30 milionów chce zażądać od tygodnika „Wprost” minister Sławomir Nowak. Polityk poczuł się urażony, bo opisaliśmy jego przyjacielskie relacje z biznesmenami, którzy zarabiają na rządowych kontraktach. Bo opisaliśmy jego zamiłowanie do drogich zegarków i to, że wymienia się nimi z kolegą. Dlaczego nie żąda stu albo pięciuset milionów? Dlaczego nie? Przecież już kwota 30 mln zł jest niespotykana w sporach z prasą. Ostatni rekord należał do Janusza Palikota. Cztery lata temu zażądał od „Dziennika” 10 mln zł – za serię artykułów o milionowych pożyczkach z niejasnych źródeł. Swojej groźby nigdy nie spełnił. Tłumaczył wtedy, że na 10 mln zł wycenił swój wizerunek.
Co wycenił Nowak? Na pewno nie swój wizerunek. To po prostu cyniczne zagranie, przemyślana strategia ocalenia swojej mocno nadszarpniętej reputacji. Przede wszystkim Nowak w ten sposób ratuje swoją posadę w rządzie, wszakże obiecał premierowi, że odda sprawę do sądu, co miałoby dowieść jego transparentności. Jednak w tym celu nie musiał żądać 30 mln zł. Wystarczyłaby znacznie mniejsza kwota z przeznaczeniem na pożyteczny cel. Przecież chodzi tylko o prawdę. Wiadomo więc, że nie chodzi o prawdę, zresztą prawda jest opisana w naszym artykule. O co więc chodzi?
Kwota wbrew pozorom nie jest absurdalna. W oczywisty sposób zagrywka duetu Nowak & Giertych to próba zastraszenia wydawcy. Zobaczcie – możemy was zniszczyć. Temu też służy wniosek prawnika Nowaka, który chce, by sąd wydał właścicielowi „Wprost” zakaz sprzedaży tytułu, gdyby ewentualnie przyszło mu to do głowy. Sygnał płynący od władzy do mediów, nie tylko do „Wprost”, jest porażająco jasny: nie krytykujcie, nie grzebcie w naszych interesach, nie kontrolujcie, bo będziemy was finansowo niszczyli. To, co robi Nowak, jest zamachem na gwarantowaną przez konstytucję wolność słowa, zamachem na niezależność mediów. Nowak z Giertychem wyraźnie sugerują odpowiedź na pytanie: czy ma sens zadzieranie z władzą i patrzenie jej na ręce? Władza może was, dziennikarzy, zawsze załatwić. Repertuar zagrywek ma, jak się okazuje, niemal nieograniczony. Może na przykład nakłonić usłużnych reklamodawców z państwowych spółek, by szerokim łukiem omijały nieposłuszny tytuł. Wcale nie potrzebuje do tego urzędu cenzury ani kontroli prasy.
To pospolite polityczne pałkarstwo. Próba zastraszenia nas i wydawcy: przestańcie o mnie pisać. Gwarantujemy ministrowi Nowakowi i jego prawnikowi, że nie przestaniemy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.