Już trzy lata temu tygodnik "Wprost" opisał korumpowanie posłów przy uchwalaniu ustawy o grach losowych Ustawę o grach losowych pisano i nowelizowano wedle życzeń hazardowego lobby, które reprezentowali posłowie niemal wszystkich partii. Na łapówki w ostatnich dziesięciu latach to lobby wydało około 50 mln zł. W hazardowym lobby pierwszorzędną rolę odgrywała mafia pruszkowska, która dzieliła się z politykami dochodami z automatów do gier.
O tym wszystkim tygodnik "Wprost" po raz pierwszy napisał już trzy lata temu ("Jednoręki bandyta", nr 50/2000). Półtora roku temu podaliśmy nazwiska posłów wspierających hazardowe lobby ("Hazard polityczny", nr 8/2002). Wymieniliśmy m.in. nazwiska Jerzego Jaskierni, Wiesława Ciesielskiego, Lecha Nikolskiego, Andrzeja Szarawarskiego, Zbigniewa Sobotki i Barbary Blidy z SLD, Aleksandra Bentkowskiego, Józefa Gruszki, Eugeniusza Kłopotka i Lesława Podkańskiego z PSL oraz Grzegorza Cygonika i Krzysztofa Oksiuty z AWS. Zacytowaliśmy zeznania Masy, świadka koronnego w procesie pruszkowskiej mafii, który ujawnił współpracę gangu z politykami SLD czerpiącymi korzyści z hazardu ("To tylko mafia", nr 29). Dopiero po tym ostatnim tekście prokuratura w Gdańsku wznowiła śledztwo w sprawie korupcji przy uchwalaniu i nowelizowaniu (trzynastokrotnym) ustawy o grach losowych. Sprawa stała się głośna, gdy Zbigniew Nowak, były poseł Samoobrony, zawiadomił w sierpniu 2003 r. Ministerstwo Sprawiedliwości, że Jerzy Jaskiernia, poseł SLD, rzekomo przyjął 10 mln dolarów łapówki od hazardowego lobby.
Partia hazardzistów
"Anastazja P. [Marzena Domaros, która opisała swoje erotyczne przygody z politykami] miała za za-
danie zdyskredytować twórców ustawy [hazardowej], gdyby coś poszło nie po myśli właścicieli automatów" - napisaliśmy trzy lata temu w artykule "Jednoręki bandyta". Sejm przyjął wtedy ustawę, na mocy której automaty do gry podzielono na losowe i zręcznościowe. Na automatach zręcznościowych można było zarabiać bez koncesji, bez dodatkowych opłat i uiszczając symboliczne podatki. Przypomnieliśmy, że na posiedzeniu sejmowej Komisji Budżetu i Finansów Publicznych posłanka Wiesława Ziółkowska z Unii Pracy zarzuciła Wiesławowi Kaczmarkowi z SLD, że podpisany przez niego wniosek niczym się nie różni od zgłoszonego wcześniej przez jedną ze spółek prowadzących kasyno.
W artykule "Hazard polityczny" pisaliśmy, jak w 1998 r. 69 posłów SLD i PSL próbowało zablokować projekt nowelizacji, wedle którego wszystkie automaty do gier byłyby objęte koncesją i jednakowo opodatkowane. Przed głosowaniem nad projektem Leszek Balcerowicz oskarżył posłów SLD o zgłaszanie poprawek wypaczających antykorupcyjny sens ustawy. Zauważyliśmy, że "od początku lat 90. tylko jedno ugrupowanie w Sejmie nie zmieniało poglądów - partia hazardu. Należeli do niej posłowie tak różnych ugrupowań, jak PSL, SLD, Unia Pracy, AWS czy ZChN".
Ustawa za Łapówkę
"W 1992 r., gdy uchwalano ustawę, na lobbing wydano
- zdaniem ekspertów Banku Światowego - około 2 mln zł. Podczas nowelizacji w 2000 r. - prawie 13 mln zł. Obecnie na ten cel przeznaczono ponad 20 mln zł" - pisaliśmy. Wskazaliśmy posłów Józefa Gruszkę i Jerzego Jaskiernię, którzy chcieli, by ponownie zalegalizowano automaty do gier o niskich wygranych - można by na takich automatach grać w pubach, sklepach, barach, dyskotekach i na stacjach benzynowych. Wprowadzenie tych zmian podniosło dochody hazardowego rynku co najmniej o 100 mln dolarów rocznie.
W artykule "To tylko mafia" pytaliśmy, jak to możliwe, że przez trzy lata prokuratura nie próbowała wyjaśnić związków polityków z mafią i dzielenia się dochodami z hazardu. Śledztwo prowadzone obecnie przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku jest szansą na przerwanie zmowy milczenia w tej sprawie.
Partia hazardzistów
"Anastazja P. [Marzena Domaros, która opisała swoje erotyczne przygody z politykami] miała za za-
danie zdyskredytować twórców ustawy [hazardowej], gdyby coś poszło nie po myśli właścicieli automatów" - napisaliśmy trzy lata temu w artykule "Jednoręki bandyta". Sejm przyjął wtedy ustawę, na mocy której automaty do gry podzielono na losowe i zręcznościowe. Na automatach zręcznościowych można było zarabiać bez koncesji, bez dodatkowych opłat i uiszczając symboliczne podatki. Przypomnieliśmy, że na posiedzeniu sejmowej Komisji Budżetu i Finansów Publicznych posłanka Wiesława Ziółkowska z Unii Pracy zarzuciła Wiesławowi Kaczmarkowi z SLD, że podpisany przez niego wniosek niczym się nie różni od zgłoszonego wcześniej przez jedną ze spółek prowadzących kasyno.
W artykule "Hazard polityczny" pisaliśmy, jak w 1998 r. 69 posłów SLD i PSL próbowało zablokować projekt nowelizacji, wedle którego wszystkie automaty do gier byłyby objęte koncesją i jednakowo opodatkowane. Przed głosowaniem nad projektem Leszek Balcerowicz oskarżył posłów SLD o zgłaszanie poprawek wypaczających antykorupcyjny sens ustawy. Zauważyliśmy, że "od początku lat 90. tylko jedno ugrupowanie w Sejmie nie zmieniało poglądów - partia hazardu. Należeli do niej posłowie tak różnych ugrupowań, jak PSL, SLD, Unia Pracy, AWS czy ZChN".
Ustawa za Łapówkę
"W 1992 r., gdy uchwalano ustawę, na lobbing wydano
- zdaniem ekspertów Banku Światowego - około 2 mln zł. Podczas nowelizacji w 2000 r. - prawie 13 mln zł. Obecnie na ten cel przeznaczono ponad 20 mln zł" - pisaliśmy. Wskazaliśmy posłów Józefa Gruszkę i Jerzego Jaskiernię, którzy chcieli, by ponownie zalegalizowano automaty do gier o niskich wygranych - można by na takich automatach grać w pubach, sklepach, barach, dyskotekach i na stacjach benzynowych. Wprowadzenie tych zmian podniosło dochody hazardowego rynku co najmniej o 100 mln dolarów rocznie.
W artykule "To tylko mafia" pytaliśmy, jak to możliwe, że przez trzy lata prokuratura nie próbowała wyjaśnić związków polityków z mafią i dzielenia się dochodami z hazardu. Śledztwo prowadzone obecnie przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku jest szansą na przerwanie zmowy milczenia w tej sprawie.
Parasol "Pruszkowa" Fragmenty zeznań Masy Pershing [Andrzej Kolikowski] dostał od Malizny [Mirosława Danielaka] listę, ja w tym samym czasie dostałem tę samą listę od Parasola [Janusza Prasola]. Była to lista sześciu firm wstawiających automaty do gry. Według polecenia 'starych', z tych firm nie można było zbierać haraczy. Parasol powiedział mi, że te firmy płacą grupie 50 tys. dolarów miesięcznie każda, a grupa w zamian za to ochrania ich maszyny, to znaczy dba o to, żeby nie wchodziła konkurencja i żeby nikt nie wstawiał tam swoich automatów bez zgody firmy. Parasol mówił mi, że są to firmy związane z SLD, finansujące tę partię. (...) Pamiętam, że jedna z tych firm nosiła nazwę Polamtic. (...) W marcu 1999 r. były już pierwsze pieniądze z automatów załatwione przez Franka [Roberta Frankowskiego]. Oceniam, że do grudnia 1999 r. Franek przywiózł z tych haraczy około 3 mln zł". |
Więcej możesz przeczytać w 49/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.