Do Bratysławy w sylwestra zjechało z całego świata czterdzieści telewizyjnych sztabów. Kraj z pięcioma milionami mieszkańców, który za sprawą dwucyfrowego wzrostu gospodarczego zasłużył na miano „tatrzańskiego tygrysa”, z końcem 2008 r. świętował 16. rocznicę niepodległości. I co chyba ważniejsze: wejście do strefy euro.
Słowacja jest szesnastym krajem strefy i przynajmniej na trzy kolejne lata (według wielu ekspertów – na znacznie dłużej) ostatnim członkiem. – Wszyscy patrzą na nas jak na jakiś cud natury, albo na coś, co wymyka się współczesnym trendom – mówi agencji TASR słowacki minister spraw zagranicznych Ján Kubiš.
Nie ma się co czarować – Słowacja jeszcze do niedawna była jedną z największych pipidówek Starego Kontynentu. Zaledwie kilka lat temu na średniowiecznych uliczkach bratysławskiej starówki w sylwestra czy gorące letnie wieczory można było spotkać niemal wyłącznie rdzennych mieszkańców miasta.
Nie ma się co czarować – Słowacja jeszcze do niedawna była jedną z największych pipidówek Starego Kontynentu. Zaledwie kilka lat temu na średniowiecznych uliczkach bratysławskiej starówki w sylwestra czy gorące letnie wieczory można było spotkać niemal wyłącznie rdzennych mieszkańców miasta.
Więcej możesz przeczytać w 3/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.