W jednym tygodniu prezydent Obama przedstawił roczny plan swojej administracji, a Senat USA przegłosował kandydaturę Bena Bernankego na drugą kadencję prezesa Rezerwy Federalnej. Tego dnia giełdy silnie spadły, jakby na przekór nowym przewidywaniom Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który przedstawił prognozy wzrostu na 2010 rok – prawie 4 proc. dla świata i 2,7 proc. dla USA.
Prezydent Obama jest wielkim mówcą, co po raz kolejny udowodnił w ubiegłym tygodniu. Podczas dorocznego przemówienia o stanie państwa chwalił się, że obniżki podatków i zwiększenie wydatków rządowych stworzyło dwa miliony miejsc pracy w USA. Ale równie ważne jest to, ile miejsc pracy powstanie w USA w kolejnych latach, żeby podatki pracujących Amerykanów pozwoliły na ograniczenie deficytu. W tym miejscu warto zadać pytanie o to, czy sektor prywatny, zaniepokojony lawinowym przyrostem długu publicznego, również będzie zwiększał zatrudnienie. A obawy te są głęboko uzasadnione, bo podczas ostatniego ożywienia w gospodarce amerykańskiej powstało bardzo mało miejsc pracy. Ekonomiści nazwali to nawet bezzatrudnieniowym ożywieniem.
Więcej możesz przeczytać w 6/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.