Każdy Niemiec ma dostać od kanclerz Merkel pod choinkę bon o wartości 500 euro. Brytyjski premier Brown z pomocą fiskusa zabiera bogatym, by rozdać biednym. Premier Zapatero rozważa nacjonalizację prywatnych majątków na wybrzeżu Hiszpanii. W dobie kryzysu europejscy politycy ubijają wyłącznie własne narodowe interesy.
„Gospodarka i konsumpcja spada, ludzie mają coraz mniej pieniędzy i drżą o pracę, a rząd nie robi nic!" – grzmi lider niemieckiej Lewicy Gregor Gysi. Opozycja w RFN nie zostawia suchej nitki na pakiecie gospodarczym Angeli Merkel, mającym uchronić republikę przed recesją. „To atrapa" – skwitował Volker Wissing z FDP. Jeśli rząd wpompował w sektor finansowy pół biliona euro, a na ratowanie koniunktury przeznacza tylko 32 mld euro, to Niemcy mają największy kryzys gospodarczy od 1949 r. jak w banku – mówią zgodnym chórem czerwoni dogmatycy i liberałowie. „Chcemy rządu, który nie uprawia polityki założonych nóg" – apelował z trybuny Bundestagu Guido Westerwelle. Założone nogi ma jego zdaniem kanclerz Merkel. Szefowa rządu odparowuje: „Nie potrzebujemy licytowania się miliardami. Niemcy są silne". Minister finansów w jej gabinecie, socjaldemokrata Peer Steinbrück, nie podziela tej opinii. Jak stwierdził, „Niemcy są w recesji” i „nie wiadomo, jak długo to potrwa”.
Więcej możesz przeczytać w 49/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.