Rząd Belki umożliwi Rosjanom opanowanie rynku gazu
W nowym parlamencie powstanie komisja śledcza. Zajmie się ona sprawą kontraktów na dostawy gazu do Polski i prywatyzacją Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa - zapowiadają politycy PO oraz PiS. Rządowi Marka Belki bardzo zależy na szybkiej (najpóźniej we wrześniu), sprzedaży kilkunastu procent akcji PGNiG na giełdzie, mimo że utrudni to wyjaśnienie gazowej afery. "Po sprzedaży akcji inwestorom wszelkie uprawnienia do negocjacji dostaw gazu czy zmiany warunków kontraktów przejdą w ręce zarządu PGNiG, a rząd nie będzie mógł posiadać informacji na ten temat z uwagi na ograniczenia w dostępie do informacji poufnych w spółkach prawa handlowego" - napisał w liście do premiera Belki Donald Tusk, lider PO.
Co chce ukryć rząd Belki? Jak twierdzą nasi informatorzy z ABW, na początku 2004 r. polskie tajne służby otrzymały od wywiadu zaprzyjaźnionego państwa informację, jakoby za kontrakty na dostawy gazu ze Wschodu polscy politycy pobierali "prowizje" wynoszące sześć dolarów od każdego 1000 m3 sprowadzonego gazu (czyli 5-10 proc. ceny, jaką płacimy za surowiec). Czy dlatego nie zrobili nic, by zmniejszyć zależność Polski od dostaw gazu, kontrolowanych przez rosyjskiego giganta OAO Gazprom?
Rosyjski kurek
- Podczas negocjowania gazowych kontraktów po jednej stronie stołu siedzą przedstawiciele Gazpromu, po drugiej - przedstawiciele państwowego PGNiG. Prywatyzacja umożliwi Rosjanom zajęcie miejsca po obu stronach stołu - uważa Piotr Woźniak, były wiceprezes PGNiG ds. handlu i strategii. W 2004 r. gaz importowany z Rosji stanowił 42,3 proc. całego surowca pozyskanego przez PGNiG. Jeśli jednak dodać do tego 2,67 mld m3 gazu uzbeckiego, kazachskiego i turkmeńskiego, który polska spółka kupowała w ramach tzw. kontraktów średnioterminowych, a który faktycznie kontroluje Gazprom, okaże się, że od Rosjan zależy prawie 62 proc. dostaw gazu do Polski. Pamiętajmy, że 18 lutego 2004 r. Gazprom wstrzymał na dzień dostawy gazu na Białoruś rurociągiem Jamał, z którego gaz czerpie również Polska.
Teraz na giełdę ma trafić do 18 proc. akcji PGNiG, z czego około 12 proc. kupią inwestorzy instytucjonalni (emisja będzie warta około 1,5 mld zł). Minister skarbu Jacek Socha zapewnia, że akcje PGNiG trafią do inwestorów spoza branży gazowej, ale kto przeszkodzi Gazpromowi kupić je na rynku wtórnym? Gdy na Węgrzech w 2001 r. prywatyzowano petrochemiczny koncern BorsodChem, parlament zebrał się na specjalnej sesji, by uchwalić przepisy uniemożliwiające Rosjanom przejęcie spółki. Bezskutecznie. Poprzez łańcuszek "zachodnich" inwestorów (jak irlandzki Milford Holdings Ltd. lub austriacki CE "l) BorsodChem przejął Gazprom.
Spokojnie, to tylko prowizja
Latem 2003 r. Marek Kossowski, obecny prezes PGNiG, wygrał będący farsą (wynik był znany z góry) konkurs na stanowisko prezesa spółki. W lipcu i sierpniu 2003 r. ogłaszał trzy przetargi na dostawę 2 mld m3 gazu, chcąc kupić surowiec na rynku transakcji krótkoterminowych (tzw. gaz spotowy). Wybrał nieznaną firmę Sinclair, która nie wywiązała się z umowy, na czym PGNiG - jak się szacuje - straciło 30 mln USD. W końcu 28 października 2003 r. wybrano spółkę Eural TG, którą rok wcześniej formalnie założyło w węgierskiej wiosce trzech bezrobotnych Rumunów i obywatel Izraela. Kossowski wybrał Eural TG, choć inni dostawy oferowali mu korzystniejsze ceny gazu. Na początku marca 2005 r. bez przetargu dostawcą gazu spotowego dla PGNiG w miejsce Eural TG została zrejestrowana w Szwajcarii spółka RosUkrEnergo AG. Jak twierdzą nasi informatorzy, prowizje pozostały.
Nie dziwi więc, że PGNiG nie chce się chwalić szczegółami owych kontraktów.
17 maja Komisja Papierów Wartościowych i Giełd zwróciła się do PGNiG o wyjaśnienia dotyczące prospektu emisyjnego spółki. Nieoficjalnie chodziło m.in. o przyczyny zatajenia przez firmę informacji o kontraktach na dostawy gazu.
"Gdy Rosjanie przyjdą pod twoje drzwi i zaczną łomotać, nie wpuszczaj ich. Gdy przyjdą po raz trzeci, delikatnie zapukają i uprzejmie zapytają, czy mogą wejść" - radził niegdyś brytyjski premier Winston Churchill. Prywatyzacja PGNiG w formie forsowanej przez rząd Belki utrudni wyjaśnienie sprawy kontraktów gazowych i zagrozi otwarciem polskiego rynku gazu na ekspansję rosyjskiego Gazpromu.
Co chce ukryć rząd Belki? Jak twierdzą nasi informatorzy z ABW, na początku 2004 r. polskie tajne służby otrzymały od wywiadu zaprzyjaźnionego państwa informację, jakoby za kontrakty na dostawy gazu ze Wschodu polscy politycy pobierali "prowizje" wynoszące sześć dolarów od każdego 1000 m3 sprowadzonego gazu (czyli 5-10 proc. ceny, jaką płacimy za surowiec). Czy dlatego nie zrobili nic, by zmniejszyć zależność Polski od dostaw gazu, kontrolowanych przez rosyjskiego giganta OAO Gazprom?
Rosyjski kurek
- Podczas negocjowania gazowych kontraktów po jednej stronie stołu siedzą przedstawiciele Gazpromu, po drugiej - przedstawiciele państwowego PGNiG. Prywatyzacja umożliwi Rosjanom zajęcie miejsca po obu stronach stołu - uważa Piotr Woźniak, były wiceprezes PGNiG ds. handlu i strategii. W 2004 r. gaz importowany z Rosji stanowił 42,3 proc. całego surowca pozyskanego przez PGNiG. Jeśli jednak dodać do tego 2,67 mld m3 gazu uzbeckiego, kazachskiego i turkmeńskiego, który polska spółka kupowała w ramach tzw. kontraktów średnioterminowych, a który faktycznie kontroluje Gazprom, okaże się, że od Rosjan zależy prawie 62 proc. dostaw gazu do Polski. Pamiętajmy, że 18 lutego 2004 r. Gazprom wstrzymał na dzień dostawy gazu na Białoruś rurociągiem Jamał, z którego gaz czerpie również Polska.
Teraz na giełdę ma trafić do 18 proc. akcji PGNiG, z czego około 12 proc. kupią inwestorzy instytucjonalni (emisja będzie warta około 1,5 mld zł). Minister skarbu Jacek Socha zapewnia, że akcje PGNiG trafią do inwestorów spoza branży gazowej, ale kto przeszkodzi Gazpromowi kupić je na rynku wtórnym? Gdy na Węgrzech w 2001 r. prywatyzowano petrochemiczny koncern BorsodChem, parlament zebrał się na specjalnej sesji, by uchwalić przepisy uniemożliwiające Rosjanom przejęcie spółki. Bezskutecznie. Poprzez łańcuszek "zachodnich" inwestorów (jak irlandzki Milford Holdings Ltd. lub austriacki CE "l) BorsodChem przejął Gazprom.
Spokojnie, to tylko prowizja
Latem 2003 r. Marek Kossowski, obecny prezes PGNiG, wygrał będący farsą (wynik był znany z góry) konkurs na stanowisko prezesa spółki. W lipcu i sierpniu 2003 r. ogłaszał trzy przetargi na dostawę 2 mld m3 gazu, chcąc kupić surowiec na rynku transakcji krótkoterminowych (tzw. gaz spotowy). Wybrał nieznaną firmę Sinclair, która nie wywiązała się z umowy, na czym PGNiG - jak się szacuje - straciło 30 mln USD. W końcu 28 października 2003 r. wybrano spółkę Eural TG, którą rok wcześniej formalnie założyło w węgierskiej wiosce trzech bezrobotnych Rumunów i obywatel Izraela. Kossowski wybrał Eural TG, choć inni dostawy oferowali mu korzystniejsze ceny gazu. Na początku marca 2005 r. bez przetargu dostawcą gazu spotowego dla PGNiG w miejsce Eural TG została zrejestrowana w Szwajcarii spółka RosUkrEnergo AG. Jak twierdzą nasi informatorzy, prowizje pozostały.
Nie dziwi więc, że PGNiG nie chce się chwalić szczegółami owych kontraktów.
17 maja Komisja Papierów Wartościowych i Giełd zwróciła się do PGNiG o wyjaśnienia dotyczące prospektu emisyjnego spółki. Nieoficjalnie chodziło m.in. o przyczyny zatajenia przez firmę informacji o kontraktach na dostawy gazu.
"Gdy Rosjanie przyjdą pod twoje drzwi i zaczną łomotać, nie wpuszczaj ich. Gdy przyjdą po raz trzeci, delikatnie zapukają i uprzejmie zapytają, czy mogą wejść" - radził niegdyś brytyjski premier Winston Churchill. Prywatyzacja PGNiG w formie forsowanej przez rząd Belki utrudni wyjaśnienie sprawy kontraktów gazowych i zagrozi otwarciem polskiego rynku gazu na ekspansję rosyjskiego Gazpromu.
Więcej możesz przeczytać w 21/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.