Terapie alternatywne skutecznie działają jedynie na mózg chorego Aż 50 proc. pacjentów cierpiących na przewlekłe bóle pleców odczuło poprawę stanu zdrowia po kilkunastu zabiegach akupunktury - wykazały wykonane w Niemczech badania GerAc (German Acupuncture Trials), w których wzięło udział 40 tys. osób. Problem w tym, że lekarze zaobserwowali lepsze samopoczucie zarówno u chorych, u których wykonali zabieg, trzymając się ściśle zasad chińskiej medycyny, jak i u tych, którzy byli nakłuwani w dowolnych miejscach! Oznacza to, że lekarz może zastosować dowolny system nakłuwania, bo najważniejszą rolę odgrywa sugestia. Działanie przeciwbólowe może mieć związek z wydzielaniem przez organizm endorfin - naturalnych środków przeciwbólowych wpływających na pracę neuronów - w odpowiedzi na samo nakłucie, niezależnie od jego miejsca.
Wcześniejsze eksperymenty sugerowały, że akupunktura ma działanie przeciwbólowe, zapobiega mdłościom i wymiotom u pacjentów po operacji, obniża ciśnienie krwi, a nawet łagodzi objawy alergicznego nieżytu nosa. Nikomu jednak nie udało się wykryć w ciele człowieka struktur anatomicznych odpowiadających czakramom czy meridianom, przez które miałaby płynąć życiodajna energia wewnętrzna, regulowana przez nakłucie lub uciśnięcie skóry. Podobnie za pomocą sugestii działają opaski magnetyczne, reklamowane jako środek łagodzący ból w chorobie zwyrodnieniowej stawu kolanowego i biodrowego. Badania specjalistów z Peninsula Medical School sugerują, że lecznicze jest samo nastawienie pacjenta oczekującego zmniejszenia dolegliwości, a nie wytwarzane przez opaski silne pole magnetyczne. Ten sam mechanizm jest wykorzystywany w większości coraz bardziej popularnych terapii alternatywnych, z których korzysta już co trzeci mieszkaniec krajów wysoko rozwiniętych.
Zaklinanie bólu
Wbrew stereotypowi tzw. hipnoza medyczna nie polega na wprowadzaniu pacjenta w trans i pozbawianiu go kontroli nad własnym zachowaniem. Chorzy są uczeni techniki autohipnozy, pozwalającej na świadome zablokowanie odczuwania bólu, relaks i wyobrażenie sobie innego, przyjemniejszego miejsca niż szpital. Eksperymenty wykazały, że dzięki tej metodzie kobiety mogą odczuwać mniej bólu w czasie porodu, a dzieci lepiej znoszą nieprzyjemne zabiegi. Gdy jednak uczeni z University of Hartford porównali hipnozę i inne terapie behawioralne - takie jak ćwiczenia relaksacyjne, wyobrażanie sobie chroniącej przed bólem "zbroi" czy powtarzanie słów: "sprawię, że ból się zmniejszy" - nie znaleźli różnic w ich skuteczności. "W dużej części efekt terapii zależy od tego, czego oczekuje pacjent" - komentuje prowadzący badania dr Leonard Milling.
Ostatecznych dowodów na prawdziwą naturę hipnozy dostarczyło skanowanie mózgu osób poddanych temu zabiegowi. Uczeni z Imperial College London, stosując funkcjonalny rezonans magnetyczny, wykazali, że u zahipnotyzowanych bardziej aktywne stają się dwa ważne obszary mózgu. Pierwszy z nich to przedni zakręt obręczy, odpowiedzialny m.in. za wykrywanie błędów oraz instynktowną, emocjonalną ocenę zdarzeń. Drugi to lewa kora przedczołowa - miejsce, które ulega pobudzeniu przy stosowaniu każdej terapii alternatywnej.
Prezes mózgu
Neurobiolodzy uważają lewą korę przedczołową za esencję człowieczeństwa. Jest ona zaangażowana w czynności umysłowe wyższego stopnia - świadomą ocenę sytuacji, planowanie działań i przewidywanie ich konsekwencji, wyczucie kontekstu społecznego. Uczeni nazywają ją "prezesem mózgu", bo może wpływać na inne jego części i hamować bądź pobudzać ich aktywność. Kora przedczołowa ma też związek z pozytywnymi emocjami - odczuwaniem relaksu, szczęścia i entuzjazmu - oraz ze stymulowaniem aktywności układu odpornościowego (osoby, u których doszło do uszkodzenia tej części mózgu, częściej niż inne przechodzą infekcje). Część ludzi ma dziedziczne predyspozycje do zwiększonej aktywności lewej kory przedczołowej. Są bardziej kreatywni i łatwiej poddają się hipnozie. Eksperymenty z udziałem mnichów buddyjskich wykazały, że istnieją metody pobudzania tego ważnego obszaru mózgu. Należą do nich medytacje i modlitwy, a także ćwiczenia oddechowe i fizyczne, takie jak joga czy shiatsu. Można też połknąć pigułkę placebo, czyli fałszywy lek nie wykazujący działania farmakologicznego.
Operacje na niby
Uczeni z University of Michigan i Princeton University postanowili sprawdzić najbardziej znany skutek działania placebo - zmniejszanie odczuwania bólu. Poddali skanowaniu mózgu dwie grupy ochotników, których skórę drażniono wyładowaniami elektrycznymi. Zgodnie z wcześniejszymi wynikami badań ci, którzy wierzyli, że przed eksperymentem zaaplikowano im przeciwbólową maść, odczuwali ból słabiej niż inni. Prawdziwe rewelacje były jednak widoczne w ich mózgach - u osób poddanych działaniu placebo zwiększyła się aktywność lewej kory przedczołowej, która z kolei zahamowała odczuwanie bólu w podwzgórzu i korze czuciowej.
Wpływ "fałszywego leczenia" na mózg tłumaczy, dlaczego placebo tak dobrze sprawdza się w wypadku schorzeń układu nerwowego. Koronnym przykładem jest choroba Parkinsona. Neurolodzy z University of Denver przeprowadzili eksperyment - części pacjentów wszczepiali do mózgu komórki produkujące dopaminę (neuroprzekaźnik, którego niedobór prowadzi do rozwoju choroby), a u pozostałych jedynie wywiercili otwory w czaszce, ale nie ingerowali w mózg. Długotrwała poprawa następowała tylko u tych pacjentów, którzy byli przekonani, że poddano ich przeszczepowi. Jedna z pacjentek nie była zdolna do większego wysiłku fizycznego przez kilka lat poprzedzających zabieg, a po nim zaczęła znów jeździć na rowerze. Była zdziwiona, gdy dowiedziała się, że poddano ją tylko pozornej operacji.
Zasada Hipokratesa
Wiara w lecznicze właściwości różnych substancji i zabiegów była siłą napędową medycyny przez wiele stuleci. Skuteczność placebo znano już w starożytności. Hipokrates zaobserwował, że ciężko chorzy pacjenci szybko odzyskują zdrowie, jeśli są zadowoleni z lekarza.
I choć wydawało się, że naukowe podejście wyeliminuje stosowanie placebo, "fałszywe pigułki" nadal są popularne. Do ich stosowania przyznaje się 60 proc. izraelskich lekarzy i pielęgniarek. Większość z nich uważała je za skuteczną metodę pozbycia się z gabinetu narzekającego pacjenta, domagającego się przepisania mu jakiegoś leku. Lekarze powinni jednak pamiętać, że po terapie alternatywne najczęściej sięgają chorzy, którzy zrazili się do bezdusznej i przeładowanej technologią nowoczesnej medycyny.
Zaklinanie bólu
Wbrew stereotypowi tzw. hipnoza medyczna nie polega na wprowadzaniu pacjenta w trans i pozbawianiu go kontroli nad własnym zachowaniem. Chorzy są uczeni techniki autohipnozy, pozwalającej na świadome zablokowanie odczuwania bólu, relaks i wyobrażenie sobie innego, przyjemniejszego miejsca niż szpital. Eksperymenty wykazały, że dzięki tej metodzie kobiety mogą odczuwać mniej bólu w czasie porodu, a dzieci lepiej znoszą nieprzyjemne zabiegi. Gdy jednak uczeni z University of Hartford porównali hipnozę i inne terapie behawioralne - takie jak ćwiczenia relaksacyjne, wyobrażanie sobie chroniącej przed bólem "zbroi" czy powtarzanie słów: "sprawię, że ból się zmniejszy" - nie znaleźli różnic w ich skuteczności. "W dużej części efekt terapii zależy od tego, czego oczekuje pacjent" - komentuje prowadzący badania dr Leonard Milling.
Ostatecznych dowodów na prawdziwą naturę hipnozy dostarczyło skanowanie mózgu osób poddanych temu zabiegowi. Uczeni z Imperial College London, stosując funkcjonalny rezonans magnetyczny, wykazali, że u zahipnotyzowanych bardziej aktywne stają się dwa ważne obszary mózgu. Pierwszy z nich to przedni zakręt obręczy, odpowiedzialny m.in. za wykrywanie błędów oraz instynktowną, emocjonalną ocenę zdarzeń. Drugi to lewa kora przedczołowa - miejsce, które ulega pobudzeniu przy stosowaniu każdej terapii alternatywnej.
Prezes mózgu
Neurobiolodzy uważają lewą korę przedczołową za esencję człowieczeństwa. Jest ona zaangażowana w czynności umysłowe wyższego stopnia - świadomą ocenę sytuacji, planowanie działań i przewidywanie ich konsekwencji, wyczucie kontekstu społecznego. Uczeni nazywają ją "prezesem mózgu", bo może wpływać na inne jego części i hamować bądź pobudzać ich aktywność. Kora przedczołowa ma też związek z pozytywnymi emocjami - odczuwaniem relaksu, szczęścia i entuzjazmu - oraz ze stymulowaniem aktywności układu odpornościowego (osoby, u których doszło do uszkodzenia tej części mózgu, częściej niż inne przechodzą infekcje). Część ludzi ma dziedziczne predyspozycje do zwiększonej aktywności lewej kory przedczołowej. Są bardziej kreatywni i łatwiej poddają się hipnozie. Eksperymenty z udziałem mnichów buddyjskich wykazały, że istnieją metody pobudzania tego ważnego obszaru mózgu. Należą do nich medytacje i modlitwy, a także ćwiczenia oddechowe i fizyczne, takie jak joga czy shiatsu. Można też połknąć pigułkę placebo, czyli fałszywy lek nie wykazujący działania farmakologicznego.
Operacje na niby
Uczeni z University of Michigan i Princeton University postanowili sprawdzić najbardziej znany skutek działania placebo - zmniejszanie odczuwania bólu. Poddali skanowaniu mózgu dwie grupy ochotników, których skórę drażniono wyładowaniami elektrycznymi. Zgodnie z wcześniejszymi wynikami badań ci, którzy wierzyli, że przed eksperymentem zaaplikowano im przeciwbólową maść, odczuwali ból słabiej niż inni. Prawdziwe rewelacje były jednak widoczne w ich mózgach - u osób poddanych działaniu placebo zwiększyła się aktywność lewej kory przedczołowej, która z kolei zahamowała odczuwanie bólu w podwzgórzu i korze czuciowej.
Wpływ "fałszywego leczenia" na mózg tłumaczy, dlaczego placebo tak dobrze sprawdza się w wypadku schorzeń układu nerwowego. Koronnym przykładem jest choroba Parkinsona. Neurolodzy z University of Denver przeprowadzili eksperyment - części pacjentów wszczepiali do mózgu komórki produkujące dopaminę (neuroprzekaźnik, którego niedobór prowadzi do rozwoju choroby), a u pozostałych jedynie wywiercili otwory w czaszce, ale nie ingerowali w mózg. Długotrwała poprawa następowała tylko u tych pacjentów, którzy byli przekonani, że poddano ich przeszczepowi. Jedna z pacjentek nie była zdolna do większego wysiłku fizycznego przez kilka lat poprzedzających zabieg, a po nim zaczęła znów jeździć na rowerze. Była zdziwiona, gdy dowiedziała się, że poddano ją tylko pozornej operacji.
Zasada Hipokratesa
Wiara w lecznicze właściwości różnych substancji i zabiegów była siłą napędową medycyny przez wiele stuleci. Skuteczność placebo znano już w starożytności. Hipokrates zaobserwował, że ciężko chorzy pacjenci szybko odzyskują zdrowie, jeśli są zadowoleni z lekarza.
I choć wydawało się, że naukowe podejście wyeliminuje stosowanie placebo, "fałszywe pigułki" nadal są popularne. Do ich stosowania przyznaje się 60 proc. izraelskich lekarzy i pielęgniarek. Większość z nich uważała je za skuteczną metodę pozbycia się z gabinetu narzekającego pacjenta, domagającego się przepisania mu jakiegoś leku. Lekarze powinni jednak pamiętać, że po terapie alternatywne najczęściej sięgają chorzy, którzy zrazili się do bezdusznej i przeładowanej technologią nowoczesnej medycyny.
Placebo na serce Placebo jest skuteczne w wypadku chorób układu krążenia. Uczeni z Duke University stwierdzili, że pacjenci cierpiący na niewydolność serca rzadziej trafiają do szpitala i umierają, jeśli regularnie łykają pigułki - niezależnie od tego, czy zawierają one prawdziwy lek, czy placebo. Podobne były wyniki badań nad leczeniem choroby wieńcowej. "Być może wyjaśnieniem jest nie tyle efekt działania placebo, ile cechy organizmu pacjenta. Ci, którzy są zdyscyplinowani, szybciej zdrowieją - ale nadal nie wiemy dlaczego" - mówi dr Bradi Granger z Duke University. |
Więcej możesz przeczytać w 3/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.