Rafał Ziemkiewicz "Michnikowszczyzna. Zapis choroby" Red Horse, Lublin 2006 |
Choć Ziemkiewicz co rusz zapewnia, że nie chce się zajmować Michnikiem, tylko zjawiskiem, jakim jest michnikowszczyzna, uciec od osoby naczelnego "GW" mu się nie udaje. Nie da się ukryć, że to Michnik mianował Czesława Kiszczaka "człowiekiem honoru", to on pisał o "nieświętych młodziankach z IPN", to on kazał się dziennikarzom "odpieprzyć od generała" Jaruzelskiego. Za brak klarowności moralnej polskiej debaty publicznej nie jest odpowiedzialna jakaś michnikowszczyzna, lecz redaktor osobiście.
Ziemkiewicz mocno w swej książce punktuje Michnika. I nie chodzi o to, że demaskuje jego mijanie się z prawdą, lecz przede wszystkim, co chyba bardziej dotkliwe, z logiką. Tak jest choćby z wywodem na temat praw Adama Michnika do bycia autorytetem moralnym tylko dlatego, że w czasach komunistycznych był bezkompromisowym opozycjonistą i więźniem politycznym. Cóż z tego, konkluduje autor, Gomułka też siedział w więzieniu i to gorszym niż te, w których czas spędzał Michnik, bo stalinowskim.
Książka Ziemkiewicza to przede wszystkim atak na intelektualną gnuśność polskich elit, które w pewnym momencie uznały, że jedynym w Polsce dopuszczalnym sposobem myślenia jest zestaw gotowych kalek umysłowych proponowanych przez "Gazetę Wyborczą". W istocie Ziemkiewicz swoją książką przychodzi w sukurs wicepremierowi Ludwikowi Dornowi, który w wywiadzie skrytykował polskich inteligentów, nazywając ich wykształciuchami. Ziemkiewicz oskarża polską inteligencję o potulną zgodę na zmonopolizowanie publicznego dyskursu. Jest w tym oskarżeniu coś z dawniejszego sporu o zdradę klerków, a może nawet więcej. O ile pokolenie Adama Michnika i starszych intelektualistów rozliczano z ukąszenia Heglowskiego, o tyle obecni wyznawcy chyba będą musieli tłumaczyć się z ukąszenia Michnikowskiego. Jest też chyba książka Ziemkiewicza epitafium dla polskiej inteligencji, która jako klasa powoli traci rację bytu w społeczeństwie postindustrialnym. W tym sensie Polska normalnieje, inteligencja bowiem jako klasa to wytwór rosyjski, zaimportowany do Polski. "Gazeta Wyborcza" de facto stała się polską wersją "hażdienia w lud", kiedy to intelektualiści udawali się do prostaczków, by tłumaczyć im skomplikowany świat. Tymczasem prostaczkowie niejednokrotnie z tego świata pojmują już więcej niż ich preceptorzy.
Mimo pesymistycznej diagnozy Ziemkiewicza, dotyczącej przeszłości, współczesność i przyszłość jawią się w nieco jaśniejszych barwach. Monopol "Gazety Wyborczej" na nadawanie tonu opinii publicznej jeśli nawet nie legł w gruzach, to został poważnie nadwerężony. Co zabawniejsze, zjawisko to sprowokował sam Michnik, ujawniając sprawę Lwa Rywina.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.