Rozmowy telefoniczne ponad połowy Włochów były w ostatnim dziesięcioleciu podsłuchiwane
Gdyby działacze Juventusu Turyn, AC Milan czy Lazio stronili od telefonu, może nie doszłoby do ujawnienia największej od 20 lat afery korupcyjnej we włoskim futbolu. Pół roku wcześniej byłego szefa Banku Włoskiego telefoniczne niedyskrecje o rozmijających się z przepisami transakcjach doprowadziły do utraty stanowiska, a w czerwcu 69-letni książę Wiktor Emanuel, syn ostatniego króla Włoch, został aresztowany po tym, jak podsłuchano jego telefoniczne rozmowy m.in. o płatnym seksie i narkotykach. Konsternację przeżyli członkowie rządu Grecji, od premiera poczynając, kiedy w lutym wyszło na jaw, że ich telefony komórkowe niemal przez rok były stale podsłuchiwane na zlecenie "nieznanego źródła". W sierpniu okazało się, że jeszcze dłużej pozbawieni byli prywatności członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej, przez lata podsłuchiwani przez dziennikarzy londyńskiego tabloidu.
Podglądanie świata
George Orwell kreślił w połowie minionego stulecia wizję państwa totalnie kontrolującego swoich obywateli. Z protestem przeciwko wszechobecnej kontroli telefonów i e-maili Amerykanów, zawartym w pozwie przeciwko rządowi USA, wystąpiła też niedawno Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich. Ogłoszone w połowie sierpnia orzeczenie sądu federalnego w Detroit nie pozostawiało wątpliwości: podsłuchy telefoniczne bez nakazu sądowego, prowadzone przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), są niezgodne z konstytucją. Sędzia Anna Diggs Taylor nakazała ich zaprzestanie, odrzucając argumenty rządu o narażaniu na szwank bezpieczeństwa kraju.
Był to pierwszy werdykt sądu przeciw telefonicznej inwigilacji obywateli USA. Nie zakończył sprawy, bo administracji pozostała droga odwoławcza przez sąd apelacyjny, a potem Sąd Najwyższy. Program monitorowania telefonów i przekazów elektronicznych za oceanem wprowadzono po zamachach 11 września 2001 r. Ustawa Patriot Act z 26 października 2001 r., przyjęta przy powszechnym aplauzie, upoważniała władze do kontroli ruchów podejrzanych osób - bez nakazu sądowego - m.in. za pomocą kart kredytowych i podsłuchów. Ustawa miała obowiązywać do końca 2005 r., ale pozew do sądu w Detroit wskazywał na rozmijanie się teorii z praktyką. Co więcej, procedury inwigilacyjne zostały w ostatnich latach rozszerzone na Internet i przypieczętowane rozporządzeniem administracji Busha, zobowiązującym operatorów telekomunikacyjnych w USA do przyjęcia do 14 maja 2007 r. regulacji zapewniających stosownym służbom dostęp do całej komunikacji elektronicznej.
W maju dziennik "USA Today" ujawnił, że Agencja Bezpieczeństwa Narodowego nie tylko monitoruje bez nakazu sądowego rozmowy i kontakty osób podejrzanych o związki z Al-Kaidą, lecz także gromadzi zapisy milionów zwykłych rozmów telefonicznych w celu wykrycia "podejrzanych zachowań". Według gazety, po 2001 r. NSA stworzyła największą w świecie bazę danych o rozmowach telefonicznych, wykorzystywaną m.in. do "analizowania relacji społecznych między jednostkami", a tym samym wykrywania komórek terrorystycznych. Gromadzenie i analiza danych osobowych nie są w USA nowością i nie budzą społecznego potępienia, gdyż takim praktykom, w celach komercyjnych, oddają się tam od dawna tysiące firm. Ale Amerykanie zdobywali też doświadczenie w dziedzinie inwigilacji za sprawą działającego od 1947 r. systemu Echelon, który rozwinął się w największą sieć szpiegostwa elektronicznego na świecie. Echelon, mający główną bazę nasłuchową w Menwith w Wielkiej Brytanii, gromadzi i przetwarza w ciągu doby około 3 mld przekazów telefonicznych z całego świata. Od 1997 r. w USA działa też Carnivore, opracowany przez FBI system podglądania Internetu, kontrolujący komunikację osób podejrzanych o czyny kryminalne.
Norma czy anomalia
Wbrew pozorom jednak to nie Ameryka wiedzie prym w inwigilacji obywateli, przynajmniej telefonicznej. Raport Międzynarodowego Instytutu Prawa Międzynarodowego Maksa Plancka sprzed dwóch lat dawał w tym względzie pierwszeństwo państwom europejskim. W USA, według raportu, tzw. wskaźnik podsłuchów na 100 tys. mieszkańców wynosił wówczas 0,5, podczas gdy w Austrii 9, w Szwajcarii 32, a w Holandii 62. Absolutnym rekordzistą okazały się Włochy z 72 podsłuchami na 100 tys. obywateli. Badania przeprowadzone przez instytut Eurispes wykazały, że w ostatnim dziesięcioleciu około 30 mln spośród 58 mln Włochów było regularnie podsłuchiwanych.
Według innego raportu Eurispes, w ostatnich pięciu latach rząd włoski, a faktycznie tutejsi podatnicy zapłacili ponad 1,3 mld euro działającym w kraju sieciom telefonicznym za prowadzenie podsłuchów wskazanych osób. Telecom, zarządzający 70 proc. włoskich telefonów stacjonarnych, kontroluje co roku przynajmniej 100 tys. numerów. Szpiegowane są też komórki. Sieć TIM, mająca około 25 mln abonentów (36 proc. rynku) podsłuchuje co roku około 140 tys. linii, czyli około 10 proc. użytkowników tego operatora cieszy się zainteresowaniem włoskiej prokuratury. Policja i prokuratorzy tłumaczą konieczność instalowania pluskiew rosnącą liczbą przestępców i przestępstw, podkreślając "absolutną konieczność" podsłuchów w telefonii komórkowej. Podsłuchy telefoniczne doprowadziły wszak do ujęcia mafiosów i terrorystów z Czerwonych Brygad, a w ostatnich latach także fundamentalistów islamskich przygotowujących się do zamachów w miastach europejskich. Eksperci Ministerstwa Sprawiedliwości ostrzegają jednak, że zakres i częstotliwość podsłuchów we Włoszech przekroczyły już rozsądne granice. Ich liczba co roku podwaja się, czyniąc kraj nad Tybrem "światową anomalią".
Dwa lata temu media w Rzymie doniosły o projekcie zainstalowania w Kalabrii elektronicznego systemu posłuchu Enigma, miejscowej wersji amerykańskiej Enigmy. Podobno system jest w stanie wychwycić wszystkie dane z telefonu i Internetu. Wszystko jest przetwarzane, ładowane na twardy dysk i przekazywane do biur prokuratorów na Półwyspie Apenińskim. Umberto Eco rysuje ponurą wizję: "Gdy w jednej bazie połączy się wszystkie dane osobowe wraz z rejestrem aktywności w sieci - listą odwiedzanych stron, zakupów w cybersklepach, odbiorców poczty elektronicznej - otrzyma się narzędzie do totalnej kontroli obywateli. Narzędzie, o jakim się nie śniło ani Hitlerowi, ani Stalinowi, ani urzędnikom dziurkującym karty w maszynach IBM sprzed pięćdziesięciu lat".
Ludzie pod mikroskopem
Instytut Maksa Plancka przypisuje wysoki wskaźnik telefonicznej inwigilacji we Włoszech ustawom antymafijnym, które pozwalają na zakładanie podsłuchu bez nakazu sądowego, choć zebrane w ten sposób materiały nie mogą być wykorzystywane jako dowód w sądzie. Rodzi to wątpliwości co do faktycznego przeznaczenia ogromnej liczby zapisów z podsłuchu i kontroli elektronicznej. Nie bez powodu. W ostatnich miesiącach włoskie gazety rozchodziły się jak świeże bułeczki dzięki publikacjom pikantnych fragmentów rozmów telefonicznych polityków, biznesmenów i gwiazd show-biznesu. W mgnieniu oka to, co prywatne, stało się publiczne. - Ujawnianie materiałów z podsłuchów naraża różne osoby na publiczny lincz. Prawdziwe przestępstwa zostają zmieszane z niewinnymi słabostkami - uważa włoski minister przemysłu Pier Luigi Bersani. - Ludzie żyją jak pod mikroskopem, niczym w krainie Wielkiego Brata. Tak być nie powinno - dodaje szef resortu sprawiedliwości Clemente Mastella. Opowiada się on za zaostrzeniem sankcji wobec mediów naruszających prywatność znanych osób. Projekt ustawy zaaprobowanej niedawno przez włoską Radę Ministrów wprowadza zakaz publikacji rozmów nie zamieszczonych w aktach sprawy. Przewiduje się też kary grzywny od 3 tys. do 8 tys. euro, a w wypadkach "wyjątkowo poważnych" do 60 tys. euro za publikację materiałów objętych tajemnicą.
Dziennikarze uważają te sankcje za próbę odwrócenia uwagi społeczeństwa od istoty sprawy. Ograniczone zostanie tylko prawo mediów do informowania opinii publicznej - uważa szef Włoskiego Związku Dziennikarzy Lorenzo Del Boca. A podsłuchy i manipulowanie nimi pozostaną. Wszystko za pieniądze obywateli. Wielki Brat nie ma nic przeciwko.
Ilustracja: D. Krupa
Podglądanie świata
George Orwell kreślił w połowie minionego stulecia wizję państwa totalnie kontrolującego swoich obywateli. Z protestem przeciwko wszechobecnej kontroli telefonów i e-maili Amerykanów, zawartym w pozwie przeciwko rządowi USA, wystąpiła też niedawno Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich. Ogłoszone w połowie sierpnia orzeczenie sądu federalnego w Detroit nie pozostawiało wątpliwości: podsłuchy telefoniczne bez nakazu sądowego, prowadzone przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), są niezgodne z konstytucją. Sędzia Anna Diggs Taylor nakazała ich zaprzestanie, odrzucając argumenty rządu o narażaniu na szwank bezpieczeństwa kraju.
Był to pierwszy werdykt sądu przeciw telefonicznej inwigilacji obywateli USA. Nie zakończył sprawy, bo administracji pozostała droga odwoławcza przez sąd apelacyjny, a potem Sąd Najwyższy. Program monitorowania telefonów i przekazów elektronicznych za oceanem wprowadzono po zamachach 11 września 2001 r. Ustawa Patriot Act z 26 października 2001 r., przyjęta przy powszechnym aplauzie, upoważniała władze do kontroli ruchów podejrzanych osób - bez nakazu sądowego - m.in. za pomocą kart kredytowych i podsłuchów. Ustawa miała obowiązywać do końca 2005 r., ale pozew do sądu w Detroit wskazywał na rozmijanie się teorii z praktyką. Co więcej, procedury inwigilacyjne zostały w ostatnich latach rozszerzone na Internet i przypieczętowane rozporządzeniem administracji Busha, zobowiązującym operatorów telekomunikacyjnych w USA do przyjęcia do 14 maja 2007 r. regulacji zapewniających stosownym służbom dostęp do całej komunikacji elektronicznej.
W maju dziennik "USA Today" ujawnił, że Agencja Bezpieczeństwa Narodowego nie tylko monitoruje bez nakazu sądowego rozmowy i kontakty osób podejrzanych o związki z Al-Kaidą, lecz także gromadzi zapisy milionów zwykłych rozmów telefonicznych w celu wykrycia "podejrzanych zachowań". Według gazety, po 2001 r. NSA stworzyła największą w świecie bazę danych o rozmowach telefonicznych, wykorzystywaną m.in. do "analizowania relacji społecznych między jednostkami", a tym samym wykrywania komórek terrorystycznych. Gromadzenie i analiza danych osobowych nie są w USA nowością i nie budzą społecznego potępienia, gdyż takim praktykom, w celach komercyjnych, oddają się tam od dawna tysiące firm. Ale Amerykanie zdobywali też doświadczenie w dziedzinie inwigilacji za sprawą działającego od 1947 r. systemu Echelon, który rozwinął się w największą sieć szpiegostwa elektronicznego na świecie. Echelon, mający główną bazę nasłuchową w Menwith w Wielkiej Brytanii, gromadzi i przetwarza w ciągu doby około 3 mld przekazów telefonicznych z całego świata. Od 1997 r. w USA działa też Carnivore, opracowany przez FBI system podglądania Internetu, kontrolujący komunikację osób podejrzanych o czyny kryminalne.
Norma czy anomalia
Wbrew pozorom jednak to nie Ameryka wiedzie prym w inwigilacji obywateli, przynajmniej telefonicznej. Raport Międzynarodowego Instytutu Prawa Międzynarodowego Maksa Plancka sprzed dwóch lat dawał w tym względzie pierwszeństwo państwom europejskim. W USA, według raportu, tzw. wskaźnik podsłuchów na 100 tys. mieszkańców wynosił wówczas 0,5, podczas gdy w Austrii 9, w Szwajcarii 32, a w Holandii 62. Absolutnym rekordzistą okazały się Włochy z 72 podsłuchami na 100 tys. obywateli. Badania przeprowadzone przez instytut Eurispes wykazały, że w ostatnim dziesięcioleciu około 30 mln spośród 58 mln Włochów było regularnie podsłuchiwanych.
Według innego raportu Eurispes, w ostatnich pięciu latach rząd włoski, a faktycznie tutejsi podatnicy zapłacili ponad 1,3 mld euro działającym w kraju sieciom telefonicznym za prowadzenie podsłuchów wskazanych osób. Telecom, zarządzający 70 proc. włoskich telefonów stacjonarnych, kontroluje co roku przynajmniej 100 tys. numerów. Szpiegowane są też komórki. Sieć TIM, mająca około 25 mln abonentów (36 proc. rynku) podsłuchuje co roku około 140 tys. linii, czyli około 10 proc. użytkowników tego operatora cieszy się zainteresowaniem włoskiej prokuratury. Policja i prokuratorzy tłumaczą konieczność instalowania pluskiew rosnącą liczbą przestępców i przestępstw, podkreślając "absolutną konieczność" podsłuchów w telefonii komórkowej. Podsłuchy telefoniczne doprowadziły wszak do ujęcia mafiosów i terrorystów z Czerwonych Brygad, a w ostatnich latach także fundamentalistów islamskich przygotowujących się do zamachów w miastach europejskich. Eksperci Ministerstwa Sprawiedliwości ostrzegają jednak, że zakres i częstotliwość podsłuchów we Włoszech przekroczyły już rozsądne granice. Ich liczba co roku podwaja się, czyniąc kraj nad Tybrem "światową anomalią".
Dwa lata temu media w Rzymie doniosły o projekcie zainstalowania w Kalabrii elektronicznego systemu posłuchu Enigma, miejscowej wersji amerykańskiej Enigmy. Podobno system jest w stanie wychwycić wszystkie dane z telefonu i Internetu. Wszystko jest przetwarzane, ładowane na twardy dysk i przekazywane do biur prokuratorów na Półwyspie Apenińskim. Umberto Eco rysuje ponurą wizję: "Gdy w jednej bazie połączy się wszystkie dane osobowe wraz z rejestrem aktywności w sieci - listą odwiedzanych stron, zakupów w cybersklepach, odbiorców poczty elektronicznej - otrzyma się narzędzie do totalnej kontroli obywateli. Narzędzie, o jakim się nie śniło ani Hitlerowi, ani Stalinowi, ani urzędnikom dziurkującym karty w maszynach IBM sprzed pięćdziesięciu lat".
Ludzie pod mikroskopem
Instytut Maksa Plancka przypisuje wysoki wskaźnik telefonicznej inwigilacji we Włoszech ustawom antymafijnym, które pozwalają na zakładanie podsłuchu bez nakazu sądowego, choć zebrane w ten sposób materiały nie mogą być wykorzystywane jako dowód w sądzie. Rodzi to wątpliwości co do faktycznego przeznaczenia ogromnej liczby zapisów z podsłuchu i kontroli elektronicznej. Nie bez powodu. W ostatnich miesiącach włoskie gazety rozchodziły się jak świeże bułeczki dzięki publikacjom pikantnych fragmentów rozmów telefonicznych polityków, biznesmenów i gwiazd show-biznesu. W mgnieniu oka to, co prywatne, stało się publiczne. - Ujawnianie materiałów z podsłuchów naraża różne osoby na publiczny lincz. Prawdziwe przestępstwa zostają zmieszane z niewinnymi słabostkami - uważa włoski minister przemysłu Pier Luigi Bersani. - Ludzie żyją jak pod mikroskopem, niczym w krainie Wielkiego Brata. Tak być nie powinno - dodaje szef resortu sprawiedliwości Clemente Mastella. Opowiada się on za zaostrzeniem sankcji wobec mediów naruszających prywatność znanych osób. Projekt ustawy zaaprobowanej niedawno przez włoską Radę Ministrów wprowadza zakaz publikacji rozmów nie zamieszczonych w aktach sprawy. Przewiduje się też kary grzywny od 3 tys. do 8 tys. euro, a w wypadkach "wyjątkowo poważnych" do 60 tys. euro za publikację materiałów objętych tajemnicą.
Dziennikarze uważają te sankcje za próbę odwrócenia uwagi społeczeństwa od istoty sprawy. Ograniczone zostanie tylko prawo mediów do informowania opinii publicznej - uważa szef Włoskiego Związku Dziennikarzy Lorenzo Del Boca. A podsłuchy i manipulowanie nimi pozostaną. Wszystko za pieniądze obywateli. Wielki Brat nie ma nic przeciwko.
Ilustracja: D. Krupa
Więcej możesz przeczytać w 35/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.