Silna konkurencja i otwarcie na świat to warunki innowacyjności nauki W odpowiedzi na mój szkic "Renta zacofania" ("Wprost", 49/2004) pojawiły się dwa artykuły ("Wprost", 1/2005): jeden autorstwa prof. Andrzeja B. Legockiego, prezesa PAN, i drugi - prof. Michała Kleibera, ministra nauki. Takie zainteresowanie ze strony osób reprezentujących szczyty administracji naszego systemu naukowo-badawczego może autora tylko cieszyć. Nie mogę jednak na tym poprzestać, bo jestem winien czytelnikom wyjaśnienie, jak mają się do siebie pierwotny tekst oraz wspomniane artykuły
Aby rzetelnie się wywiązać z tego obowiązku, przypomnę tezy mojego szkicu:
1. Nie wszystko, co jest nazywane nauką, zasługuje na to miano.
2. Nauka jest ze swej istoty globalna. Wynik badań, który nie ma wartości poza granicami kraju, w którym powstał, zwykle w ogóle nie ma wartości.
3. Nawet autentyczne badania naukowe muszą podlegać stałej analitycznej ocenie, bo zwiększenie nakładów na jeden cel ogranicza możliwości finansowania innych celów, dzięki którym być może osiągnięto by większe efekty.
4. Kraje mniej rozwinięte w większym zakresie mogą korzystać z transferu zagranicznych technologii niż państwa już zaawansowane i dlatego mogą się szybko rozwijać, przeznaczając mniejszy odsetek PKB na badania i prace rozwojowe (B+R).
5. Wszystkie biedniejsze kraje, które osiągnęły szybki długoterminowy rozwój, na dużą skalę adaptowały zagraniczną wiedzę techniczną.
6. Można się stać gospodarczym tygrysem, wydając - przynajmniej przez pewien czas - stosunkowo niewiele na B+R. Dotyczy to na przykład Tajlandii, Malezji, Chile, Irlandii.
7. Transfer technologii daje gospodarczy sukces tylko w wolnorynkowym kapitalizmie i w trakcie udanego do niego przechodzenia. Dlatego dzięki reformom po 1989 r. polska gospodarka przeobraziła się technologicznie na ogromną skalę.
8. Zapotrzebowanie na rodzime B+R będzie rosło w miarę rozwoju naszej gospodarki.
9. Trzeba szybciej reformować nasz sektor B+R, bo odznacza się bardzo niską efektywnością w porównaniu z Węgrami.
Od A do B
Prof. Andrzej B. Legocki odnosi się krytycznie tylko do tezy 3. Ośmielę się zauważyć, że jest ona podstawą racjonalnego podejmowania decyzji przy nieuchronnie ograniczonych zasobach. Koszty określonych nakładów na cel A trzeba mierzyć korzyściami, które uzyskano by, gdyby je przeznaczono na cel B. Z tego twierdzenia nie wynika wprost, ile powinniśmy wydawać na B+R, gdyż dotyczy ono samej metodologii wyboru. Innych tez artykułu prezesa PAN nie traktuję jako polemiki i generalnie się z nimi zgadzam, a zwłaszcza z twierdzeniem, że "nauka w Polsce może być lepsza i bardziej efektywnie zorganizowana". To jest deklaracja reformatora.
Od Irlandii do Finlandii
Jeżeli chodzi o artykuł ministra Kleibera, to z ubolewaniem stwierdzam, że autor nie odniósł się w sensie logicznym do żadnej z przypomnianych wyżej tez, ale cały tekst jest tak napisany, jakby był jedną wielką z nimi polemiką. Być może pasję polemiczną ministra nauki pobudził wprowadzony przez redakcję podtytuł mojego artykułu. Mamy więc do czynienia (być może wskutek nieporozumienia) z pozorną polemiką, z którą - by przerwać ciąg zamieszania - nie warto dyskutować. Odniosę się zatem tylko do tych punktów, które pozostawione bez odpowiedzi rodziłyby konfuzję.
Autor przyznaje, że Irlandia osiągnęła ogromny postęp gospodarczy przy ogromnym transferze technologii i stosunkowo niewielkich nakładach na B+R, ale uznaje to za przykład nietypowy, gdyż sukces odniesiono "z wykorzystaniem przewag komparatywnych nie występujących w Polsce". O co tu chodzi? Czy o to, że Irlandia w odróżnieniu od Polski jest wyspą? Czy też o to, że mówi się tam po angielsku? Niezależnie od tego, o co chodzi, istotne jest to, że Irlandia nie jest jedynym krajem, który stał się gospodarczym tygrysem przy wykorzystaniu zagranicznych technologii.
Ministrowi Michałowi Kleiberowi podoba się za to przykład Finlandii, gdzie "nie mniejsze sukcesy zostały osiągnięte przede wszystkim dzięki zasadniczemu wzrostowi nakładów na badania i rozwój". Szybkość gospodarczego przyspieszenia Irlandii była w latach 90. znacznie większa niż Finlandii, ale nie to jest najważniejsze. Istotniejsze jest to, że w obu wypadkach niezbędnym warunkiem gospodarczego sukcesu było zdecydowane uzdrowienie chorych finansów publicznych. Najważniejsze dla naszego tematu jest jednak to, że upatrywanie osiągnięć gospodarczych Finlandii "w zasadniczym zwiększeniu nakładów" na B+R może sugerować, że są one głównie efektem ekspansji rządowych wydatków na ten cel. Tymczasem główną przyczyną, zarówno powiększenia owych wydatków, jak i sukcesów innowacyjnych Finlandii, było powstanie i fenomenalny rozwój jednego przedsiębiorstwa - Nokii. W 2003 r. 70 proc. nakładów całej Finlandii na B+R przypadało na tę firmę. Zamiast więc zaczynać od nakładów, lepiej zaczynać od warunków instytucjonalnych, przy których można osiągnąć taki sukces. Nakłady, dające dobre, innowacyjne wyniki, są skutkiem takich warunków.
Droga na szczyt
Do owych warunków należy z pewnością silna konkurencja i związane z nią otwarcie na świat. Aby móc się wspiąć na światowe szczyty technologii, trzeba ją najpierw poznać, co zakłada transfer zagranicznej wiedzy technicznej. Trzeba umożliwić szybszy rozwój tzw. kapitału ryzyka (venture capital), co wymaga ruchów legislacyjnych dotyczących dopuszczalnych form funduszy inwestycyjnych i zmian w podatkach. Z całą pewnością trzeba przyspieszyć reformy tzw. jednostek badawczo-rozwojowych i poprawić jakość rozdziału funduszy między rozmaite projekty badawcze. Im mniej pieniędzy przeznaczy się na wątpliwe tematy, tym więcej zostanie na autentyczne prace naukowo-badawcze.
1. Nie wszystko, co jest nazywane nauką, zasługuje na to miano.
2. Nauka jest ze swej istoty globalna. Wynik badań, który nie ma wartości poza granicami kraju, w którym powstał, zwykle w ogóle nie ma wartości.
3. Nawet autentyczne badania naukowe muszą podlegać stałej analitycznej ocenie, bo zwiększenie nakładów na jeden cel ogranicza możliwości finansowania innych celów, dzięki którym być może osiągnięto by większe efekty.
4. Kraje mniej rozwinięte w większym zakresie mogą korzystać z transferu zagranicznych technologii niż państwa już zaawansowane i dlatego mogą się szybko rozwijać, przeznaczając mniejszy odsetek PKB na badania i prace rozwojowe (B+R).
5. Wszystkie biedniejsze kraje, które osiągnęły szybki długoterminowy rozwój, na dużą skalę adaptowały zagraniczną wiedzę techniczną.
6. Można się stać gospodarczym tygrysem, wydając - przynajmniej przez pewien czas - stosunkowo niewiele na B+R. Dotyczy to na przykład Tajlandii, Malezji, Chile, Irlandii.
7. Transfer technologii daje gospodarczy sukces tylko w wolnorynkowym kapitalizmie i w trakcie udanego do niego przechodzenia. Dlatego dzięki reformom po 1989 r. polska gospodarka przeobraziła się technologicznie na ogromną skalę.
8. Zapotrzebowanie na rodzime B+R będzie rosło w miarę rozwoju naszej gospodarki.
9. Trzeba szybciej reformować nasz sektor B+R, bo odznacza się bardzo niską efektywnością w porównaniu z Węgrami.
Od A do B
Prof. Andrzej B. Legocki odnosi się krytycznie tylko do tezy 3. Ośmielę się zauważyć, że jest ona podstawą racjonalnego podejmowania decyzji przy nieuchronnie ograniczonych zasobach. Koszty określonych nakładów na cel A trzeba mierzyć korzyściami, które uzyskano by, gdyby je przeznaczono na cel B. Z tego twierdzenia nie wynika wprost, ile powinniśmy wydawać na B+R, gdyż dotyczy ono samej metodologii wyboru. Innych tez artykułu prezesa PAN nie traktuję jako polemiki i generalnie się z nimi zgadzam, a zwłaszcza z twierdzeniem, że "nauka w Polsce może być lepsza i bardziej efektywnie zorganizowana". To jest deklaracja reformatora.
Od Irlandii do Finlandii
Jeżeli chodzi o artykuł ministra Kleibera, to z ubolewaniem stwierdzam, że autor nie odniósł się w sensie logicznym do żadnej z przypomnianych wyżej tez, ale cały tekst jest tak napisany, jakby był jedną wielką z nimi polemiką. Być może pasję polemiczną ministra nauki pobudził wprowadzony przez redakcję podtytuł mojego artykułu. Mamy więc do czynienia (być może wskutek nieporozumienia) z pozorną polemiką, z którą - by przerwać ciąg zamieszania - nie warto dyskutować. Odniosę się zatem tylko do tych punktów, które pozostawione bez odpowiedzi rodziłyby konfuzję.
Autor przyznaje, że Irlandia osiągnęła ogromny postęp gospodarczy przy ogromnym transferze technologii i stosunkowo niewielkich nakładach na B+R, ale uznaje to za przykład nietypowy, gdyż sukces odniesiono "z wykorzystaniem przewag komparatywnych nie występujących w Polsce". O co tu chodzi? Czy o to, że Irlandia w odróżnieniu od Polski jest wyspą? Czy też o to, że mówi się tam po angielsku? Niezależnie od tego, o co chodzi, istotne jest to, że Irlandia nie jest jedynym krajem, który stał się gospodarczym tygrysem przy wykorzystaniu zagranicznych technologii.
Ministrowi Michałowi Kleiberowi podoba się za to przykład Finlandii, gdzie "nie mniejsze sukcesy zostały osiągnięte przede wszystkim dzięki zasadniczemu wzrostowi nakładów na badania i rozwój". Szybkość gospodarczego przyspieszenia Irlandii była w latach 90. znacznie większa niż Finlandii, ale nie to jest najważniejsze. Istotniejsze jest to, że w obu wypadkach niezbędnym warunkiem gospodarczego sukcesu było zdecydowane uzdrowienie chorych finansów publicznych. Najważniejsze dla naszego tematu jest jednak to, że upatrywanie osiągnięć gospodarczych Finlandii "w zasadniczym zwiększeniu nakładów" na B+R może sugerować, że są one głównie efektem ekspansji rządowych wydatków na ten cel. Tymczasem główną przyczyną, zarówno powiększenia owych wydatków, jak i sukcesów innowacyjnych Finlandii, było powstanie i fenomenalny rozwój jednego przedsiębiorstwa - Nokii. W 2003 r. 70 proc. nakładów całej Finlandii na B+R przypadało na tę firmę. Zamiast więc zaczynać od nakładów, lepiej zaczynać od warunków instytucjonalnych, przy których można osiągnąć taki sukces. Nakłady, dające dobre, innowacyjne wyniki, są skutkiem takich warunków.
Droga na szczyt
Do owych warunków należy z pewnością silna konkurencja i związane z nią otwarcie na świat. Aby móc się wspiąć na światowe szczyty technologii, trzeba ją najpierw poznać, co zakłada transfer zagranicznej wiedzy technicznej. Trzeba umożliwić szybszy rozwój tzw. kapitału ryzyka (venture capital), co wymaga ruchów legislacyjnych dotyczących dopuszczalnych form funduszy inwestycyjnych i zmian w podatkach. Z całą pewnością trzeba przyspieszyć reformy tzw. jednostek badawczo-rozwojowych i poprawić jakość rozdziału funduszy między rozmaite projekty badawcze. Im mniej pieniędzy przeznaczy się na wątpliwe tematy, tym więcej zostanie na autentyczne prace naukowo-badawcze.
Więcej możesz przeczytać w 3/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.