Będziemy dążyć do sytuacji, w której długoterminowy kontrakt stanie się przeszłością. Jeśli cena rosyjskiego gazu będzie dostatecznie konkurencyjna, nie wykluczamy jego zakupu, ale zdecydowanie nie w ramach kontraktu długoterminowego”. Po tych słowach sekretarza stanu Piotra Naimskiego w Rosji zawrzało. – To szantaż psychologiczny! Rusofobiczna postawa! – posypały się komentarze za naszą wschodnią granicą. Oto po raz pierwszy po transformacji polski rząd mówi otwarcie, że za kilka lat będzie gotowy żyć bez Gazpromu. Dzień po tych słowach odezwał się Aleksandr Miedwiediew. Wiceprezes gazowego giganta stwierdził, że wątpi, czy Polska poradzi sobie bez rosyjskiego gazu. Ale Naimski powiedział to, o czym jak na razie mówiło się tylko po cichu. Polska nie będzie zmuszona do przedłużania zawartego w 1996 r. kontraktu z Gazpromem. Ten wygasa w 2022 r. A wtedy Polska może – już bez rosyjskiego gazu w rurach – nie tylko mieć więcej gazu na własne potrzeby, ale też stać się jego dużym sprzedawcą. Jest to realne, o ile rządowe plany wypalą.
Podgryzanie Rosjan
Kiedy przedstawiciele Gazpromu drapali się po głowach, co tu zrobić z niewygodną wypowiedzią Naimskiego, w Świnoujściu podpisywano protokół odbioru terminalu LNG. Za parę tygodni do gazoportu dopłynie pierwszy ładunek katarskiego gazu. Druga dostawa jest zaplanowana na 25 czerwca. Początkowo terminal będzie mógł odbierać, regazyfikować i pompować do polskiej sieci przesyłowej 5 mld m sześc. gazu rocznie. Czyli jedną trzecią tego, ile co roku zużywa cały kraj. Ale są już plany, żeby moce przerobowe podkręcić o połowę, do 7,5 mld m sześc. rocznie. To, co jeszcze bardziej boli Rosjan, to trwające rozmowy między polskim Gaz-Systemem i duńskim Energinet.dk. Operatorzy gazociągów z obu krajów opracowują właśnie możliwości realizacji połączenia między polskim i duńskim systemem przesyłowym. Ułożony na dnie Bałtyku gazociąg Baltic Pipe otworzyłby Polakom drogę do gazu ze złóż norweskich. I to wprost na przekór Rosjanom. Polsko-duńska rura krzyżowałaby się pod wodą z dwoma nitkami Nord Streamu. – Baltic Pipe jest na etapie oceny wykonalności. Polacy i Duńczycy analizują, czy i na jakich warunkach rurociąg będzie opłacalny – zdaje relację Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny branżowego serwisu BiznesAlert.pl. Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, za kilka lat do Polski można by przesyłać 6 mld m sześc. norweskiego gazu rocznie. Dokładając do tego nasze krajowe wydobycie gazu na poziomie ponad 4 mld m sześc. rocznie, wychodzi na to, że w chwili wygaśnięcia kontraktu z Gazpromem Polska będzie miała więcej gazu niż wynosi nasze roczne zapotrzebowanie. Moglibyśmy więc spokojnie powiedzieć Rosjanom „Do swidania!” i tym razem zakręcić kurek po naszej stronie granicy. Ale na ile jest to realne?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.