Zalewa nas irytujące pleplanie dziennikarskich paniuś, które wszystko dziwi, a w razie potrzeby oburza bądź wzrusza. Obezwładnia pseudoanalityczne tokowanie tzw. wyważonych, którzy zawsze mają te swoje „z jednej strony", „z trzeciej strony", „z szesnastej strony", żeby tylko nie zaryzykować własnej opinii ( jak mawiał Stanisław Cat-Mackiewicz, najbardziej wyważoną pozycję ma się w trumnie, co oznacza, że ci wyważeni to nudziarze i banaliści). Wprawia w osłupienie łopatologiczna dydaktyka dziennikarskich pedagogów, którzy mają misję, żeby nas wychować (niczym swego czasu lektorzy Wieczorowego Uniwersytetu Marksizmu-Leninizmu), żebyśmy nie musieli błądzić. Zdumiewa moralizatorski zapał przeróżnych dziennikarskich świętoszków, najczęściej łamiących wszelkie zasady we własnym życiu (damskich bokserów, pijaków, geszefciarzy itp.), ale strasznie wymagających wobec innych.
O awangardzie artystycznej mówi się, że to wieczni wędrowcy, którzy zawsze rozbijają obóz poza miastem. To samo odnosi się do wolnego dziennikarstwa. Nieprzypadkowo na łamach „Wprost", gdy Polska znowu stawała się wolnym krajem, występował Stefan Kisielewski, człowiek, którego od stadnego myślenia dzieliły miliony lat świetlnych. Nieprzypadkowo we „Wprost" przez lata swoje felietony publikował Maciej Rybiński, człowiek, dla którego przekora, ironia i antysalonowość były życiowym kredo. Nie jest przypadkiem, że to we „Wprost" swoje najlepsze, najbardziej finezyjne i przewrotne felietony pisał Stanisław Tym. Tak jak nieprzypadkowo we „Wprost” znaleźli przystań Mazurek & Zalewski, dla których nie ma tabu, świętych krów, okresów ochronnych czy jakiejkolwiek formy serwilizmu. Taka postawa piszących we „Wprost” i redagujących ten tygodnik wywoływała oczywiście ataki. Bo nikt nie lubi, gdy na takim tle widać jego konformizm, lizusostwo, blagierstwo, służalczość, obłudę czy głupotę. Dlatego przypinano „Wprost” różne łatki, żeby po pierwsze, tygodnik zdyskredytować, po drugie, ukryć własne grzechy (na zasadzie: łapać złodzieja), a po trzecie, podtrzymać deklarację lojalności wobec salonu czy mainstreamu.Dziękuję Szanownym Czytelnikom za wspaniałe wspólne lata. Dziękuję fantastycznym ludziom, z którymi miałem zaszczyt pracować. Nowemu wydawcy „Wprost", szefom Platformy Mediowej Point Group oraz moim następcom będę życzliwie kibicował, by znaleźli właściwą miarę między tym, co było najlepsze we „Wprost" dotychczas, a tym nowym, co sprawi, że będzie to numer jeden wśród tygodników opinii, najbardziej opiniotwórcze pismo w Polsce.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.