Prezydent Kwaśniewski stworzył alternatywny rząd, tyle że nikomu niepotrzebny O jedną czwartą więcej niż Francuzi na Jacques`a Chiraca wydadzą w przyszłym roku polscy podatnicy na Aleksandra Kwaśniewskiego. Tyle że francuski prezydent utrzymuje ze swego budżetu znaczną część administracji rządowej: 463 urzędników resortu obrony, 93 z ministerstwa kultury i 54 z resortów gospodarczych. Gigantomania i luksusomania - tymi słowami styl sprawowania urzędu przez Aleksandra Kwaśniewskiego określa prof. Witold Kieżun z Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego. Pod względem gigantomanii polskiej prezydenturze bliżej do barokowej monarchii czy bizantyjskiego cesarstwa niż do współczesnego europejskiego państwa.
Francuskie Zgromadzenie Narodowe kilka tygodni temu zatwierdziło budżet prezydenta na 2005 r. Wyniesie on 31,9 mln euro. Funkcjonowanie Kancelarii Prezydenta RP będzie nas kosztować w przyszłym roku 164 mln zł (40 mln euro). To najwięcej w historii III RP. Aleksander Kwaśniewski zamierza w 2005 r. urządzić archiwum prezydentury (za 2,5 mln zł), dokończyć remont pałacu w Wiśle (6 mln zł) i wyremontować Pałac Prezydencki (3 mln zł). Na 5 mln zł jego współpracownicy wycenili "roboty stabilizujące skarpę", na której położone są ogrody prezydenckiego pałacu. Największą przyszłoroczną inwestycją Kwaśniewskiego będzie jednak remont pozostającego do jego wyłącznej dyspozycji hotelu. - Gościom Aleksandra Kwaśniewskiego towarzyszą niekiedy liczne ekipy i trzeba gdzieś tych ludzi zakwaterować. Dlatego w przyszłym roku postanowiliśmy wyremontować hotel przy ulicy Klonowej, podnieść jego standard, by te ekipy tam przyjmować - uzasadnia potrzebę wydania 6 mln zł Edward Szymański z Kancelarii Prezydenta.
Tajny dwór
Oficjalnie Kancelaria Prezydenta zatrudnia około 250 osób. Wiadomo jednak, że znaczna część doradców nie jest zatrudniona na etacie w kancelarii. Ile rzeczywiście osób pracuje dla prezydenta? W pierwszym roku prezydentury Kwaśniewskiego prof. Kieżun ustalił, że 466. Tuż po opublikowaniu tych danych ówczesny minister spraw wewnętrznych Leszek Miller zakazał publikowania informacji o liczbie etatów w urzędach centralnych. Posłowie opozycji wyliczyli jednak niedawno, że dla Aleksandra Kwaśniewskiego pracuje już ponad 600 osób!
Po co prezydentowi armia pracowników? Oprócz Biura ds. Wystąpień prezydent ma Biuro Kadr i Odznaczeń, Biuro Listów, wreszcie doradców w niemal wszystkich dziedzinach, łącznie z tym (a może przede wszystkim) ds. sportu. - To nikomu niepotrzebny alternatywny rząd, pozbawiony jakichkolwiek kompetencji. W Kancelarii Prezydenta w ogóle nie powinno być sekretarzy i podsekretarzy stanu, nie mówiąc już o wielkich zastępach ekspertów - ocenia prof. Kieżun. Jeszcze dalej idzie Donald Tusk, lider Platformy Obywatelskiej, kandydat na prezydenta w najbliższych wyborach. - Następca Aleksandra Kwaśniewskiego będzie musiał dokonać głębokich cięć kadrowych i radykalnie ograniczyć koszty utrzymania swego urzędu. Każdy, kto zna uprawnienia prezydenta, wie, że tak olbrzymi sztab ludzi nie jest mu do niczego potrzebny - ocenia Tusk.
Wspaniałe odosobnienie
Barokowy styl życia prezydenckiej pary najlepiej widać na przykładzie liczby rezydencji i budynków, jakimi dysponują. Oprócz znajdującego się w Warszawie Pałacu Prezydenckiego, Belwederu, hotelu przy ul. Klonowej i gmachu przy ul. Wiejskiej Kwaśniewski dysponuje posiadłością w Lucieniu na południe od Płocka, dworkiem w Ciechocinku, luksusowym ośrodkiem Mewa w Juracie oraz pałacem w Wiśle. Znani z zamiłowania do przepychu prezydenci Francji mają tymczasem cztery nieruchomości: w Marly-le-Roi, Souzy-la-Briche, Rambouillet i Breugnon. Dwie rezydencje ma kanclerz Niemiec. Prezydent USA oprócz Białego Domu ma do dyspozycji rezydencję w Camp David i rzadko używaną posiadłość w Key West. Wszystkie one służą jednak przyjmowaniu oficjalnych gości. Tymczasem Aleksander Kwaśniewski rozbudowuje obiekty rekreacyjne. - Nie chcę wyjść na zazdrośnika, ale nie rozumiem, po co mamy utrzymywać te wszystkie letnie i zimowe rezydencje. Taniej byłoby wynająć ośrodek na dwa tygodnie - ocenia Donald Tusk.
Ważnym elementem dworu Kwaśniewskiego jest nie tylko wystawny styl życia, ale też kompletne odgrodzenie się od przeciętnych ludzi. W posiadłości na Półwyspie Helskim wprowadzono 24-godzinną ochronę, zakaz fotografowania, wreszcie zamknięto przestrzeń lotniczą wokół rezydencji. Gdy latem reporter "Super Expressu" sfotografował obiekt z paralotni, został wezwany przez funkcjonariuszy ABW, którzy grozili mu więzieniem.
Obecność głowy państwa w Juracie od kilku lat jest utrapieniem dla okolicznych mieszkańców. Oburzenie wywołuje zwłaszcza zakaz połowów podczas pobytu Aleksandra Kwaśniewskiego. - Przecież tu mieszkają rybacy. To tak, jakby rolnikowi odebrać część pól pod uprawy - narzeka Tyberiusz Narkowicz, burmistrz sąsiedniej Jastarni. Jakby tego było mało, zlikwidowano istniejącą nieopodal bazę, w której stacjonował Grom. Komandosi mieli za zadanie ochronę polskich platform wiertniczych, dodatkowo odbywali tam międzynarodowe ćwiczenia. - Tuż przed likwidacją bazy wybudowano tam drogie lądowisko dla śmigłowców i kanał łączący teren wojskowy z morzem. Nie mam wątpliwości, że jedynym powodem wyrzucenia Gromu była troska o święty spokój wypoczywających tam państwa Kwaśniewskich. Najzwyczajniej prezydent nie chciał, by w okolicy letniej rezydencji szwendali się jacyś komandosi - ironizuje Paweł Graś (PO) z sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Tę sprawę próbował on wyjaśnić w Kancelarii Prezydenta i w Ministerstwie Obrony. Bezskutecznie, bo za każdym razem zasłaniano się tajemnicą wojskową.
Nietykalni
Trudno powiedzieć, jaką tajemnicą zasłania się Kancelaria Prezydenta, ukrywając przed posłami szczegóły swoich wydatków. Kilka tygodni temu podczas obrad sejmowej Komisji Regulaminowej sprawę próbował drążyć poseł Sławomir Nowak (PO). Jego dociekliwość wzbudziła zniecierpliwienie Edwarda Szymańskiego, ministra z Kancelarii Prezydenta. - Potraktował mnie jak gówniarza. Na wszystkie wątpliwości odpowiadał z ogromną niechęcią, wręcz z pogardą - wspomina poseł Nowak. Przy którymś z pytań jeden z obecnych na obradach komisji posłów SLD rzucił do zirytowanego prezydenckiego ministra: "To nowy poseł, dlatego tak się dopytuje". Bo w Sejmie od lat panuje zasada, że o pieniądzach prezydenta się nie dyskutuje. Przyciąć budżet Instytutowi Pamięci Narodowej albo Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji? Proszę bardzo. Ale prezydentowi nie można nawet zajrzeć do kieszeni.
- Zresztą jak już próbujemy, to i tak nic z tego nie wychodzi. Kancelaria Prezydenta co roku odmawia nam udzielenia szczegółowych informacji na temat struktury swego budżetu. To bulwersujące - narzeka Zbigniew Chlebowski, z Komisji Finansów Publicznych.
Gdy latem Sejm ograniczył przywileje VIP-ów w dostępie do publicznej służby zdrowia, Aleksander Kwaśniewski oficjalnie gorąco popierał tę inicjatywę. W tym czasie w budynku jego kancelarii w najlepsze funkcjonowała ukryta przychodnia obsługująca współpracowników prezydenta i wybranych parlamentarzystów. Za jej funkcjonowanie płacił Narodowy Fundusz Zdrowia, przekonany, że finansuje przychodnię ogólnodostępną. Co z tego, że to niezgodne z prawem? Urzędnicy Aleksandra Kwaśniewskiego znaleźli sposób na ominięcie przepisów: formalnie do przychodni mógł przyjść każdy, tyle że o jej istnieniu nie informowała żadna tablica, a strażnicy mieli zakaz wpuszczania zwykłych pacjentów.
Pustka wokół prezydenta
Aleksander Kwaśniewski zaczyna już tworzyć własną hagiografię. Oto w prezydenckiej rezydencji w Ciechocinku organizowane są wystawy poświęcone... Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Pierwszą z cyklu, prezentującą otrzymane przez niego medale, otworzył sam bohater. - To zatracenie przyzwoitości - oburza się prof. Kieżun.
Kilka lat temu Danuta Waniek, szefowa KRRiTV, wymyśliła, że na imieniny prezydenckie goście robią gigantyczną zrzutkę i kupują mu jeden wartościowy prezent. W grudniu 2002 r. był to obraz Wojciecha Kossaka, na który złożył się m.in. Lew Rywin. Odkąd jednak wyszły na jaw związki Aleksandra Kwaśniewskiego z aferą Orlenu i zaczął on tracić w sondażach, wokół głowy państwa robi się pusto. Na 50. urodziny prezydenta składki na prezent zebrać się nie udało. Nie było też wykwintnego balu w Pałacu Lubomirskich, lecz jedynie przyjęcie w pałacu w Wiśle. Barokowemu prezydentowi Polski wciąż jednak daleko do skromności głów innych państw. Przed kilkoma laty Jan Nowak-Jeziorański opowiadał, że gdy gościł w Białym Domu, przyjmowano go kawą i ciasteczkami. W Polsce podobnych standardów najpewniej doczekamy się dopiero po odejściu Kwaśniewskiego i jego dworu.
Tajny dwór
Oficjalnie Kancelaria Prezydenta zatrudnia około 250 osób. Wiadomo jednak, że znaczna część doradców nie jest zatrudniona na etacie w kancelarii. Ile rzeczywiście osób pracuje dla prezydenta? W pierwszym roku prezydentury Kwaśniewskiego prof. Kieżun ustalił, że 466. Tuż po opublikowaniu tych danych ówczesny minister spraw wewnętrznych Leszek Miller zakazał publikowania informacji o liczbie etatów w urzędach centralnych. Posłowie opozycji wyliczyli jednak niedawno, że dla Aleksandra Kwaśniewskiego pracuje już ponad 600 osób!
Po co prezydentowi armia pracowników? Oprócz Biura ds. Wystąpień prezydent ma Biuro Kadr i Odznaczeń, Biuro Listów, wreszcie doradców w niemal wszystkich dziedzinach, łącznie z tym (a może przede wszystkim) ds. sportu. - To nikomu niepotrzebny alternatywny rząd, pozbawiony jakichkolwiek kompetencji. W Kancelarii Prezydenta w ogóle nie powinno być sekretarzy i podsekretarzy stanu, nie mówiąc już o wielkich zastępach ekspertów - ocenia prof. Kieżun. Jeszcze dalej idzie Donald Tusk, lider Platformy Obywatelskiej, kandydat na prezydenta w najbliższych wyborach. - Następca Aleksandra Kwaśniewskiego będzie musiał dokonać głębokich cięć kadrowych i radykalnie ograniczyć koszty utrzymania swego urzędu. Każdy, kto zna uprawnienia prezydenta, wie, że tak olbrzymi sztab ludzi nie jest mu do niczego potrzebny - ocenia Tusk.
Wspaniałe odosobnienie
Barokowy styl życia prezydenckiej pary najlepiej widać na przykładzie liczby rezydencji i budynków, jakimi dysponują. Oprócz znajdującego się w Warszawie Pałacu Prezydenckiego, Belwederu, hotelu przy ul. Klonowej i gmachu przy ul. Wiejskiej Kwaśniewski dysponuje posiadłością w Lucieniu na południe od Płocka, dworkiem w Ciechocinku, luksusowym ośrodkiem Mewa w Juracie oraz pałacem w Wiśle. Znani z zamiłowania do przepychu prezydenci Francji mają tymczasem cztery nieruchomości: w Marly-le-Roi, Souzy-la-Briche, Rambouillet i Breugnon. Dwie rezydencje ma kanclerz Niemiec. Prezydent USA oprócz Białego Domu ma do dyspozycji rezydencję w Camp David i rzadko używaną posiadłość w Key West. Wszystkie one służą jednak przyjmowaniu oficjalnych gości. Tymczasem Aleksander Kwaśniewski rozbudowuje obiekty rekreacyjne. - Nie chcę wyjść na zazdrośnika, ale nie rozumiem, po co mamy utrzymywać te wszystkie letnie i zimowe rezydencje. Taniej byłoby wynająć ośrodek na dwa tygodnie - ocenia Donald Tusk.
Ważnym elementem dworu Kwaśniewskiego jest nie tylko wystawny styl życia, ale też kompletne odgrodzenie się od przeciętnych ludzi. W posiadłości na Półwyspie Helskim wprowadzono 24-godzinną ochronę, zakaz fotografowania, wreszcie zamknięto przestrzeń lotniczą wokół rezydencji. Gdy latem reporter "Super Expressu" sfotografował obiekt z paralotni, został wezwany przez funkcjonariuszy ABW, którzy grozili mu więzieniem.
Obecność głowy państwa w Juracie od kilku lat jest utrapieniem dla okolicznych mieszkańców. Oburzenie wywołuje zwłaszcza zakaz połowów podczas pobytu Aleksandra Kwaśniewskiego. - Przecież tu mieszkają rybacy. To tak, jakby rolnikowi odebrać część pól pod uprawy - narzeka Tyberiusz Narkowicz, burmistrz sąsiedniej Jastarni. Jakby tego było mało, zlikwidowano istniejącą nieopodal bazę, w której stacjonował Grom. Komandosi mieli za zadanie ochronę polskich platform wiertniczych, dodatkowo odbywali tam międzynarodowe ćwiczenia. - Tuż przed likwidacją bazy wybudowano tam drogie lądowisko dla śmigłowców i kanał łączący teren wojskowy z morzem. Nie mam wątpliwości, że jedynym powodem wyrzucenia Gromu była troska o święty spokój wypoczywających tam państwa Kwaśniewskich. Najzwyczajniej prezydent nie chciał, by w okolicy letniej rezydencji szwendali się jacyś komandosi - ironizuje Paweł Graś (PO) z sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Tę sprawę próbował on wyjaśnić w Kancelarii Prezydenta i w Ministerstwie Obrony. Bezskutecznie, bo za każdym razem zasłaniano się tajemnicą wojskową.
Nietykalni
Trudno powiedzieć, jaką tajemnicą zasłania się Kancelaria Prezydenta, ukrywając przed posłami szczegóły swoich wydatków. Kilka tygodni temu podczas obrad sejmowej Komisji Regulaminowej sprawę próbował drążyć poseł Sławomir Nowak (PO). Jego dociekliwość wzbudziła zniecierpliwienie Edwarda Szymańskiego, ministra z Kancelarii Prezydenta. - Potraktował mnie jak gówniarza. Na wszystkie wątpliwości odpowiadał z ogromną niechęcią, wręcz z pogardą - wspomina poseł Nowak. Przy którymś z pytań jeden z obecnych na obradach komisji posłów SLD rzucił do zirytowanego prezydenckiego ministra: "To nowy poseł, dlatego tak się dopytuje". Bo w Sejmie od lat panuje zasada, że o pieniądzach prezydenta się nie dyskutuje. Przyciąć budżet Instytutowi Pamięci Narodowej albo Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji? Proszę bardzo. Ale prezydentowi nie można nawet zajrzeć do kieszeni.
- Zresztą jak już próbujemy, to i tak nic z tego nie wychodzi. Kancelaria Prezydenta co roku odmawia nam udzielenia szczegółowych informacji na temat struktury swego budżetu. To bulwersujące - narzeka Zbigniew Chlebowski, z Komisji Finansów Publicznych.
Gdy latem Sejm ograniczył przywileje VIP-ów w dostępie do publicznej służby zdrowia, Aleksander Kwaśniewski oficjalnie gorąco popierał tę inicjatywę. W tym czasie w budynku jego kancelarii w najlepsze funkcjonowała ukryta przychodnia obsługująca współpracowników prezydenta i wybranych parlamentarzystów. Za jej funkcjonowanie płacił Narodowy Fundusz Zdrowia, przekonany, że finansuje przychodnię ogólnodostępną. Co z tego, że to niezgodne z prawem? Urzędnicy Aleksandra Kwaśniewskiego znaleźli sposób na ominięcie przepisów: formalnie do przychodni mógł przyjść każdy, tyle że o jej istnieniu nie informowała żadna tablica, a strażnicy mieli zakaz wpuszczania zwykłych pacjentów.
Pustka wokół prezydenta
Aleksander Kwaśniewski zaczyna już tworzyć własną hagiografię. Oto w prezydenckiej rezydencji w Ciechocinku organizowane są wystawy poświęcone... Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Pierwszą z cyklu, prezentującą otrzymane przez niego medale, otworzył sam bohater. - To zatracenie przyzwoitości - oburza się prof. Kieżun.
Kilka lat temu Danuta Waniek, szefowa KRRiTV, wymyśliła, że na imieniny prezydenckie goście robią gigantyczną zrzutkę i kupują mu jeden wartościowy prezent. W grudniu 2002 r. był to obraz Wojciecha Kossaka, na który złożył się m.in. Lew Rywin. Odkąd jednak wyszły na jaw związki Aleksandra Kwaśniewskiego z aferą Orlenu i zaczął on tracić w sondażach, wokół głowy państwa robi się pusto. Na 50. urodziny prezydenta składki na prezent zebrać się nie udało. Nie było też wykwintnego balu w Pałacu Lubomirskich, lecz jedynie przyjęcie w pałacu w Wiśle. Barokowemu prezydentowi Polski wciąż jednak daleko do skromności głów innych państw. Przed kilkoma laty Jan Nowak-Jeziorański opowiadał, że gdy gościł w Białym Domu, przyjmowano go kawą i ciasteczkami. W Polsce podobnych standardów najpewniej doczekamy się dopiero po odejściu Kwaśniewskiego i jego dworu.
Więcej możesz przeczytać w 50/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.