WIDZĄ NAS!
Nie do końca mogę się zgodzić z tezą zawartą w artykule "Widzą nas!" (nr 31), iż w USA nie istnieją zintegrowane systemy (bazy danych) umożliwiające kontrole obywateli. Właściwy zwrot powinien brzmieć: "do tej pory nie istniały, przynajmniej oficjalnie". Przebywam w USA od 1991 r. i, niestety, jestem świadkiem drastycznych zmian, jakie zaszły w tej dziedzinie. W 2002 r. w związku z terroryzmem utworzony został Department of Homeland Security (DHS) - Departament Bezpieczeństwa Narodowego. Głównym powodem jego powstania było (cytuję fragment oficjalnego planu strategicznego DHS) "stworzenie połączonego ośrodka ogromnej państwowej sieci organizacji oraz instytucji zajmującej się sprawami bezpieczeństwa państwa". DHS skupia (znowu cytat z oficjalnej strony) "ponad 87 tys. państwowych, stanowych i lokalnych organizacji rządowych", a jego celem jest "przekształcenie i koordynacja różnorodnych agencji rządowych w jedną, zintegrowaną agencję, mającą za zadanie obronę obywateli amerykańskich i ich ojczyzny". Takie połączenie pozwala na doskonałą kontrolę i dostęp do poszczególnych baz danych właśnie z jednego miejsca.
Jeżeli ktoś uznałby, że konsolidacja agencji usatysfakcjonuje rząd USA, popełniłby błąd. W kwietniu 2005 r. Kongres i Senat USA przegłosowały ustawę, która zobowiązuje wszystkie stany USA do ujednolicenia, ustalanej dotychczas przez poszczególne stany, formy oraz informacji zawartych w bazie danych prawa jazdy (w USA prawo jazdy jest odpowiednikiem dowodu osobistego w Polsce i wydawane jest przez urząd stanowy, nie federalny). Do końca 2008 r. każdy stan zobowiązany jest, m.in. pod groźbą utraty funduszy federalnych, do wprowadzenia standardowego systemu wydawania praw jazdy zgodnie z wytycznymi przekazanymi przez rząd USA. Powoli, z oporami i w bólach, ale skutecznie rodzi się nowy, centralny rejestr obywateli, dzięki któremu kontrola państwa nad obywatelami stanie się jeszcze bardziej skuteczna. Reasumując, z moich obserwacji wynika, ze "widzieć nas" mają ochotę nie tylko rządy w Polsce i USA. Podobne plany ma coraz więcej państw, m.in. Anglia, Holandia, Filipiny, Australia, Nowa Zelandia, Tajlandia, Tajwan, a nawet Korea.
Może kolejnym krokiem, w niedalekiej przyszłości, kiedy już wszyscy zostaniemy gdzieś zarejestrowani, będzie centralny światowy rejestr obywateli? Jeżeli brzmi to zbyt orwellowsko, to może chociaż rejestr obywateli UE?
Greg M. Sarwa
Nie do końca mogę się zgodzić z tezą zawartą w artykule "Widzą nas!" (nr 31), iż w USA nie istnieją zintegrowane systemy (bazy danych) umożliwiające kontrole obywateli. Właściwy zwrot powinien brzmieć: "do tej pory nie istniały, przynajmniej oficjalnie". Przebywam w USA od 1991 r. i, niestety, jestem świadkiem drastycznych zmian, jakie zaszły w tej dziedzinie. W 2002 r. w związku z terroryzmem utworzony został Department of Homeland Security (DHS) - Departament Bezpieczeństwa Narodowego. Głównym powodem jego powstania było (cytuję fragment oficjalnego planu strategicznego DHS) "stworzenie połączonego ośrodka ogromnej państwowej sieci organizacji oraz instytucji zajmującej się sprawami bezpieczeństwa państwa". DHS skupia (znowu cytat z oficjalnej strony) "ponad 87 tys. państwowych, stanowych i lokalnych organizacji rządowych", a jego celem jest "przekształcenie i koordynacja różnorodnych agencji rządowych w jedną, zintegrowaną agencję, mającą za zadanie obronę obywateli amerykańskich i ich ojczyzny". Takie połączenie pozwala na doskonałą kontrolę i dostęp do poszczególnych baz danych właśnie z jednego miejsca.
Jeżeli ktoś uznałby, że konsolidacja agencji usatysfakcjonuje rząd USA, popełniłby błąd. W kwietniu 2005 r. Kongres i Senat USA przegłosowały ustawę, która zobowiązuje wszystkie stany USA do ujednolicenia, ustalanej dotychczas przez poszczególne stany, formy oraz informacji zawartych w bazie danych prawa jazdy (w USA prawo jazdy jest odpowiednikiem dowodu osobistego w Polsce i wydawane jest przez urząd stanowy, nie federalny). Do końca 2008 r. każdy stan zobowiązany jest, m.in. pod groźbą utraty funduszy federalnych, do wprowadzenia standardowego systemu wydawania praw jazdy zgodnie z wytycznymi przekazanymi przez rząd USA. Powoli, z oporami i w bólach, ale skutecznie rodzi się nowy, centralny rejestr obywateli, dzięki któremu kontrola państwa nad obywatelami stanie się jeszcze bardziej skuteczna. Reasumując, z moich obserwacji wynika, ze "widzieć nas" mają ochotę nie tylko rządy w Polsce i USA. Podobne plany ma coraz więcej państw, m.in. Anglia, Holandia, Filipiny, Australia, Nowa Zelandia, Tajlandia, Tajwan, a nawet Korea.
Może kolejnym krokiem, w niedalekiej przyszłości, kiedy już wszyscy zostaniemy gdzieś zarejestrowani, będzie centralny światowy rejestr obywateli? Jeżeli brzmi to zbyt orwellowsko, to może chociaż rejestr obywateli UE?
Greg M. Sarwa
Więcej możesz przeczytać w 35/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.