Igor Mitoraj, najlepiej zarabiający rodzimy artysta, za granicą uważany jest za największego z kontynuatorów Augusta Rodina.
Igor Mitoraj za granicą jest uważany za mistrza, w Polsce za twórcę kiczu
Jego dzieła można oglądać w paryskiej dzielni-cy Defence, florenckich ogrodach Boboli, parku Olimpijskim w Genewie, przed londyńskim British Museum czy mediolańską La Scalą. Igor Mitoraj jest najlepiej zarabiającym polskim artystą. Jego monumentalne marmurowe rzeźby sprzedają się po kilkaset tysięcy euro. Za mediolańską fontannę z Centaurem już dziesięć lat temu otrzymał 700 tys. dolarów.
Mistrz z Pietrasanta
- Nie znoszę, kiedy ktoś mówi, że mi się w życiu udało. Przecież pracowałem na swój sukces 30 lat. Zarobione pieniądze dają mi wolność, dzięki czemu mogę realizować kolejne pomysły - mówi "Wprost" 59-letni Mitoraj. Rzeźbiarz najpierw uczył się w liceum plastycznym w Bielsku-Białej, a potem studiował malarstwo w krakowskiej ASP. W 1968 r. wyjechał z Polski i zamieszkał w Pary-żu, gdzie kontynuował studia w École Nationale Supérieure des Beaux-Arts. Podróżował po Meksyku, by poznać sztukę Azteków, i po Grecji, studiując antyczne rzeźby. Od dwudziestu lat mieszka na przemian w stolicy Francji (ma pracownię na Montmartrze) i w toskańskiej miejscowości Pietrasanta, w której sąsiedztwie znajdują się kopalnie marmuru. W miasteczku mieszkał też przez pewien czas słynny kompozytor Giacomo Puccini. Mitoraj przygotował scenografię do jego opery "Manon Lescaut".
Artysta nie należy do żadnej grupy, nie poddaje się modom, nie podpisuje rewolucyjnych manifestów. - Żyję jak normalny człowiek i robię swoje. Wystarcza mi, że moje prace są oglądane w najodleglejszych zakątkach świata i w uznanych muzeach - zapewnia Mitoraj. W swojej twórczości nawiązuje do greckich rzeźbiarzy i spuścizny mistrzów renesansu. Inspiruje go też sztuka Azteków, rzeźba hinduska i chińska. Jego rzeźby to zazwyczaj fragmenty ciał nieskazitelnie pięknych, lecz okaleczonych - torsy, nogi bez tułowia, bezrękie korpusy. Jakby wykopane po wiekach greckie posągi. Świat Mitoraja zaludniają postacie ze starożytnej mitologii: Wenera i Eros, bóg snu Hypnos, Centaur i Gorgona, znana też jako Meduza - potwór o pięknej kobiecej twarzy i wężach zamiast włosów.
- Mitoraj nigdy nie cytuje antycznych postaci dosłownie. Zawsze nadaje im współczesny kontekst, bo te postacie mają pokazywać współczesne, a nie antyczne dramaty - mówi Ewa Hornowska, kustosz poznańskiej wystawy. - Żeby pokazać fascynującą naturę i antyczne piękno oraz dramat człowieka, wybrałem sztukę figuratywną. Nie dorabiam żadnej filozofii do tego, co robię. Niech każdy widzi to, co chce zobaczyć - tłumaczy Mitoraj, nazywany "archeologiem psychiki".
Szokowanie pięknem
Przeciętemu człowiekowi współczesna rzeźba kojarzy się z pomnikami potworkami i rdzewiejącymi w parkowych zaroślach dziwolągami. Sztuka Mitoraja stara się być piękna - mimo okaleczania postaci i owijania ich w bandaże czy zwoje materiału. Te tajemnicze pęta towarzyszą jego twórczości od pierwszej znaczącej wystawy w paryskiej Galerie La Hune (1976). "Igor jest prawdziwym spadkobiercą surrealistów: ich dzieła pod nieskazitelną powierzchnią również podszyte są niepokojem, który się nasila, a nie neutralizuje" - napisał we wstępie do katalogu jednej z wystaw brytyjski krytyk sztuki John Taylor.
- Sztuka konceptualna jest modna od lat, bo powierzchownie szokuje, lecz jest pusta. Co z tego, że ktoś wyrzuca flaki na płótno? W dzisiejszych czasach to zaledwie dziesiąta herbata z tej samej torebki. Dlaczego nie chcemy szokować pięknymi rzeczami? - pyta Mitoraj. Zarzuty stawiane przez rzeźbiarza awangardzistom wysuwane są także przeciwko niemu. - Dla mnie jego rzeźby są perfekcyjnie wykonanymi luksusowymi gadżetami. A sztuka powinna opowiadać o czymś ważnym i poważnym. We współczesnej polskiej rzeźbie cenię Mirosława Bałkę. Fakt, że ktoś zrobił karierę za granicą, nie jest dowodem na to, że jest prawdziwym artystą - mówi prof. Maria Poprzęcka, historyk sztuki z Uniwersytetu Warszawskiego. - Krytycy używają nas tylko jako ilustracji do tego, co sami chcą powiedzieć. Jeżeli ktoś nie spełnia ich wyobrażeń, przylepiają mu etykietę kiczownika - odpowiada rzeźbiarz.
Wielki powrót
Na wystawie zorganizowanej przez Muzeum Narodowe w Poznaniu można obejrzeć 70 rzeźb, kilkadziesiąt rysunków i szkiców rzeźbiarskich. Główna część ekspozycji jest prezentowana we wnętrzach Galerii Malarstwa i Rzeźby, a 15 monumentalnych obiektów ozdobiło Stary Rynek. Z Poznania eksponaty pojadą do Krakowa i Warszawy. W tym roku Wydawnictwo Literackie wyda biografię rzeźbiarza.
Gdy Mitoraj przebywał na emigracji, jego nauczyciel Tadeusz Kantor wysłał mu pocztówkę: "Zapomnij o krakowskiej akademii, zapomnij o Polsce". Stało się odwrotnie - to Polska zapomniała o Mitoraju. Z wyjątkiem jednej rzeźby ukrytej na dziedzińcu Collegium Iuridicum w Krakowie, jego dzieł próżno szukać w kraju. Wybitny współczesny polski rzeźbiarz będzie więc musiał być dopiero odkryty w ojczyźnie.
Jego dzieła można oglądać w paryskiej dzielni-cy Defence, florenckich ogrodach Boboli, parku Olimpijskim w Genewie, przed londyńskim British Museum czy mediolańską La Scalą. Igor Mitoraj jest najlepiej zarabiającym polskim artystą. Jego monumentalne marmurowe rzeźby sprzedają się po kilkaset tysięcy euro. Za mediolańską fontannę z Centaurem już dziesięć lat temu otrzymał 700 tys. dolarów.
Mistrz z Pietrasanta
- Nie znoszę, kiedy ktoś mówi, że mi się w życiu udało. Przecież pracowałem na swój sukces 30 lat. Zarobione pieniądze dają mi wolność, dzięki czemu mogę realizować kolejne pomysły - mówi "Wprost" 59-letni Mitoraj. Rzeźbiarz najpierw uczył się w liceum plastycznym w Bielsku-Białej, a potem studiował malarstwo w krakowskiej ASP. W 1968 r. wyjechał z Polski i zamieszkał w Pary-żu, gdzie kontynuował studia w École Nationale Supérieure des Beaux-Arts. Podróżował po Meksyku, by poznać sztukę Azteków, i po Grecji, studiując antyczne rzeźby. Od dwudziestu lat mieszka na przemian w stolicy Francji (ma pracownię na Montmartrze) i w toskańskiej miejscowości Pietrasanta, w której sąsiedztwie znajdują się kopalnie marmuru. W miasteczku mieszkał też przez pewien czas słynny kompozytor Giacomo Puccini. Mitoraj przygotował scenografię do jego opery "Manon Lescaut".
Artysta nie należy do żadnej grupy, nie poddaje się modom, nie podpisuje rewolucyjnych manifestów. - Żyję jak normalny człowiek i robię swoje. Wystarcza mi, że moje prace są oglądane w najodleglejszych zakątkach świata i w uznanych muzeach - zapewnia Mitoraj. W swojej twórczości nawiązuje do greckich rzeźbiarzy i spuścizny mistrzów renesansu. Inspiruje go też sztuka Azteków, rzeźba hinduska i chińska. Jego rzeźby to zazwyczaj fragmenty ciał nieskazitelnie pięknych, lecz okaleczonych - torsy, nogi bez tułowia, bezrękie korpusy. Jakby wykopane po wiekach greckie posągi. Świat Mitoraja zaludniają postacie ze starożytnej mitologii: Wenera i Eros, bóg snu Hypnos, Centaur i Gorgona, znana też jako Meduza - potwór o pięknej kobiecej twarzy i wężach zamiast włosów.
- Mitoraj nigdy nie cytuje antycznych postaci dosłownie. Zawsze nadaje im współczesny kontekst, bo te postacie mają pokazywać współczesne, a nie antyczne dramaty - mówi Ewa Hornowska, kustosz poznańskiej wystawy. - Żeby pokazać fascynującą naturę i antyczne piękno oraz dramat człowieka, wybrałem sztukę figuratywną. Nie dorabiam żadnej filozofii do tego, co robię. Niech każdy widzi to, co chce zobaczyć - tłumaczy Mitoraj, nazywany "archeologiem psychiki".
Szokowanie pięknem
Przeciętemu człowiekowi współczesna rzeźba kojarzy się z pomnikami potworkami i rdzewiejącymi w parkowych zaroślach dziwolągami. Sztuka Mitoraja stara się być piękna - mimo okaleczania postaci i owijania ich w bandaże czy zwoje materiału. Te tajemnicze pęta towarzyszą jego twórczości od pierwszej znaczącej wystawy w paryskiej Galerie La Hune (1976). "Igor jest prawdziwym spadkobiercą surrealistów: ich dzieła pod nieskazitelną powierzchnią również podszyte są niepokojem, który się nasila, a nie neutralizuje" - napisał we wstępie do katalogu jednej z wystaw brytyjski krytyk sztuki John Taylor.
- Sztuka konceptualna jest modna od lat, bo powierzchownie szokuje, lecz jest pusta. Co z tego, że ktoś wyrzuca flaki na płótno? W dzisiejszych czasach to zaledwie dziesiąta herbata z tej samej torebki. Dlaczego nie chcemy szokować pięknymi rzeczami? - pyta Mitoraj. Zarzuty stawiane przez rzeźbiarza awangardzistom wysuwane są także przeciwko niemu. - Dla mnie jego rzeźby są perfekcyjnie wykonanymi luksusowymi gadżetami. A sztuka powinna opowiadać o czymś ważnym i poważnym. We współczesnej polskiej rzeźbie cenię Mirosława Bałkę. Fakt, że ktoś zrobił karierę za granicą, nie jest dowodem na to, że jest prawdziwym artystą - mówi prof. Maria Poprzęcka, historyk sztuki z Uniwersytetu Warszawskiego. - Krytycy używają nas tylko jako ilustracji do tego, co sami chcą powiedzieć. Jeżeli ktoś nie spełnia ich wyobrażeń, przylepiają mu etykietę kiczownika - odpowiada rzeźbiarz.
Wielki powrót
Na wystawie zorganizowanej przez Muzeum Narodowe w Poznaniu można obejrzeć 70 rzeźb, kilkadziesiąt rysunków i szkiców rzeźbiarskich. Główna część ekspozycji jest prezentowana we wnętrzach Galerii Malarstwa i Rzeźby, a 15 monumentalnych obiektów ozdobiło Stary Rynek. Z Poznania eksponaty pojadą do Krakowa i Warszawy. W tym roku Wydawnictwo Literackie wyda biografię rzeźbiarza.
Gdy Mitoraj przebywał na emigracji, jego nauczyciel Tadeusz Kantor wysłał mu pocztówkę: "Zapomnij o krakowskiej akademii, zapomnij o Polsce". Stało się odwrotnie - to Polska zapomniała o Mitoraju. Z wyjątkiem jednej rzeźby ukrytej na dziedzińcu Collegium Iuridicum w Krakowie, jego dzieł próżno szukać w kraju. Wybitny współczesny polski rzeźbiarz będzie więc musiał być dopiero odkryty w ojczyźnie.
Więcej możesz przeczytać w 37/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.