiphopowy duet Verba, którego bijąca w zeszłym roku rekordy popularności piosenka "Ten czas" dziwnie przypomina przebój Czerwonych Gitar.
Nieśmiałą zapowiedzią gwiazdkowej rewolucji była napisana w latach 40. XX wieku piosenka "White Christmas", która co prawda była na wskroś świąteczna, ale już pozbawiona religijnego charakteru. Sprzedała się w 100 mln kopii i w ten sposób stała się numerem jeden w historii muzyki popularnej. W następnej dekadzie Elvis Presley zaczął łączyć kolędy ze współczesnymi kompozycjami świątecznymi. Jego gwiazdkowy album, który zawiera miłosną "Blue Christmas", to do dziś jedna z najlepiej sprzedających się pozycji w dorobku piosenkarza. Już wtedy było oczywiste, że Boże Narodzenie ma hitotwórcze właściwości. A połączenie Bożego Narodzenia ze sprzedającą się dobrze przez cały rok miłosną balladą to niemal stuprocentowy przepis na sukces.
Buszujący w śniegu
Boom na świąteczny romans na dobre rozpoczął George Michael, który w latach 80. jeszcze nie uprawiał seksu w krzakach z przypadkowymi mężczyznami i mógł nagrywać wiarygodne piosenki o miłości do płci przeciwnej. Napisane przez niego i zaśpiewane w zespole Wham! "Last Christmas" do dziś jest najbardziej rozpoznawalnym bożonarodzeniowym hitem i regularnym wypełniaczem gwiazdkowego repertuaru większości światowych stacji telewizyjnych, radiowych i supermarketów. Całość traktuje o krótkotrwałym, acz płomiennym uczuciu, a w teledysku oglądamy dwie świetnie bawiące się na śniegu w narciarskim kurorcie pary. Samych świąt tu jak na lekarstwo - pojawiają się tylko w momencie, gdy bohater wspomina o feralnym bożonarodzeniowym zauroczeniu. I na tym właśnie polega atrakcyjność kawałka, który potem przerabiali Savage Garden, N'Sync i Backstreet Boys. Romans jest tym, co sprzedaje się najlepiej, a hasło "święta" ma jedynie posłużyć jako wabik wskazujący, kiedy piosenki należy słuchać. Z tego prostego, ale nader skutecznego przepisu na hit w najbardziej spektakularny sposób skorzystała Mariah Carey. Jej album "Merry Christmas" sprzedał się w 16 mln egzemplarzy i pięciokrotnie otrzymał status platyny. Ale tak jak u Michaela święta są tu tylko nieistotnym dodatkiem do miłosnych ballad. W sztandarowym numerze "All I Want for Christmas is You" wokalistka śpiewa, że chce kochanka w prezencie. Z sukcesu koleżanki po fachu naukę wyciągnęła Whitney Houston i chcąc ratować swoją chylącą się ku upadkowi karierę, nagrała trzy lata temu album "One Wish". I choć przez cały rok czarnoskóra piosenkarka nie ma wstępu na radiowe anteny (chyba że są to kolejne informacje o jej narkotykowych wyskokach), to w okresie świątecznym regularnie pojawia się w eterze. Podobny chwyt zastosowały Christina Aguilera czy gwiazdy R&B Destiny's Child. Te drugie w 2001 r. szczyt sławy miały już za sobą, więc postanowiły podnieść swoją rynkową wartość, nagrywając świąteczny album. Do tej pory sprzedano ponad milion egzemplarzy "8 Days of Christmas". Tego sukcesu nie powtórzył zeszłoroczny album Diany Krall "Christmas Songs". Z bardzo prostego powodu - Krall jest świetną wokalistką, ale nagrała jedynie nowe aranżacje dobrze wszystkim znanych pieśni bożonarodzeniowych. Bez miłości, samotności i innych komercyjnie atrakcyjnych tematów, które mogłyby przyciągnąć widownię.
Śpiewaj ajajaj
Tradycyjnie najwięcej miłosnych wyznań gwiazdkowych jest produkowanych w krajach anglojęzycznych. Ale pospolite balladki, które dzięki świątecznej otoczce zyskały status evergreenów, występują pod każdą szerokością geograficzną. W Hiszpanii i Ameryce Południowej tradycyjny przebój José Feliciano "Feliz Navidad" został ostatnio wyparty przez "Ayayay, it's Christmas" Rickiego Martina, w którym śniady amant, mieszając angielskie i hiszpańskie słówka, prosi swoją dziewczynę, by wybaczyła mu brak materialnego prezentu, przyjęła dar miłości i w jego ramionach zaśpiewała "ajajaj". W Holandii od lat numerem jeden jest, opowiadający o świątecznej samotności i braku miłości, André Hazes z piosenką "Eenzame Kerst", dzięki której zyskał wieloletnią sławę i popularność. We Francji bardzo znana i często wykonywana jest "Nol, joyeux Nol", czyli wesoła gwiazdka, w której kreolska grupa Compagnie Créole przesyła całusy z pięknego Fort de France, stolicy Martyniki. Z kolei za naszą południową granicą, w Czechach i na Słowacji, niesłabnącą popularnością cieszy się rockowy "Medv'dek" zespołu Lucie, piosenka zaczynająca się słowami "Długa noc, a ja bardzo tęsknię, mam dla ciebie mały prezent". Tym prezentem, który biedny miś ma zaproponowania, jest całe mnóstwo niechcianej miłości. Co prawda tradycjonaliści upierają się, że miś ma symbolizować Jezusa, ale zespół w trosce o powodzenie nigdy tego nie potwierdził. Bożonarodzeniowe piosenki o miłości nagrywają nawet Japończycy, którzy Bożego Narodzenia nie mają. To jednak nie przeszkadza im skorzystać z międzynarodowej koniunktury. I tak miłosne grudniowe wyznania nagrał superidol nastolatek Gackt Camui, który w "12gatsu no Love Song" śpiewa, że dziewczyna może wezwać go skinieniem małej dłoni, a on już na zawsze będzie trzymał ją w ramionach. Własną gwiazdkową piosenkę miłosną ma też prawie każdy szanujący się serial anime - począwszy od Digimonów, a na ,,Czarodziejce z Księżyca" skończywszy.
Święta w getcie
Teksty świątecznych hitów dzielą się na cztery kategorie. Najpopularniejszy schemat to życzenie, aby jako choinkowy prezent dostać wybranka lub wybrankę serca. Wykorzystali go m.in. Mariah Carey, Britney Spears, Boys II Men, Madonna, Barbra Streisand i N'Sync. Na drugim miejscu plasuje się nieszczęśliwa miłość, zwykle rozpoczęta właśnie w święta, w której przodują Elvis Presley, George Michael z Wham! oraz Dido. Popularnym motywem jest też daleka podróż i długo wyczekiwane spotkanie z ukochaną osobą. Tu triumfy święcą Chris Rea z "Driving Home for Christmas" oraz "Christmas (Baby, Please Come Home)" U2, ale kroku dotrzymują im też Backstreet Boys, Eagles czy Pretenders. Ostatni - i najbardziej pretensjonalny - z popularnych szablonów to apel o pokój na świecie, a przynajmniej spokój we własnym związku - temat podjęli Bon Jovi, Bryan Adams, duet Bing Crossby - David Bowie, Ramones czy John Lennon. Oczywiście, są wyjątki i co bardziej ambitni muzycy wychodzą poza nakreślone wyżej warianty. Jednak bez większych sukcesów, bo ciężkie tematy, takie jak święta w wielkomiejskim getcie hiphopowego duetu Outkast, są w okresie obowiązkowej radości po prostu mało atrakcyjne. Dlatego wydawcy płyt już w listopadzie z myślą o milionach klientów spragnionych przyjemnych piosenek i rzucają na rynek albumy zawierające w tytule choćby aluzję do Bożego Narodzenia. A świąteczny wabik działa bezawaryjnie - co prawda gwiazdkowe wydawnictwa cieszą się wzięciem tylko przez kilka tygodni w roku, lecz z automatu otrzymują status okazjonalnego evergreenu. W pamięci milionów ludzi istnieją krótko, ale regularnie i intensywnie.
Grana przez Hugh Granta w komedii romantycznej "Był sobie chłopiec" postać lesera, który nie musi pracować, bo na jego konto regularnie wpływają tantiemy za nagrany przez ojca gwiazdkowy przebój, może być całkiem realna. Piosenka świąteczna to interes życia.
Nieśmiałą zapowiedzią gwiazdkowej rewolucji była napisana w latach 40. XX wieku piosenka "White Christmas", która co prawda była na wskroś świąteczna, ale już pozbawiona religijnego charakteru. Sprzedała się w 100 mln kopii i w ten sposób stała się numerem jeden w historii muzyki popularnej. W następnej dekadzie Elvis Presley zaczął łączyć kolędy ze współczesnymi kompozycjami świątecznymi. Jego gwiazdkowy album, który zawiera miłosną "Blue Christmas", to do dziś jedna z najlepiej sprzedających się pozycji w dorobku piosenkarza. Już wtedy było oczywiste, że Boże Narodzenie ma hitotwórcze właściwości. A połączenie Bożego Narodzenia ze sprzedającą się dobrze przez cały rok miłosną balladą to niemal stuprocentowy przepis na sukces.
Buszujący w śniegu
Boom na świąteczny romans na dobre rozpoczął George Michael, który w latach 80. jeszcze nie uprawiał seksu w krzakach z przypadkowymi mężczyznami i mógł nagrywać wiarygodne piosenki o miłości do płci przeciwnej. Napisane przez niego i zaśpiewane w zespole Wham! "Last Christmas" do dziś jest najbardziej rozpoznawalnym bożonarodzeniowym hitem i regularnym wypełniaczem gwiazdkowego repertuaru większości światowych stacji telewizyjnych, radiowych i supermarketów. Całość traktuje o krótkotrwałym, acz płomiennym uczuciu, a w teledysku oglądamy dwie świetnie bawiące się na śniegu w narciarskim kurorcie pary. Samych świąt tu jak na lekarstwo - pojawiają się tylko w momencie, gdy bohater wspomina o feralnym bożonarodzeniowym zauroczeniu. I na tym właśnie polega atrakcyjność kawałka, który potem przerabiali Savage Garden, N'Sync i Backstreet Boys. Romans jest tym, co sprzedaje się najlepiej, a hasło "święta" ma jedynie posłużyć jako wabik wskazujący, kiedy piosenki należy słuchać. Z tego prostego, ale nader skutecznego przepisu na hit w najbardziej spektakularny sposób skorzystała Mariah Carey. Jej album "Merry Christmas" sprzedał się w 16 mln egzemplarzy i pięciokrotnie otrzymał status platyny. Ale tak jak u Michaela święta są tu tylko nieistotnym dodatkiem do miłosnych ballad. W sztandarowym numerze "All I Want for Christmas is You" wokalistka śpiewa, że chce kochanka w prezencie. Z sukcesu koleżanki po fachu naukę wyciągnęła Whitney Houston i chcąc ratować swoją chylącą się ku upadkowi karierę, nagrała trzy lata temu album "One Wish". I choć przez cały rok czarnoskóra piosenkarka nie ma wstępu na radiowe anteny (chyba że są to kolejne informacje o jej narkotykowych wyskokach), to w okresie świątecznym regularnie pojawia się w eterze. Podobny chwyt zastosowały Christina Aguilera czy gwiazdy R&B Destiny's Child. Te drugie w 2001 r. szczyt sławy miały już za sobą, więc postanowiły podnieść swoją rynkową wartość, nagrywając świąteczny album. Do tej pory sprzedano ponad milion egzemplarzy "8 Days of Christmas". Tego sukcesu nie powtórzył zeszłoroczny album Diany Krall "Christmas Songs". Z bardzo prostego powodu - Krall jest świetną wokalistką, ale nagrała jedynie nowe aranżacje dobrze wszystkim znanych pieśni bożonarodzeniowych. Bez miłości, samotności i innych komercyjnie atrakcyjnych tematów, które mogłyby przyciągnąć widownię.
Śpiewaj ajajaj
Tradycyjnie najwięcej miłosnych wyznań gwiazdkowych jest produkowanych w krajach anglojęzycznych. Ale pospolite balladki, które dzięki świątecznej otoczce zyskały status evergreenów, występują pod każdą szerokością geograficzną. W Hiszpanii i Ameryce Południowej tradycyjny przebój José Feliciano "Feliz Navidad" został ostatnio wyparty przez "Ayayay, it's Christmas" Rickiego Martina, w którym śniady amant, mieszając angielskie i hiszpańskie słówka, prosi swoją dziewczynę, by wybaczyła mu brak materialnego prezentu, przyjęła dar miłości i w jego ramionach zaśpiewała "ajajaj". W Holandii od lat numerem jeden jest, opowiadający o świątecznej samotności i braku miłości, André Hazes z piosenką "Eenzame Kerst", dzięki której zyskał wieloletnią sławę i popularność. We Francji bardzo znana i często wykonywana jest "Nol, joyeux Nol", czyli wesoła gwiazdka, w której kreolska grupa Compagnie Créole przesyła całusy z pięknego Fort de France, stolicy Martyniki. Z kolei za naszą południową granicą, w Czechach i na Słowacji, niesłabnącą popularnością cieszy się rockowy "Medv'dek" zespołu Lucie, piosenka zaczynająca się słowami "Długa noc, a ja bardzo tęsknię, mam dla ciebie mały prezent". Tym prezentem, który biedny miś ma zaproponowania, jest całe mnóstwo niechcianej miłości. Co prawda tradycjonaliści upierają się, że miś ma symbolizować Jezusa, ale zespół w trosce o powodzenie nigdy tego nie potwierdził. Bożonarodzeniowe piosenki o miłości nagrywają nawet Japończycy, którzy Bożego Narodzenia nie mają. To jednak nie przeszkadza im skorzystać z międzynarodowej koniunktury. I tak miłosne grudniowe wyznania nagrał superidol nastolatek Gackt Camui, który w "12gatsu no Love Song" śpiewa, że dziewczyna może wezwać go skinieniem małej dłoni, a on już na zawsze będzie trzymał ją w ramionach. Własną gwiazdkową piosenkę miłosną ma też prawie każdy szanujący się serial anime - począwszy od Digimonów, a na ,,Czarodziejce z Księżyca" skończywszy.
Święta w getcie
Teksty świątecznych hitów dzielą się na cztery kategorie. Najpopularniejszy schemat to życzenie, aby jako choinkowy prezent dostać wybranka lub wybrankę serca. Wykorzystali go m.in. Mariah Carey, Britney Spears, Boys II Men, Madonna, Barbra Streisand i N'Sync. Na drugim miejscu plasuje się nieszczęśliwa miłość, zwykle rozpoczęta właśnie w święta, w której przodują Elvis Presley, George Michael z Wham! oraz Dido. Popularnym motywem jest też daleka podróż i długo wyczekiwane spotkanie z ukochaną osobą. Tu triumfy święcą Chris Rea z "Driving Home for Christmas" oraz "Christmas (Baby, Please Come Home)" U2, ale kroku dotrzymują im też Backstreet Boys, Eagles czy Pretenders. Ostatni - i najbardziej pretensjonalny - z popularnych szablonów to apel o pokój na świecie, a przynajmniej spokój we własnym związku - temat podjęli Bon Jovi, Bryan Adams, duet Bing Crossby - David Bowie, Ramones czy John Lennon. Oczywiście, są wyjątki i co bardziej ambitni muzycy wychodzą poza nakreślone wyżej warianty. Jednak bez większych sukcesów, bo ciężkie tematy, takie jak święta w wielkomiejskim getcie hiphopowego duetu Outkast, są w okresie obowiązkowej radości po prostu mało atrakcyjne. Dlatego wydawcy płyt już w listopadzie z myślą o milionach klientów spragnionych przyjemnych piosenek i rzucają na rynek albumy zawierające w tytule choćby aluzję do Bożego Narodzenia. A świąteczny wabik działa bezawaryjnie - co prawda gwiazdkowe wydawnictwa cieszą się wzięciem tylko przez kilka tygodni w roku, lecz z automatu otrzymują status okazjonalnego evergreenu. W pamięci milionów ludzi istnieją krótko, ale regularnie i intensywnie.
Grana przez Hugh Granta w komedii romantycznej "Był sobie chłopiec" postać lesera, który nie musi pracować, bo na jego konto regularnie wpływają tantiemy za nagrany przez ojca gwiazdkowy przebój, może być całkiem realna. Piosenka świąteczna to interes życia.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.