Sir Michael Pakenham: "Polska ma wszelkie warunki, żeby być ważnym graczem w Europie"
Sir Michaela Aidana Pakenhama, ambasadora Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej w Polsce, śmieszą pytania o to, czy jest człowiekiem MI5, brytyjskiego wywiadu. Daje tylko do zrozumienia, że w Wielkiej Brytanii służba w wywiadzie to powód do chwały. - Zawsze byłem dyplomatą, urzędnikiem cywilnym - mówi "Wprost" Michael Pakenham, kończący swoją misję w RP. W rządzie brytyjskim pełnił funkcję koordynatora ds. służb specjalnych i obronności. Jest "grubą rybą" w establishmencie i przysłanie przed trzema laty kogoś takiego do naszego kraju było wyraźnym sygnałem ze strony Brytyjczyków, że Polska staje się na arenie międzynarodowej znaczącym graczem. - To za kadencji Michaela Pakenhama Wielka Brytania została ważnym partnerem strategicznym Polski - mówi Tadeusz Iwiński z SLD, doradca premiera ds. spraw zagranicznych. - Był on i jest zdecydowanie najlepszym ambasadorem brytyjskim w Polsce, będącym również swego rodzaju ambasadorem naszego kraju na Zachodzie - ocenia Eugeniusz Smolar, były szef sekcji polskiej BBC, dziś w Polskim Radiu.
Ruch na linii Londyn - Warszawa
Od roku 2000 Tony Blair, szef rządu brytyjskiego, był w Polsce już cztery razy, dwukrotnie przyjmowaliśmy członków rodziny królewskiej - przed rokiem księcia Karola, następcę tronu, a w czerwcu Edwarda, księcia Kentu. - Wzmożony ruch na linii Londyn - Warszawa to świadectwo prawdziwie dobrych stosunków. Członkowie brytyjskiego rządu, jeśli nie muszą, w ogóle nie jeżdżą za granicę - uważa były premier Jan Krzysztof Bielecki. Polscy i brytyjscy żołnierze wspólnie ćwiczą na poligonie w Drawsku Pomorskim (wraz z Ukraińcami), a kilkudziesięciu naszych oficerów studiuje w akademii wojskowej w Sandhurst i w Royal College of Defence Studies w Londynie - to dużo więcej niż w amerykańskim West Point.
Podczas negocjacji na temat naszej akcesji do UE Wielka Brytania - obok czterech innych państw - zadeklarowała, że Polacy będą mieli dostęp do jej rynku pracy od razu po wejściu do unii. - Ogromny w tym udział Pakenhama. On sam był zawsze niezwykle życzliwy Polsce, ale przy tym bardzo trzeźwy w osądach - mówi Eugeniusz Smolar. Kiedy Francuzi i Niemcy licytowali się w datach jak najszybszego przyjęcia naszego kraju do unii (Jacques Chirac wspomniał nawet o roku 2000), Pakenham (wówczas jeszcze nie był ambasadorem) mówił niezmiennie polskim partnerom: "Przed 2003 r. nie zdążycie, nie będziemy podbijać bębenka".
To właśnie on był jedną z osób, które przekonały rząd Leszka Millera i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, że nasz kraj powinien odegrać istotną polityczną rolę w konflikcie irackim. - Polska ma wszelkie warunki, żeby być ważnym graczem w Europie - twierdzi Pakenham. Jest przekonany, że wśród państw Zachodu Polska ma szczególne predyspozycje do przyciągnięcia Ukrainy w orbitę wpływów NATO i UE. Wspólne wojskowe manewry polsko-brytyjsko-ukraińskie to m.in. efekt jego starań.
Z Cimoszewiczem w Białowieży
Często zwierzał się swoim znajomym, że nie rozumie polskiego zacietrzewienia politycznego. Jego ojciec, Frank Pakenham, zwany lordem Longfordem (zmarł przed dwoma laty), wybitny polityk Partii Pracy, w wieku 25 lat wstąpił do partii konserwatywnej, a później przeszedł na stronę socjalistów. W 1949 r., kiedy syn Michael miał sześć lat, przeszedł wraz z żoną na katolicyzm. Lord Longford w swoich czasach szokował otwartością. Pewnego razu jako przewodniczący Izby Lordów zaprosił do parlamentu na spotkanie przy herbacie terrorystę z IRA.
Ambasada brytyjska i rezydencja Pakenhama były popularne wśród naszych elit politycznych, bo ciągle coś interesującego się w nich działo. Na przykład ostatnio na prywatne zaproszenie Pakenhamów przybyła do Polski Jung Chang, chińska pisarka, autorka "Dzikich łabędzi", bestsellera, który został sprzedany w kilkunastu milionach egzemplarzy.
Sam ambasador miał wśród siedmiorga swojego rodzeństwa troje pisarzy - siostry Antonię Fraser, autorkę wielu biografii znanych ludzi, i Rachel Billington, publikującą głównie książki religijne, oraz brata Michaela, który pisze o historii Irlandii i drzewach. Niedawno ambasador pojechał z bratem do położonej w Białowieży leśniczówki Włodzimierza Cimoszewicza. Można orzec - w wymiarze symbolicznym - że sir Michael Aidan Pakenham dostrzegał w Polsce nie tylko drzewa, ale i las.
Ruch na linii Londyn - Warszawa
Od roku 2000 Tony Blair, szef rządu brytyjskiego, był w Polsce już cztery razy, dwukrotnie przyjmowaliśmy członków rodziny królewskiej - przed rokiem księcia Karola, następcę tronu, a w czerwcu Edwarda, księcia Kentu. - Wzmożony ruch na linii Londyn - Warszawa to świadectwo prawdziwie dobrych stosunków. Członkowie brytyjskiego rządu, jeśli nie muszą, w ogóle nie jeżdżą za granicę - uważa były premier Jan Krzysztof Bielecki. Polscy i brytyjscy żołnierze wspólnie ćwiczą na poligonie w Drawsku Pomorskim (wraz z Ukraińcami), a kilkudziesięciu naszych oficerów studiuje w akademii wojskowej w Sandhurst i w Royal College of Defence Studies w Londynie - to dużo więcej niż w amerykańskim West Point.
Podczas negocjacji na temat naszej akcesji do UE Wielka Brytania - obok czterech innych państw - zadeklarowała, że Polacy będą mieli dostęp do jej rynku pracy od razu po wejściu do unii. - Ogromny w tym udział Pakenhama. On sam był zawsze niezwykle życzliwy Polsce, ale przy tym bardzo trzeźwy w osądach - mówi Eugeniusz Smolar. Kiedy Francuzi i Niemcy licytowali się w datach jak najszybszego przyjęcia naszego kraju do unii (Jacques Chirac wspomniał nawet o roku 2000), Pakenham (wówczas jeszcze nie był ambasadorem) mówił niezmiennie polskim partnerom: "Przed 2003 r. nie zdążycie, nie będziemy podbijać bębenka".
To właśnie on był jedną z osób, które przekonały rząd Leszka Millera i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, że nasz kraj powinien odegrać istotną polityczną rolę w konflikcie irackim. - Polska ma wszelkie warunki, żeby być ważnym graczem w Europie - twierdzi Pakenham. Jest przekonany, że wśród państw Zachodu Polska ma szczególne predyspozycje do przyciągnięcia Ukrainy w orbitę wpływów NATO i UE. Wspólne wojskowe manewry polsko-brytyjsko-ukraińskie to m.in. efekt jego starań.
Z Cimoszewiczem w Białowieży
Często zwierzał się swoim znajomym, że nie rozumie polskiego zacietrzewienia politycznego. Jego ojciec, Frank Pakenham, zwany lordem Longfordem (zmarł przed dwoma laty), wybitny polityk Partii Pracy, w wieku 25 lat wstąpił do partii konserwatywnej, a później przeszedł na stronę socjalistów. W 1949 r., kiedy syn Michael miał sześć lat, przeszedł wraz z żoną na katolicyzm. Lord Longford w swoich czasach szokował otwartością. Pewnego razu jako przewodniczący Izby Lordów zaprosił do parlamentu na spotkanie przy herbacie terrorystę z IRA.
Ambasada brytyjska i rezydencja Pakenhama były popularne wśród naszych elit politycznych, bo ciągle coś interesującego się w nich działo. Na przykład ostatnio na prywatne zaproszenie Pakenhamów przybyła do Polski Jung Chang, chińska pisarka, autorka "Dzikich łabędzi", bestsellera, który został sprzedany w kilkunastu milionach egzemplarzy.
Sam ambasador miał wśród siedmiorga swojego rodzeństwa troje pisarzy - siostry Antonię Fraser, autorkę wielu biografii znanych ludzi, i Rachel Billington, publikującą głównie książki religijne, oraz brata Michaela, który pisze o historii Irlandii i drzewach. Niedawno ambasador pojechał z bratem do położonej w Białowieży leśniczówki Włodzimierza Cimoszewicza. Można orzec - w wymiarze symbolicznym - że sir Michael Aidan Pakenham dostrzegał w Polsce nie tylko drzewa, ale i las.
Saga rodu Pakenhamów Pakenhamowie byli rodziną angielskich kolonistów, którzy przybyli na Zieloną Wyspę w XVI wieku. Niektórzy członkowie rodu do dziś mieszkają w rodowym gnieździe Tullynally, w jednym z największych zamków w Republice Irlandii. Tradycje polityczne i służby państwowej są w tej rodzinie niezwykle silne. Do najwybitniejszych przedstawicieli rodu należał Edward Michael Pakenham, generał brytyjski, który poległ w 1815 r. w walce z Amerykanami (wcześniej bił się z Francuzami). Z kolei sir William Pakenham był wybitnym dowódcą floty, walczył w 1904 r. po stronie Japonii, w czasie I wojny światowej odznaczył się męstwem w bitwie o Jutlandię. Zakończył karierę jako dowódca floty na północnym Atlantyku i Karaibach. Ojciec ambasadora pełnił wiele ważnych funkcji państwowych, nie tylko przewodniczył Izbie Lordów, ale był też m.in. ministrem lotnictwa. Obecny ambasador po raz pierwszy przyjechał do Polski jako młody dyplomata w 1967 r. i spędził u nas trzy lata (pod Cieszynem z bliska widział sowieckie czołgi jadące stłumić praską wiosnę). Pracował w Departamencie Integracji Europejskiej w brytyjskim MSZ, ale przede wszystkim zajmował się sprawami bezpieczeństwa i obronności (zatrudniony był m.in. w Departamencie Rozbrojeń). Był na placówkach dyplomatycznych m.in. w Nowym Delhi, Waszyngtonie (gdzie poznał swoją żonę Mimi, Amerykankę), Paryżu i Luksemburgu. Świetnie mówi po polsku, jego hobby to gra w tenisa. |
Więcej możesz przeczytać w 43/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.