Działacze SLD chcą by nowym szefem sojuszu został Grzegorz Napieralski
Koalicja Lewica i Demokraci znajduje się w stanie śpiączki, i to nie farmakologicznej. Po słabym wyniku wyborczym 21 października nikt już nie ma wątpliwości, że wykreowaną przez Aleksandra Kwaśniewskiego formację czeka nieuchronny zgon.
Najpierw LiD zapadł na zapalenie oskrzeli – po wykładach Aleksandra Kwaśniewskiego na Ukrainie. Dwa tygodnie później, kiedy wydawało się, że wychodzi z choroby, za sprawą kolejnego pijackiego występu byłego prezydenta w Szczecinie dopadło go zapalenie płuc. Teraz LiD jest chory permanentnie, i to mimo że jego patron bardziej się kontroluje.
Bunt w SLD
Nie wszyscy na lewicy muszą się czuć przegrani. Zwycięzcą jest Marek Borowski, który powrócił do pierwszoligowej polityki, mimo że jego SDPL ledwie dyszy. I to powrócił za pieniądze SLD, który wcześniej demonstracyjnie porzucił. Formalnie Borowski ma objąć jedynie fotel wiceszefa klubu LiD (przewodniczącym ma być Wojciech Olejniczak). – Oczywiste jest, że to Borowski będzie brylował w mediach i to on naprawdę będzie kierował klubem – mówi jeden z posłów LiD. Nieoczekiwanie jednak wygranym wyborów może się okazać sekretarz generalny SLD Grzegorz Napieralski. Niezadowoleni z wymuszonej współpracy z SDPL i demokratami działacze sojuszu chcą, by to on posprzątał po duecie Kwaśniewski – Olejniczak i stanął na czele partii.
Jak ustalił „Wprost", na pierwszym po wyborach posiedzeniu zarządu krajowego SLD Grzegorz Napieralski ostro skrytykował wyborczy wynik sojuszu i mówił o potrzebie zwołania kongresu partii. Gdyby Napieralski wystartował w wyborach na przewodniczącego sojuszu, miałby spore szanse na wygraną. To jeden z niewielu polityków, który nie krył niezadowolenia z firmowanego przez Kwaśniewskiego wspólnego startu w wyborach z partią Borowskiego. Poza tym, w przeciwieństwie do salonowego Olejniczaka (którego główną siłą było dotychczas poparcie byłego prezydenta), ma świetne kontakty w partyjnych strukturach. Jeździ po kraju, spotyka się z działaczami. Potrafi z nimi porozmawiać po męsku, jak trzeba, to wypić kilka głębszych. – To taki drugi Krzysztof Janik, który w strukturach zawsze cieszył się popularnością – potwierdza w rozmowie z „Wprost" były szef SLD Leszek Miller.
Wojciech Olejniczak boi się kongresu i rozliczenia wyniku wyborów. Wie, że raczej nie uratuje funkcji przewodniczącego partii. Jednocześnie dowodzi, że konkurencji w partii się nie obawia. – Jeśli będę miał kontrkandydata, to się z nim zmierzę – zapowiada.
Za Napieralskim po cichu optują niegdysiejsze tuzy lewicy: Leszek Miller i Józef Oleksy. Ten pierwszy niemal wprost namawia go do konfrontacji z Olejniczakiem. – Powinien walnąć pięścią w stół, zwołać konferencję prasową i zażądać jak najszybszego zwołania kongresu i rozliczenia kierownictwa partii z ostatnich wyborów. W ten sposób rzuciłby rękawicę – apeluje Miller. – Gdyby w partii byli Oleksy, Dyduch i Miller, z Olejniczakiem już by nikt nie rozmawiał – dodaje były premier. Jego zdaniem, największym błędem obecnego szefa SLD jest to, że zgodził się na utworzenie koalicji LiD. – Trzeba było powiedzieć: LiD w porządku, ale po wyborach parlamentarnych. Spróbować najpierw w wyborach europejskich, a później samorządowych i ewentualnie wtedy stworzyć krajową koalicję. Wojtek jednak robił to, co chcieli Kwaśniewski i Borowski – ocenia Miller.
Oleksy bardziej waży słowa, ale również dostrzega konieczność zmian w partii. – Niepokojące jest przejście liderów LiD do porządku dziennego nad zaskakującymi wynikami wyborów – mówi Józef Oleksy, były szef SLD.
Wojna bliźniaków
Choć jeszcze niedawno Olejniczak i Napieralski wymieniani byli jednym tchem jako najbliżsi współpracownicy, a jedna z gazet nazwała ich nawet bliźniakami lewicy, nie ma między nimi braterstwa. Napieralski to działacz partyjny, można by powiedzieć – SLD-owski wyrobnik. Olejniczak nigdy nie był prawdziwym działaczem. To pupil Kwaśniewskiego i – dawniej – Millera, odgórnie namaszczony przez nich jako następca. Różnice dotyczą też partyjnej strategii. Olejniczak jest zwolennikiem linii Kwaśniewskiego: chce hołubić romans SLD z demokratami, interesuje go tworzenie formacji centrolewicowej. Napieralski odwrotnie: od początku był przeciwko bliskiej współpracy SLD z demokratami i SDPL, uważa też, że lewica musi być radykalna w kwestiach obyczajowych i ideologicznych. – Musimy się czymś różnić od platformy. Lewica powinna być bardziej liberalna, walczyć o świeckie państwo, o dobry socjal, choć na pewno nie o socjalizm – mówi Napieralski.
Pozycji Napieralskiego sprzyja kompromitacja Kwaśniewskiego i jego zapowiedź wycofania się z życia publicznego. A także, co wydaje się niemal przesądzone, rozpad Lewicy i Demokratów. Już wkrótce z LiD może wyjść Partia Demokratyczna. Nieoficjalnie wiadomo, że Donald Tusk zechce wykonać jakiś gest w kierunku tego środowiska, by umocnić swoją pozycję w centrum sceny politycznej i poprawić wizerunek za granicą. Część współpracowników Tuska namawia go, by na przykład zaproponował coś prof. Bronisławowi Geremkowi. Wielu wierzy, że jeśli Geremek powie, iż Tusk jest świetnym premierem, to cała europejska prasa to podchwyci.
Pogrzeb Kwaśniewskiego
Czy Napieralski stanie na czele partyjnego buntu przeciwko Kwaśniewskiemu i Olejniczakowi? Pierwsze symptomy już widać. Na razie jako jedyny potrafi się postawić Markowi Borowskiemu. Do pierwszego poważnego spięcia między nimi doszło już podczas kampanii samorządowej w 2006 r., kiedy Borowski zażądał od SLD pieniędzy na swoją kampanię. Podczas obecnej kampanii wyborczej sekretarz generalny sojuszu bezskutecznie próbował się przeciwstawić opieraniu warszawskiej kampanii LiD wyłącznie na wizerunku Borowskiego. Ostatnio protestował przeciwko temu, by lider SDPL został wicemarszałkiem Sejmu.
Napieralski słusznie zauważa, że spośród trzech ugrupowań tworzących LiD jedynie SLD ma realne struktury i pieniądze. Partyjne doły mają z kolei dość bezproduktywnego i nie przynoszącego politycznych efektów pompowania pieniędzy i energii w rewitalizację demokratów i SDPL – dwóch salonowych ugrupowań, które w dodatku patrzą na sojusz z pozycji wyższości moralnej.
Niezadowolenie w szeregach partii, nawet jeśli nie odbuduje siły SLD, na pewno zburzy i tak już chwiejną konstrukcję koalicji LiD. A przy okazji może pogrzebać jej głównych architektów: Aleksandra Kwaśniewskiego i Wojciecha Olejniczaka.
Najpierw LiD zapadł na zapalenie oskrzeli – po wykładach Aleksandra Kwaśniewskiego na Ukrainie. Dwa tygodnie później, kiedy wydawało się, że wychodzi z choroby, za sprawą kolejnego pijackiego występu byłego prezydenta w Szczecinie dopadło go zapalenie płuc. Teraz LiD jest chory permanentnie, i to mimo że jego patron bardziej się kontroluje.
Bunt w SLD
Nie wszyscy na lewicy muszą się czuć przegrani. Zwycięzcą jest Marek Borowski, który powrócił do pierwszoligowej polityki, mimo że jego SDPL ledwie dyszy. I to powrócił za pieniądze SLD, który wcześniej demonstracyjnie porzucił. Formalnie Borowski ma objąć jedynie fotel wiceszefa klubu LiD (przewodniczącym ma być Wojciech Olejniczak). – Oczywiste jest, że to Borowski będzie brylował w mediach i to on naprawdę będzie kierował klubem – mówi jeden z posłów LiD. Nieoczekiwanie jednak wygranym wyborów może się okazać sekretarz generalny SLD Grzegorz Napieralski. Niezadowoleni z wymuszonej współpracy z SDPL i demokratami działacze sojuszu chcą, by to on posprzątał po duecie Kwaśniewski – Olejniczak i stanął na czele partii.
Jak ustalił „Wprost", na pierwszym po wyborach posiedzeniu zarządu krajowego SLD Grzegorz Napieralski ostro skrytykował wyborczy wynik sojuszu i mówił o potrzebie zwołania kongresu partii. Gdyby Napieralski wystartował w wyborach na przewodniczącego sojuszu, miałby spore szanse na wygraną. To jeden z niewielu polityków, który nie krył niezadowolenia z firmowanego przez Kwaśniewskiego wspólnego startu w wyborach z partią Borowskiego. Poza tym, w przeciwieństwie do salonowego Olejniczaka (którego główną siłą było dotychczas poparcie byłego prezydenta), ma świetne kontakty w partyjnych strukturach. Jeździ po kraju, spotyka się z działaczami. Potrafi z nimi porozmawiać po męsku, jak trzeba, to wypić kilka głębszych. – To taki drugi Krzysztof Janik, który w strukturach zawsze cieszył się popularnością – potwierdza w rozmowie z „Wprost" były szef SLD Leszek Miller.
Wojciech Olejniczak boi się kongresu i rozliczenia wyniku wyborów. Wie, że raczej nie uratuje funkcji przewodniczącego partii. Jednocześnie dowodzi, że konkurencji w partii się nie obawia. – Jeśli będę miał kontrkandydata, to się z nim zmierzę – zapowiada.
Za Napieralskim po cichu optują niegdysiejsze tuzy lewicy: Leszek Miller i Józef Oleksy. Ten pierwszy niemal wprost namawia go do konfrontacji z Olejniczakiem. – Powinien walnąć pięścią w stół, zwołać konferencję prasową i zażądać jak najszybszego zwołania kongresu i rozliczenia kierownictwa partii z ostatnich wyborów. W ten sposób rzuciłby rękawicę – apeluje Miller. – Gdyby w partii byli Oleksy, Dyduch i Miller, z Olejniczakiem już by nikt nie rozmawiał – dodaje były premier. Jego zdaniem, największym błędem obecnego szefa SLD jest to, że zgodził się na utworzenie koalicji LiD. – Trzeba było powiedzieć: LiD w porządku, ale po wyborach parlamentarnych. Spróbować najpierw w wyborach europejskich, a później samorządowych i ewentualnie wtedy stworzyć krajową koalicję. Wojtek jednak robił to, co chcieli Kwaśniewski i Borowski – ocenia Miller.
Oleksy bardziej waży słowa, ale również dostrzega konieczność zmian w partii. – Niepokojące jest przejście liderów LiD do porządku dziennego nad zaskakującymi wynikami wyborów – mówi Józef Oleksy, były szef SLD.
Wojna bliźniaków
Choć jeszcze niedawno Olejniczak i Napieralski wymieniani byli jednym tchem jako najbliżsi współpracownicy, a jedna z gazet nazwała ich nawet bliźniakami lewicy, nie ma między nimi braterstwa. Napieralski to działacz partyjny, można by powiedzieć – SLD-owski wyrobnik. Olejniczak nigdy nie był prawdziwym działaczem. To pupil Kwaśniewskiego i – dawniej – Millera, odgórnie namaszczony przez nich jako następca. Różnice dotyczą też partyjnej strategii. Olejniczak jest zwolennikiem linii Kwaśniewskiego: chce hołubić romans SLD z demokratami, interesuje go tworzenie formacji centrolewicowej. Napieralski odwrotnie: od początku był przeciwko bliskiej współpracy SLD z demokratami i SDPL, uważa też, że lewica musi być radykalna w kwestiach obyczajowych i ideologicznych. – Musimy się czymś różnić od platformy. Lewica powinna być bardziej liberalna, walczyć o świeckie państwo, o dobry socjal, choć na pewno nie o socjalizm – mówi Napieralski.
Pozycji Napieralskiego sprzyja kompromitacja Kwaśniewskiego i jego zapowiedź wycofania się z życia publicznego. A także, co wydaje się niemal przesądzone, rozpad Lewicy i Demokratów. Już wkrótce z LiD może wyjść Partia Demokratyczna. Nieoficjalnie wiadomo, że Donald Tusk zechce wykonać jakiś gest w kierunku tego środowiska, by umocnić swoją pozycję w centrum sceny politycznej i poprawić wizerunek za granicą. Część współpracowników Tuska namawia go, by na przykład zaproponował coś prof. Bronisławowi Geremkowi. Wielu wierzy, że jeśli Geremek powie, iż Tusk jest świetnym premierem, to cała europejska prasa to podchwyci.
Pogrzeb Kwaśniewskiego
Czy Napieralski stanie na czele partyjnego buntu przeciwko Kwaśniewskiemu i Olejniczakowi? Pierwsze symptomy już widać. Na razie jako jedyny potrafi się postawić Markowi Borowskiemu. Do pierwszego poważnego spięcia między nimi doszło już podczas kampanii samorządowej w 2006 r., kiedy Borowski zażądał od SLD pieniędzy na swoją kampanię. Podczas obecnej kampanii wyborczej sekretarz generalny sojuszu bezskutecznie próbował się przeciwstawić opieraniu warszawskiej kampanii LiD wyłącznie na wizerunku Borowskiego. Ostatnio protestował przeciwko temu, by lider SDPL został wicemarszałkiem Sejmu.
Napieralski słusznie zauważa, że spośród trzech ugrupowań tworzących LiD jedynie SLD ma realne struktury i pieniądze. Partyjne doły mają z kolei dość bezproduktywnego i nie przynoszącego politycznych efektów pompowania pieniędzy i energii w rewitalizację demokratów i SDPL – dwóch salonowych ugrupowań, które w dodatku patrzą na sojusz z pozycji wyższości moralnej.
Niezadowolenie w szeregach partii, nawet jeśli nie odbuduje siły SLD, na pewno zburzy i tak już chwiejną konstrukcję koalicji LiD. A przy okazji może pogrzebać jej głównych architektów: Aleksandra Kwaśniewskiego i Wojciecha Olejniczaka.
Więcej możesz przeczytać w 45/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.