Dwutlenek węgla doprowadzi do tak drastycznego globalnego ocieplenia, że ugotujemy się we własnym sosie – rok temu obwieścili światu ekolodzy ustami Nicolasa Sterna. Jednocześnie jednak stwierdzili, że nie jesteśmy w tej sytuacji bezsilni i możemy wytoczyć wojnę ociepleniu. Wystarczy, że przeznaczymy na nią 2 proc. światowego PKB, czyli 1,2 bln dol. rocznie. Tymczasem wielu naukowców twierdzi, że będzie to walka z wiatrakami, a cała ta wojna ma jedynie nabić kabzę rządom oraz organizacjom ekologicznym. Kto ma rację?
Czy we wrzawie wokół globalnego ocieplenia nie chodzi o to, by państwo mogło głębiej wsadzić rękę do kieszeni obywateli? Cała ta sprawa jest fikcją, zmyśloną hipotezą – mówił 20 października (po nagłym ataku zimy w środkowej Europie) podczas obrad europarlamentu deputowany Godfrey Bloom z grupy Niepodległość i Demokracja. Ujawniona w ubiegłym tygodniu korespondencja elektroniczna prof. Philipa Jonesa, szefa Climatic Research Unit (CRU), daje powód, by te wątpliwości brać serio. Wynika z niej, że Jones robił wszystko, by niezależni naukowcy nie mieli dostępu do prawdziwych danych gromadzonych przez jego instytut, ponieważ były sprzeczne z tym, co oficjalnie głosił na temat globalnego ocieplenia. Okazało się też, że słynny „kij hokejowy", czyli wykres pokazujący niezwykle intensywny trend wzrostowy w ziemskiej temperaturze, był w dużej mierze zmanipulowany. „Chciałbym, żeby globalne ocieplenie było prawdą, żeby udowodnić, że nauka ma rację. Tu nie chodzi o politykę, ale raczej o pewienegoizm" – Jones ujawnił swoją motywację w jednym z maili. To kosztowny egoizm. Jones zdołał uzyskać na swoje badania 25 mln dol. dotacji od brytyjskiego rządu. CRU jest najważniejszą instytucją współpracującą z Międzyrządowym Panelem ds. Zmian Klimatu (IPCC). Panel, dla którego pracują tysiące naukowców z całego świata, regularnie publikuje raporty na temat zmian klimatycznych. Dowodzi w nich, że to człowiek jest główną przyczyną ocieplania się planety – emituje do atmosfery coraz większe ilości dwutlenku węgla wywołującego efekt cieplarniany. – Historię składu ziemskiej atmosfery można odczytać do 650 tys. lat wstecz na podstawie pęcherzyków powietrza z odwiertów na Antarktydzie. Przez cały ten czas w atmosferze nie było tyle dwutlenku węgla, ile jest teraz – mówi prof. Zbigniew Kundzewicz z Instytutu Badania Konsekwencji Zmian Klimatu w Poczdamie. CO2 wraz z innymi gazami (m.in. parą wodną i metanem) nie pozwala wydostać się z Ziemi promieniowaniu cieplnemu. Pochłania je i oddaje z powrotem do atmosfery, a to podnosi temperaturę.
Więcej możesz przeczytać w 49/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.