Niemcy i Francuzi nie mają podstaw, aby patrzeć na Polskę z góry
Polskie piśmiennictwo, zarówno codzienne, jak i to bardziej ambitne, pełne jest autokrytycznych spostrzeżeń na temat przywar i braków naszego narodu. Mówimy sobie szczerze: nie mamy zbyt wielu właściwości tych nacji, które od wieków, a zwłaszcza w kluczowym dla współczes-ności wieku XIX, posiadały własne państwo. U nas cały wysiłek dziewiętnasto- i dwudziestowiecznych pokoleń skierowany był na przeciwstawianie się zaborcom, na odrzucanie ich władzy i racji. Nie służyło to wyrabianiu się instynktu państwowego. Państwo nie było własne, było wrogiem, a nie dobrem wspólnym. W XX wieku tylko przez 32 lata cieszyliśmy się wolnym państwem (1918-1939 i 1989-2000). Nikt w miarę obiektywny nie będzie przecież twierdzić, że PRL była państwem integrującym obywateli, społeczeństwem obywatelskim w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Trudno się więc dziwić, że zaledwie po 14 latach wolności nie rozwinęły się jeszcze cnoty obywatelskie, że ludzi cechuje głęboka i często uzasadniona nieufność wobec klasy politycznej, że wielu Polaków nie utożsamia się jeszcze ze swym własnym państwem, że nie potrafiliśmy zbudować właściwego ustroju regionalnego, zwalczyć korupcji itd.
To wszystko prawda. Ale prawdą jest też, że Polska w minionym 14-leciu rozwijała się gospodarczo najbardziej dynamicznie spośród krajów kandydujących do Unii Europejskiej, mając do pokonania dłuższy dystans niż sąsiedzi - choćby w obliczu 640 proc. inflacji w roku 1989. Prawdą jest też, że na wielu płaszczyznach Polska prezentuje się i funkcjonuje na co dzień lepiej niż chwaleni sąsiedzi.
Nie pisałbym tych słów, gdyby Polska i Polacy spotykali się ze strony wielkich zachodnich sąsiadów, zwłaszcza Francji i Niemiec, z ocenami pozbawionymi uprzedzeń, pejoratywnych sądów i pouczeń. Ciągle jeszcze podtrzymywane są, także w mediach, negatywne stereotypy, jak polnische Wirtschaft. Ciągle jeszcze Polenwitze ukazują Polaków jako naród złodziei, a jednokonne chłopskie wozy (Panjewagen) jako typowe dla polskiej wsi pojazdy. Zauważmy przy tym, że nikt w Niemczech nie pozwala sobie na analogiczne opinie o Rosjanach. Wszystkiemu winni są Polacy.
Powiedzmy wyraźnie: współcześni Niemcy i Francuzi nie mają najmniejszych podstaw do butnych, zarozumiałych zachowań, zwłaszcza wobec Polaków. To przecież Polacy uratowali w roku 1920 Europę przed zalewem bolszewizmu. To Polacy, a nie Francuzi przeciwstawili się jako pierwsi agresji hitlerowskiego i bolszewickiego totalitaryzmu w roku 1939 i ponieśli największe straty w II wojnie światowej z rąk agresorów, którym dziś nie wypada niczego wypominać. To również Polacy mieli największy udział w obaleniu komunistycznego totalitaryzmu w roku 1989. (Na marginesie: autorowi tych słów jeszcze w roku 1987 jeden z monachijskich profesorów radził naśladować gospodarkę NRD!)
Czternastolecie 1989-2003 nie przynosi chwały gospodarce Niemiec i jej kierownikom. Politycy zachodnioniemieccy nie zdawali sobie sprawy ani z rzeczywistej słabości gospodarki NRD, ani ze stopnia marksistowskiej indoktrynacji ludności tego kraju. Podczas gdy niejaki Kazio Poznański z Uniwersytetu Seattle potępił polskie rządy za rzekomo zbyt tanią sprzedaż prywatyzowanego majątku państwowego, wschodnioniemiecka prywatyzacja zakończyła się stratą 250 mld marek. Czy to przypadkiem nie przejaw deutsche Miss-wirtschaft? Gdzie byłaby dziś Polska, gdyby przez 14 lat otrzymywała setki miliardów euro dotacji, tak jak była NRD, kraj znacznie mniejszy od Polski? Reintegracja NRD to egzamin przegrany z kretesem przez naszego zarozumiałego zachodniego sąsiada. Nawet stopę bezrobocia była NRD - kraj emerytów - ma taką samą jak Polska, która nie dostała miliardów na inwestycje i tworzenie miejsc pracy dla zastępów młodzieży.
Niemcy i Francuzi powinni się solidnie uderzyć w piersi za trzecią drogę, za długoletnią fascynację totalitaryzmem i socjalizmem i przestać patrzeć na Polskę z góry.
Więcej możesz przeczytać w 3/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.