Na liście wrogów Aleksandra Łukaszenki Polska zajmuje trzecie miejsce i wciąż się pnie Logika rozwoju każdej dyktatury wymaga znalezienia wrogów. Ich lista i hierarchia stopniowo kształtują się w Łukaszenkowskiej propagandzie. Na czele obecnie są USA, bohater codziennych seansów nienawiści `a la Orwell. Na drugim miejscu zadomowiła się Łotwa, której nie określa się inaczej jak "państwo pielęgnujące faszyzm". Do trzeciego miejsca pretendują Ukraina (ta "pomarańczowa") oraz Polska. Teraz wygląda jednak na to, że Polska wyprzedza rywali i będzie awansować. Powód? Łukaszenko rozumie, że Polska, będąc krajem dużym i mając historyczne więzi z Białorusią, będzie odgrywać coraz większą rolę w kształtowaniu i realizacji polityki UE wobec Mińska. Dlatego chyba przeszedł do kontrataku. Wydaje mu się, że przejmie inicjatywę, zaogniając stosunki z Polską.
Łańcuch zniewolenia
Cała demokratyczna Białoruś jest solidarna ze Związkiem Polaków na Białorusi. Nikt - oprócz władzy - nie wątpi, że kolejny zjazd związku był w pełni reprezentatywny i legalny, nikt nie wierzy oszczerstwom natury kryminalnej rzucanym przeciw nowemu kierownictwu. Myślę, że władze miały dwa scenariusze. Pierwszy - przekształcić ZPB w swój pas transmisyjny. Drugi - w wypadku niepowodzenia pierwszego planu zaatakować związek tak ostro, by sprowokować w nim procesy destrukcyjne. Wtedy można by zacząć "budowę" alternatywy. Bo w ogóle zamknąć związku, przynajmniej na razie, nie wypada - to zbyt duża organizacja.
Od kilku lat oficjalny Mińsk stara się o zmianę charakteru Baćkauszczyny, zrzeszenia Białorusinów poza granicami kraju. Na poprzednim zjeździe próbowano zmienić kierunek dyskusji (ludzie mówią otwarcie, że w kraju ich pochodzenia nie jest dobrze) i - co za tym idzie - kierownictwo. Nie powiodło się. Teraz władze starają się skupić prołukaszenkowskie ugrupowania etnicznych Białorusinów, najpierw w krajach ościennych. Widocznie przygotowują zjazd "alternatywy".
Inne organizacje o nastawieniu demokratycznym są zamykane decyzjami Sądu Najwyższego na wniosek Ministerstwa Sprawiedliwości. Taki los spotkał zrzeszenie studentów Zadzinoczańnie Biełaruskich Studentau, organizację obrony praw człowieka Wiasna, organizację Fiłamaty, grodzieńską Ratuszę, homelskie Hramadzianskija Inicyjatywy i inne. Delegalizuje się partie, m.in. Partię Pracy, zamyka szkoły białoruskie (Liceum Humanistyczne w Mińsku), media (gazety "Swaboda", "Raboczy", grodzieńska "Birża Infarmacyi"). Wreszcie, zamyka się ludzi (Michaił Marynicz, Walery Lewanieuski). Atak na ZPB stał się kolejnym niebezpiecznym ogniwem w tym łańcuchu zniewolenia.
Atak na tożsamość
Film o ZPB obfituje w goebbelsowskie chwyty. Marek Bućko, doradca polskiej ambasady w Mińsku, przemawia w okolicach Kosowa (tego naszego, kościuszkowskiego) na uroczystości z okazji otwarcia Muzeum Kościuszki, przypominając zasługi bohatera kilku narodów w walce przeciw zaborcom o niepodległość. Głosu dyplomaty w filmie nie słychać, za to spiker i pani z miejscowej władzy mówią, że Bućko rozpala wrogość narodową, pragnąc uczynić z Białorusi nowe bałkańskie Kosowo. Każdy z nas, działaczy opozycji demokratycznej na Białorusi, przeszedł przez podobne oszczerstwa. Pokazuje się podobiznę człowieka, a spiker tłumaczy naiwnym widzom, że to spadkobierca faszystów, najemnik Wuja Sama i podżegacz do wojny domowej. Teraz kolej na dyplomatów.
W moim kraju nie ma podstaw do wrogości narodowej. Białoruś nigdy nie stała się głośna z powodu waśni etnicznych czy religijnych, zachowując dobrą tradycję porozumienia wszystkich grup. Teraz reżim próbuje zszargać tę tradycję. Dziesięć lat temu Łukaszenko przeprowadził pierwsze referendum, za którego pomocą wbrew konstytucji (i używając manipulacji) wprowadził rosyjski jako drugi język państwowy na Białorusi (białoruski jest sztucznie marginalizowany), zamienił nasze godło Pogoń oraz historyczną biało-czerwono-białą flagę na nowotwory sowieckie. Teraz atakuje białoruskich Polaków. Kilka razy zdarzyło się przy oficjalnych okazjach, że Marek Bućko przemawiał po białorusku, a przedstawiciele władz - po rosyjsku, bo język jest w oczach reżimu wyznacznikiem pozycji politycznej i lojalności! Widzę to wszystko jako atak na naszą europejską, a nie carsko-sowiecką, tożsamość.
Przykład warszawski
Polska z racji swej historii i położenia może służyć Białorusinom za przykład tego, że można inaczej urządzić swoje życie. Miliony naszych obywateli przekonują się o tym, zwiedzając Polskę. Mądrze robi Warszawa, rozróżniając reżim miński od obywateli Białorusi, którzy nie muszą być izolowani od świata, jak chciałby Łukaszenko, i mają prawo do informacji. Rozwój kulturalny i społeczny mniejszości białoruskiej w Polsce też jest dla Białorusinów silnym argumentem za demokracją (mimo przykrej sytuacji w Białymstoku, gdzie przeciw radzie programowej tygodnika "Niwa", którą tworzy czołówka liderów mniejszości białoruskiej o nastawieniu demokratycznym, wszczęto postępowanie kryminalne o nadużycia finansowe, chociaż nie było kradzieży).
Wierzę, że polska opinia publiczna, po ataku na ZPB szczególnie uczulona i świadoma tego, co się za wschodnią granicą wyrabia, podniesie głos w obronie Polaków białoruskich i społeczeństwa obywatelskiego w naszym kraju. A my, obywatele Białorusi, będziemy bronić swych praw wszyscy razem, bo nam wszystkim zależy na tym, by nasz kraj stał się normalny. Wydarzenia wokół ZPB tylko wzmacniają naszą rację.
Cała demokratyczna Białoruś jest solidarna ze Związkiem Polaków na Białorusi. Nikt - oprócz władzy - nie wątpi, że kolejny zjazd związku był w pełni reprezentatywny i legalny, nikt nie wierzy oszczerstwom natury kryminalnej rzucanym przeciw nowemu kierownictwu. Myślę, że władze miały dwa scenariusze. Pierwszy - przekształcić ZPB w swój pas transmisyjny. Drugi - w wypadku niepowodzenia pierwszego planu zaatakować związek tak ostro, by sprowokować w nim procesy destrukcyjne. Wtedy można by zacząć "budowę" alternatywy. Bo w ogóle zamknąć związku, przynajmniej na razie, nie wypada - to zbyt duża organizacja.
Od kilku lat oficjalny Mińsk stara się o zmianę charakteru Baćkauszczyny, zrzeszenia Białorusinów poza granicami kraju. Na poprzednim zjeździe próbowano zmienić kierunek dyskusji (ludzie mówią otwarcie, że w kraju ich pochodzenia nie jest dobrze) i - co za tym idzie - kierownictwo. Nie powiodło się. Teraz władze starają się skupić prołukaszenkowskie ugrupowania etnicznych Białorusinów, najpierw w krajach ościennych. Widocznie przygotowują zjazd "alternatywy".
Inne organizacje o nastawieniu demokratycznym są zamykane decyzjami Sądu Najwyższego na wniosek Ministerstwa Sprawiedliwości. Taki los spotkał zrzeszenie studentów Zadzinoczańnie Biełaruskich Studentau, organizację obrony praw człowieka Wiasna, organizację Fiłamaty, grodzieńską Ratuszę, homelskie Hramadzianskija Inicyjatywy i inne. Delegalizuje się partie, m.in. Partię Pracy, zamyka szkoły białoruskie (Liceum Humanistyczne w Mińsku), media (gazety "Swaboda", "Raboczy", grodzieńska "Birża Infarmacyi"). Wreszcie, zamyka się ludzi (Michaił Marynicz, Walery Lewanieuski). Atak na ZPB stał się kolejnym niebezpiecznym ogniwem w tym łańcuchu zniewolenia.
Atak na tożsamość
Film o ZPB obfituje w goebbelsowskie chwyty. Marek Bućko, doradca polskiej ambasady w Mińsku, przemawia w okolicach Kosowa (tego naszego, kościuszkowskiego) na uroczystości z okazji otwarcia Muzeum Kościuszki, przypominając zasługi bohatera kilku narodów w walce przeciw zaborcom o niepodległość. Głosu dyplomaty w filmie nie słychać, za to spiker i pani z miejscowej władzy mówią, że Bućko rozpala wrogość narodową, pragnąc uczynić z Białorusi nowe bałkańskie Kosowo. Każdy z nas, działaczy opozycji demokratycznej na Białorusi, przeszedł przez podobne oszczerstwa. Pokazuje się podobiznę człowieka, a spiker tłumaczy naiwnym widzom, że to spadkobierca faszystów, najemnik Wuja Sama i podżegacz do wojny domowej. Teraz kolej na dyplomatów.
W moim kraju nie ma podstaw do wrogości narodowej. Białoruś nigdy nie stała się głośna z powodu waśni etnicznych czy religijnych, zachowując dobrą tradycję porozumienia wszystkich grup. Teraz reżim próbuje zszargać tę tradycję. Dziesięć lat temu Łukaszenko przeprowadził pierwsze referendum, za którego pomocą wbrew konstytucji (i używając manipulacji) wprowadził rosyjski jako drugi język państwowy na Białorusi (białoruski jest sztucznie marginalizowany), zamienił nasze godło Pogoń oraz historyczną biało-czerwono-białą flagę na nowotwory sowieckie. Teraz atakuje białoruskich Polaków. Kilka razy zdarzyło się przy oficjalnych okazjach, że Marek Bućko przemawiał po białorusku, a przedstawiciele władz - po rosyjsku, bo język jest w oczach reżimu wyznacznikiem pozycji politycznej i lojalności! Widzę to wszystko jako atak na naszą europejską, a nie carsko-sowiecką, tożsamość.
Przykład warszawski
Polska z racji swej historii i położenia może służyć Białorusinom za przykład tego, że można inaczej urządzić swoje życie. Miliony naszych obywateli przekonują się o tym, zwiedzając Polskę. Mądrze robi Warszawa, rozróżniając reżim miński od obywateli Białorusi, którzy nie muszą być izolowani od świata, jak chciałby Łukaszenko, i mają prawo do informacji. Rozwój kulturalny i społeczny mniejszości białoruskiej w Polsce też jest dla Białorusinów silnym argumentem za demokracją (mimo przykrej sytuacji w Białymstoku, gdzie przeciw radzie programowej tygodnika "Niwa", którą tworzy czołówka liderów mniejszości białoruskiej o nastawieniu demokratycznym, wszczęto postępowanie kryminalne o nadużycia finansowe, chociaż nie było kradzieży).
Wierzę, że polska opinia publiczna, po ataku na ZPB szczególnie uczulona i świadoma tego, co się za wschodnią granicą wyrabia, podniesie głos w obronie Polaków białoruskich i społeczeństwa obywatelskiego w naszym kraju. A my, obywatele Białorusi, będziemy bronić swych praw wszyscy razem, bo nam wszystkim zależy na tym, by nasz kraj stał się normalny. Wydarzenia wokół ZPB tylko wzmacniają naszą rację.
Więcej możesz przeczytać w 21/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.