Rok się jeszcze na dobre nie zaczął, a już sypią się nieszczęścia na partię i rząd. Kolejna przepchnięta ustawa okazuje się niezgodna z konstytucją. I panika w szeregach, i kolejne procenty popularności w dół. A co gorsza, nie ma żadnego pomysłu na wyjście z tej sytuacji. A przecież aż prosi się o realizację pomysł uniwersalny: wystarczy tylko zmienić konstytucję, zapisując "Wola rządu jest prawem (a nawet lewem)", i większość kłopotów zniknie. Choć nie wszystkie.
W bezprzykładnym ataku na władzę mają też swój udział lekarze, i to nawet nie ci, którzy protestują, tylko ci, którzy opiekują się premierem. Bo jaka to opieka? Areszt domowy! Przepustek skąpią, a jak minister Sikorski nie podoła, to gotowi wziąć pana premiera na zakładnika. A tu bez gospodarza wszystko się sypie, serce narodu przemieszcza się na prawą stronę, a w ślad za sercem może pójść portfel. Pojawiły się nawet pomysły, aby podzielić naszego kanclerza albo chociaż sklonować. Jeden zająłby się rządem, drugi partią, a trzeci mógłby się spokojnie kurować. Wypocząć. Choć z wypoczynkiem, zwłaszcza zagranicznym, też same kłopoty. Pewne są tylko bilety w jedną stronę, a potem biuro podróży może udać el Greca... Doświadczyli tego ostatnio nasi turyści na Synaju. Gotowi byli nawet wracać na piechotę, ale musieli czekać, aż się Morze Czerwone rozstąpi. Może dlatego sam główny zainteresowany nie był zainteresowany - odmówił podzielenia się czymkolwiek.
Zresztą, jak zadowolić to nasze kapryśne społeczeństwo, kiedy jego życzenia są sprzeczne: od lekarzy wymaga się, by otwierali gabinety, a od nauczycieli (np. w Łodzi), by zamykali szkoły. Podobno winny jest tu niż demograficzny. Za mało uczniów przypada na klasę. Dlaczego w takim razie nie zamykają szkoły, gdzie chodzi wnuczka premiera? W jej klasie jest tylko trójka uczniów.
Kłopoty ma również kolej z sezonowym pękaniem szyn. A może mieć nawet poczta, jeśli i do nas dotrze (z Brukseli) moda na wysyłanie wybuchowych listów. Chociaż byłoby to sprzeczne z naszą narodową tradycją zaufania do koperty. Nie może być przecież tak, że obywatel otwiera przesyłkę, a tam wąglik albo agent Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Ostatnia nadzieja na polepszenie naszego samopoczucia - Małysz - też, niestety, zawodzi. Nie jego wina, zmienili mu ekipę szkoleniowców (inni też chcieli zarobić), fundacja mu się spaliła (miejmy nadzieję, że nie ze wstydu), a jak skacze, to coś go powstrzymuje i sprawia, że zamiast szybować, spada.
Może też zapatrzył się na premiera.
Więcej możesz przeczytać w 3/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.