Kazimierz Ujazdowski (ksywa Doktor Oetker) ogłosił, że w rządzie z Samoobroną to on ministrem nie będzie. I w ogóle jest przeciwko sojuszowi z partią najsłynniejszego polskiego Mulata. Dobrze, że sam to powiedział, bo przecież w PiS nikt go o zdanie pytać nie będzie.
Na konwencji PiS Nelli Rokita przejechała się po swoich rodakach, co oczywiście zostało przyjęte z entuzjazmem przez partyjną tłuszczę. Tak jak i kilka szpil wbitych w Donalda Tuska. Doradczyni prezydenta odśpiewano „Sto lat!", czego nie doczekał się nawet Jarosław Kaczyński. No to ma kobiecina przerąbane.
Nelli tak się rozochociła, że aż przebalowała pół nocy na jednym z warszawskich balkonów. A że pani Rokita mówi dużo, a przede wszystkim głośno i bez większego sensu, okoliczni mieszkańcy mieli dosyć. O ile dobrze pamiętamy, Kaczorki chciały kiedyś ścigać uciążliwych domowych imprezowiczów. Powinny zacząć od Nelli. Wyprowadzenie jej w kajdankach za zakłócanie ciszy nocnej byłoby kolejnym – po aresztowaniu Kaczmarka – dowodem, że ta władza potrafi się oczyszczać. Po tym jak się utytła.
Debatę sobie darujemy, bo wszyscy już ją rozebrali na czynniki pierwsze. Była momentami zabawna, ale najzabawniejsza była Monika Olejnik, która chciała chyba udowodnić, że spośród gwiazd mediów nie tylko Tomasz Lis nadaje się na prezydenta. Przygotowała więc kilka porażających głębią konstatacji, ale tak się napięła, że wszystko się bidulce kompletnie pokiełbasiło. Więcej lecytyny!
Na jednym z wieców premier Kaczyński twórczo przerobił tekst o babciach i dowodach. Stwierdził mianowicie, że trwa akcja „porwij babci beret". Dziady, spieprzajcie, berety babciom porywajcie! Dorobek braci Kaczyńskich jest zaskakująco hiphopowy.
Po mediach przetoczyła się fala sugestii, że Kazio Marcinkiewicz jako premier chodził na pasku Wiesia Walendziaka, czyli de facto pasku Ryśka Krauzego. Pasek pewnikiem był od Gucciego. Te ataki zapewne bardzo ucieszyły premiera na uchodźstwie, bo dzięki nim mógł wystąpić w paru telewizjach i kilku gazetach, co chyba stało się sensem jego życia. My w te związki nie wierzymy, bo Kazio to postać raczej groteskowa niż złowroga.
Natomiast co do Wiesia Walendziaka… Bardzo to urocze, jak weteran walki z kapitalizmem politycznym usilnie przekonuje, że czegoś takiego w ogóle nie ma i nie było. Niezależnie od tego, jak bardzo byłoby to żałosne, ma jednak pewien sens. Bo jak człowiek nie ma samochodu, to strasznie wkurzają go chamscy kierowcy. Ale jak już ma, to wtedy dopiero pojmuje, jacy durni i upierdliwi są ci piesi.
Minister Fotyga uznała, że nota OBWE nie była jednak straszliwie chamska, i łaskawie zaprosiła obserwatorów na wybory. Tymczasem nasze komputery konsekwentnie nie chcą się zgodzić na istnienie pani minister i ilekroć piszemy jej nazwisko, podkreślają je na czerwono jako błąd. I zdecydowanie mają rację. Jeśli jedynym następstwem wyborów będzie to, że ten stwór przestanie być ministrem spraw zagranicznych, to i tak będzie to wielki sukces polskiej demokracji.
W ramach obłaskawiania przedstawicieli OBWE pokazano im prezesa TVP Pontona Urbańskiego. Podobno byli pod wielkim wrażeniem tego dziwa. Prezesa porównywano nawet z przełomem Jangcy.
Ryszard Francis Czarnecki obwieścił, że odda swój głos na PiS. Cóż, zwycięstwa tej partii będziemy pewni dopiero wtedy, gdy – jak dwa lata temu – poprze ją, przesądzając o wyniku wyborów, Ryszard Bugaj. Podobno wszystkie Ryśki to fajne chłopaki, ale jednak Ryszard Ryszardowi nierówny.
Feldmarszałek Ludwik Dorn postanowił bronić honoru Saby w sądzie. Oburzyło go bowiem, że w reklamówce LiD zawarte są nieprawdziwe informacje o jego suce, która podobno nie pogryzła żadnych mebli w MSWiA i nie trzeba ich było wymieniać na nowe. No właśnie – Saba konserwowała układ i jej pan musiał się pożegnać ze stanowiskiem.
Na konwencji PiS Nelli Rokita przejechała się po swoich rodakach, co oczywiście zostało przyjęte z entuzjazmem przez partyjną tłuszczę. Tak jak i kilka szpil wbitych w Donalda Tuska. Doradczyni prezydenta odśpiewano „Sto lat!", czego nie doczekał się nawet Jarosław Kaczyński. No to ma kobiecina przerąbane.
Nelli tak się rozochociła, że aż przebalowała pół nocy na jednym z warszawskich balkonów. A że pani Rokita mówi dużo, a przede wszystkim głośno i bez większego sensu, okoliczni mieszkańcy mieli dosyć. O ile dobrze pamiętamy, Kaczorki chciały kiedyś ścigać uciążliwych domowych imprezowiczów. Powinny zacząć od Nelli. Wyprowadzenie jej w kajdankach za zakłócanie ciszy nocnej byłoby kolejnym – po aresztowaniu Kaczmarka – dowodem, że ta władza potrafi się oczyszczać. Po tym jak się utytła.
Debatę sobie darujemy, bo wszyscy już ją rozebrali na czynniki pierwsze. Była momentami zabawna, ale najzabawniejsza była Monika Olejnik, która chciała chyba udowodnić, że spośród gwiazd mediów nie tylko Tomasz Lis nadaje się na prezydenta. Przygotowała więc kilka porażających głębią konstatacji, ale tak się napięła, że wszystko się bidulce kompletnie pokiełbasiło. Więcej lecytyny!
Na jednym z wieców premier Kaczyński twórczo przerobił tekst o babciach i dowodach. Stwierdził mianowicie, że trwa akcja „porwij babci beret". Dziady, spieprzajcie, berety babciom porywajcie! Dorobek braci Kaczyńskich jest zaskakująco hiphopowy.
Po mediach przetoczyła się fala sugestii, że Kazio Marcinkiewicz jako premier chodził na pasku Wiesia Walendziaka, czyli de facto pasku Ryśka Krauzego. Pasek pewnikiem był od Gucciego. Te ataki zapewne bardzo ucieszyły premiera na uchodźstwie, bo dzięki nim mógł wystąpić w paru telewizjach i kilku gazetach, co chyba stało się sensem jego życia. My w te związki nie wierzymy, bo Kazio to postać raczej groteskowa niż złowroga.
Natomiast co do Wiesia Walendziaka… Bardzo to urocze, jak weteran walki z kapitalizmem politycznym usilnie przekonuje, że czegoś takiego w ogóle nie ma i nie było. Niezależnie od tego, jak bardzo byłoby to żałosne, ma jednak pewien sens. Bo jak człowiek nie ma samochodu, to strasznie wkurzają go chamscy kierowcy. Ale jak już ma, to wtedy dopiero pojmuje, jacy durni i upierdliwi są ci piesi.
Minister Fotyga uznała, że nota OBWE nie była jednak straszliwie chamska, i łaskawie zaprosiła obserwatorów na wybory. Tymczasem nasze komputery konsekwentnie nie chcą się zgodzić na istnienie pani minister i ilekroć piszemy jej nazwisko, podkreślają je na czerwono jako błąd. I zdecydowanie mają rację. Jeśli jedynym następstwem wyborów będzie to, że ten stwór przestanie być ministrem spraw zagranicznych, to i tak będzie to wielki sukces polskiej demokracji.
W ramach obłaskawiania przedstawicieli OBWE pokazano im prezesa TVP Pontona Urbańskiego. Podobno byli pod wielkim wrażeniem tego dziwa. Prezesa porównywano nawet z przełomem Jangcy.
Ryszard Francis Czarnecki obwieścił, że odda swój głos na PiS. Cóż, zwycięstwa tej partii będziemy pewni dopiero wtedy, gdy – jak dwa lata temu – poprze ją, przesądzając o wyniku wyborów, Ryszard Bugaj. Podobno wszystkie Ryśki to fajne chłopaki, ale jednak Ryszard Ryszardowi nierówny.
Feldmarszałek Ludwik Dorn postanowił bronić honoru Saby w sądzie. Oburzyło go bowiem, że w reklamówce LiD zawarte są nieprawdziwe informacje o jego suce, która podobno nie pogryzła żadnych mebli w MSWiA i nie trzeba ich było wymieniać na nowe. No właśnie – Saba konserwowała układ i jej pan musiał się pożegnać ze stanowiskiem.
Więcej możesz przeczytać w 41/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.