Polska wykonała edukacyjny skok. W ciągu kilkunastu lat odsetek osób w wieku 25-34 lata z wyższym wykształceniem się potroił. W 2000 r. dyplomem wyższej uczelni mogło pochwalić się 14 proc. osób w tej grupie wiekowej, w 2014 r. już 42 proc. W żadnym innym kraju tak dużej zmiany nie odnotowano – takie dane przynosi najnowszy raport OECD. Statystycznie jesteśmy już powyżej średniej dla najbardziej rozwiniętych gospodarek świata. Od USA, Szwajcarii czy Wielkiej Brytanii dzieli nas już ledwie kilka punktów procentowych. Przegoniliśmy Niemców. Podobnie jak Węgrów, Słowaków czy Czechów, którzy zaledwie kilkanaście lat temu mieli wskaźniki wyższego wykształcenia porównywalne z naszymi. Tyle dobrych informacji, bo analitycy OECD wskazują, że choć nastąpiła u nas rewolucja ilościowa, to gorzej z jakością. Chodzi o to, że oferta edukacyjna uczelni i programy studiów nie zawsze dopasowane są do wymagań rynku pracy. Okazuje się, że blisko co czwarty Polak w wieku 25-34 lata pracuje poniżej swoich kwalifikacji. To mniej więcej tyle samo co pośród innych krajów OECD. Problem w tym, że to Polacy najbardziej odczuwają to finansowo. Ci pracujący poniżej swojego wykształcenia zarabiają około 20 proc. mniej, niż mogliby zarabiać, gdyby pracowali w wyuczonym zawodzie. Średnia dla OECD to o 13 proc. niższe zarobki, w Niemczech o 8 proc., a w Czechach zaledwie 2 proc. Analitycy OECD wskazują też na to, że Polska ma największy odsetek osób zatrudnionych na umowach terminowych. To blisko 30 proc. pośród wszystkich zatrudnionych, dla krajów UE średnia to 14 proc., dla krajów OECD ok. 10 proc. Wyjściem z tej sytuacji jest powiązanie oferty edukacyjnej uczelni z zapotrzebowaniem rynku pracy, szczególnie w wymiarze regionalnym. I obserwowanie losów absolwentów poszczególnych kierunków studiów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.