Sejm stał się areną, na której może się produkować każdy ignorant i chuligan Zorientowany czytelnik domyśli się natychmiast, o co mi chodzi. Oczywiście, nie o wyprawę turystyczną do Singapuru ani o jego aneksję przez Polskę. Otóż mam absolutnie dość wszechobecnej w Polsce taryfy ulgowej, zwłaszcza wobec tych, którzy w żadnej mierze nie powinni z niej korzystać. Mam dość klimatu bezkarności, tolerowania i usprawiedliwiania wszelkich możliwych wykroczeń i kantów pod hasłem ich rzekomo znikomej szkodliwości społecznej. Pisałem już o tym kilkakrotnie, tym razem chodzi jednak o coś więcej.
Po 14 latach niepodległości tolerujemy ciągle niewiedzę, nieuctwo, nieuczciwość i brak klasy w Sejmie, organie władzy ustawodawczej. Nie ustawiliśmy dość wysoko poprzeczek dla kandydatów do parlamentu. W rezultacie Sejm stał się areną, na której może się produkować każdy ignorant i chuligan, ludzie całkowicie niekompetentni, obrażający samą swoją obecnością powagę najwyższego organu władzy. Wszystko to byłoby do strawienia, gdyby nie miało tak wysokich kosztów społecznych, gdyby nie powodowało ogromnych strat wynikających z zaniechań, zaniedbań, tępoty. Większość posłów, nie chcąc słyszeć o obiektywnych zależnościach ekonomicznych i czynnikach rzeczywistego wzrostu gospodarki, nie jest zdolna ani do prawidłowej oceny sytua-cji, ani do powiedzenia narodowi twardej prawdy o warunkach uzyskania przez Polskę właściwej pozycji w gospodarce europejskiej.
O wiele za skromny i za delikatny program Hausnera jest atakowany z prawa i z lewa przez ludzi nie mających zielonego pojęcia o finansach. Bo przecież ludziom trzeba dać! Tyle że nie wiadomo z czego. Lepper i jemu podobni oczywiście wiedzą z czego: z kasy państwa uważanego za wrogie, państwa, które trzeba zanarchizować. Gołym okiem można zauważyć rosnącą przepaść między świadomością wąskiego kręgu specjalistów, fachowców troszczących się o państwo, a zbiorowiskiem rzekomych polityków nie chcących niczego się nauczyć, ale intensywnie broniących immunitetów i przywilejów. Czego można żądać od szarego obywatela, jeśli zadłużony już po uszy i kpiący sobie z długów poseł Samoobrony może uzyskać prawie darmowy kredyt? Tylko patrzeć, jak w wyniku takiej negacji porządku gospodarczego i bezkarności posłów kredytobiorców poparcie dla Samoobrony przekroczy 20 proc. Zagłosują na nią wszyscy nie mający chęci zwracać długów, żądający traktowania kredytu jako darowizny - bo przecież wszyscy kradną! Równocześnie ci najbardziej podejrzani ciągle poszukują kozłów ofiarnych na znanej zasadzie: "Łapaj złodzieja".
Co to wszystko ma wspólnego z Singapurem? Ma i to bardzo wiele. Dalsze pozostawanie Polski na poziomie bagna, w którym najłatwiej pływa się ludziom pozbawionym hamulców moralnych, grozi obniżaniem się naszej światowej pozycji. Jeśli mamy kogokolwiek w Europie dogonić, to musimy natychmiast znieść wszelkie taryfy ulgowe i w ślad za Singapurem zastosować ostre represje wobec wszystkich obrażających porządek prawny i publiczny. To w znacznej mierze dzięki twardości prawa i jego egzekucji Singapur dopracował się dzisiejszej pozycji minimocarstwa gospodarczego. Potrzebujemy Singapuru, w którym można oberwać solidną karę za to, co u nas należy nawet do swoistego fasonu. Potrzebujemy twardej egzekucji wszelkich umów, wysokiej jakości wszelkich robót, a nie litanii usprawiedliwień. Polska jest nadal krajem, w którym niczego od nikogo nie wypada wymagać. Tak rozbudowaliśmy poczucie solidarności w czasach wspólnej walki z totalitaryzmem, że trudno nam się przestawić na pracę na własny rachunek i odpowiedzialność oraz zrozumieć, że dobrobyt społeczny zależy od nas samych, od jakości naszych działań i zachowań, a nie od udziału świadczeń socjalnych w budżecie. Polacy wolą być nadal dobrymi wujkami, litującymi się nad tymi, którzy ciągną nas w dół.
O wiele za skromny i za delikatny program Hausnera jest atakowany z prawa i z lewa przez ludzi nie mających zielonego pojęcia o finansach. Bo przecież ludziom trzeba dać! Tyle że nie wiadomo z czego. Lepper i jemu podobni oczywiście wiedzą z czego: z kasy państwa uważanego za wrogie, państwa, które trzeba zanarchizować. Gołym okiem można zauważyć rosnącą przepaść między świadomością wąskiego kręgu specjalistów, fachowców troszczących się o państwo, a zbiorowiskiem rzekomych polityków nie chcących niczego się nauczyć, ale intensywnie broniących immunitetów i przywilejów. Czego można żądać od szarego obywatela, jeśli zadłużony już po uszy i kpiący sobie z długów poseł Samoobrony może uzyskać prawie darmowy kredyt? Tylko patrzeć, jak w wyniku takiej negacji porządku gospodarczego i bezkarności posłów kredytobiorców poparcie dla Samoobrony przekroczy 20 proc. Zagłosują na nią wszyscy nie mający chęci zwracać długów, żądający traktowania kredytu jako darowizny - bo przecież wszyscy kradną! Równocześnie ci najbardziej podejrzani ciągle poszukują kozłów ofiarnych na znanej zasadzie: "Łapaj złodzieja".
Co to wszystko ma wspólnego z Singapurem? Ma i to bardzo wiele. Dalsze pozostawanie Polski na poziomie bagna, w którym najłatwiej pływa się ludziom pozbawionym hamulców moralnych, grozi obniżaniem się naszej światowej pozycji. Jeśli mamy kogokolwiek w Europie dogonić, to musimy natychmiast znieść wszelkie taryfy ulgowe i w ślad za Singapurem zastosować ostre represje wobec wszystkich obrażających porządek prawny i publiczny. To w znacznej mierze dzięki twardości prawa i jego egzekucji Singapur dopracował się dzisiejszej pozycji minimocarstwa gospodarczego. Potrzebujemy Singapuru, w którym można oberwać solidną karę za to, co u nas należy nawet do swoistego fasonu. Potrzebujemy twardej egzekucji wszelkich umów, wysokiej jakości wszelkich robót, a nie litanii usprawiedliwień. Polska jest nadal krajem, w którym niczego od nikogo nie wypada wymagać. Tak rozbudowaliśmy poczucie solidarności w czasach wspólnej walki z totalitaryzmem, że trudno nam się przestawić na pracę na własny rachunek i odpowiedzialność oraz zrozumieć, że dobrobyt społeczny zależy od nas samych, od jakości naszych działań i zachowań, a nie od udziału świadczeń socjalnych w budżecie. Polacy wolą być nadal dobrymi wujkami, litującymi się nad tymi, którzy ciągną nas w dół.
Więcej możesz przeczytać w 49/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.