Wejście państwa do prywatnych spółek skończy się słabo. Niestety, to cena, jaką płacimy za ubiegłoroczną decyzję Trybunału Konstytucyjnego – mówi dr hab. Sebastian Buczek.
Jak pan odbiera pomysł Prawa i Sprawiedliwości na kolejne zmiany w OFE? Ocenia pan, że to dobre czy złe rozwiązanie?
Złe. Te firmy, które są notowane na GPW, w znaczącej większości są firmami prywatnymi. Po zmianie większość stanie się na wpół państwowymi. Można dostrzec dwa główne cele tych zmian. Pierwszym z nich jest skok na kasę, czyli dobranie się do pieniędzy, które w dalszej przyszłości miały służyć wypłacaniu emerytur. To ogromna pula ponad 140 mld zł. Drugi cel to możliwość obsadzenia wielu intratnych posad. W tych spółkach będzie można powołać kilkuset nowych członków rad nadzorczych, członków zarządów. Można też znaleźć miejsce pracy dla tysięcy nowych dyrektorów.
Czyli Michał Sołowow, który rozwija chemicznego giganta Synthos, będzie musiał na walnym dyskutować z przedstawicielem skarbu. Podobnie Zygmunt Solorz-Żak, bo kilkanaście procent Cyfrowego Polsatu będzie państwowe.
Dla nich to akurat nie problem, bo oni kontrolują swoje przedsiębiorstwa. Ale jest wiele spółek, gdzie nie ma inwestora strategicznego, struktura akcjonariuszy jest rozproszona, a OFE mają w nich udziały powyżej 50 proc. Taką spółką jest np. Grupa Kęty. W ten sposób, tak na dobrą sprawę, zostanie ona znacjonalizowana. Można sobie dopowiedzieć, co się stanie z radą nadzorczą i zarządem takiej spółki.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.