Polscy piłkarze wreszcie wchodzą do Europy - na razie na jej dolną półkę Francuza czy Brazylijczyka - co najmniej jednego - chce mieć w składzie większość europejskich drużyn piłkarskich. Prestiż buduje też obecność Holendra czy Argentyńczyka.
Teraz rodzi się moda na kopaczy znad Wisły. - Dobre wyniki waszej reprezentacji nakręcają koniunkturę. Poza tym polscy futboliści i działacze wreszcie zrozumieli, na czym polega piłkarski biznes - mówi "Wprost" Maurizio De Giorgis, który pośredniczył w transferze Grzegorza Rasiaka do Tottenhamu Londyn.
Od zera do bohatera
2,25 mln funtów, jakie Tottenham zapłacił Derby County, uczyniło z Rasiaka jednego z najdroższych polskich piłkarzy. Byłemu zawodnikowi m.in. Odry Wodzisław opłaciły się upór i praca. Na początku ubiegłego roku, gdy nie chciał przedłużyć kontraktu z Groclinem, prezes Zbigniew Drzymała zabronił trenerowi wystawiania go w pierwszym składzie. Potem Rasiak błąkał się po Europie w poszukiwaniu jakiegoś klubu. Cudem załapał się do szerokiej kadry broniącego się przed spadkiem z drugiej ligi angielskiej Derby County. Szybko stał się największą gwiazdą tej drużyny. - Rasiak strzelił 17 bramek dla Derby i dzięki temu trafił do Tottenhamu. Odniósł sukces i zrobił to wyłącznie dzięki własnej pracowitości i talentowi - zaznacza Włodzimierz Lubański, menedżer piłkarski, w przeszłości wybitny napastnik reprezentacji Polski.
Transfer Rasiaka do Tottenhamu, jednego z najsłynniejszych klubów brytyjskich, zaprzecza opinii, że polscy gracze nie nadają się do występów w angielskiej lidze. Taka teoria powstała po nieudanym wyjeździe do Manchesteru City Kazimierza Deyny w latach 70. Później Polacy do Anglii trafiali sporadycznie (m.in. Dariusz Kubicki i Robert Warzycha), ale żaden z nich nie zdołał się utrzymać w tamtejszej lidze na dłużej. Klątwę Deyny przełamał dopiero Jerzy Dudek, który przyszedł do Liverpoolu z Feyenoordu Rotterdam i przez cztery kolejne sezony był jednym z najsilniejszych punktów niedawnego zwycięzcy Ligi Mistrzów. Grę na Wyspach Brytyjskich naszym piłkarzom ułatwiły niezłe występy w meczach eliminacyjnych mistrzostw świata przeciwko drużynom z wysp, ale przede wszystkim przystąpienie Polski do Unii Europejskiej. Po 1 maja 2004 r. Wielka Brytania otworzyła swój rynek pracy, umożliwiając polskim piłkarzom wykonywanie zawodu bez ograniczeń.
Polski realizm
- Nie oszukujmy się, że polscy piłkarze w europejskich klubach będą od razu gwiazdami. Kupuje się ich jako uzupełnienie składu, licząc na to, że może któryś z nich przebije się i zabłyśnie jak Rasiak - zaznacza Zbigniew Boniek. Ten scenariusz wcześniej powielali Dudek czy Jacek Krzynówek. - Najlepsze kluby grające w Lidze Mistrzów mają kadry liczące nawet 30 piłkarzy wysokiej klasy. Ściągają więc najlepszych futbolistów z innych drużyn we własnym kraju. W składach tych przeciętniaków robi się luka, którą coraz częściej zapełniają Polacy - dodaje Jarosław Kołakowski, menedżer FIFA. Dzięki temu Mirosław Szymkowiak przeszedł do tureckiego Trabzonsporu, Tomasz Frankowski do hiszpańskiego Elche, a Damian Gorawski do FK Moskwa. Zarówno polskie kluby, jak i sami zawodnicy wreszcie zrozumieli, że wyjazd na Zachód nie oznacza automatycznie kontraktu liczonego w milionach euro. - Gigantyczne kontrakty otrzymuje 20-30 największych gwiazd. Tymczasem do niedawna Polacy przy rozmowach o transferze żądali niebotycznych sum - zaznacza De Giorgis.
Polacy zrozumieli, że na prawdziwe profity za granicą mogą liczyć dopiero wtedy, gdy udowodnią, że naprawdę coś potrafią.
Od zera do bohatera
2,25 mln funtów, jakie Tottenham zapłacił Derby County, uczyniło z Rasiaka jednego z najdroższych polskich piłkarzy. Byłemu zawodnikowi m.in. Odry Wodzisław opłaciły się upór i praca. Na początku ubiegłego roku, gdy nie chciał przedłużyć kontraktu z Groclinem, prezes Zbigniew Drzymała zabronił trenerowi wystawiania go w pierwszym składzie. Potem Rasiak błąkał się po Europie w poszukiwaniu jakiegoś klubu. Cudem załapał się do szerokiej kadry broniącego się przed spadkiem z drugiej ligi angielskiej Derby County. Szybko stał się największą gwiazdą tej drużyny. - Rasiak strzelił 17 bramek dla Derby i dzięki temu trafił do Tottenhamu. Odniósł sukces i zrobił to wyłącznie dzięki własnej pracowitości i talentowi - zaznacza Włodzimierz Lubański, menedżer piłkarski, w przeszłości wybitny napastnik reprezentacji Polski.
Transfer Rasiaka do Tottenhamu, jednego z najsłynniejszych klubów brytyjskich, zaprzecza opinii, że polscy gracze nie nadają się do występów w angielskiej lidze. Taka teoria powstała po nieudanym wyjeździe do Manchesteru City Kazimierza Deyny w latach 70. Później Polacy do Anglii trafiali sporadycznie (m.in. Dariusz Kubicki i Robert Warzycha), ale żaden z nich nie zdołał się utrzymać w tamtejszej lidze na dłużej. Klątwę Deyny przełamał dopiero Jerzy Dudek, który przyszedł do Liverpoolu z Feyenoordu Rotterdam i przez cztery kolejne sezony był jednym z najsilniejszych punktów niedawnego zwycięzcy Ligi Mistrzów. Grę na Wyspach Brytyjskich naszym piłkarzom ułatwiły niezłe występy w meczach eliminacyjnych mistrzostw świata przeciwko drużynom z wysp, ale przede wszystkim przystąpienie Polski do Unii Europejskiej. Po 1 maja 2004 r. Wielka Brytania otworzyła swój rynek pracy, umożliwiając polskim piłkarzom wykonywanie zawodu bez ograniczeń.
Polski realizm
- Nie oszukujmy się, że polscy piłkarze w europejskich klubach będą od razu gwiazdami. Kupuje się ich jako uzupełnienie składu, licząc na to, że może któryś z nich przebije się i zabłyśnie jak Rasiak - zaznacza Zbigniew Boniek. Ten scenariusz wcześniej powielali Dudek czy Jacek Krzynówek. - Najlepsze kluby grające w Lidze Mistrzów mają kadry liczące nawet 30 piłkarzy wysokiej klasy. Ściągają więc najlepszych futbolistów z innych drużyn we własnym kraju. W składach tych przeciętniaków robi się luka, którą coraz częściej zapełniają Polacy - dodaje Jarosław Kołakowski, menedżer FIFA. Dzięki temu Mirosław Szymkowiak przeszedł do tureckiego Trabzonsporu, Tomasz Frankowski do hiszpańskiego Elche, a Damian Gorawski do FK Moskwa. Zarówno polskie kluby, jak i sami zawodnicy wreszcie zrozumieli, że wyjazd na Zachód nie oznacza automatycznie kontraktu liczonego w milionach euro. - Gigantyczne kontrakty otrzymuje 20-30 największych gwiazd. Tymczasem do niedawna Polacy przy rozmowach o transferze żądali niebotycznych sum - zaznacza De Giorgis.
Polacy zrozumieli, że na prawdziwe profity za granicą mogą liczyć dopiero wtedy, gdy udowodnią, że naprawdę coś potrafią.
Więcej możesz przeczytać w 36/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.