Rozbicie małżeństwa można zamówić w biurze antymatrymonialnym
Rozbijamy małżeństwa - stuprocentowa skuteczność" - takie ogłoszenia do niedawna można było spotkać tylko w Japonii. Obecnie biura antymatrymonialne specjalizujące się w rozbijaniu małżeństw działają także w USA, Kanadzie, Niemczech, Holandii. Specjalni agenci uwodzą współmałżonków klientów, a dowody cudzołóstwa przedstawiają potem w sądzie. Większość biur antymatrymonialnych oferuje także uwodzenie kochanek mężów i kochanków żon. Potem szybko ich porzucają, a niewierni małżonkowie najczęściej wracają na łono rodziny.
Uwodziciele na zlecenie
Pierwsza agencja wakaresase-ya (małżeństwołamacz lub separator) powstała w Japonii już 20 lat temu. Obecnie działa ich ponad pięćset. Rozbicie małżeństwa kosztuje od pięciu do dwudziestu tysięcy dolarów - w zależności od odporności na wdzięki małżeństwołamacza oraz od pozycji społecznej uwodzonego. Rekordzista - znany aktor - zapłacił 150 tys. dolarów. Jak twierdzi socjolog Manko Sugahara Bando, zawód małżeństwołamacza cieszy się powodzeniem, bo świadczy o atrakcyjności osoby, która go uprawia. Uwodziciele na zlecenie stali się bohaterami telenoweli. Mylił się Hiroshi Ito, właściciel tokijskiego biura Office Shadow, kiedy twierdził, że tego typu usługi nie przyjmą się w USA i Europie. Rozwijają się nawet szybciej niż w Japonii.
- Żaden szanujący się polski detektyw nie podejmie się tak dwuznacznej moralnie roli - zapewnia Marek Fober, dyrektor krakowskiej Agencji Detektywistycznej Tora. Przyznaje jednak, że coraz więcej klientów byłoby gotowych zlecić rozbicie swojego małżeństwa. Mecenas Tomasz Krzemiński, specjalista od rozwodów, twierdzi, że w polskich sądach dowody zdobyte przez małżeństwołamaczy nie byłyby raczej uznawane.
Małżeństwołamacze kontra teściowie
W Japonii istnienie agencji antymatrymonialnych nie jest moralnie dwuznaczne. Jak zauważa Roger Goodman, amerykański antropolog zajmujący się Japonią, zmęczeni sobą partnerzy nie potrafią powiedzieć sobie: dość, i utrzymują fikcyjne związki. Dlatego wakaresase-ya są traktowane jako instytucje służące dobrej sprawie. W Europie zwykle psychoterapeuci lub adwokaci podpowiadają klientom, jak doprowadzić do rozpadu małżeństwa. Rolę małżeństwołamacza często odgrywają rodzice małżonków. - Wymyślają oni nie mniej skuteczne intrygi niż agenci japońskich biur. Dzieje się tak,gdyż sami nie umiemy przyznać się do życiowej porażki. Musimy winnych szukać gdzie indziej - mówi Jakub Jabłoński, psychoterapeuta.
Do japońskiej organizacji obrony konsumentów, napływa co roku prawie tysiąc skarg na działalność biur antymatrymonialnych. W sierpniu tego roku Kinki Japan Private Detectives Organization wydaliła ze swoich szeregów dwadzieścia dwie takie agencje. Przede wszystkim za to, że przedłużają proces rozbijania małżeństwa, wystawiając coraz wyższe rachunki. Uzasadniają to odpornością na uwodzenie współmałżonków klientów. Kazuyuki Honda, rzecznik organizacji zrzeszającej biura, przytacza również przykłady agentów działających na dwie strony. Informują oni o wszystkim uwodzone osoby, za co inkasują pieniądze.
Dylematów moralnych nie wywołują zlecenia, których celem jest umocnienie związku, czyli uwiedzenie i porzucenie kochanki bądź kochanka. Agenci wykonujący takie zlecenia są nazywani małżeństwosklejaczami. Wspomniany już Kazuyuki Honda uważa, że usługi antymatrymonialne są bardziej moralne niż kłamstwa opowiadane w sądach przez świadków osób, które chcą się za wszelką cenę rozwieść, bo zazwyczaj jest to krzywoprzysięstwo.
Uwodziciele na zlecenie
Pierwsza agencja wakaresase-ya (małżeństwołamacz lub separator) powstała w Japonii już 20 lat temu. Obecnie działa ich ponad pięćset. Rozbicie małżeństwa kosztuje od pięciu do dwudziestu tysięcy dolarów - w zależności od odporności na wdzięki małżeństwołamacza oraz od pozycji społecznej uwodzonego. Rekordzista - znany aktor - zapłacił 150 tys. dolarów. Jak twierdzi socjolog Manko Sugahara Bando, zawód małżeństwołamacza cieszy się powodzeniem, bo świadczy o atrakcyjności osoby, która go uprawia. Uwodziciele na zlecenie stali się bohaterami telenoweli. Mylił się Hiroshi Ito, właściciel tokijskiego biura Office Shadow, kiedy twierdził, że tego typu usługi nie przyjmą się w USA i Europie. Rozwijają się nawet szybciej niż w Japonii.
- Żaden szanujący się polski detektyw nie podejmie się tak dwuznacznej moralnie roli - zapewnia Marek Fober, dyrektor krakowskiej Agencji Detektywistycznej Tora. Przyznaje jednak, że coraz więcej klientów byłoby gotowych zlecić rozbicie swojego małżeństwa. Mecenas Tomasz Krzemiński, specjalista od rozwodów, twierdzi, że w polskich sądach dowody zdobyte przez małżeństwołamaczy nie byłyby raczej uznawane.
Małżeństwołamacze kontra teściowie
W Japonii istnienie agencji antymatrymonialnych nie jest moralnie dwuznaczne. Jak zauważa Roger Goodman, amerykański antropolog zajmujący się Japonią, zmęczeni sobą partnerzy nie potrafią powiedzieć sobie: dość, i utrzymują fikcyjne związki. Dlatego wakaresase-ya są traktowane jako instytucje służące dobrej sprawie. W Europie zwykle psychoterapeuci lub adwokaci podpowiadają klientom, jak doprowadzić do rozpadu małżeństwa. Rolę małżeństwołamacza często odgrywają rodzice małżonków. - Wymyślają oni nie mniej skuteczne intrygi niż agenci japońskich biur. Dzieje się tak,gdyż sami nie umiemy przyznać się do życiowej porażki. Musimy winnych szukać gdzie indziej - mówi Jakub Jabłoński, psychoterapeuta.
Do japońskiej organizacji obrony konsumentów, napływa co roku prawie tysiąc skarg na działalność biur antymatrymonialnych. W sierpniu tego roku Kinki Japan Private Detectives Organization wydaliła ze swoich szeregów dwadzieścia dwie takie agencje. Przede wszystkim za to, że przedłużają proces rozbijania małżeństwa, wystawiając coraz wyższe rachunki. Uzasadniają to odpornością na uwodzenie współmałżonków klientów. Kazuyuki Honda, rzecznik organizacji zrzeszającej biura, przytacza również przykłady agentów działających na dwie strony. Informują oni o wszystkim uwodzone osoby, za co inkasują pieniądze.
Dylematów moralnych nie wywołują zlecenia, których celem jest umocnienie związku, czyli uwiedzenie i porzucenie kochanki bądź kochanka. Agenci wykonujący takie zlecenia są nazywani małżeństwosklejaczami. Wspomniany już Kazuyuki Honda uważa, że usługi antymatrymonialne są bardziej moralne niż kłamstwa opowiadane w sądach przez świadków osób, które chcą się za wszelką cenę rozwieść, bo zazwyczaj jest to krzywoprzysięstwo.
Więcej możesz przeczytać w 37/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.