Jacek R. wracał ze swym czteroletnim synem Dawidem do domu pod Piasecznem. Kiedy wyszedł z samochodu, by otworzyć bramę, zobaczył zaparkowany obok samochód i rosłego mężczyznę. Nagle nieznajomy go zaatakował, przygniatając do maski samochodu. W tej samej chwili inny osiłek podbiegł do auta pana Jacka i wywlókł ze środka przerażonego czterolatka. Napastnicy z chłopcem odjechali z piskiem opon. Od tej pory pan R. nie ma właściwie kontaktu z synem. Dziś nie wie nawet, czy żyje. Ani policja, ani prokuratura nie są w stanie mu pomóc. Powód? Za porwaniem Dawida stoi jego matka, która uczestniczyła w całej akcji i ją organizowała. Zgodnie z decyzją sądu to pan Jacek, a nie ona, ma prawo do opieki, ale to nic nie zmienia.
– Polskie państwo jest bardzo często bezradne wobec porwań rodzicielskich, czyli sytuacji, w których jedno z rodziców uprowadza swoje dziecko – ocenia Paulina Gluza z fundacji Consensius Europejskie Centrum Mediacji, która zajmuje się też porwaniami rodzicielskimi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.