Za deszcz pieniędzy, który zapewnili sobie pracownicy energetyki, zapłacą wszyscy obywatele Scenariusz tego nadużycia był dziecinnie prosty. Podczas konsolidowania państwowych zakładów energetycznych podpisywano umowy społeczne, zapewniające całej załodze, od prezesa do sprzątaczki, dziesięcioletnie przywileje, przede wszystkim zatrudnienie. W ten sposób prezesi zagwarantowali sobie, że nie stracą posad po wyborach parlamentarnych. A mieli się czego bać. W większości objęli funkcje nie dzięki kwalifikacjom, lecz koneksjom w SLD. Od nowej ekipy politycznej mogli oczekiwać jedynie dymisji. Teraz wszystko mają w nosie, bo nawet jeśli pójdą na bruk, to z odszkodowaniem w wysokości dziesięcioletniej pensji.
Podobne zabezpieczenie otrzymali pracownicy konsolidowanych zakładów energetycznych. Dlatego nawet "Solidarność" jest teraz gotowa walczyć i ginąć za SLD-owskich dygnitarzy. Jej działacze zapowiadają, że jeśli rząd będzie chciał naruszyć wspomniane "umowy społeczne", to pracownicy energetyki wyjdą na ulice. Podobną postawę zajmują pozostałe związki zawodowe. Łatwo to zrozumieć, bo związki zawodowe są od tego, by zabiegać o interesy załogi, a nikt, kto chwycił Pana Boga za nogi, nie zrezygnuje dobrowolnie z przyznanych mu dobrodziejstw.
Może nie ma się czego czepiać, skoro wszyscy są zadowoleni? Ale nigdy tak się nie dzieje, by wielu zyskiwało, a nikt nie tracił. Także deszcz pieniędzy, który zapewnili sobie pracownicy energetyki, nie spada z nieba. Złożą się na to wszyscy obywatele, płacąc wyższą cenę za energię elektryczną. Dlatego tzw. umowa społeczna tak naprawdę jest zmową, polegającą na wyciąganiu dodatkowych pieniędzy z kieszeni milionów zwykłych ludzi. Winni tego urzędowego gangsterstwa muszą być surowo ukarani.
W przeciwnym wypadku kolejni prezesi, zamiast mądrze gospodarować, doprowadzą do podobnych zmów ze swoimi załogami i będą łupić miliony obywateli niczym Wandale podbity Rzym.
Energicznie musi działać rząd, bo zbyt długo przypomina kota, którego sen umożliwia antyobywatelskie zmawianie się dyrektorskich myszy. Gdzie był minister skarbu państwa, kiedy w podległych mu zakładach energetycznych robiono te kokosowe interesy kosztem klientów? Czy wówczas nie przewracał się na drugi bok, by nie widzieć, jak jego partyjni koledzy z SLD zabezpieczają się przed personalnymi roszadami prawicy? Czy rzeczywiście minister sprawiedliwości i prokurator generalny jest bezsilny wobec takich praktyk? Czy demokratyczne państwo prawa ma być puklerzem dla cwaniaków, czy ma im wymierzać sprawiedliwość i chronić interesy szarego obywatela?
Odpowiedzi na te pytania zdają się oczywiste. Oby takimi były dla przedstawicieli władzy, którzy w ministerialnych przysięgach pomyślność obywateli, tak brutalnie naruszoną powyższą zmową, przyrzekają mieć za najwyższy nakaz.
Może nie ma się czego czepiać, skoro wszyscy są zadowoleni? Ale nigdy tak się nie dzieje, by wielu zyskiwało, a nikt nie tracił. Także deszcz pieniędzy, który zapewnili sobie pracownicy energetyki, nie spada z nieba. Złożą się na to wszyscy obywatele, płacąc wyższą cenę za energię elektryczną. Dlatego tzw. umowa społeczna tak naprawdę jest zmową, polegającą na wyciąganiu dodatkowych pieniędzy z kieszeni milionów zwykłych ludzi. Winni tego urzędowego gangsterstwa muszą być surowo ukarani.
W przeciwnym wypadku kolejni prezesi, zamiast mądrze gospodarować, doprowadzą do podobnych zmów ze swoimi załogami i będą łupić miliony obywateli niczym Wandale podbity Rzym.
Energicznie musi działać rząd, bo zbyt długo przypomina kota, którego sen umożliwia antyobywatelskie zmawianie się dyrektorskich myszy. Gdzie był minister skarbu państwa, kiedy w podległych mu zakładach energetycznych robiono te kokosowe interesy kosztem klientów? Czy wówczas nie przewracał się na drugi bok, by nie widzieć, jak jego partyjni koledzy z SLD zabezpieczają się przed personalnymi roszadami prawicy? Czy rzeczywiście minister sprawiedliwości i prokurator generalny jest bezsilny wobec takich praktyk? Czy demokratyczne państwo prawa ma być puklerzem dla cwaniaków, czy ma im wymierzać sprawiedliwość i chronić interesy szarego obywatela?
Odpowiedzi na te pytania zdają się oczywiste. Oby takimi były dla przedstawicieli władzy, którzy w ministerialnych przysięgach pomyślność obywateli, tak brutalnie naruszoną powyższą zmową, przyrzekają mieć za najwyższy nakaz.
Więcej możesz przeczytać w 3/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.