Kontrast między ubogim strojem a eleganckim zachowaniem tworzył postać Chaplina: nędzarza broniącego swej godności
Rozmawiają ZYGMUNT KAŁUŻYŃSKI i TOMASZ RACZEK
Tomasz Raczek: Panie Zygmuncie, porozmawiajmy o filmach, które będzie teraz można oglądać w kinie domowym. Na płytach DVD ukazała się bowiem kolekcja dziesięciu filmów Charliego Chaplina. Mamy tam same sławne tytuły, takie jak "Dyktator", "Światła rampy", "Gorączka złota" czy "Brzdąc". Zostały odrestaurowane i wydane z okazji 114. rocznicy urodzin wielkiego komika.
Zygmunt Kałużyński: Rzeczywiście, Chaplin jest fenomenem w historii kultury. Historycy filmu obliczyli, iż jego filmy obejrzało 800 milionów widzów. Wszędzie - w Nowej Zelandii, w Japonii, widzieli je nawet Eskimosi. A więc jest to artysta, który w historii kultury miał największą liczbę odbiorców!
TR: Geraldine Chaplin, jego córka, również aktorka, przypomniała sobie z tej okazji, jak jej ojciec martwił się zawsze, że ludzie o nim zapomną. Teraz jest podobno szczęśliwa, bo ma już pewność, że tak się nie stanie.
ZK: Ta wypowiedź kochającej córki budzi moją wątpliwość, bo tak się złożyło, że wcześniej zetknąłem się z tym problemem. Byłem w swoim czasie konsultantem rady repertuarowej nabywającej filmy i pamiętam, że jej dyrektor, nieżyjący już Roman Boniecki co roku usiłował kupić filmy Chaplina, ale mu się nie udawało.
TR: Dlaczego?
ZK: Bo Chaplin zagwarantował sobie prawa do wszystkich swoich filmów. Założył firmę - United Artists - z dwojgiem innych aktorów: Douglasem Fairbanksem i Mary Pickford. Gdy Fairbanks umarł, a Pickford się wycofała, Chaplin miał zagwarantowany dochód od wszystkich 800 milionów widzów!
TR: No, ale skoro miał prawa do swoich filmów, to dlaczego ich nie sprzedawał?
ZK: Sprzedawał, tylko w specyficzny sposób: wynajmował je doraźnie, na przykład na festiwale i uroczystości, za ogromną forsę. Był człowiekiem interesu.
TR: Mnie się wydawał roztrzepanym artystą, a pan robi z niego wyrafinowanego biznesmena.
ZK: Bo był nim! W przeciwieństwie do innych podobnych sobie wybitnych komików tego okresu. Na przykład Buster Keaton, przedstawiciel komedii intelektualnej, skończył w ubóstwie�
TR: �bo nie przystąpił do spółki United Artists.
ZK: Ten paradoks, o którym pan mówi, zilustrował znakomity karykaturzysta Steinberg: Chaplin zajeżdża luksusową limuzyną, ubrany we frak, po czym wchodzi do garderoby, gdzie wkłada brudne łachmany i zaczyna zarobkować jako nędzarz.
TR: Przyznam, że dla mnie to prawdziwa gratka: postawić na półce zestaw najlepszych komedii, a potem w czasie długich jesiennych i zimowych wieczorów dawkować sobie ten wyborny humor wedle potrzeby.
ZK: Trzeba jednak pamiętać, że choć niezliczeni wielbiciele Chaplina wszystkie jego filmy traktują z szacunkiem, to gdy odwołamy się do ich sumienia kinomanów, wprowadzają wyraźny podział na okres, który jest wielką twórczością Chaplina (i właściwie kończy się z nastaniem filmu dźwiękowego), oraz ten drugi. Chaplin w późniejszych latach, na przykład w "Panu Verdoux", nie występuje już w swoim tradycyjnym kostiumie, tylko jako elegant mordujący kobiety. W "Dyktatorze" jest natomiast karykaturą Hitlera. Tymczasem jego najlepsze filmy pokazują postać, którą on stworzył.
TR: Klasycznego Charliego Chaplina.
ZK: To była postać klaunowska. Ma ubranie, które wyżebrał czy dostał przypadkowo: za duże spodnie sięgające mu piersi, buty dwukrotnie większe od jego stóp, za ciasną kamizelkę. No i jeszcze melonik oraz laseczkę, wyrażające jego potrzebę zachowania godności. Chaplin budzi się rano pod koszami na śmieci, gdzie spędził całą noc, i zdejmuje rękawiczki gestem eleganta, choć nie mają one palców.
TR: W gruncie rzeczy to postać bardzo aktualna, można powiedzieć, że jest na nią wręcz zapotrzebowanie. Oto przykład, co należy robić w sytuacji, gdy czujemy się sponiewierani, biedni, bez nadziei. Chaplin może swoim poczuciem humoru pomóc współczesnym widzom.
ZK: Zresztą tak było zawsze, bo jego postać odzwierciedlała problemy psychologiczne ludzi czasów wielkiego kryzysu. Każdy film Chaplina miał jakiś podtekst publicystyczny. "Psie życie" to dzieje emigranta, który przyjechał do Ameryki, usiłuje tutaj odnaleźć swoje miejsce i mu to nie wychodzi. "Na ramię broń" jest satyrą na wojnę. "Pielgrzym" w sposób nienapastliwy krytykuje postępowanie Kościoła wobec panującej wówczas nędzy. W pierwszych filmach Chaplin potrafił tę tematykę obyczajowo-publicystyczną wtopić w swoją postać. Dlatego główną treścią pozostawał wybuchowy, a zarazem poetyczny komizm jego postaci. Później zaczął robić filmy z założenia interwencyjne. Muszę przyznać, że jako stary kinoman, wychowany na filmach Chaplina i kochający go, największy sentyment mam do jego filmów niemych. Reszta, choć jak najbardziej godna uwagi, to już nie to.
Tomasz Raczek: Panie Zygmuncie, porozmawiajmy o filmach, które będzie teraz można oglądać w kinie domowym. Na płytach DVD ukazała się bowiem kolekcja dziesięciu filmów Charliego Chaplina. Mamy tam same sławne tytuły, takie jak "Dyktator", "Światła rampy", "Gorączka złota" czy "Brzdąc". Zostały odrestaurowane i wydane z okazji 114. rocznicy urodzin wielkiego komika.
Zygmunt Kałużyński: Rzeczywiście, Chaplin jest fenomenem w historii kultury. Historycy filmu obliczyli, iż jego filmy obejrzało 800 milionów widzów. Wszędzie - w Nowej Zelandii, w Japonii, widzieli je nawet Eskimosi. A więc jest to artysta, który w historii kultury miał największą liczbę odbiorców!
TR: Geraldine Chaplin, jego córka, również aktorka, przypomniała sobie z tej okazji, jak jej ojciec martwił się zawsze, że ludzie o nim zapomną. Teraz jest podobno szczęśliwa, bo ma już pewność, że tak się nie stanie.
ZK: Ta wypowiedź kochającej córki budzi moją wątpliwość, bo tak się złożyło, że wcześniej zetknąłem się z tym problemem. Byłem w swoim czasie konsultantem rady repertuarowej nabywającej filmy i pamiętam, że jej dyrektor, nieżyjący już Roman Boniecki co roku usiłował kupić filmy Chaplina, ale mu się nie udawało.
TR: Dlaczego?
ZK: Bo Chaplin zagwarantował sobie prawa do wszystkich swoich filmów. Założył firmę - United Artists - z dwojgiem innych aktorów: Douglasem Fairbanksem i Mary Pickford. Gdy Fairbanks umarł, a Pickford się wycofała, Chaplin miał zagwarantowany dochód od wszystkich 800 milionów widzów!
TR: No, ale skoro miał prawa do swoich filmów, to dlaczego ich nie sprzedawał?
ZK: Sprzedawał, tylko w specyficzny sposób: wynajmował je doraźnie, na przykład na festiwale i uroczystości, za ogromną forsę. Był człowiekiem interesu.
TR: Mnie się wydawał roztrzepanym artystą, a pan robi z niego wyrafinowanego biznesmena.
ZK: Bo był nim! W przeciwieństwie do innych podobnych sobie wybitnych komików tego okresu. Na przykład Buster Keaton, przedstawiciel komedii intelektualnej, skończył w ubóstwie�
TR: �bo nie przystąpił do spółki United Artists.
ZK: Ten paradoks, o którym pan mówi, zilustrował znakomity karykaturzysta Steinberg: Chaplin zajeżdża luksusową limuzyną, ubrany we frak, po czym wchodzi do garderoby, gdzie wkłada brudne łachmany i zaczyna zarobkować jako nędzarz.
TR: Przyznam, że dla mnie to prawdziwa gratka: postawić na półce zestaw najlepszych komedii, a potem w czasie długich jesiennych i zimowych wieczorów dawkować sobie ten wyborny humor wedle potrzeby.
ZK: Trzeba jednak pamiętać, że choć niezliczeni wielbiciele Chaplina wszystkie jego filmy traktują z szacunkiem, to gdy odwołamy się do ich sumienia kinomanów, wprowadzają wyraźny podział na okres, który jest wielką twórczością Chaplina (i właściwie kończy się z nastaniem filmu dźwiękowego), oraz ten drugi. Chaplin w późniejszych latach, na przykład w "Panu Verdoux", nie występuje już w swoim tradycyjnym kostiumie, tylko jako elegant mordujący kobiety. W "Dyktatorze" jest natomiast karykaturą Hitlera. Tymczasem jego najlepsze filmy pokazują postać, którą on stworzył.
TR: Klasycznego Charliego Chaplina.
ZK: To była postać klaunowska. Ma ubranie, które wyżebrał czy dostał przypadkowo: za duże spodnie sięgające mu piersi, buty dwukrotnie większe od jego stóp, za ciasną kamizelkę. No i jeszcze melonik oraz laseczkę, wyrażające jego potrzebę zachowania godności. Chaplin budzi się rano pod koszami na śmieci, gdzie spędził całą noc, i zdejmuje rękawiczki gestem eleganta, choć nie mają one palców.
TR: W gruncie rzeczy to postać bardzo aktualna, można powiedzieć, że jest na nią wręcz zapotrzebowanie. Oto przykład, co należy robić w sytuacji, gdy czujemy się sponiewierani, biedni, bez nadziei. Chaplin może swoim poczuciem humoru pomóc współczesnym widzom.
ZK: Zresztą tak było zawsze, bo jego postać odzwierciedlała problemy psychologiczne ludzi czasów wielkiego kryzysu. Każdy film Chaplina miał jakiś podtekst publicystyczny. "Psie życie" to dzieje emigranta, który przyjechał do Ameryki, usiłuje tutaj odnaleźć swoje miejsce i mu to nie wychodzi. "Na ramię broń" jest satyrą na wojnę. "Pielgrzym" w sposób nienapastliwy krytykuje postępowanie Kościoła wobec panującej wówczas nędzy. W pierwszych filmach Chaplin potrafił tę tematykę obyczajowo-publicystyczną wtopić w swoją postać. Dlatego główną treścią pozostawał wybuchowy, a zarazem poetyczny komizm jego postaci. Później zaczął robić filmy z założenia interwencyjne. Muszę przyznać, że jako stary kinoman, wychowany na filmach Chaplina i kochający go, największy sentyment mam do jego filmów niemych. Reszta, choć jak najbardziej godna uwagi, to już nie to.
Więcej możesz przeczytać w 43/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.