W światowych rankingach i ratingach lecimy na łeb, na szyję
Polacy nauczyli się liczyć na siebie i dziś mogą uczyć liczyć innych" - twierdził w 1995 r. "The Economist". "Polski tygrys środkowej Europy" - nazywał rok później nasz kraj "Financial Times". "POLAND, POLAND, POLAND - synonim sukcesu!" - tłustą czcionką obwieszczał entuzjastycznie pod koniec minionego wieku "The Guardian". Potem przyszły lata chude i w rezultacie - jak powiadał mistrz lapidarności śp. Kisiel - zamiast o tygrysie środkowej Europy uczciwiej byłoby dziś mówić o wyleniałym kocie bez zębów, a niesłychanie krzepiące dla nas w swoim czasie słowo POLAND (synonim sukcesu) zastąpić terminem POLAIDS, synonimem poważnego schorzenia.
POLAIDS wyraża się w tym, że w światowych rankingach i ratingach lecimy na łeb, na szyję. Dość powiedzieć, że według renomowanej agencji S&P, obecnie "ocenia się perspektywy Polski jako negatywne z uwagi na gwałtowne zadłużanie się rządu, co (...) grozi ucieczką pieniędzy zagranicznych". A tak jak trudno było niegdyś zdobyć kredyt zaufania u światowych inwestorów, tak samo łatwo będzie ów kapitał roztrwonić, a znacznie, znacznie trudniej ponownie zdobyć kredyt zaufania - na kredyt. POLAIDS jest, niestety, równie zdradliwy i podstępny jak opisywany w cover story tego numeru wirus Fujian. Bo Fujian powoduje niegroźną niby grypę, ale jej powikłania grożą śmiercią. Tak jak niebytem na arenie światowej już wkrótce może zagrozić narodowi zamieszkującemu stosunkowo duży kraj w Europie POLAIDS.
POLAIDS objawia się w trzech stadiach. Pierwsze z nich to tzw. ZNBOOzWL, czyli Zespół Nabytego Braku Odpowiedzialności Obywateli za Własny Los. Syndrom ten polega, mówiąc najogólniej, na finansowym wyzysku odpowiedzialnej mniejszości przez nieodpowiedzialną większość. Wyzwala on najgorsze egoistyczne postawy. U podstaw tego zjawiska - jak pisał ks. prof. Józef Tischner - leży "marzenie o poczuciu bezpieczeństwa w więzieniu, w którym klawisz wzmacnia postawy roszczeniowe". Efekt stymulowania i tolerowania tego zjawiska przez rozmaitej maści znachorów gospodarki - przyjaciół ludu doprowadził do drugiego stadium POLAIDS.
Drugie stadium wyznacza tzw. ZNBOOzP, czyli Zespół Nabytego Braku Odpowiedzialności Obywateli za Państwo. Tu już sytuacja jest poważniejsza, ale mam wrażenie, że nie muszę się nad tą problematyką rozwodzić. Wystarczy polecić P.T. Czytelnikom publicystykę prof. Wacława Wilczyńskiego wraz z jego kolejnym felietonem z cyklu "2x2=4". Kto wie, co znaczy i skąd się wzięło wrogie państwo opiekuńcze, ten doskonale wie, o czym mówię. A kto nie wie, niech odpowie sobie na pytanie: ile jest, a ile niekiedy bywa między Odrą a Bugiem, 2x2?
Zadaję powyższe pytanie, bowiem dopraszam się respektowania żelaznej, prostej logiki rozwoju wydarzeń w mojej ojczyźnie. Gdy American express nabiera tempa (w III kwartale 2003 r. PKB Stanów Zjednoczonych wzrósł aż o 8,2 proc., a w całym roku prawie o 3 proc., głównie dzięki obniżeniu podatków), mnie przychodzi skonstatować: może sobie w III Rzeczypospolitej minister Hausner wyłazić ze skóry, aby zaszczepić rodaków racjonalnością myślenia, ale nic nie wskóra, jeżeli minister Raczko zapragnie obedrzeć podatników ze skóry. I to jest już trzecie stadium POLAIDS, wyrażające się w ZZNBIS, czyli w Zbiorowym Zespole Nabytego Braku Instynktu Samozachowawczego. A co nam pozostaje bez tego instynktu?
Więcej możesz przeczytać w 3/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.