By się stać pianistyczną sławą, potrzeba urody, wygranego konkursu albo opieki wielkiego mistrza
Fakt, że zostałem zaliczony do najbardziej obiecujących gwiazd muzyki klasycznej, zaskoczył mnie i bardzo mi pochlebia - mówi "Wprost" pianista Nicholas Angelich. 35-letni Amerykanin z Paryża jest jednym z gości festiwalu "Chopin i jego Europa", który odbywa się w Warszawie: imprezy pełnej artystów, jakich nie powstydziłby się Londyn czy Nowy Jork. Na liście prestiżowego miesięcznika "Gramophone" znalazła się też 32-letnia Argentynka Ingrid Fliter. I ją także znamy, zasłużenie zdobyła II nagrodę w poprzednim Konkursie Chopinowskim. Ale konkursy nie są już dziś tak ważne jak kiedyś. - Jest ich po prostu za dużo - mówi sławny Garrick Ohlsson, triumfator warszawskiej imprezy z 1970 r., także gość festiwalu: - Po moim zwycięstwie było wiadomo, że rozdzwonią się telefony z zaproszeniami. I tak też się stało. Dziś nie byłbym już tego taki pewien. Młodzi ludzie mają trudniej niż ja kilkadziesiąt lat temu. Rywalizacja jest ogromna!
Kontrakt ponad wszystko
Oczywiście, wygrana w renomowanym konkursie wciąż pomaga. Lecz nie pieniądze, tytuły czy propozycje koncertów, ale kontrakt ze słynną wytwórnią Deutsche Grammophon należy uznać za najważniejsze, co przyniósł naszemu Rafałowi Blechaczowi jesienny sukces. To właśnie płyty wydawane przez duże firmy, wsparte akcjami promocyjnymi, są najlepszą wizytówką wchodzących w życie pianistów. By je nagrywać, a zatem od razu być na topie, na równi z wielką wygraną liczy się dziś rekomendacja innego słynnego artysty. Angelich w Warszawie nie olśnił słuchaczy, przyjechał jednak wraz z "dworem" zachwyconej nim Marthy Argerich, a jej zachęta do słuchania kogokolwiek jest święta. I nic w tym dziwnego: wykonaniem koncertu Szostakowicza potwierdziła, że jest absolutną królową współczesnej pianistyki, a perfekcji i temperamentu może pozazdrościć 65-letniej damie cała młodzież!
Piękni i młodzi
Nowe gwiazdy fortepianu można podzielić na te, które wygrały jeden z kilku liczących się konkursów, i na te, których kariery "popchnęli" ich nauczyciele i mistrzowie. "Muzyka kocha Kern, tak jak kamera kochała Garbo" - napisał po triumfie Rosjanki Olgi Kern w konkursie van Cliburna rozentuzjazmowany krytyk "The Washington Post". Po grand prix w konkursie Czajkowskiego nabrała tempa kariera Japonki Ayako Uehara. Kontrakt ze znaną firmą Bis podpisał też inny pożeracz konkursowych laurów, 25-letni Rosjanin Jewgienij Sudbin. Z kolei uroda Francuzki Hélène Grimaud (już kilka płyt!) bodaj jeszcze przewyższa jej talent. O tym, co zaważyło na zaproszeniu jej do wspólnego koncertu przez maestro Daniela Barenboima, a wtedy wszystko się zaczęło, wie tylko sam sławny mistrz.
Czy w powodzi chętnych do sławy wypłynęłaby taka indywidualność jak Argentynka Gabriela Montero (także autorka improwizacji jazzowych), gdyby nie III nagroda w Warszawie w 1990 r. i zachwyt jej rodaczki Marthy Argerich? Sale koncertowe zapełniają dziś również do ostatniego miejsca 23-letni Chińczyk Lang Lang, który grał m.in. przed państwem Bush i prezydentem Niemiec, oraz Polak Piotr Anderszewski (37 lat) - uczący się niegdyś u takich legend, jak Murray Perahia i Leon Fleisher, sensacja arcytrudnego konkursu w Leeds. Dzięki płytom znanych firm zaistnieli też w powszechnej świadomości dwaj inni świetni Polacy: Maciej Grzybowski i Hubert Salwarowski - synowie znanych muzyków.
Ale nagrania są też dla kolejnych pokoleń artystów coraz większym przekleństwem. Wiek XX, stulecie fonografii, pozostawił nam setki płyt geniuszy fortepianu. Jak grać lepiej po Rubinsteinie, Horowitzu, Arrau, Richterze, Kempffie, Gilelsie, Gouldzie? Czym zainteresować słuchaczy wobec dziesiątek zarejestrowanych interpretacji sonaty Księżycowej, appassionaty czy marsza żałobnego? Być może jednym ze sposobów jest... robić swoje, nie oglądając się na konkurencję? - Nigdy nie mam czasu, by posłuchać, jak grają inni - przyznaje z uśmiechem Garrick Ohlsson. I komplementuje polską publiczność: kompetentną, reagującą emocjonalnie i na szczęście wciąż tłumnie stawiającą się w filharmonii, nie bacząc na legendy zaklęte w srebrnym krążku CD.
Kontrakt ponad wszystko
Oczywiście, wygrana w renomowanym konkursie wciąż pomaga. Lecz nie pieniądze, tytuły czy propozycje koncertów, ale kontrakt ze słynną wytwórnią Deutsche Grammophon należy uznać za najważniejsze, co przyniósł naszemu Rafałowi Blechaczowi jesienny sukces. To właśnie płyty wydawane przez duże firmy, wsparte akcjami promocyjnymi, są najlepszą wizytówką wchodzących w życie pianistów. By je nagrywać, a zatem od razu być na topie, na równi z wielką wygraną liczy się dziś rekomendacja innego słynnego artysty. Angelich w Warszawie nie olśnił słuchaczy, przyjechał jednak wraz z "dworem" zachwyconej nim Marthy Argerich, a jej zachęta do słuchania kogokolwiek jest święta. I nic w tym dziwnego: wykonaniem koncertu Szostakowicza potwierdziła, że jest absolutną królową współczesnej pianistyki, a perfekcji i temperamentu może pozazdrościć 65-letniej damie cała młodzież!
Piękni i młodzi
Nowe gwiazdy fortepianu można podzielić na te, które wygrały jeden z kilku liczących się konkursów, i na te, których kariery "popchnęli" ich nauczyciele i mistrzowie. "Muzyka kocha Kern, tak jak kamera kochała Garbo" - napisał po triumfie Rosjanki Olgi Kern w konkursie van Cliburna rozentuzjazmowany krytyk "The Washington Post". Po grand prix w konkursie Czajkowskiego nabrała tempa kariera Japonki Ayako Uehara. Kontrakt ze znaną firmą Bis podpisał też inny pożeracz konkursowych laurów, 25-letni Rosjanin Jewgienij Sudbin. Z kolei uroda Francuzki Hélène Grimaud (już kilka płyt!) bodaj jeszcze przewyższa jej talent. O tym, co zaważyło na zaproszeniu jej do wspólnego koncertu przez maestro Daniela Barenboima, a wtedy wszystko się zaczęło, wie tylko sam sławny mistrz.
Czy w powodzi chętnych do sławy wypłynęłaby taka indywidualność jak Argentynka Gabriela Montero (także autorka improwizacji jazzowych), gdyby nie III nagroda w Warszawie w 1990 r. i zachwyt jej rodaczki Marthy Argerich? Sale koncertowe zapełniają dziś również do ostatniego miejsca 23-letni Chińczyk Lang Lang, który grał m.in. przed państwem Bush i prezydentem Niemiec, oraz Polak Piotr Anderszewski (37 lat) - uczący się niegdyś u takich legend, jak Murray Perahia i Leon Fleisher, sensacja arcytrudnego konkursu w Leeds. Dzięki płytom znanych firm zaistnieli też w powszechnej świadomości dwaj inni świetni Polacy: Maciej Grzybowski i Hubert Salwarowski - synowie znanych muzyków.
Ale nagrania są też dla kolejnych pokoleń artystów coraz większym przekleństwem. Wiek XX, stulecie fonografii, pozostawił nam setki płyt geniuszy fortepianu. Jak grać lepiej po Rubinsteinie, Horowitzu, Arrau, Richterze, Kempffie, Gilelsie, Gouldzie? Czym zainteresować słuchaczy wobec dziesiątek zarejestrowanych interpretacji sonaty Księżycowej, appassionaty czy marsza żałobnego? Być może jednym ze sposobów jest... robić swoje, nie oglądając się na konkurencję? - Nigdy nie mam czasu, by posłuchać, jak grają inni - przyznaje z uśmiechem Garrick Ohlsson. I komplementuje polską publiczność: kompetentną, reagującą emocjonalnie i na szczęście wciąż tłumnie stawiającą się w filharmonii, nie bacząc na legendy zaklęte w srebrnym krążku CD.
Więcej możesz przeczytać w 35/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.