Najlepiej pracują prokuratorzy w Zamościu, Zielonej Górze i Przemyślu Ireneusz Gregorczyk, który próbował pomóc dziewczynie gwałconej przez bandytów, został przez nich brutalnie pobity. Sprawców nie złapano, a stołeczna prokuratura przez długi czas uważała za sprawcę właśnie Gregorczyka. Z obawy przed zemstą bandytów mężczyzna wyprowadził się z własnego mieszkania i zamieszkał na działce. Zarzuty prokuratury przypłacił zawałem serca. Janusz Gniadek stanął w obronie inwalidy na wózku, którego katowali dwaj osiemnastolatkowie. Przestępcy odnaleźli go w mieszkaniu. Zelżyli i opluli jego żonę. Na koniec zbili szybę. Warszawska prokuratura postawiła Gniadkowi zarzut udziału w bójce. Nie zgłosiła na świadka inwalidy, w którego obronie stanął Gniadek, wezwała natomiast sprawców napaści. Po trwającym pięć lat dochodzeniu przyznała się do błędu i poprosiła sąd o umorzenie sprawy. Te przykłady obrazują jakość pracy stołecznych prokuratorów. Choć prokuratury otrzymują proporcjonalnie takie same pieniądze z budżetu, to różnice w ich pracy widać gołym okiem. Każdy prokurator, niezależnie od osiągnięć, dostaje takie samo wynagrodzenie - bez znaczenia, czy pracuje w Zamościu, czy w Katowicach.
Jedynie 17 proc. spraw prowadzonych przez prokuratury w okręgu zamojskim i przemyskim kończy się umorzeniem z powodu niewykrycia sprawców. To tłumaczy, dlaczego te właśnie prokuratury znalazły się na pierwszych miejscach rankingu "Wprost". Tymczasem warszawskie i katowickie prokuratury z powodu niewykrycia sprawców umarzają połowę śledztw. Oznacza to, że prokuratorzy w Zamościu i Przemyślu pracują o wiele lepiej niż ich koledzy w Warszawie czy Katowicach. Są też staranniejsi. W pierwszej połowie ubiegłego roku do warszawskich prokuratur wróciły do poprawienia 272 sprawy, zaś w Przemyślu sąd nie zwrócił żadnej. Z kolei prokuratorzy w Zielonej Górze nie występują do sądów z pochopnymi wnioskami o aresztowanie. Wszystkie akty oskarżenia przeciwko tymczasowo aresztowanym, które w ostatnich latach kierowała do sądu tamtejsza prokuratura, kończyły się skazaniem oskarżonych.
Zamojski standard
Przygotowując drugi ranking polskich prokuratur (pierwszy opublikowaliśmy w lutym 2003 r.), braliśmy pod uwagę efektywność pracy prokuratur: uwzględniliśmy odsetek spraw, w których oskarżono sprawców, odsetek skazanych oskarżonych, odsetek skazanych tymczasowo aresztowanych oraz odsetek spraw zwracanych prokuratorom do uzupełnienia. Pod uwagę braliśmy dane z 2003 r. oraz z pierwszego półrocza 2004 r., otrzymane z Ministerstwa Sprawiedliwości.
Najlepiej pracują prokuratorzy w Zamościu, którzy z drugiego miejsca w poprzednim rankingu awansowali na pierwsze. Równie dobrze pracują prokuratorzy w Tarnobrzegu, którzy wprawdzie stracili palmę pierwszeństwa, ale utrzymali miejsce w pierwszej piątce. Ogromny postęp poczynili prokuratorzy z Przemyśla (awansując z miejsca 25. na trzecie) oraz z Zielonej Góry (awans z 19. pozycji na drugą). W gronie tych, którzy najwięcej stracili, są prokuratorzy z Poznania (spadek z miejsca 8. na 27.) oraz Koszalina (spadek z pozycji 17. na 35.). Ostatnia piątka naszego rankingu praktycznie się nie zmieniła: zamykają go prokuratury z Warszawy i Katowic.
Podkarpacie górą
Jak wytłumaczyć różnice w pracy prokuratorów? - Nie ma przepisu na dobre wyniki. Staramy się robić wszystko rzetelnie, a wyniki przychodzą same - mówi Stanisław Cieszkowski, szef zamojskiej prokuratury.
- Umorzyć sprawę jest łatwo, natomiast zakończyć ją konkretną decyzją - trudniej - dodaje Jan Wojtasik, szef Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. Prokuratury w Przemyślu, Tarnobrzegu i Rzeszowie (odpowiednio: trzecie, czwarte i szóste miejsce w rankingu) podlegają Prokuraturze Apelacyjnej w Rzeszowie, najlepszej wśród prokuratur apelacyjnych. Utrzymała ona pozycję z ostatniego rankingu. - To wynik zaangażowania prokuratorów - mówi Andrzej Rutyna, szef rzeszowskiej prokuratury apelacyjnej.
- Dobrze współdziała się nam z sądami i policją, stąd wyniki. Nieudolność prokuratury ma negatywny wpływ na cały wymiar sprawiedliwości: sprawy zepsute w prokuraturze często kończą się uniewinnieniem sprawców w sądzie. Zła praca prokuratury to też dodatkowe koszty dla podatnika: sprawy toczą się latami, wyroki są uchylane, więc wracają do prokuratur i sądów niższej instancji. Za to samo trzeba zatem płacić kilkakrotnie. Nic dziwnego, że ponad połowa Polaków (54 proc.) źle ocenia pracę prokuratur.
Zamojski standard
Przygotowując drugi ranking polskich prokuratur (pierwszy opublikowaliśmy w lutym 2003 r.), braliśmy pod uwagę efektywność pracy prokuratur: uwzględniliśmy odsetek spraw, w których oskarżono sprawców, odsetek skazanych oskarżonych, odsetek skazanych tymczasowo aresztowanych oraz odsetek spraw zwracanych prokuratorom do uzupełnienia. Pod uwagę braliśmy dane z 2003 r. oraz z pierwszego półrocza 2004 r., otrzymane z Ministerstwa Sprawiedliwości.
Najlepiej pracują prokuratorzy w Zamościu, którzy z drugiego miejsca w poprzednim rankingu awansowali na pierwsze. Równie dobrze pracują prokuratorzy w Tarnobrzegu, którzy wprawdzie stracili palmę pierwszeństwa, ale utrzymali miejsce w pierwszej piątce. Ogromny postęp poczynili prokuratorzy z Przemyśla (awansując z miejsca 25. na trzecie) oraz z Zielonej Góry (awans z 19. pozycji na drugą). W gronie tych, którzy najwięcej stracili, są prokuratorzy z Poznania (spadek z miejsca 8. na 27.) oraz Koszalina (spadek z pozycji 17. na 35.). Ostatnia piątka naszego rankingu praktycznie się nie zmieniła: zamykają go prokuratury z Warszawy i Katowic.
Podkarpacie górą
Jak wytłumaczyć różnice w pracy prokuratorów? - Nie ma przepisu na dobre wyniki. Staramy się robić wszystko rzetelnie, a wyniki przychodzą same - mówi Stanisław Cieszkowski, szef zamojskiej prokuratury.
- Umorzyć sprawę jest łatwo, natomiast zakończyć ją konkretną decyzją - trudniej - dodaje Jan Wojtasik, szef Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. Prokuratury w Przemyślu, Tarnobrzegu i Rzeszowie (odpowiednio: trzecie, czwarte i szóste miejsce w rankingu) podlegają Prokuraturze Apelacyjnej w Rzeszowie, najlepszej wśród prokuratur apelacyjnych. Utrzymała ona pozycję z ostatniego rankingu. - To wynik zaangażowania prokuratorów - mówi Andrzej Rutyna, szef rzeszowskiej prokuratury apelacyjnej.
- Dobrze współdziała się nam z sądami i policją, stąd wyniki. Nieudolność prokuratury ma negatywny wpływ na cały wymiar sprawiedliwości: sprawy zepsute w prokuraturze często kończą się uniewinnieniem sprawców w sądzie. Zła praca prokuratury to też dodatkowe koszty dla podatnika: sprawy toczą się latami, wyroki są uchylane, więc wracają do prokuratur i sądów niższej instancji. Za to samo trzeba zatem płacić kilkakrotnie. Nic dziwnego, że ponad połowa Polaków (54 proc.) źle ocenia pracę prokuratur.
Więcej możesz przeczytać w 3/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.