Sheldon Adelson to najszybciej bogacący się człowiek świata: w godzinę zarabia milion dolarów
Człowiek, który wkrótce zostanie najbogatszym mieszkańcem globu, ma związki z Polską. Jego żona Miriam jest córką emigrantów z Polski, zaś jego rodzice urodzili się na Litwie. Przez lata klepali biedę, a sześcioosobowa rodzina mieszkała w jednym pokoju, z jednym łóżkiem. Dziś Sheldon Adelson jest trzecim najbogatszym Amerykaninem. Majątek zawdzięcza niesłychanej intuicji i robieniu "dokładnie czegoś innego niż pozostali". Ten 73-latek jest właścicielem holdingu Sands Corp., w którego skład wchodzi większość kasyn i hoteli w Las Vegas oraz największe na świecie centrum rozrywkowe Makau w Chinach. W ostatnich dwóch latach majątek Adelsona co godzinę powiększał się o milion dolarów, co czyni go najszybciej bogacącym się człowiekiem świata. Tylko w ciągu ostatniego roku awansował z piętnastego miejsca na liście najzamożniejszych Amerykanów na trzecie (jego fortuna jest szacowana na 20,5 mld USD, czyli jest o ponad 5 mld USD większa niż w 2005 r.). - Dokładnie wiem, kiedy zostanę najbogatszym człowiekiem świata - powiedział Adelson w jednym z wywiadów. Jeżeli utrzyma obecne tempo bogacenia się, najpóźniej za pięć lat prześcignie najbogatszego od trzynastu lat Billa Gatesa z Microsoftu.
Trzy wzloty i upadki
Sheldon Adelson, syn biednego taksówkarza, żydowskiego imigranta, urodził się w Bostonie. Zaczynał od sprzedawania gazet na rogu ulicy. Miał wtedy 12 lat. W rozwoju interesu przeszkadzali mu Irlandczycy, którzy systematycznie bili go i zabierali część zarobionych pieniędzy. Postanowił więc "odkupić" od nich swój "sklep", czyli miejsce na skrzyżowaniu ulic. Zrobił to za pożyczone od wujka 200 dolarów.
"Przedsiębiorca jest jak aktor na scenie, który za swój występ przed publicznością zostaje nagrodzony oklaskami, a kiedy one cichną, chce nadal słyszeć brawa, więc znowu wychodzi na scenę. Sam otworzyłem ponad 50 różnych firm i tylko dwie z nich były z tej samej branży" - wspomina Adelson, który trzykrotnie od zera dorabiał się miliona dolarów. Pierwszy milion dolarów zarobił w latach 60., na giełdzie. Kiedy większość inwestorów wstrzymywała się od inwestowania, on kupował akcje najrozmaitszych spółek. Zapytany przez dziennikarza "Boston Glob", w czym upatruje źródeł swego sukcesu, trzydziestoletni wówczas Adelson odpowiedział: "Nigdy nie sugeruję się tym, co robią inni, a właściwie robię dokładnie odwrotnie". Czasem na tej oryginalności tracił. Podczas bessy giełdowej w 1969 r. stracił całą fortunę.
- Szybko się otrząsnąłem i od razu wziąłem się do roboty - mówi Adelson. Na kolejny milion nie czekał już długo: znowu postawił na giełdę, inwestując w akcje niewielkiej firmy komputerowej Datapoint, o której wszyscy mówili, że wkrótce upadnie. Rok później stracił wszystko.
Niezrażony drugą porażką zajął się kolejnym biznesem, zgodnie ze swoją maksymą: "W interesach szczęście nie istnieje". Jego bliski przyjaciel, znany chicagowski deweloper Arthur Rubinstein, wspomina w swej biografii, że Adelson w interesach wierzy tylko w zimną precyzyjną kalkulację. Pod tym względem jest nawet bardziej wyrachowany niż Warren Buffett. W 1978 r. wykalkulował, że choć gospodarka znajduje się w głębokim kryzysie, biznes komputerowy to jej wielka przyszłość. Rok później założył w Las Vegas sieć salonów wystawowych dla branży komputerowej. Tad Witkowicz, przedsiębiorca polskiego pochodzenia z Bostonu, który na początku lat 80. założył firmę Artel w branży IT, wspomina, że w owych czasach wszystkie najważniejsze "shows" odbywały się w halach Comdeksu. Firma Adelsona oferowała bowiem najniższe ceny i najwyższą jakość. - Dzięki temu pokonał konkurentów i po zakończeniu kryzysu Comdex przejął praktycznie cały sektor wystawowy w branży komputerowej - mówi Witkowicz. - Zostałem milionerem po raz trzeci i ostatni - mówi Adelson. Miliarder, który zasłynął z dobrego nosa, tym razem wiedział też, kiedy się wycofać.
W 1995 r. Adelson sprzedał Comdex japońskiemu koncernowi komputerowemu Softbank Corp., aby zarobione na tym 864 mln USD zainwestować w kasyna. Tyle że wówczas na tym rynku nie było miejsca dla nowicjuszy. Udziały w zagłębiu hazardowym Stanów Zjednoczonych były już dawno podzielone. Las Vegas rządzili włoscy mafiosi, a także Steve Wynn, Ted Binion, Kirk Kerkorian, Donald Trump i potentat telewizyjny Merv Griffin. Dlatego Adelson wszedł do Las Vegas tylnymi drzwiami, budując kasyno mające się zajmować nie hazardem, lecz działalnością wypoczynkową. Venetian Resort Hotel Casino, flagowiec Adelsona, nastawił się na wytworne pokoje hotelowe, wykwitną kuchnię i serwis z najwyższej półki. Okazało się, że Adelson znowu miał rację. Do Las Vegas przyjeżdżali też ludzie, którym mniej zależało na hazardzie, a więcej na luksusie.
Wenecja w Ameryce
Miliarderem Adelson stał się dzięki pomysłowi zbudowania amerykańskiej Wenecji. Wpadł na niego w 1991 r., podczas miesiąca miodowego we Włoszech. Historia miasta na wodzie idealnie pasowała do wizji Adelsona - stworzenia najbardziej luksusowego kompleksu hotelowo-kasynowego w Las Vegas. Adelson, który obsesyjnie dba o szczegóły, stwierdził, że nie będzie budował sztucznej Wenecji, ale prawdziwą. W tym celu sprowadził z Włoch ogromną ilość materiałów budowlanych wraz z tamtejszymi fachowcami. Tak powstało kasyno Venetian, które jest wierną kopią Pałacu Dożów, gotyckiej siedziby władców i rządu Wenecji. Freski w pałacu zostały uznane za najlepsze kopie na świecie. O skali przedsięwzięcia świadczy fakt, że Adelson na kilka tygodni przed otwarciem kazał wypompować z Grand Canal ponad 2 mln litrów wody, kanał osuszyć i przemalować na inny kolor tak, aby wierniej przypominał tenz prawdziwej Wenecji.
Adelson przekształcił stolicę taniej rozrywki, hazardu i kiczu w kulturalną stolicę USA. W kompleksie Venetian wybudował filię nowojorskiego Muzeum Guggenheima i petersburskiego Ermitażu. Pokazywane na czasowych ekspozycjach arcydzieła światowego malarstwa przyciągają dziennie tysiące osób. - Dawniej ludzie przyjeżdżali do Las Vegas dla hazardu i po to, by obejrzeć piękne showgirls. Dziś odwiedzającym trzeba dać przeżycia wywołujące gęsią skórkę. Główną atrakcją Las Vegas są prace Picassa i Kandinskiego - opowiada Adelson, którego pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. W 1997 r. wróżono mu bankructwo, dziś jego kasyna są dwa razy więcej warte od największych konkurentów. Od wejścia na giełdę w 2004 r. wartość Sands Corp., do której należy m.in. kompleks Venetian, wzrosła o 135 proc.
Na podbój Chin
Życiowym mottem Adelsona jest twierdzenie, że "firma, która się nie rozwija, jest na najlepszej drodze do bankructwa". Po sukcesie w Las Vegas wyruszył na podbój Chin. Miliarder zainteresował się azjatyckimi kasynami i hazardem w czasach, kiedy w większości krajów tego kontynentu obowiązywał zakaz uprawiania gier hazardowych, a w niektórych z nich (Tajwan, Singapur, Hongkong) ze względu na szczególne zamiłowanie Chińczyków do gier losowych zabroniono nawet istnienia ligi piłkarskiej. Po kilku nieudanych próbach budowy kasyn w Macao czy Singapurze wszyscy wielcy świata hazardu, łącznie z potentatami od nieruchomości z Hongkongu, zrezygnowali z Azji. Gdy oni opuścili plac boju, pojawił się Adelson.
- Wprawdzie nie ma tam na razie zbyt wielu multimilionerów, ale jestem przekonany, że niedługo to się zmieni. W odległości pięciu godzin drogi od Las Vegas mieszka 450 mln ludzi. Wokół Macao jest ich trzy miliardy - tłumaczy Adelson. W Chinach za 3 mld USD zbudował największy kompleks kasynowo-hotelowy - Sands Macao. Na otwarcie w maju 2004 r. przybyło 30 tys. osób. W ciągu sześciu miesięcy kasyno zarobiło 592 mln USD. Sands Macao zdobył już 20 proc. chińskiego rynku, który generuje 6 mld USD zysku rocznie. Do 2010 r. ma mieć 60 proc. tego rynku, którego wartość ma sięgnąć nawet 18 mld USD.
Sam sobie
- W biznesie najważniejsze jest dotrzymywanie słowa i wspomaganie biedniejszych - uważa Sheldon Adleson, który dobroczynności nauczył się od ojca. Ten ubogi bostoński taksówkarz mimo życia w niedostatku zawsze odkładał część swojego zarobku do specjalnej puszki. "Wrzucam pieniądze dla biednych, ty też musisz tak robić, bowiem zawsze się znajdą biedniejsi od ciebie" - powtarzał synowi. Nauki nie poszły w las. Adleson wraz z żoną Miriam w USA i Izraelu prowadzą kliniki rehabilitacyjne dla osób uzależnionych od narkotyków, a także wspierają wiele organizacji charytatywnych. Niedawno Adelsonowie przekazali 25 mln USD na rzecz fundacji Yad Vashem - to największy jednorazowy datek w historii tej instytucji. W styczniu 2007 r. rozpocznie też działalność ustanowiona przez Adelsona fundacja, której kapitał założycielski wynosi 4 mld USD, a roczne wydatki mają wynieść 200 mln USD. Adelson uważa, że ten, kto pomaga innym, sam sobie pomaga.
Trzy wzloty i upadki
Sheldon Adelson, syn biednego taksówkarza, żydowskiego imigranta, urodził się w Bostonie. Zaczynał od sprzedawania gazet na rogu ulicy. Miał wtedy 12 lat. W rozwoju interesu przeszkadzali mu Irlandczycy, którzy systematycznie bili go i zabierali część zarobionych pieniędzy. Postanowił więc "odkupić" od nich swój "sklep", czyli miejsce na skrzyżowaniu ulic. Zrobił to za pożyczone od wujka 200 dolarów.
"Przedsiębiorca jest jak aktor na scenie, który za swój występ przed publicznością zostaje nagrodzony oklaskami, a kiedy one cichną, chce nadal słyszeć brawa, więc znowu wychodzi na scenę. Sam otworzyłem ponad 50 różnych firm i tylko dwie z nich były z tej samej branży" - wspomina Adelson, który trzykrotnie od zera dorabiał się miliona dolarów. Pierwszy milion dolarów zarobił w latach 60., na giełdzie. Kiedy większość inwestorów wstrzymywała się od inwestowania, on kupował akcje najrozmaitszych spółek. Zapytany przez dziennikarza "Boston Glob", w czym upatruje źródeł swego sukcesu, trzydziestoletni wówczas Adelson odpowiedział: "Nigdy nie sugeruję się tym, co robią inni, a właściwie robię dokładnie odwrotnie". Czasem na tej oryginalności tracił. Podczas bessy giełdowej w 1969 r. stracił całą fortunę.
- Szybko się otrząsnąłem i od razu wziąłem się do roboty - mówi Adelson. Na kolejny milion nie czekał już długo: znowu postawił na giełdę, inwestując w akcje niewielkiej firmy komputerowej Datapoint, o której wszyscy mówili, że wkrótce upadnie. Rok później stracił wszystko.
Niezrażony drugą porażką zajął się kolejnym biznesem, zgodnie ze swoją maksymą: "W interesach szczęście nie istnieje". Jego bliski przyjaciel, znany chicagowski deweloper Arthur Rubinstein, wspomina w swej biografii, że Adelson w interesach wierzy tylko w zimną precyzyjną kalkulację. Pod tym względem jest nawet bardziej wyrachowany niż Warren Buffett. W 1978 r. wykalkulował, że choć gospodarka znajduje się w głębokim kryzysie, biznes komputerowy to jej wielka przyszłość. Rok później założył w Las Vegas sieć salonów wystawowych dla branży komputerowej. Tad Witkowicz, przedsiębiorca polskiego pochodzenia z Bostonu, który na początku lat 80. założył firmę Artel w branży IT, wspomina, że w owych czasach wszystkie najważniejsze "shows" odbywały się w halach Comdeksu. Firma Adelsona oferowała bowiem najniższe ceny i najwyższą jakość. - Dzięki temu pokonał konkurentów i po zakończeniu kryzysu Comdex przejął praktycznie cały sektor wystawowy w branży komputerowej - mówi Witkowicz. - Zostałem milionerem po raz trzeci i ostatni - mówi Adelson. Miliarder, który zasłynął z dobrego nosa, tym razem wiedział też, kiedy się wycofać.
W 1995 r. Adelson sprzedał Comdex japońskiemu koncernowi komputerowemu Softbank Corp., aby zarobione na tym 864 mln USD zainwestować w kasyna. Tyle że wówczas na tym rynku nie było miejsca dla nowicjuszy. Udziały w zagłębiu hazardowym Stanów Zjednoczonych były już dawno podzielone. Las Vegas rządzili włoscy mafiosi, a także Steve Wynn, Ted Binion, Kirk Kerkorian, Donald Trump i potentat telewizyjny Merv Griffin. Dlatego Adelson wszedł do Las Vegas tylnymi drzwiami, budując kasyno mające się zajmować nie hazardem, lecz działalnością wypoczynkową. Venetian Resort Hotel Casino, flagowiec Adelsona, nastawił się na wytworne pokoje hotelowe, wykwitną kuchnię i serwis z najwyższej półki. Okazało się, że Adelson znowu miał rację. Do Las Vegas przyjeżdżali też ludzie, którym mniej zależało na hazardzie, a więcej na luksusie.
Wenecja w Ameryce
Miliarderem Adelson stał się dzięki pomysłowi zbudowania amerykańskiej Wenecji. Wpadł na niego w 1991 r., podczas miesiąca miodowego we Włoszech. Historia miasta na wodzie idealnie pasowała do wizji Adelsona - stworzenia najbardziej luksusowego kompleksu hotelowo-kasynowego w Las Vegas. Adelson, który obsesyjnie dba o szczegóły, stwierdził, że nie będzie budował sztucznej Wenecji, ale prawdziwą. W tym celu sprowadził z Włoch ogromną ilość materiałów budowlanych wraz z tamtejszymi fachowcami. Tak powstało kasyno Venetian, które jest wierną kopią Pałacu Dożów, gotyckiej siedziby władców i rządu Wenecji. Freski w pałacu zostały uznane za najlepsze kopie na świecie. O skali przedsięwzięcia świadczy fakt, że Adelson na kilka tygodni przed otwarciem kazał wypompować z Grand Canal ponad 2 mln litrów wody, kanał osuszyć i przemalować na inny kolor tak, aby wierniej przypominał tenz prawdziwej Wenecji.
Adelson przekształcił stolicę taniej rozrywki, hazardu i kiczu w kulturalną stolicę USA. W kompleksie Venetian wybudował filię nowojorskiego Muzeum Guggenheima i petersburskiego Ermitażu. Pokazywane na czasowych ekspozycjach arcydzieła światowego malarstwa przyciągają dziennie tysiące osób. - Dawniej ludzie przyjeżdżali do Las Vegas dla hazardu i po to, by obejrzeć piękne showgirls. Dziś odwiedzającym trzeba dać przeżycia wywołujące gęsią skórkę. Główną atrakcją Las Vegas są prace Picassa i Kandinskiego - opowiada Adelson, którego pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. W 1997 r. wróżono mu bankructwo, dziś jego kasyna są dwa razy więcej warte od największych konkurentów. Od wejścia na giełdę w 2004 r. wartość Sands Corp., do której należy m.in. kompleks Venetian, wzrosła o 135 proc.
Na podbój Chin
Życiowym mottem Adelsona jest twierdzenie, że "firma, która się nie rozwija, jest na najlepszej drodze do bankructwa". Po sukcesie w Las Vegas wyruszył na podbój Chin. Miliarder zainteresował się azjatyckimi kasynami i hazardem w czasach, kiedy w większości krajów tego kontynentu obowiązywał zakaz uprawiania gier hazardowych, a w niektórych z nich (Tajwan, Singapur, Hongkong) ze względu na szczególne zamiłowanie Chińczyków do gier losowych zabroniono nawet istnienia ligi piłkarskiej. Po kilku nieudanych próbach budowy kasyn w Macao czy Singapurze wszyscy wielcy świata hazardu, łącznie z potentatami od nieruchomości z Hongkongu, zrezygnowali z Azji. Gdy oni opuścili plac boju, pojawił się Adelson.
- Wprawdzie nie ma tam na razie zbyt wielu multimilionerów, ale jestem przekonany, że niedługo to się zmieni. W odległości pięciu godzin drogi od Las Vegas mieszka 450 mln ludzi. Wokół Macao jest ich trzy miliardy - tłumaczy Adelson. W Chinach za 3 mld USD zbudował największy kompleks kasynowo-hotelowy - Sands Macao. Na otwarcie w maju 2004 r. przybyło 30 tys. osób. W ciągu sześciu miesięcy kasyno zarobiło 592 mln USD. Sands Macao zdobył już 20 proc. chińskiego rynku, który generuje 6 mld USD zysku rocznie. Do 2010 r. ma mieć 60 proc. tego rynku, którego wartość ma sięgnąć nawet 18 mld USD.
Sam sobie
- W biznesie najważniejsze jest dotrzymywanie słowa i wspomaganie biedniejszych - uważa Sheldon Adleson, który dobroczynności nauczył się od ojca. Ten ubogi bostoński taksówkarz mimo życia w niedostatku zawsze odkładał część swojego zarobku do specjalnej puszki. "Wrzucam pieniądze dla biednych, ty też musisz tak robić, bowiem zawsze się znajdą biedniejsi od ciebie" - powtarzał synowi. Nauki nie poszły w las. Adleson wraz z żoną Miriam w USA i Izraelu prowadzą kliniki rehabilitacyjne dla osób uzależnionych od narkotyków, a także wspierają wiele organizacji charytatywnych. Niedawno Adelsonowie przekazali 25 mln USD na rzecz fundacji Yad Vashem - to największy jednorazowy datek w historii tej instytucji. W styczniu 2007 r. rozpocznie też działalność ustanowiona przez Adelsona fundacja, której kapitał założycielski wynosi 4 mld USD, a roczne wydatki mają wynieść 200 mln USD. Adelson uważa, że ten, kto pomaga innym, sam sobie pomaga.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.