Krivoklat” to opowieść o człowieku, którego cała Europa, a szczególnie rodzinna Austria, zna jako „kwasowego wandala”. Osobnik ów miał bowiem zwyczaj oblewać kwasem siarkowym wybitne dzieła sztuki w słynnych muzeach. Oczywiście, Krivoklat nie jest w pełni władz umysłowych, przez wiele lat przebywał w szpitalach psychiatrycznych i z takiego miejsca snuje swoją opowieść. Jest z tą książką jeden problem. Na okładce czytamy, że jest ona pastiszem antymieszczańskiej twórczości Thomasa Bernharda. Tyle że to, co u wielkiego austriackiego pisarza było wyrazem demaskatorskiej pasji, to, co było treścią literatury Bernharda, u Dehnela jest tylko ozdobnikiem. To czyni tę powieść wydmuszką. Ładnie wymalowaną, bo talentu autorowi „Krivoklata” nie brakuje, ale jednak wydmuszką. Brakuje tu czegoś, co nadawałoby powieści głębszy sens – zapewne idzie o emocje. W tej formie jest to tylko zabawa zdolnego autora pastiszy, który pokazuje, że potrafi naśladować czyjś styl (długie na dwie strony zdania) i wczuć się w cudze obsesje. Bo do tego wszystkiego Dehnel nie potrafi nas przekonać,że niszczycielski gest jego bohatera jest czymś więcej niż objawem szaleństwa. Owszem, Krivoklat dużo mówi (cała książka ma formę jego monologu), ale niewiele z tego wynika.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.