Naród uwielbia posłów PiS. A nawet europosłów. Przekonał się o tym ostatnio Paweł Kowal, którego jeden z wyborców zaszczycił pogawędką w pociągu na trasie Kraków – Warszawa. Kowal z elektoratem przyjaźnie gaworzył, a na koniec usłyszał pytanie: „Przepraszam, ale pan to właściwie nazywa się Kurski czy Mularczyk?"
Á propos Mularczyka, to orzeł ten nie był w stanie znaleźć w stenogramach właściwych fragmentów, a później wściekał się na Czumę. Obrońcami Czumy jakoś nigdy nie byliśmy, ale PiS mogłoby do komisji delegować parę, która uzupełniałaby się także rozumem, a nie tylko jak w talk show na zasadzie gruby – chudy.
Kolejnym genialnym posunięciem Kaczora ma być wystawienie Władysława Stasiaka na prezydenta Warszawy. No cóż, nie wejść do drugiej tury to też jest jakieś osiągnięcie. Rozumiemy, że właśnie dlatego sięgają po tego wojownika o charyzmie Mirka Sekuły.
Ledwo do PZPR (sorry, nie rozbieramy się, jak tam ta wasza partia nazywa się po zmianach) wrócił Leszek Miller, a już przyjmują Józefa Oleksego. Hip, hip, hurra! Czy Józef zaangażuje się teraz w kampanię „buca nadętego"?
A Grzesiek Napieralski (naprawdę niezły z niego baton) serce ma dobre i nowym, za przeproszeniem, członkom ofiarowuje ponoć nie tylko członkostwo, lecz także gabinecik na Rozbrat. Józef, bierz ten z większym barkiem!
Zdaje się, że jesteśmy z tej szczególnej sympatii do Józefa znani. Oto niedawno jednego z nas zaczepił sam Jerzy Szmajdziński i rzucił kąśliwą uwagę: „A co, z Józefem już się umawiacie?". No niech pan sobie wyobrazi, że tak.
Ale fajniejsze jest co innego. Otóż w poczekalni u Szmajdzińskiego napatoczyliśmy się na samego Longina Pastusiaka! Panie Longinie, polska młodzież zawsze z panem! Jak nie teraz, to w 2015.
Największemu w Polsce specjaliście od polerowania lasek, Pawłowi Piskorskiemu, prokuratura postawiła zarzuty. Umorzy je za pół roku albo rok, ale na razie całkiem zdrowo łupnęło to w Olechowskiego, któremu amputowano szefa sztabu. Olechowski pociesza się tym, że wciąż ma wokół siebie Władka Frasyniuka. Hm, panie Andrzeju, jakby to panu wytłumaczyć? To trochę tak, jakby panu świsnęli z barku pięćdziesięcioletniego martella, a pan mówił, że nic się nie stało, bo zawsze ma pan jeszcze flaszkę denaturatu w garażu.
A po ogłoszeniu decyzji Tuska Olechowski zaapelował do członków PO, by w takim razie głosowali na niego. To rzeczywiście bardzo prawdopodobne. Mniej więcej jak to, że Szmajdziński zastąpi Gregory'ego Pecka w remake’u „Pojedynku w słońcu".
Chociaż właściwie czemu nie? I nie chodzi nawet o Szmajdzińskiego, a o to, że Olechowski ma poważny argument w ręku. Otóż zdaniem Olechowskiego, sympatycy Platformy Obywatelskiej powinni głosować na niego, bo on jest niezależny. A poza tym „muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, czy naprawdę chcą takiej sytuacji: nasz prezydent, nasz premier, nasze cmentarze komunalne". Wie pan, panie Andrzeju, akurat miejsca spotkań towarzyskich warto zatrzymać. No, chyba że pan chciałby sprywatyzować.
Obiecaliśmy sobie, że już nie będziemy chwalić Arłukowicza, ale rozłożył nas pytany przez dziennikarza o naturę stosunków Drzewiecki – Sobiesiak: „Nie, no zwykła incydentalna znajomość: grywają razem w golfa, bywają u siebie w domach, bywają u siebie w pracy, jadają razem obiady, załatwiają dzieciom pracę… Ot, incydentalna znajomość".
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.