Maszynopis pierwszej powieści Johna Grishama odrzuciło 25 wydawców
W filmie Ridleya Scotta "Helikopter w ogniu" amerykański spadochroniarz tuż przed desantem na pozycje wroga czyta książkę. Nie jest to - jak można by oczekiwać - Biblia, lecz "Klient" Johna Grishama. Trudno o lepszy dowód popularności autora, dla którego twórczości krytyka ukuła termin: legal thriller, czyli prawniczy dreszczowiec. Grisham potwierdza też zasadę, jaką kierują się amerykańscy wydawcy: jeśli książka nie jest gotowym scenariuszem filmowym, znaczy to, że nie jest wystarczająco dobra. Grisham ma więcej oficjalnych fanklubów niż Elvis Presley. W bibliotece Uniwersytetu Missisipi, w którym ongiś zdobywał prawnicze ostrogi, od pięciu lat można zwiedzać pokój z pamiątkami po słynnym absolwencie.
Grisham to prawdziwa maszynka do produkcji bestsellerów: książkowych i filmowych. Dotychczas sprzedano 130 mln egzemplarzy jego książek (wydanych w 30 językach). Żaden inny żyjący pisarz nie może się poszczycić takim osiągnięciem. Równie imponująca jest lista filmowych adaptacji powieści Grishama: "Czas zabijania", "Rainmaker", "Raport pelikana", "Klient" czy "Firma". Najsławniejsi reżyserzy, m.in. Francis Ford Coppola, Robert Altman czy Sydney Pollack, bez wahania sięgają po scenariusze jego autorstwa. Hollywoodzkie gwiazdy walczą o to, by grać w firmowanych przez niego projektach, bo Grisham to kasowy pewniak. Tom Cruise, Gene Hackman, Julia Roberts czy Denzel Washington wymieniają go w pierwszej piątce swoich ulubionych autorów. I trudno im się dziwić, skoro z każdym filmem opartym na jego pomyśle, ich konta w bankach powiększają się o kilka zer.
Pisanie na ekran
W Stanach Zjednoczonych nie więcej niż piętnastu pisarzy utrzymuje się tylko z pisania książek. Pozostali pracują na uniwersytetach, jako dziennikarze, są redaktorami w wydawnictwach lub wykonują zawody nie związane z literaturą. Wśród żyjących z pisania są multimilionerzy - John Grisham, Stephen King, Tom Clancy czy Michael Crichton. Wszyscy otrzymują wysokie honoraria, bo z założenia piszą książki filmowe. "Carrie", "Miasteczko Salem", "Strefa śmierci", "Misery", "Lśnienie", "Christine", "Kosiarz umysłów", "Bastion" czy "Dzieci kukurydzy" to gotowe scenariusze, które były potem filmowymi hitami. Podobnie jak "Park jurajski" Crichtona sfilmowany przez Stevena Spielberga czy "Polowanie na czerwony październik" Toma Clancy'ego zekranizowane przez Johna McTiernana.
Zabójcza pigułka
"Król afer" - najnowsza powieść Grishama (wydana w Polsce przez Amber) nie jest biografią Lwa Rywina, choć obrady sejmowej komisji w jego sprawie nadają się dla Grishama jak najbardziej. W USA powieść ukazała się w nakładzie ponad 3 mln egzemplarzy. "Renomowane kancelarie, wszechmocne korporacje, szybkie ugody i współczesna wersja paktu z diabłem o własną duszę - to wszystko jest w 'Królu afer'" - pisał krytyk "The Guardian". Po powieściach nawiązujących do Dickensa i Faulknera Grisham powrócił na swoje ulubione prawnicze terytorium. John Clay, młody i ambitny adwokat pracujący w UOP (Urząd Obrońcy Publicznego), za nędzne pieniądze broni biedaków. Choć ma w głębokiej pogardzie kolegów zatrudnionych w wielkich korporacjach, w głębi duszy zazdrości im luksusowych samochodów, jachtów, podróży po świecie i dziewczyn. Niespodziewanie dostaje intratną propozycję - ma wyciszyć aferę za honorarium w wysokości 15 mln dolarów. Korporacja farmaceutyczna wprowadziła na rynek lek, po zażyciu którego narkoman na detoksie zamienia się w zabójcę. Zakończenie powieści - bardziej zaskakujące niż u Agathy Christie - jest otwarte, jak gdyby autor już myślał o jej dalszym ciągu. Nie ulega też wątpliwości, że "Król afer" zostanie kupiony przez Hollywood.
OrzeŁ Temidy
Trudno dziś uwierzyć, że maszynopis pierwszej powieści młodego adwokata został odrzucony przez dwudziestu pięciu wydawców. Dopiero dwudziesty szósty wydał "Czas zabijania" - w nakładzie 5 tys. egzemplarzy. Dziewięć lat później (w 1996 r.) za prawo do sfilmowania tej powieści wytwórnia Warner Bros. zapłaciła 6 mln dolarów.
Książki Grishama to nie tylko świetnie skonstruowane zagadki kryminalne, ale również błyskotliwe portrety amerykańskiego społeczeństwa, w którym niemal każdy ma swego prawnika, a duże procesy, w stylu O.J. Simpsona, są spektaklami nagłaśnianymi nie mniej od hollywoodzkich superprodukcji. Spory prokuratorów, adwokatów, oskarżonych i ich ofiar obchodzą w Ameryce wszystkich. Wykorzystali to autorzy znanych i u nas telewizyjnych seriali "Kancelaria prawnicza" czy "Ally McBeal". Choć z drugiej strony rycerze Temidy cieszą się w USA dwuznaczną sławą. Nieprzypadkowo jedna z komedii z Jimem Carreyem nosiła tytuł "Liar, liar" ("Kłamca"), co brzmi niemal identycznie jak lawyer (prawnik).
W USA autor "Króla afer" doczekał się całej grupy naśladowców. Barbara Parker zarabia na thrillerach, których bohaterką jest młoda i atrakcyjna Gail Connor z Miami ("Zasada domina", "Pokład śmierci" czy "Krąg podejrzanych"). Podobnie jest u Steve'a Martiniego ("Mecenas", "Projekt") - wymyślony przez niego mecenas Paul Madriani chętniej działa na prowincji, ale za każdym razem zmaga się z "najtrudniejszą sprawą, z jaką miał do czynienia". Są jeszcze dreszczowce prawnicze D.W. Buffa, Phillipa M. Margolina i Bonnie McDougal. Autor "Króla afer" jest jednak ciągle bezkonkurencyjny. Nie widać też kandydatów na polskiego Grishama. Konstrukcja prawniczych dreszczowców wymaga takiej precyzji i katorżniczej wręcz pracy, że nasi literaci uciekają od tego typu literatury. Wolą pisać, co im w duszy gra, czyli poddają się najłatwiejszym formom powieściopisarstwa. Trudno się więc dziwić, że nie odnoszą międzynarodowych sukcesów.
Grisham to prawdziwa maszynka do produkcji bestsellerów: książkowych i filmowych. Dotychczas sprzedano 130 mln egzemplarzy jego książek (wydanych w 30 językach). Żaden inny żyjący pisarz nie może się poszczycić takim osiągnięciem. Równie imponująca jest lista filmowych adaptacji powieści Grishama: "Czas zabijania", "Rainmaker", "Raport pelikana", "Klient" czy "Firma". Najsławniejsi reżyserzy, m.in. Francis Ford Coppola, Robert Altman czy Sydney Pollack, bez wahania sięgają po scenariusze jego autorstwa. Hollywoodzkie gwiazdy walczą o to, by grać w firmowanych przez niego projektach, bo Grisham to kasowy pewniak. Tom Cruise, Gene Hackman, Julia Roberts czy Denzel Washington wymieniają go w pierwszej piątce swoich ulubionych autorów. I trudno im się dziwić, skoro z każdym filmem opartym na jego pomyśle, ich konta w bankach powiększają się o kilka zer.
Pisanie na ekran
W Stanach Zjednoczonych nie więcej niż piętnastu pisarzy utrzymuje się tylko z pisania książek. Pozostali pracują na uniwersytetach, jako dziennikarze, są redaktorami w wydawnictwach lub wykonują zawody nie związane z literaturą. Wśród żyjących z pisania są multimilionerzy - John Grisham, Stephen King, Tom Clancy czy Michael Crichton. Wszyscy otrzymują wysokie honoraria, bo z założenia piszą książki filmowe. "Carrie", "Miasteczko Salem", "Strefa śmierci", "Misery", "Lśnienie", "Christine", "Kosiarz umysłów", "Bastion" czy "Dzieci kukurydzy" to gotowe scenariusze, które były potem filmowymi hitami. Podobnie jak "Park jurajski" Crichtona sfilmowany przez Stevena Spielberga czy "Polowanie na czerwony październik" Toma Clancy'ego zekranizowane przez Johna McTiernana.
Zabójcza pigułka
"Król afer" - najnowsza powieść Grishama (wydana w Polsce przez Amber) nie jest biografią Lwa Rywina, choć obrady sejmowej komisji w jego sprawie nadają się dla Grishama jak najbardziej. W USA powieść ukazała się w nakładzie ponad 3 mln egzemplarzy. "Renomowane kancelarie, wszechmocne korporacje, szybkie ugody i współczesna wersja paktu z diabłem o własną duszę - to wszystko jest w 'Królu afer'" - pisał krytyk "The Guardian". Po powieściach nawiązujących do Dickensa i Faulknera Grisham powrócił na swoje ulubione prawnicze terytorium. John Clay, młody i ambitny adwokat pracujący w UOP (Urząd Obrońcy Publicznego), za nędzne pieniądze broni biedaków. Choć ma w głębokiej pogardzie kolegów zatrudnionych w wielkich korporacjach, w głębi duszy zazdrości im luksusowych samochodów, jachtów, podróży po świecie i dziewczyn. Niespodziewanie dostaje intratną propozycję - ma wyciszyć aferę za honorarium w wysokości 15 mln dolarów. Korporacja farmaceutyczna wprowadziła na rynek lek, po zażyciu którego narkoman na detoksie zamienia się w zabójcę. Zakończenie powieści - bardziej zaskakujące niż u Agathy Christie - jest otwarte, jak gdyby autor już myślał o jej dalszym ciągu. Nie ulega też wątpliwości, że "Król afer" zostanie kupiony przez Hollywood.
OrzeŁ Temidy
Trudno dziś uwierzyć, że maszynopis pierwszej powieści młodego adwokata został odrzucony przez dwudziestu pięciu wydawców. Dopiero dwudziesty szósty wydał "Czas zabijania" - w nakładzie 5 tys. egzemplarzy. Dziewięć lat później (w 1996 r.) za prawo do sfilmowania tej powieści wytwórnia Warner Bros. zapłaciła 6 mln dolarów.
Książki Grishama to nie tylko świetnie skonstruowane zagadki kryminalne, ale również błyskotliwe portrety amerykańskiego społeczeństwa, w którym niemal każdy ma swego prawnika, a duże procesy, w stylu O.J. Simpsona, są spektaklami nagłaśnianymi nie mniej od hollywoodzkich superprodukcji. Spory prokuratorów, adwokatów, oskarżonych i ich ofiar obchodzą w Ameryce wszystkich. Wykorzystali to autorzy znanych i u nas telewizyjnych seriali "Kancelaria prawnicza" czy "Ally McBeal". Choć z drugiej strony rycerze Temidy cieszą się w USA dwuznaczną sławą. Nieprzypadkowo jedna z komedii z Jimem Carreyem nosiła tytuł "Liar, liar" ("Kłamca"), co brzmi niemal identycznie jak lawyer (prawnik).
W USA autor "Króla afer" doczekał się całej grupy naśladowców. Barbara Parker zarabia na thrillerach, których bohaterką jest młoda i atrakcyjna Gail Connor z Miami ("Zasada domina", "Pokład śmierci" czy "Krąg podejrzanych"). Podobnie jest u Steve'a Martiniego ("Mecenas", "Projekt") - wymyślony przez niego mecenas Paul Madriani chętniej działa na prowincji, ale za każdym razem zmaga się z "najtrudniejszą sprawą, z jaką miał do czynienia". Są jeszcze dreszczowce prawnicze D.W. Buffa, Phillipa M. Margolina i Bonnie McDougal. Autor "Króla afer" jest jednak ciągle bezkonkurencyjny. Nie widać też kandydatów na polskiego Grishama. Konstrukcja prawniczych dreszczowców wymaga takiej precyzji i katorżniczej wręcz pracy, że nasi literaci uciekają od tego typu literatury. Wolą pisać, co im w duszy gra, czyli poddają się najłatwiejszym formom powieściopisarstwa. Trudno się więc dziwić, że nie odnoszą międzynarodowych sukcesów.
Więcej możesz przeczytać w 43/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.