Politykowi, który traci władzę, zależy głównie na bezpieczeństwie i pieniądzach
Czego potrzebuje polityk, by czuć się szczęśliwym? Władzy. A na czym mu najbardziej zależy, gdy władzę traci? Na bezpieczeństwie i pieniądzach. Jeśli tak spojrzeć na poczynania SLD, to widać, że partia ta pogodziła się już z rychłym zgonem, i może wreszcie działać altruistycznie.
I działa. Za przykładem PZPR, która pogodziła się z powstaniem rządu Mazowieckiego, ale tylko pod warunkiem zachowania dla siebie urzędu prezydenta oraz MON i MSW. W kapitalizmie też jest to ważne, ale jednak nie ma to jak pieniądze. Uwolnione od nacisków politycznych, rzecz jasna. Od lat walczy o to Leszek Balcerowicz. On najlepiej wie, co znaczą naciski polityków. Ile musiał się naboksować (choć to sprzeczne z jego naturą lekkoatlety), by obronić niezależność NBP! I wreszcie nadeszła pora spełnienia marzeń. W nowej, udoskonalonej przez SLD, formie.
Część pieniędzy już jest ulokowana w Narodowym Funduszu Zdrowia. Następna zniknie w molochu powstałym z połączenia PKO BP i PZU. Gdyby jeszcze coś w kasie państwowej zostało, rząd połączy wszystkie swoje spółki i agencje w jedną super-plus-ekstra. Dzięki przezorności SLD zwycięzcy najbliższych wyborów nie będą musieli się męczyć nad tworzeniem budżetu: pieniędzy starczy co najwyżej na wydatki określone prawem, czyli tzw. sztywne. Zapobiegnie to nieprzystojnym w cywilizowanym kraju targom i szarpaniu państwowego sukna przez grupy interesów.
Postęp zawsze z trudem toruje sobie drogę. Dlatego nad utrzymaniem nowego porządku w ustanowionych przez SLD ryzach będzie czuwać nowy, niezależny prokurator generalny. Minister Kurczuk dobrze wie, co mówi, gdy agituje za taką prokuraturą. Aktyw SLD w każdym zakładzie, gminie, powiecie, województwie i centrali powinien być mu wdzięczny. Przyszły rząd może zapomnieć o tym organie państwa.
Gdyby jednak opozycja chciała zniszczyć projekty SLD, rządzący ustalą we wszystkich miejscach odpowiednich szefów i kadencje. Prokurator generalny i prezesi funduszów będą sadowieni na kadencje, tak by przetrwali do następnych wyborów. Dzięki temu ich partyjni koledzy nie będą sadowieni w izolacji, a wsparci niezależnymi pieniędzmi bez szkody przeniosą płomień reformatorski SLD do czasów reaktywacji. System ten zdał znakomicie egzamin w radiu i telewizji. Czemu nie miałoby się udać gdzie indziej?
Mam nadzieję, że światli obywatele dobrze zapamiętają, komu zawdzięczają tak znaczący krok na drodze postępu demokratycznego i korzystnych przemian państwowych. Niezależność i kadencje to przecież podstawy europejskiej cywilizacji.
I działa. Za przykładem PZPR, która pogodziła się z powstaniem rządu Mazowieckiego, ale tylko pod warunkiem zachowania dla siebie urzędu prezydenta oraz MON i MSW. W kapitalizmie też jest to ważne, ale jednak nie ma to jak pieniądze. Uwolnione od nacisków politycznych, rzecz jasna. Od lat walczy o to Leszek Balcerowicz. On najlepiej wie, co znaczą naciski polityków. Ile musiał się naboksować (choć to sprzeczne z jego naturą lekkoatlety), by obronić niezależność NBP! I wreszcie nadeszła pora spełnienia marzeń. W nowej, udoskonalonej przez SLD, formie.
Część pieniędzy już jest ulokowana w Narodowym Funduszu Zdrowia. Następna zniknie w molochu powstałym z połączenia PKO BP i PZU. Gdyby jeszcze coś w kasie państwowej zostało, rząd połączy wszystkie swoje spółki i agencje w jedną super-plus-ekstra. Dzięki przezorności SLD zwycięzcy najbliższych wyborów nie będą musieli się męczyć nad tworzeniem budżetu: pieniędzy starczy co najwyżej na wydatki określone prawem, czyli tzw. sztywne. Zapobiegnie to nieprzystojnym w cywilizowanym kraju targom i szarpaniu państwowego sukna przez grupy interesów.
Postęp zawsze z trudem toruje sobie drogę. Dlatego nad utrzymaniem nowego porządku w ustanowionych przez SLD ryzach będzie czuwać nowy, niezależny prokurator generalny. Minister Kurczuk dobrze wie, co mówi, gdy agituje za taką prokuraturą. Aktyw SLD w każdym zakładzie, gminie, powiecie, województwie i centrali powinien być mu wdzięczny. Przyszły rząd może zapomnieć o tym organie państwa.
Gdyby jednak opozycja chciała zniszczyć projekty SLD, rządzący ustalą we wszystkich miejscach odpowiednich szefów i kadencje. Prokurator generalny i prezesi funduszów będą sadowieni na kadencje, tak by przetrwali do następnych wyborów. Dzięki temu ich partyjni koledzy nie będą sadowieni w izolacji, a wsparci niezależnymi pieniędzmi bez szkody przeniosą płomień reformatorski SLD do czasów reaktywacji. System ten zdał znakomicie egzamin w radiu i telewizji. Czemu nie miałoby się udać gdzie indziej?
Mam nadzieję, że światli obywatele dobrze zapamiętają, komu zawdzięczają tak znaczący krok na drodze postępu demokratycznego i korzystnych przemian państwowych. Niezależność i kadencje to przecież podstawy europejskiej cywilizacji.
Więcej możesz przeczytać w 43/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.