Multikulturalizm zamiast sprzyjać integracji, wzmacnia alienację islamskiej mniejszości
Znów się udało. Udało się Brytyjczykom zapobiec samobójczym zamachom terrorystów islamskich w samolotach pasażerskich. Udało się Niemcom, zresztą tylko dlatego, że bomby umieszczone w walizkach na dworcach kolejowych były wadliwie skonstruowane i nie wybuchły. Terroryzm wkroczył do Niemiec, które są uważane za najbardziej przyjazny kraj dla cudzoziemców z Bliskiego Wschodu i północnej Afryki. I z tego powodu najmniej zagrożony ze strony ekstremistów. Tu przygotowywali oni plany ataku na WTC, tu Sąd Najwyższy uwolnił od winy i kary jednego z nich.
Żaden kraj w Europie nie jest wolny od islamskich terrorystów. Niepoprawną politycznie, ale bliższą prawdy od marksistowskich tłumaczeń odpowiedź na pytanie, dlaczego islamscy mieszkańcy Europy próbują zniszczyć świat, który ich przygarnął, dał Michael Nazir-Ali. Pakistańczyk, chrześcijanin, biskup anglikański Rochester w Anglii. Stwierdził on, że główną odpowiedzialność za popularność terrorystycznych idei wśród młodych europejskich muzułmanów ponosi polityka multikulturalizmu. To, co miało być lekarstwem, stało się trucizną. Multikulturalizm zamiast sprzyjać integracji, wzmacnia izolacjonizm. Na dodatek różni, wypchani po dziurki od nosa dobrocią i współczuciem intelektualiści wmawiają muzułmanom, że są oni ofiarami pozostałej części społeczeństwa. Podtrzymują w nich wiarę, że są inni, i przekonanie, iż z powodu tej inności nigdy nie będą pełnowartościowymi obywatelami. Z połączenia etosu ofiary z zawartym w religii islamskiej dążeniem do dominacji nad światem powstała wybuchowa mieszanka, która dosłownie eksploduje w podkładanych bombach. Biskup Rochester oskarżył opanowaną przez multikulturalizm polityczną i urzędową biurokrację o spowodowanie alienacji tak dużej części młodzieży muzułmańskiej. Zresztą idea multikulti, jak ją nazywają Niemcy, jest przyczyną nie tylko alienacji muzułmańskiej mniejszości w ateistycznym społeczeństwie, ale też coraz szybszego oddalania się od siebie wszystkich grup różniących się religią, rasą lub kulturą. Zamiast integracji mamy okupację tradycyjnej przestrzeni kulturowej, nawet tak liberalnego kraju jak Wielka Brytania. Okupację przez różne grupy mniejszościowe.
Znana z bezwzględnej krytyki wielokulturowości włoska pisarka Oriana Fallaci w książce "Wściekłość i duma" nazwała Unię Europejską klubem, który "daje schronienie ponad piętnastu milionom synów Allaha i Bóg wie ilu terrorystom czy kandydatom na terrorystów" i który ma czelność mówić o "kulturowych podobieństwach z Bliskim Wschodem". Jeśli przyjąć katastroficzną wizję Europy przedstawioną przez Fallaci, bliska jest ekspansja islamu, której sami przygotowaliśmy grunt. Bo ekstremiści islamscy nie bawią się w wielokulturowość, oni chętnie na niej żerują.
Żaden kraj w Europie nie jest wolny od islamskich terrorystów. Niepoprawną politycznie, ale bliższą prawdy od marksistowskich tłumaczeń odpowiedź na pytanie, dlaczego islamscy mieszkańcy Europy próbują zniszczyć świat, który ich przygarnął, dał Michael Nazir-Ali. Pakistańczyk, chrześcijanin, biskup anglikański Rochester w Anglii. Stwierdził on, że główną odpowiedzialność za popularność terrorystycznych idei wśród młodych europejskich muzułmanów ponosi polityka multikulturalizmu. To, co miało być lekarstwem, stało się trucizną. Multikulturalizm zamiast sprzyjać integracji, wzmacnia izolacjonizm. Na dodatek różni, wypchani po dziurki od nosa dobrocią i współczuciem intelektualiści wmawiają muzułmanom, że są oni ofiarami pozostałej części społeczeństwa. Podtrzymują w nich wiarę, że są inni, i przekonanie, iż z powodu tej inności nigdy nie będą pełnowartościowymi obywatelami. Z połączenia etosu ofiary z zawartym w religii islamskiej dążeniem do dominacji nad światem powstała wybuchowa mieszanka, która dosłownie eksploduje w podkładanych bombach. Biskup Rochester oskarżył opanowaną przez multikulturalizm polityczną i urzędową biurokrację o spowodowanie alienacji tak dużej części młodzieży muzułmańskiej. Zresztą idea multikulti, jak ją nazywają Niemcy, jest przyczyną nie tylko alienacji muzułmańskiej mniejszości w ateistycznym społeczeństwie, ale też coraz szybszego oddalania się od siebie wszystkich grup różniących się religią, rasą lub kulturą. Zamiast integracji mamy okupację tradycyjnej przestrzeni kulturowej, nawet tak liberalnego kraju jak Wielka Brytania. Okupację przez różne grupy mniejszościowe.
Znana z bezwzględnej krytyki wielokulturowości włoska pisarka Oriana Fallaci w książce "Wściekłość i duma" nazwała Unię Europejską klubem, który "daje schronienie ponad piętnastu milionom synów Allaha i Bóg wie ilu terrorystom czy kandydatom na terrorystów" i który ma czelność mówić o "kulturowych podobieństwach z Bliskim Wschodem". Jeśli przyjąć katastroficzną wizję Europy przedstawioną przez Fallaci, bliska jest ekspansja islamu, której sami przygotowaliśmy grunt. Bo ekstremiści islamscy nie bawią się w wielokulturowość, oni chętnie na niej żerują.
Więcej możesz przeczytać w 35/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.