Większość ludzi bardziej ceni sobie stabilizację w rodzinie niż ryzykowne romanse
Małżeństwa zmienią się w terminowe kontrakty - ta wygłoszona dziewięć lat temu przepowiedniaBarbary Dafoe--Whitehead, autorki książki "The Divorce Culture" i dyrektor National Marriage Project na Uniwersytecie Rutgers, nie sprawdziła się. Z najnowszych badań wynika, że tylko co dziesiąty mężczyzna porzuca żonę dla kochanki. Większość ludzi bardziej ceni stabilizację w rodzinie niż ryzykowne romanse. A jeśli nawet do nich dojdzie, dla ratowania małżeństwa aż 90 proc. Polaków jest gotowych wybaczyć zdradę.
Większe zainteresowanie trwałymi związkami nie jest jedynie chwilową modą. - Można mówić o przesileniu kryzysu więzi międzyludzkich. Wyraźnie widać, że społeczeństwa krajów uprzemysłowionych zaczynają dojrzewać do budowania trwałych relacji w rodzinie - uważa prof. Kazimierz Pospiszyl, kierownik Katedry Nauk o Rodzinie Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej.
Koniec rozwodów
Od kiedy Hillary Clinton wybaczyła mężowi romans z Moniką Lewinsky, liczba rozwodów w Stanach Zjednoczonych spadła o 10 proc. Jak wykazał sondaż Instytutu Gallupa, aż 88 proc. Amerykanów uważa, że wskaźnik rozwodów w ich kraju jest zdecydowanie za wysoki. Ponad 74 proc. kobiet i 60 proc. mężczyzn po rozwodzie żałuje, że nie walczyło dostatecznie o utrzymanie związku. W Wielkiej Brytanii o 10 proc. zmalała w ubiegłym roku liczba rozwodów wśród małżeństw z pięcioletnim stażem. Coraz większą niechęć do rozwodów wykazują też Francuzi, Belgowie, a nawet mieszkańcy Szwecji, gdzie ponad połowa dzieci pochodzi ze związków pozamałżeńskich.
- W Polsce nadal co roku liczba rozwodów rośnie o 20 proc., ale ponad 80 proc. małżeństw deklaruje, że nie chce rozwodu - wynika z badań prof. Zbigniewa Lwa--Starowicza. Krzysztof Krawczyk rozwiódł się ze swą trzecią żoną, z którą jest związany od 25 lat, ale po dwóch miesiącach znowu zamieszkali razem (w styczniu 2005 r. ponownie stanęli na ślubnym kobiercu). - Z poligamisty stałem się stuprocentowym monogamistą, wiernym mężem, nie brakuje mi już tych "męskich polowań" z lat młodości - mówi piosenkarz. Na podobny krok decyduje się coraz więcej osób.
Aż dziewięciu na dziesięciu Polaków przyznaje, że wybaczyłoby małżeńską niewierność, gdyby współmałżonek przyznałby się do winy i wyjaśnił powód swojego postępku. Jedynie co dziesiąta ze zdradzonych osób żąda rozwodu. Większość ludzi, zanim podejmie decyzję o rozstaniu, szuka pomocy u terapeutów i duchownych. W ostatnich dwóch latach liczba uczestników terapii małżeńskich zwiększyła się pięciokrotnie. Organizowane przez kościoły "rekolekcje dla małżeństw w kryzysach" są równie popularne jak kursy jogi.
Koszty emancypacji
- O renesansie instytucji małżeństwa pozwala mówić przede wszystkim zmiana stosunku ludzi młodych do trwałych związków - wyjaśnia dziś w rozmowie z "Wprost" Barbara Dafoe-Whitehead. W USA jeszcze w latach 80. połowa rozwodów dotyczyła par, które nie przeżyły z sobą dwóch lat. Dziś niemal 90 proc. mieszkańców USA w wieku 20-30 lat podkreśla, że małżeństwo to przede wszystkim ciężka praca nad utrzymaniem związku (wyniki sondażu Instytutu Gallupa). Gwałtownie rosnąca liczba rozwodów w latach 60. i 70. była głównie efektem szybko postępującej emancypacji kobiet. Panie się usamodzielniły i łatwiej im było podjąć decyzję o rezygnacji ze związku, w którym źle się czuły. Dzisiejszy powrót do małżeństwa to efekt zmiany modelu rodziny i odejścia od tradycyjnej rodziny patriarchalnej.
- Dominacja patriarchalnego modelu małżeństwa, z którym kobiety się nie godzą, jest główną przyczyną rozwodów w Polsce. Szybko rosnąca popularność związków partnerskich daje jednak nadzieję, że tak jak w innych krajach także u nas liczba rozwodów niedługo zacznie maleć - tłumaczy prof. Henryk Domański, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, zajmujący się sprawami nierówności między kobietami i mężczyznami. Tegoroczne badania CBOS wykazały, że partnerski model małżeństwa (czyli taki, w którym oboje małżonkowie w takim samym stopniu dbają o dom i zarabiają) wybiera 41 proc. par, o cztery punkty procentowe więcej niż w 1997 r. Odwrotna zmiana nastąpiła w nastawieniu do modelu tradycyjnego (mąż zarabia na dom, a żona dba o dzieci) - dziewięć lat temu jego zwolennikami było 38 proc. Polaków (najczęściej wtedy spotykany model związku), w tym roku - 32 proc.
Kto się boi kobiet?
Gdy Mike Nichols nakręcił w 1966 r. film "Kto się boi Virginii Woolf?", głównym jego przesłaniem było hasło: jeśli męczysz się w małżeństwie, to się rozwiedź i poszukaj nowego partnera. Rewolucja społeczna lat 60. zmieniła rolę instytucji małżeństwa. Wcześniej traktowano je jak umowę, ludzie wiązali się z sobą głównie z powodów ekonomicznych (życie we dwójkę było tańsze). W latach 70. zmianom sprzyjało romantyczne pojmowanie miłości (szczególnie popularne wśród pokolenia baby boomers): rewolucja seksualna uczyniła miłość głównym spoiwem małżeństwa, a każdy człowiek miał prawo odświeżać swoje uczucia w nowych związkach. Film "Love Story" z 1970 r. pokazał taką wzajemną fascynację od pierwszego spojrzenia. Wielką miłość zakończyła nagła śmierć ukochanej. W życiu przeważnie był to dość szybki rozwód.
- Tego rodzaju doświadczenia okazały się potrzebne, bo przywróciły naturalną potrzebę stabilizacji, która po okresie emocjonalnego zagubienia naprowadziła relacje małżeńskie na właściwe tory - mówi prof. Pospiszyl. Nie bez znaczenia jest też to, że coraz więcej osób zawiera małżeństwa po 30. roku życia, kiedy już osiągnie stabilną pozycję zawodową i nie kieruje się chwilowym impulsem emocjonalnym, ale dojrzałym wyborem.
Sytuacja rozwodowa
Badania socjolog Lindy Waite z University of Chicago wykazały, że aż 86 proc. małżeństw, które w kryzysach uniknęły rozwodów, po pięciu latach określało swoje związki jako szczęśliwe, a dwie trzecie z nich czuło się nawet bardzo szczęśliwymi małżonkami. Przekonana jest o tym piosenkarka Halina Kunicka, która od wielu lat jest żoną Lucjana Kydryńskiego. Jak przyznaje po latach, ich związek udało się utrzymać dzięki obopólnej wytrwałości i umiejętności rozwiązywania konfliktów. Piosenkarz Andrzej Rosiewicz zwierza się, że każde pokonanie małżeńskiego kryzysu procentuje lepszym wzajemnym porozumieniem. Przemysław Gosiewski, poseł PiS, rozwiódł się z pierwszą żoną, Małgorzatą, ale ożenił się drugi raz, bo - jak przyznaje - czuł potrzebę stabilizacji. Ponownie zawiera małżeństwa 97 proc. rozwodników, często tworząc nowe, udane związki.
Sytuacja rozwodowa jest jak zimny prysznic, który pozwala uświadomić sobie własne błędy. - Czasem dopiero wtedy małżonkowie zaczynają szczerze rozmawiać o tym, czego od siebie oczekują - mówi Magdalena Grudziecka, wiceprezes Polskiego Centrum Mediacji. Nie zawsze jest za późno. "Zakopałem topór wojenny z moją żoną Kimberley, ponieważ doszedłem do wniosku, że trudności małżeńskie trzeba rozwiązywać, a nie ich unikać" - mówi amerykański hiphopowiec Eminem. Cztery lata po rozwodzie para zeszła się i w styczniu tego roku urządziła ponowne zaślubiny.
Sędzia pokoju
Jedynie 3 proc. małżeństw rozwodzi się z powodów finansowych czy trudności mieszkaniowych - wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Błędne jest też przekonanie, że do zmniejszania się liczby rozwodów przyczynia się utrudnienie procedury rozwodowej przez przeniesienie spraw z sądów rejonowych do okręgowych, co wydłuża czas oczekiwania na rozprawę. Badania Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego dowodzą, że zmiany procedur prawnych w niewielkim stopniu zmieniają zachowania społeczne. Znacznie lepsze efekty daje mediacja. W Australii, zanim rozpocznie się postępowanie rozwodowe, w domu pojawia się tzw. sędzia pokoju, nakłaniający zwaśnione strony do zgody.
W Polsce instytucja mediatora funkcjonuje od grudnia zeszłego roku. Coraz częściej z takich usług korzystają nie tylko chcące się rozwieść małżeństwa (kierowane do mediatora przez sądy), ale także pary, które z własnej woli chcą uratować związek. Rocznie z mediacji korzysta około 3 tys. par. - Po cyklu spotkań mediacyjnych około 40 proc. małżeństw rezygnuje z rozstania - mówi Magdalena Grudziecka. Jeszcze więcej związków udaje się uratować w Wielkiej Brytanii - ponad połowa przedroz-wodowych mediacji kończy się tam ugodą. W Polsce w grudniu 2005 r. sądy skierowały do mediacji 42 sprawy rozwodowe, a w marcu 2006 r. już ponad 200 - wynika z danych Ministerstwa Sprawiedliwości.
Partnerski kompromis
- Niedostateczna akceptacja nowego podziału ról między kobietami i mężczyznami jest jedną z głównych przyczyn ciągle rosnącej liczby rozwodów - uważa prof. Lucjan Kocik, socjolog rodziny z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jak wykazują badania CBOS, wśród kobiet partnerski model małżeństwa ma miażdżącą przewagę nad tradycyjnym (47 proc. do 28 proc.), mężczyźni zaś wolą typ tradycyjny (37 proc. do 35 proc.). Mężczyźni stopniowo jednak przystosowują się do silnej pozycji społecznej kobiet. Zwolennikami tradycyjnego modelu małżeństwa są w zdecydowanej większości ludzie starsi, słabiej wykształceni oraz mieszkańcy wsi i miasteczek - osoby, które niechętnie zgadzają się na zmiany. Ludzie młodzi, wykształceni i mieszkańcy dużych miast w większości opowiadają się za związkami partnerskimi.
Nie wszystko zależy jednak od mężczyzn. Renesans małżeństw nie rozwinie się w pełni, jeśli kobiety tak bezkompromisowo będą walczyć o swoje prawa - uważa Barbara Dafoe-Whitehead. - Jestem optymistą. Uważam, że kompromis między kobietą i mężczyzną w nowej sytuacji społecznej to tylko kwestia czasu - twierdzi Domański. Sondaże wykazują, że małżeństwo i rodzina to dziś najwyżej cenione wartości.
Większe zainteresowanie trwałymi związkami nie jest jedynie chwilową modą. - Można mówić o przesileniu kryzysu więzi międzyludzkich. Wyraźnie widać, że społeczeństwa krajów uprzemysłowionych zaczynają dojrzewać do budowania trwałych relacji w rodzinie - uważa prof. Kazimierz Pospiszyl, kierownik Katedry Nauk o Rodzinie Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej.
Koniec rozwodów
Od kiedy Hillary Clinton wybaczyła mężowi romans z Moniką Lewinsky, liczba rozwodów w Stanach Zjednoczonych spadła o 10 proc. Jak wykazał sondaż Instytutu Gallupa, aż 88 proc. Amerykanów uważa, że wskaźnik rozwodów w ich kraju jest zdecydowanie za wysoki. Ponad 74 proc. kobiet i 60 proc. mężczyzn po rozwodzie żałuje, że nie walczyło dostatecznie o utrzymanie związku. W Wielkiej Brytanii o 10 proc. zmalała w ubiegłym roku liczba rozwodów wśród małżeństw z pięcioletnim stażem. Coraz większą niechęć do rozwodów wykazują też Francuzi, Belgowie, a nawet mieszkańcy Szwecji, gdzie ponad połowa dzieci pochodzi ze związków pozamałżeńskich.
- W Polsce nadal co roku liczba rozwodów rośnie o 20 proc., ale ponad 80 proc. małżeństw deklaruje, że nie chce rozwodu - wynika z badań prof. Zbigniewa Lwa--Starowicza. Krzysztof Krawczyk rozwiódł się ze swą trzecią żoną, z którą jest związany od 25 lat, ale po dwóch miesiącach znowu zamieszkali razem (w styczniu 2005 r. ponownie stanęli na ślubnym kobiercu). - Z poligamisty stałem się stuprocentowym monogamistą, wiernym mężem, nie brakuje mi już tych "męskich polowań" z lat młodości - mówi piosenkarz. Na podobny krok decyduje się coraz więcej osób.
Aż dziewięciu na dziesięciu Polaków przyznaje, że wybaczyłoby małżeńską niewierność, gdyby współmałżonek przyznałby się do winy i wyjaśnił powód swojego postępku. Jedynie co dziesiąta ze zdradzonych osób żąda rozwodu. Większość ludzi, zanim podejmie decyzję o rozstaniu, szuka pomocy u terapeutów i duchownych. W ostatnich dwóch latach liczba uczestników terapii małżeńskich zwiększyła się pięciokrotnie. Organizowane przez kościoły "rekolekcje dla małżeństw w kryzysach" są równie popularne jak kursy jogi.
Koszty emancypacji
- O renesansie instytucji małżeństwa pozwala mówić przede wszystkim zmiana stosunku ludzi młodych do trwałych związków - wyjaśnia dziś w rozmowie z "Wprost" Barbara Dafoe-Whitehead. W USA jeszcze w latach 80. połowa rozwodów dotyczyła par, które nie przeżyły z sobą dwóch lat. Dziś niemal 90 proc. mieszkańców USA w wieku 20-30 lat podkreśla, że małżeństwo to przede wszystkim ciężka praca nad utrzymaniem związku (wyniki sondażu Instytutu Gallupa). Gwałtownie rosnąca liczba rozwodów w latach 60. i 70. była głównie efektem szybko postępującej emancypacji kobiet. Panie się usamodzielniły i łatwiej im było podjąć decyzję o rezygnacji ze związku, w którym źle się czuły. Dzisiejszy powrót do małżeństwa to efekt zmiany modelu rodziny i odejścia od tradycyjnej rodziny patriarchalnej.
- Dominacja patriarchalnego modelu małżeństwa, z którym kobiety się nie godzą, jest główną przyczyną rozwodów w Polsce. Szybko rosnąca popularność związków partnerskich daje jednak nadzieję, że tak jak w innych krajach także u nas liczba rozwodów niedługo zacznie maleć - tłumaczy prof. Henryk Domański, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, zajmujący się sprawami nierówności między kobietami i mężczyznami. Tegoroczne badania CBOS wykazały, że partnerski model małżeństwa (czyli taki, w którym oboje małżonkowie w takim samym stopniu dbają o dom i zarabiają) wybiera 41 proc. par, o cztery punkty procentowe więcej niż w 1997 r. Odwrotna zmiana nastąpiła w nastawieniu do modelu tradycyjnego (mąż zarabia na dom, a żona dba o dzieci) - dziewięć lat temu jego zwolennikami było 38 proc. Polaków (najczęściej wtedy spotykany model związku), w tym roku - 32 proc.
Kto się boi kobiet?
Gdy Mike Nichols nakręcił w 1966 r. film "Kto się boi Virginii Woolf?", głównym jego przesłaniem było hasło: jeśli męczysz się w małżeństwie, to się rozwiedź i poszukaj nowego partnera. Rewolucja społeczna lat 60. zmieniła rolę instytucji małżeństwa. Wcześniej traktowano je jak umowę, ludzie wiązali się z sobą głównie z powodów ekonomicznych (życie we dwójkę było tańsze). W latach 70. zmianom sprzyjało romantyczne pojmowanie miłości (szczególnie popularne wśród pokolenia baby boomers): rewolucja seksualna uczyniła miłość głównym spoiwem małżeństwa, a każdy człowiek miał prawo odświeżać swoje uczucia w nowych związkach. Film "Love Story" z 1970 r. pokazał taką wzajemną fascynację od pierwszego spojrzenia. Wielką miłość zakończyła nagła śmierć ukochanej. W życiu przeważnie był to dość szybki rozwód.
- Tego rodzaju doświadczenia okazały się potrzebne, bo przywróciły naturalną potrzebę stabilizacji, która po okresie emocjonalnego zagubienia naprowadziła relacje małżeńskie na właściwe tory - mówi prof. Pospiszyl. Nie bez znaczenia jest też to, że coraz więcej osób zawiera małżeństwa po 30. roku życia, kiedy już osiągnie stabilną pozycję zawodową i nie kieruje się chwilowym impulsem emocjonalnym, ale dojrzałym wyborem.
Sytuacja rozwodowa
Badania socjolog Lindy Waite z University of Chicago wykazały, że aż 86 proc. małżeństw, które w kryzysach uniknęły rozwodów, po pięciu latach określało swoje związki jako szczęśliwe, a dwie trzecie z nich czuło się nawet bardzo szczęśliwymi małżonkami. Przekonana jest o tym piosenkarka Halina Kunicka, która od wielu lat jest żoną Lucjana Kydryńskiego. Jak przyznaje po latach, ich związek udało się utrzymać dzięki obopólnej wytrwałości i umiejętności rozwiązywania konfliktów. Piosenkarz Andrzej Rosiewicz zwierza się, że każde pokonanie małżeńskiego kryzysu procentuje lepszym wzajemnym porozumieniem. Przemysław Gosiewski, poseł PiS, rozwiódł się z pierwszą żoną, Małgorzatą, ale ożenił się drugi raz, bo - jak przyznaje - czuł potrzebę stabilizacji. Ponownie zawiera małżeństwa 97 proc. rozwodników, często tworząc nowe, udane związki.
Sytuacja rozwodowa jest jak zimny prysznic, który pozwala uświadomić sobie własne błędy. - Czasem dopiero wtedy małżonkowie zaczynają szczerze rozmawiać o tym, czego od siebie oczekują - mówi Magdalena Grudziecka, wiceprezes Polskiego Centrum Mediacji. Nie zawsze jest za późno. "Zakopałem topór wojenny z moją żoną Kimberley, ponieważ doszedłem do wniosku, że trudności małżeńskie trzeba rozwiązywać, a nie ich unikać" - mówi amerykański hiphopowiec Eminem. Cztery lata po rozwodzie para zeszła się i w styczniu tego roku urządziła ponowne zaślubiny.
Sędzia pokoju
Jedynie 3 proc. małżeństw rozwodzi się z powodów finansowych czy trudności mieszkaniowych - wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Błędne jest też przekonanie, że do zmniejszania się liczby rozwodów przyczynia się utrudnienie procedury rozwodowej przez przeniesienie spraw z sądów rejonowych do okręgowych, co wydłuża czas oczekiwania na rozprawę. Badania Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego dowodzą, że zmiany procedur prawnych w niewielkim stopniu zmieniają zachowania społeczne. Znacznie lepsze efekty daje mediacja. W Australii, zanim rozpocznie się postępowanie rozwodowe, w domu pojawia się tzw. sędzia pokoju, nakłaniający zwaśnione strony do zgody.
W Polsce instytucja mediatora funkcjonuje od grudnia zeszłego roku. Coraz częściej z takich usług korzystają nie tylko chcące się rozwieść małżeństwa (kierowane do mediatora przez sądy), ale także pary, które z własnej woli chcą uratować związek. Rocznie z mediacji korzysta około 3 tys. par. - Po cyklu spotkań mediacyjnych około 40 proc. małżeństw rezygnuje z rozstania - mówi Magdalena Grudziecka. Jeszcze więcej związków udaje się uratować w Wielkiej Brytanii - ponad połowa przedroz-wodowych mediacji kończy się tam ugodą. W Polsce w grudniu 2005 r. sądy skierowały do mediacji 42 sprawy rozwodowe, a w marcu 2006 r. już ponad 200 - wynika z danych Ministerstwa Sprawiedliwości.
Partnerski kompromis
- Niedostateczna akceptacja nowego podziału ról między kobietami i mężczyznami jest jedną z głównych przyczyn ciągle rosnącej liczby rozwodów - uważa prof. Lucjan Kocik, socjolog rodziny z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jak wykazują badania CBOS, wśród kobiet partnerski model małżeństwa ma miażdżącą przewagę nad tradycyjnym (47 proc. do 28 proc.), mężczyźni zaś wolą typ tradycyjny (37 proc. do 35 proc.). Mężczyźni stopniowo jednak przystosowują się do silnej pozycji społecznej kobiet. Zwolennikami tradycyjnego modelu małżeństwa są w zdecydowanej większości ludzie starsi, słabiej wykształceni oraz mieszkańcy wsi i miasteczek - osoby, które niechętnie zgadzają się na zmiany. Ludzie młodzi, wykształceni i mieszkańcy dużych miast w większości opowiadają się za związkami partnerskimi.
Nie wszystko zależy jednak od mężczyzn. Renesans małżeństw nie rozwinie się w pełni, jeśli kobiety tak bezkompromisowo będą walczyć o swoje prawa - uważa Barbara Dafoe-Whitehead. - Jestem optymistą. Uważam, że kompromis między kobietą i mężczyzną w nowej sytuacji społecznej to tylko kwestia czasu - twierdzi Domański. Sondaże wykazują, że małżeństwo i rodzina to dziś najwyżej cenione wartości.
WIĘKSZOŚĆ LUDZI BARDZIEJ CENI SOBIE STABILIZACJĘ W RODZINIE NIŻ RYZYKOWNE ROMANSE |
---|
Fatum rozwodnika SEKS Kobiety i mężczyźni w małżeństwach korzystają z seksu dwa razy częściej niż rozwiedzeni. Osoby żyjące w małżeństwach odczuwają większa satysfakcję seksualną niż osoby rozwiedzione. ZDROWIE Leczenie nowotworów jest od 8 proc. do 17 proc. skuteczniejsze u osób pozostających w małżeństwach niż u rozwodników. Małżonkowie z chorobami serca żyją średnio o 4 lata dłużej niż rozwodnicy. W alkoholizm wpada 15 proc. osób pozostających w małżeństwie i aż 70 proc. rozwodników. Rozwodnicy ponadpięciokrotnie częściej chorują na schizofrenię niż osoby żyjące w małżeństwie. Małżonkowie czterokrotnie rzadziej popełniają samobójstwa niż rozwodnicy. Rozwód jest jednym z najbardziej negatywnych przeżyć - na skali stresu zajmuje drugie miejsce, zaraz po śmierci współmałżonka. Jest on bardziej szkodliwy dla zdrowia niż małżeńskie kłótnie. Dowiedziono, że osoby rozwiedzione częściej niż małżonkowie zapadają na choroby serca, płuc, nadciśnienie, cukrzycę i nowotwory. Częściej też cierpią na choroby reumatyczne utrudniające poruszanie się. PIENIĄDZE Małżonkowie są dwa razy bogatsi niż rozwodnicy. Osoby, które nigdy nie były w związku małżeńskim, gromadzą o 75 proc. mniejszy majątek niż ludzie pozostający w małżeństwach. Z kolei majątek rozwodników, którzy nie zawarli powtórnych związków, jest mniejszy o 73 proc. Małżonkowie więcej inwestują i więcej oszczędzają. Z powodu pozytywnego wpływu małżeństwa na zdrowie i kondycję psychiczną pracują wydajniej i zarabiają do 40 proc. więcej niż osoby samotne. Wyliczenia amerykańskich ekspertów wykazały, że jeden rozwód oznacza dla państwa stratę ok. 30 tys. dolarów. Źródło: Divorce Statistics Collection |
NA ŁASCE MĘŻA |
---|
Do pierwszego zanotowanego przez tradycję rozwodu doszło w 231 r. p.n.e., gdy Spuliusz Karwiliusz Ruga odtrącił żonę z powodu jej bezpłodności. Jak przekazują źródła, bardzo ją kochał, lecz przysięgał zgodnie ze zwyczajem przed cenzorami, że żeni się, by mieć dzieci. W judaizmie mąż mógł wręczyć list rozwodowy żonie, jeśli tylko "utraciła łaskę w jego oczach". Jeszcze łatwiej było rozwiązać małżeństwo w islamie - wystarczyło krótkie oznajmienie. Początkowo podstawą prawną do uzyskania rozwodu była wyłącznie zdrada, ale z czasem zezwalano na rozwody z powodu błahych przewinień. |
Więcej możesz przeczytać w 35/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.