Nie chodzi o to, co robię z nim w łóżku, tylko o to, dlaczego muszę to robić, żeby studiować – mówi Marta, studentka pedagogiki. Jest ambitna i nie ma złudzeń. Wie, że studia kosztują. Na rodziców nie może liczyć, więc znalazła sponsora, jak wiele dziewczyn na uczelni. Większość rozejrzała się za „mecenasem” jeszcze przed maturą. Niektóre już na studiach dowiedziały się od „bystrzejszych” koleżanek, jak to funkcjonuje, i postanowiły same spróbować. Na ogół nie żałują, co nie znaczy, że nie ma dramatów.
Ania ma 22 lata, rozjaśnione pasemkami mysie włosy i twarz niewiniątka. Wykładowcy na pedagogice w prywatnej uczelni lubią takie studentki – skromne, pilne, bez stringów wystających znad kusych biodrówek. Tylko nieliczni wiedzą, że ma sponsora. Od dwóch lat Ania robi wszystko, żeby to ukryć. O tym, że czynsz za mieszkanie w Śródmieściu, rachunki za telefon i internet oraz czesne płaci sponsor, nie wiedzą nawet najlepsze koleżanki. Mają myśleć, że utrzymują ją rodzice, choć w małej wsi na Lubelszczyznie mało kogo stać na wysyłanie choćby kilkuset złotych miesięcznie, a co dopiero kilku tysięcy. Koleżanki myślą, że Ania dorabia pisaniem prac magisterskich.
Więcej możesz przeczytać w 6/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.