Aż 52 proc. Niemców akceptuje szefa Polaka, a 61 proc. Francuzów wybrałoby Polaka na radnego "Dlaczego David Copperfield musiał odwołać swój występ w Polsce? Nikt nie był nim zainteresowany, bo w Polsce nie jest niczym niezwykłym, gdy coś znika". "Dlaczego powinno się unikać potrącenia polskiego rowerzysty? Po co niszczyć własny rower". "Jakie dziewięciowyrazowe zdanie zawiera aż cztery kłamstwa? Uczciwy Polak jedzie na trzeźwo swoim samochodem do pracy". "Jaka jest różnica między polskim ślubem a pogrzebem? Na pogrzebie jest o jednego pijanego mniej". "Jak się nazywa Polak bez rąk? Godny zaufania".
Jeszcze kilkanaście miesięcy temu niemieckie programy rozrywkowe i portale internetowe pełne były tego rodzaju dowcipów o Polakach. Jeszcze na początku 2004 r. w telewizji Fox Ruperta Murdocha pojawił się dowcip o "polskim samochodzie dostawczym" - jak nazwano taczkę. Na początku 2005 r. byłoby to już niemożliwe. O zmianie nastawienia do Polaków najlepiej świadczy to, że stary polish joke stał się teraz french joke. W tym dowcipie George Bush pyta Jacques`a Chiraca (wcześniej pytał Aleksandra Kwaśniewskiego), czy wie, ile biegów ma francuski czołg (kiedyś chodziło o polski czołg). "Pięć! Cztery do tyłu i piąty do przodu" - odpowiada Jacques Chirac. "A po co wam ten piąty bieg?" "A jak wróg zaatakuje od tyłu?" Dzisiaj w Stanach Zjednoczonych słowo "Polack", czyli "Polaczek", jest równie wstydliwe jak "Nigger" (czarnuch) czy "Kike" (Żydek).
Polak, dobry fachowiec
Cztery, pięć lat temu polskie konsulaty w Niemczech i Austrii odnotowywały rocznie ponad 1000 wypadków szykanowania Polaków przez urzędników. W badaniu Eurobarometru z 1999 r. tylko 29 proc. Niemców opowiadało się za naszym przyjęciem do unii, a jedynie 3 proc. za dostępem Polaków do rynku pracy UE. Nawet w przychylnej nam Wielkiej Brytanii jeszcze cztery lata temu MSZ ostrzegało przed podróżami do Polski, zaliczając nas do najniebezpieczniejszych krajów w Europie. Rok po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej opinie o Polakach stają się coraz lepsze. "Ambitni Polacy stali się integralną częścią brytyjskiego rynku pracy, tysiącami przybywając do Zjednoczonego Królestwa i podejmując się każdego zajęcia" - napisał niedawno brytyjski "The Independent". Wiceminister gospodarki Niemiec Volkmar Strauch, pytany kilka tygodni temu o pozytywne przykłady działalności polskich firm w stolicy Niemiec, nie miał problemów z odpowiedzią. "Choćby polska cukiernia Jagoda" - powiedział i dodał, że to ulubiona cukiernia jego rodziny. W zachodniej prasie Polak to dziś najczęściej "dobry fachowiec" (londyński "The Guardian"), "ambitny" (dubliński "Irish Times"), "pracowity" ("Berliner Zeitung"), "zdyscyplinowany" (wiedeński "Die Presse").
Niemiec, podwładny Polaka
Badania Instytutu Spraw Publicznych ("Wzajemny wizerunek w okresie rozszerzania Unii Europejskiej"), prowadzone przez kilka lat w krajach tzw. starej unii, w szokujący wręcz sposób pokazują, jak zmienia się stosunek do Polaków i opinie o nas. Okazuje się, że stereotypy o Polakach leniach i złodziejach to margines. Wyjątkowo dobre zdanie mają o nas Niemcy i Francuzi: 73 proc. Francuzów i 59 proc. Niemców nie widzi żadnego problemu w tym, by Polacy osiadali w ich krajach na stałe. Aż 86 proc. Francuzów i 71 proc. Niemców chciałoby mieć sąsiada Polaka. Jeszcze bardziej szokujące jest to, że aż 64 proc. Francuzów i 52 proc. Niemców zaakceptowałoby szefa Polaka. 61 proc. Francuzów chciałoby też, by Polak zasiadał w ich radzie miejskiej, a 71 proc., by stał się członkiem ich rodziny. W wypadku Francuzów zadziwiają opinie o cechach Polaków: 65 proc. z nich uważa, że jesteśmy pracowici (tylko 3 proc., że leniwi), 51 proc. - że uczciwi (jedynie 5 proc. jest odmiennego zdania), a 47 proc. - że schludni (9 proc., że zaniedbani).
Pół miliona agentów polskiego kapitalizmu
W dużym stopniu na pozytywny wizerunek Polski i Polaków zapracowało pół miliona rodaków, którzy w ostatnim roku wyjechali do pracy na Zachód. Zrobili oni więcej niż wszystkie rządowe akcje promocyjne, konferencje i wystawy organizowane w Europie przez ostatnie 15 lat. Tyle że była to prawdziwa śmietanka polskiego społeczeństwa, w większości osoby wykształcone (lub uczące się), znające języki, nie mające kompleksów, zakorzenione w podobnej jak ich zachodni rówieśnicy kulturze i tradycji, a nawet podobnie się ubierające. Ta grupa to prawdziwa wizytówka III RP. I nic nie szkodzi, że ci ludzie w większości byli zatrudniani przy prostych pracach. Liczy się to, że stworzyli pozytywny wizerunek. - Wyjeżdżają głównie osoby kreatywne, otwarte na nowe możliwości i pracowite. Dzięki temu łatwiej obalamy stereotypy o naszym społeczeństwie - mówi socjolog prof. Andrzej Rychard. Prof. Edmund Wnuk-Lipiński zauważa, że Polaków przez lata kojarzono z gospodarką centralnie planowaną. - Dlatego byli w Europie postrzegani jako leniwi pracownicy o niskim morale. Teraz okazało, że jesteśmy najciężej pracującym narodem w Unii Europejskiej - ocenia Wnuk-Lipiński. - Przeszliśmy lekcję kapitalizmu i zaczęliśmy bardziej cenić pracę. Poza tym wreszcie możemy się zatrudniać legalnie, na lepszych warunkach. To motywuje do ciężkiej pracy - dodaje inny socjolog, dr Jacek Kucharczyk. Po przystąpieniu Polski do UE najwięcej Polaków, ponad 350 tys., podjęło pracę w Niemczech. Ponad 90 proc. z nich jako pracownicy sezonowi w rolnictwie, sadownictwie, hodowli, leśnictwie. Polacy wyjeżdżali do pracy także w Wielkiej Brytanii, która od razu otworzyła dla nas swój rynek (73,5 tys. osób) - podobnie jak Irlandia (25 tys.). Prawie 40 tys. rodaków znalazło pracę we Włoszech, 20 tys. w Holandii, a około 12 tys. w Hiszpanii. Większość z nich pracuje w rolnictwie, budownictwie, gastronomii, hotelarstwie i turystyce. Prof. Zdzisław Bokszański, socjolog, uważa, że o ile w Europie na dobry obraz Polski pracują głównie młodzi ludzie wyjeżdżający do pracy, o tyle w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie decyduje o tym coraz liczniejsza grupa Amerykanów polskiego pochodzenia, którzy robią w USA karierę dalece wykraczającą poza własną grupę etniczną. Wobec takiej grupy, czyli silnego lobby, nie wypada już wypowiadać żadnych inwektyw. Amerykanie cenią takich Polaków jak inżynier Frank Piasecki, który nie tylko otrzymał od prezydenta Reagana National Medal of Technology (najwyższe amerykańskie odznaczenie za osiągnięcia w rozwoju technologii), ale też założył bardzo znaną firmę Piasecki Helicopter Corporation (zatrudniała ponad 6 tys. osób), która stała się częścią koncernu Boeing.
Sojusz brytyjsko-polski
Zmiany w postrzeganiu Polaków najlepiej widać w Wielkiej Brytanii, gdzie jesteśmy jedną z najbardziej lubianych nacji. Według badań CBOS, 52 proc. Brytyjczyków uważa, że Polacy pasują do brytyjskiego społeczeństwa dobrze lub bardzo dobrze. Tylko 9 proc. twierdzi, że w ogóle do tego społeczeństwa nie pasujemy. Odsetek Brytyjczyków deklarujących dużą sympatię do Polaków (38 proc.) jest ponad trzykrotnie wyższy niż odsetek tych, którzy są nam niechętni (12 proc.). Spośród siedmiu narodów uwzględnionych w badaniu większą sympatią Brytyjczyków cieszą się od Polaków jedynie Szwedzi. Za nami są Francuzi i Niemcy oraz trzy narody naszej części Europy: Czesi, Rosjanie i Węgrzy. Aż 56 proc. obywateli Zjednoczonego Królestwa uważa Polaków za naród pracowity, a tylko 6 proc. za leniwy, 45 proc. za zdyscyplinowany (8 proc. jest przeciwnego zdania), 44 proc. za odpowiedzialny (6 proc. za nieodpowiedzialny), 40 proc. za uczciwy (7 proc. za nieuczciwy), a 31 proc. za schludny (9 proc. za zaniedbany). Rośnie też zainteresowanie Polską: już prawie 40 proc. Brytyjczyków chciałoby spędzić w Polsce wakacje. "Nasz problem z brakiem pracowników został rozwiązany dzięki nowej fali imigrantów, którym nie przeszkadza deszcz ani ciężka praca, jeżeli ma się to wiązać z poprawą ich sytuacji materialnej" - napisał na początku maja 2005 r. brytyjski "The Times". Jednym z takich imigrantów jest Andrzej Weremko, od listopada 2004 r. kierowca autobusu w Nottingham. Przed wyjazdem Weremko słabo znał angielski, więc zapisał się na intensywny kurs językowy, a potem, już w Anglii, zdał testy. Chciałby ściągnąć do Nottingham żonę i córkę, a potem być może osiąść w Anglii na stałe. "Polacy mają odpowiednie cechy wymagane w pracy. Jayne Mannion, prowadząca dom spokojnej starości Bernarda Sunleya w Woking, mogła tylko chwalić nowy personel z Polski" - doniosła niedawno telewizja BBC News. "Są zmotywowani, entuzjastyczni i nic nie jest dla nich zbyt wielkim problemem" - mówiła Mannion dziennikarzowi BBC. Naborem Polaków do pracy w Wielkiej Brytanii zajmują się na przykład Izabela Kluzek-Duda i Małgorzata Sitkowska-Zadroga z jednej z warszawskich firm rekrutacyjnych. Miesiąc temu podpisały umowę z podobną firmą w Wielkiej Brytanii i już wysłały tam kilkudziesięciu rzeźników. "Pracujący w Anglii Polacy to nie tylko pracownicy fizyczni, ale także lekarze, pielęgniarki, nauczyciele, nawet angielskiego" - pisał komentator "The Times". Do tej grupy należy m.in. Jolanta Frankowska, stomatolog z Piaseczna, która od stycznia 2005 r. leczy zęby Anglikom, a także Robert Topolski z Wągrowca, który w Londynie pracuje w firmie wydawniczej. Topolski wraz z przyjacielem założył też studio designerskie zajmujące się opracowywaniem i przygotowywaniem grafiki do multimediów.
Dobre, bo polskie
Polka Barbara Jach od kilku miesięcy mieszka i pracuje (sprzedaje nieruchomości) na hiszpańskim wybrzeżu Costa del Sol. Barbara Jach pochodzi z Tarnowskich Gór, ukończyła finanse i bankowość w Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Jako stypendystka studiowała w Portugalii, Holandii i Hiszpani. W Marbelli, gdzie mieszka, chce założyć zespół ludowy dla hiszpańskiej Polonii, w którym śpiewaliby i tańczyli także Hiszpanie. Z Niemcami swoją przyszłość wiąże Sebastian Robaczyński, producent lodów. Od kilku dni Robaczyński sprzedaje swoje lody w północnych Niemczech, gdzie związał się z siecią piekarni. Robaczyński ma szansę zyskać wiernych klientów m.in. dlatego, że w krajach starej unii dobrze mówi się nie tylko o Polsce i Polakach, ale także o polskich firmach i produktach. W Europie znane i cenione są na przykład autobusy firmy Solaris Bus&Coach poznańskiego biznesmena Krzysztofa Olszewskiego. We wrześniu 2004 r. jego spółka wygrała największy w Europie przetarg na zakup autobusów, ogłoszony przez Berlińskie Miejskie Przedsiębiorstwo Autobusowe (BVG). Autobusy Solaris jeżdżą już ulicami Neapolu, Rzymu, Bochum, Ostrawy i Tallina. Dobrze oceniane i chętnie kupowane są także keczupy, majonezy i sosy firmy Marka Roleskiego - można je kupić w 50 krajach, m.in. w Danii, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Hiszpanii czy Portugalii. Nawet nasi rolnicy wypierają z rynków starej unii produkty zachodnich farmerów. Sprawą polskiej sałaty, która skutecznie konkuruje na francuskim rynku z rodzimą, kilka miesięcy temu zajął się rząd Jeana-Pierre`a Raffarina. Farmerzy uprawiający sałatę we Francji w ostatnich kilku miesiącach stracili na rzecz polskich producentów jedną trzecią dotychczasowych dochodów. Podobnie jest z pomidorami: francuscy producenci zmusili rząd, by narzucił sieciom hipermarketów cenę co najmniej 85 centów za kilogram. Supermarkety zaczęły jednak kupować pomidory z Polski - czterokrotnie tańsze. We Francji, Holandii czy Belgii dobrze sprzedają się polskie ogórki, cebula, kalarepa i papryka (o połowę tańsza od hiszpańskiej). Na europejskich rynkach coraz lepiej radzą sobie polscy producenci wołowiny i wieprzowiny - eksport mięsa z Polski do krajów starej unii wzrósł w ubiegłym roku o ponad 100 proc. Podobnie jest z producentami mleka i nabiału.
Neue polnische Wirtschaft
W krajach starej unii zaczyna się mówić, że coraz większy napływ pracowników, inwestycji i towarów z Polski nie tylko nie zagraża tamtejszym rynkom pracy, ale ma na nie wręcz zbawienny wpływ. "Nie ma wątpliwości, że Polacy sprawiają, iż Londyn pracuje: kompleks budynków Canary Wharf zatrudnia polskich architektów, kelnerki na Notting Hill mówią w języku Karola Wojtyły, nieznośne brytyjskie dzieci wychowywane są na porządnych ludzi przez polskie nianie. Polacy zmniejszają inflację i dokładają swoją cegiełkę do tego, by stopy procentowe były niskie" - czytamy w "The Times" z 30 kwietnia 2005 r. "Przybysze z Europy Wschodniej wypełniają lukę na brytyjskim rynku pracy. Nie potwierdziły się obawy, iż odbiorą zatrudnienie Brytyjczykom, ponieważ wykonują prace, do których dotychczas brakowało chętnych" - pisał 13 maja "The Financial Times". "Nie sprawdziły się prognozy o zalewie Niemiec i unii tanią siłą roboczą z Polski. Po rozszerzeniu UE tylko 500 tys. Polaków znalazło legalną pracę w krajach unii. Część z nich to rzeczywiście tańsza siła robocza, ale oferowane przez nich usługi i ich poziom zdecydowanie każą stawiać Polaków na równi z innymi pracownikami krajów unijnych" - napisała 6 maja 2005 r. niemiecka agencja DPA. Nic dziwnego, że Polacy są chętnie zatrudniani przez niemieckich pracodawców. - Polacy są jak najbardziej godni zaufania: są punktualni, wydajni, pomysłowi i odpowiedzialni - mówi Heinz Wilhelm Hechetjen, farmer z Brandenburgii zatrudniający trzynastu Polaków. Dodaje, że tego samego nie może powiedzieć o Niemcach, którzy są często leniwi, mają wielkie wymagania i nie szanują pracy. Dlatego większość niemieckich farmerów ostro sprzeciwiła się zaleceniu Federalnego Biura Zatrudnienia, by w pierwszej kolejności przyjmować Niemców zamiast Polaków.
Uczciwy jak Polak
Wraz ze zmianą naszego postrzegania na Zachodzie poprawia się też opinia Polaków o samych sobie. Jak wynika z badań CBOS, w 1992 r. 47 proc. badanych uważało, iż typowy Polak dobrze pracuje. W 2001 r. twierdziło tak 64 proc., a obecnie - 76 proc. Coraz więcej z nas uważa, że Polacy są uczciwi: 38 proc. w 2001 r. i 47 proc. dzisiaj. - Przed wstąpieniem do unii baliśmy się, że nie podołamy konkurencji. Eksponowaliśmy własne kompleksy. Teraz, gdy okazało się, że to nas należy się w Europie obawiać, zauważyliśmy, iż mamy też swoje niezaprzeczalne atuty - mówi prof. Edmund Wnuk-Lipiński. - Niemieccy komicy telewizyjni będą wprawdzie nadal opowiadali dowcipy o Polakach, ale będą one miały pozytywny wydźwięk - dodaje ekonomista Richard Mbewe. Okazuje się, że w warunkach normalnej wolnej konkurencji Polacy nie są ani mniej pracowici, ani mniej kreatywni, ani gorsi od obywateli krajów starej unii. To wskazówka dla polskich polityków: Polacy będą lepiej pracować i osiągać lepsze efekty, gdy państwo przestanie im w tym przeszkadzać, choćby dusząc podatkami.
Polak, dobry fachowiec
Cztery, pięć lat temu polskie konsulaty w Niemczech i Austrii odnotowywały rocznie ponad 1000 wypadków szykanowania Polaków przez urzędników. W badaniu Eurobarometru z 1999 r. tylko 29 proc. Niemców opowiadało się za naszym przyjęciem do unii, a jedynie 3 proc. za dostępem Polaków do rynku pracy UE. Nawet w przychylnej nam Wielkiej Brytanii jeszcze cztery lata temu MSZ ostrzegało przed podróżami do Polski, zaliczając nas do najniebezpieczniejszych krajów w Europie. Rok po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej opinie o Polakach stają się coraz lepsze. "Ambitni Polacy stali się integralną częścią brytyjskiego rynku pracy, tysiącami przybywając do Zjednoczonego Królestwa i podejmując się każdego zajęcia" - napisał niedawno brytyjski "The Independent". Wiceminister gospodarki Niemiec Volkmar Strauch, pytany kilka tygodni temu o pozytywne przykłady działalności polskich firm w stolicy Niemiec, nie miał problemów z odpowiedzią. "Choćby polska cukiernia Jagoda" - powiedział i dodał, że to ulubiona cukiernia jego rodziny. W zachodniej prasie Polak to dziś najczęściej "dobry fachowiec" (londyński "The Guardian"), "ambitny" (dubliński "Irish Times"), "pracowity" ("Berliner Zeitung"), "zdyscyplinowany" (wiedeński "Die Presse").
Niemiec, podwładny Polaka
Badania Instytutu Spraw Publicznych ("Wzajemny wizerunek w okresie rozszerzania Unii Europejskiej"), prowadzone przez kilka lat w krajach tzw. starej unii, w szokujący wręcz sposób pokazują, jak zmienia się stosunek do Polaków i opinie o nas. Okazuje się, że stereotypy o Polakach leniach i złodziejach to margines. Wyjątkowo dobre zdanie mają o nas Niemcy i Francuzi: 73 proc. Francuzów i 59 proc. Niemców nie widzi żadnego problemu w tym, by Polacy osiadali w ich krajach na stałe. Aż 86 proc. Francuzów i 71 proc. Niemców chciałoby mieć sąsiada Polaka. Jeszcze bardziej szokujące jest to, że aż 64 proc. Francuzów i 52 proc. Niemców zaakceptowałoby szefa Polaka. 61 proc. Francuzów chciałoby też, by Polak zasiadał w ich radzie miejskiej, a 71 proc., by stał się członkiem ich rodziny. W wypadku Francuzów zadziwiają opinie o cechach Polaków: 65 proc. z nich uważa, że jesteśmy pracowici (tylko 3 proc., że leniwi), 51 proc. - że uczciwi (jedynie 5 proc. jest odmiennego zdania), a 47 proc. - że schludni (9 proc., że zaniedbani).
Pół miliona agentów polskiego kapitalizmu
W dużym stopniu na pozytywny wizerunek Polski i Polaków zapracowało pół miliona rodaków, którzy w ostatnim roku wyjechali do pracy na Zachód. Zrobili oni więcej niż wszystkie rządowe akcje promocyjne, konferencje i wystawy organizowane w Europie przez ostatnie 15 lat. Tyle że była to prawdziwa śmietanka polskiego społeczeństwa, w większości osoby wykształcone (lub uczące się), znające języki, nie mające kompleksów, zakorzenione w podobnej jak ich zachodni rówieśnicy kulturze i tradycji, a nawet podobnie się ubierające. Ta grupa to prawdziwa wizytówka III RP. I nic nie szkodzi, że ci ludzie w większości byli zatrudniani przy prostych pracach. Liczy się to, że stworzyli pozytywny wizerunek. - Wyjeżdżają głównie osoby kreatywne, otwarte na nowe możliwości i pracowite. Dzięki temu łatwiej obalamy stereotypy o naszym społeczeństwie - mówi socjolog prof. Andrzej Rychard. Prof. Edmund Wnuk-Lipiński zauważa, że Polaków przez lata kojarzono z gospodarką centralnie planowaną. - Dlatego byli w Europie postrzegani jako leniwi pracownicy o niskim morale. Teraz okazało, że jesteśmy najciężej pracującym narodem w Unii Europejskiej - ocenia Wnuk-Lipiński. - Przeszliśmy lekcję kapitalizmu i zaczęliśmy bardziej cenić pracę. Poza tym wreszcie możemy się zatrudniać legalnie, na lepszych warunkach. To motywuje do ciężkiej pracy - dodaje inny socjolog, dr Jacek Kucharczyk. Po przystąpieniu Polski do UE najwięcej Polaków, ponad 350 tys., podjęło pracę w Niemczech. Ponad 90 proc. z nich jako pracownicy sezonowi w rolnictwie, sadownictwie, hodowli, leśnictwie. Polacy wyjeżdżali do pracy także w Wielkiej Brytanii, która od razu otworzyła dla nas swój rynek (73,5 tys. osób) - podobnie jak Irlandia (25 tys.). Prawie 40 tys. rodaków znalazło pracę we Włoszech, 20 tys. w Holandii, a około 12 tys. w Hiszpanii. Większość z nich pracuje w rolnictwie, budownictwie, gastronomii, hotelarstwie i turystyce. Prof. Zdzisław Bokszański, socjolog, uważa, że o ile w Europie na dobry obraz Polski pracują głównie młodzi ludzie wyjeżdżający do pracy, o tyle w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie decyduje o tym coraz liczniejsza grupa Amerykanów polskiego pochodzenia, którzy robią w USA karierę dalece wykraczającą poza własną grupę etniczną. Wobec takiej grupy, czyli silnego lobby, nie wypada już wypowiadać żadnych inwektyw. Amerykanie cenią takich Polaków jak inżynier Frank Piasecki, który nie tylko otrzymał od prezydenta Reagana National Medal of Technology (najwyższe amerykańskie odznaczenie za osiągnięcia w rozwoju technologii), ale też założył bardzo znaną firmę Piasecki Helicopter Corporation (zatrudniała ponad 6 tys. osób), która stała się częścią koncernu Boeing.
Sojusz brytyjsko-polski
Zmiany w postrzeganiu Polaków najlepiej widać w Wielkiej Brytanii, gdzie jesteśmy jedną z najbardziej lubianych nacji. Według badań CBOS, 52 proc. Brytyjczyków uważa, że Polacy pasują do brytyjskiego społeczeństwa dobrze lub bardzo dobrze. Tylko 9 proc. twierdzi, że w ogóle do tego społeczeństwa nie pasujemy. Odsetek Brytyjczyków deklarujących dużą sympatię do Polaków (38 proc.) jest ponad trzykrotnie wyższy niż odsetek tych, którzy są nam niechętni (12 proc.). Spośród siedmiu narodów uwzględnionych w badaniu większą sympatią Brytyjczyków cieszą się od Polaków jedynie Szwedzi. Za nami są Francuzi i Niemcy oraz trzy narody naszej części Europy: Czesi, Rosjanie i Węgrzy. Aż 56 proc. obywateli Zjednoczonego Królestwa uważa Polaków za naród pracowity, a tylko 6 proc. za leniwy, 45 proc. za zdyscyplinowany (8 proc. jest przeciwnego zdania), 44 proc. za odpowiedzialny (6 proc. za nieodpowiedzialny), 40 proc. za uczciwy (7 proc. za nieuczciwy), a 31 proc. za schludny (9 proc. za zaniedbany). Rośnie też zainteresowanie Polską: już prawie 40 proc. Brytyjczyków chciałoby spędzić w Polsce wakacje. "Nasz problem z brakiem pracowników został rozwiązany dzięki nowej fali imigrantów, którym nie przeszkadza deszcz ani ciężka praca, jeżeli ma się to wiązać z poprawą ich sytuacji materialnej" - napisał na początku maja 2005 r. brytyjski "The Times". Jednym z takich imigrantów jest Andrzej Weremko, od listopada 2004 r. kierowca autobusu w Nottingham. Przed wyjazdem Weremko słabo znał angielski, więc zapisał się na intensywny kurs językowy, a potem, już w Anglii, zdał testy. Chciałby ściągnąć do Nottingham żonę i córkę, a potem być może osiąść w Anglii na stałe. "Polacy mają odpowiednie cechy wymagane w pracy. Jayne Mannion, prowadząca dom spokojnej starości Bernarda Sunleya w Woking, mogła tylko chwalić nowy personel z Polski" - doniosła niedawno telewizja BBC News. "Są zmotywowani, entuzjastyczni i nic nie jest dla nich zbyt wielkim problemem" - mówiła Mannion dziennikarzowi BBC. Naborem Polaków do pracy w Wielkiej Brytanii zajmują się na przykład Izabela Kluzek-Duda i Małgorzata Sitkowska-Zadroga z jednej z warszawskich firm rekrutacyjnych. Miesiąc temu podpisały umowę z podobną firmą w Wielkiej Brytanii i już wysłały tam kilkudziesięciu rzeźników. "Pracujący w Anglii Polacy to nie tylko pracownicy fizyczni, ale także lekarze, pielęgniarki, nauczyciele, nawet angielskiego" - pisał komentator "The Times". Do tej grupy należy m.in. Jolanta Frankowska, stomatolog z Piaseczna, która od stycznia 2005 r. leczy zęby Anglikom, a także Robert Topolski z Wągrowca, który w Londynie pracuje w firmie wydawniczej. Topolski wraz z przyjacielem założył też studio designerskie zajmujące się opracowywaniem i przygotowywaniem grafiki do multimediów.
Dobre, bo polskie
Polka Barbara Jach od kilku miesięcy mieszka i pracuje (sprzedaje nieruchomości) na hiszpańskim wybrzeżu Costa del Sol. Barbara Jach pochodzi z Tarnowskich Gór, ukończyła finanse i bankowość w Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Jako stypendystka studiowała w Portugalii, Holandii i Hiszpani. W Marbelli, gdzie mieszka, chce założyć zespół ludowy dla hiszpańskiej Polonii, w którym śpiewaliby i tańczyli także Hiszpanie. Z Niemcami swoją przyszłość wiąże Sebastian Robaczyński, producent lodów. Od kilku dni Robaczyński sprzedaje swoje lody w północnych Niemczech, gdzie związał się z siecią piekarni. Robaczyński ma szansę zyskać wiernych klientów m.in. dlatego, że w krajach starej unii dobrze mówi się nie tylko o Polsce i Polakach, ale także o polskich firmach i produktach. W Europie znane i cenione są na przykład autobusy firmy Solaris Bus&Coach poznańskiego biznesmena Krzysztofa Olszewskiego. We wrześniu 2004 r. jego spółka wygrała największy w Europie przetarg na zakup autobusów, ogłoszony przez Berlińskie Miejskie Przedsiębiorstwo Autobusowe (BVG). Autobusy Solaris jeżdżą już ulicami Neapolu, Rzymu, Bochum, Ostrawy i Tallina. Dobrze oceniane i chętnie kupowane są także keczupy, majonezy i sosy firmy Marka Roleskiego - można je kupić w 50 krajach, m.in. w Danii, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Hiszpanii czy Portugalii. Nawet nasi rolnicy wypierają z rynków starej unii produkty zachodnich farmerów. Sprawą polskiej sałaty, która skutecznie konkuruje na francuskim rynku z rodzimą, kilka miesięcy temu zajął się rząd Jeana-Pierre`a Raffarina. Farmerzy uprawiający sałatę we Francji w ostatnich kilku miesiącach stracili na rzecz polskich producentów jedną trzecią dotychczasowych dochodów. Podobnie jest z pomidorami: francuscy producenci zmusili rząd, by narzucił sieciom hipermarketów cenę co najmniej 85 centów za kilogram. Supermarkety zaczęły jednak kupować pomidory z Polski - czterokrotnie tańsze. We Francji, Holandii czy Belgii dobrze sprzedają się polskie ogórki, cebula, kalarepa i papryka (o połowę tańsza od hiszpańskiej). Na europejskich rynkach coraz lepiej radzą sobie polscy producenci wołowiny i wieprzowiny - eksport mięsa z Polski do krajów starej unii wzrósł w ubiegłym roku o ponad 100 proc. Podobnie jest z producentami mleka i nabiału.
Neue polnische Wirtschaft
W krajach starej unii zaczyna się mówić, że coraz większy napływ pracowników, inwestycji i towarów z Polski nie tylko nie zagraża tamtejszym rynkom pracy, ale ma na nie wręcz zbawienny wpływ. "Nie ma wątpliwości, że Polacy sprawiają, iż Londyn pracuje: kompleks budynków Canary Wharf zatrudnia polskich architektów, kelnerki na Notting Hill mówią w języku Karola Wojtyły, nieznośne brytyjskie dzieci wychowywane są na porządnych ludzi przez polskie nianie. Polacy zmniejszają inflację i dokładają swoją cegiełkę do tego, by stopy procentowe były niskie" - czytamy w "The Times" z 30 kwietnia 2005 r. "Przybysze z Europy Wschodniej wypełniają lukę na brytyjskim rynku pracy. Nie potwierdziły się obawy, iż odbiorą zatrudnienie Brytyjczykom, ponieważ wykonują prace, do których dotychczas brakowało chętnych" - pisał 13 maja "The Financial Times". "Nie sprawdziły się prognozy o zalewie Niemiec i unii tanią siłą roboczą z Polski. Po rozszerzeniu UE tylko 500 tys. Polaków znalazło legalną pracę w krajach unii. Część z nich to rzeczywiście tańsza siła robocza, ale oferowane przez nich usługi i ich poziom zdecydowanie każą stawiać Polaków na równi z innymi pracownikami krajów unijnych" - napisała 6 maja 2005 r. niemiecka agencja DPA. Nic dziwnego, że Polacy są chętnie zatrudniani przez niemieckich pracodawców. - Polacy są jak najbardziej godni zaufania: są punktualni, wydajni, pomysłowi i odpowiedzialni - mówi Heinz Wilhelm Hechetjen, farmer z Brandenburgii zatrudniający trzynastu Polaków. Dodaje, że tego samego nie może powiedzieć o Niemcach, którzy są często leniwi, mają wielkie wymagania i nie szanują pracy. Dlatego większość niemieckich farmerów ostro sprzeciwiła się zaleceniu Federalnego Biura Zatrudnienia, by w pierwszej kolejności przyjmować Niemców zamiast Polaków.
Uczciwy jak Polak
Wraz ze zmianą naszego postrzegania na Zachodzie poprawia się też opinia Polaków o samych sobie. Jak wynika z badań CBOS, w 1992 r. 47 proc. badanych uważało, iż typowy Polak dobrze pracuje. W 2001 r. twierdziło tak 64 proc., a obecnie - 76 proc. Coraz więcej z nas uważa, że Polacy są uczciwi: 38 proc. w 2001 r. i 47 proc. dzisiaj. - Przed wstąpieniem do unii baliśmy się, że nie podołamy konkurencji. Eksponowaliśmy własne kompleksy. Teraz, gdy okazało się, że to nas należy się w Europie obawiać, zauważyliśmy, iż mamy też swoje niezaprzeczalne atuty - mówi prof. Edmund Wnuk-Lipiński. - Niemieccy komicy telewizyjni będą wprawdzie nadal opowiadali dowcipy o Polakach, ale będą one miały pozytywny wydźwięk - dodaje ekonomista Richard Mbewe. Okazuje się, że w warunkach normalnej wolnej konkurencji Polacy nie są ani mniej pracowici, ani mniej kreatywni, ani gorsi od obywateli krajów starej unii. To wskazówka dla polskich polityków: Polacy będą lepiej pracować i osiągać lepsze efekty, gdy państwo przestanie im w tym przeszkadzać, choćby dusząc podatkami.
MEDIA O POLAKACH |
---|
|
POLSKA JAKOŚĆ |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 21/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.