Dzień po tym, jak Lech Kaczyński zorganizował w Gruzji zamach na siebie, Donald Tusk przelał krew za wolność naszą i waszą! Serio. Podobno bardzo boleśnie skaleczył się w palec podczas wizyty w Londynie.
Wizyta na Wyspach była bardzo owocna, a Gordon Brown był żywo zainteresowany radami Donalda Tuska. Najbardziej ciekawiło go jednak, jakim cudem Tusk tak wykuł angielski, no i gdzie podłapał ten rewelacyjny akcent. Dis iz bikoz – jak mawia nasz premier – się ma dobrych nauczycieli.
Największy miłośnik i obrońca WSI Bronisław Komorowski postanowił popisać się finezyjnym dowcipem i ciętym językiem. Na cel obrał sobie kaczora, ale nie Donalda (aż tak odważny, to nasz Bronek nie jest). Strzelanie do konwoju w Gruzji skwitował lapidarnie: „taki zamach, jaka wizyta", „ślepy snajper". Otóż, panie marszałku, żeby być dowcipnym, to trzeba mieć poczucie humoru i wdzięk (spójrz pan na nas!). Inaczej człowiek zostaje zwykłym chamidłem.
W Szczecinie dwóch polityków Partii Miłości podzieliło się opiniami na swój temat. I choć nie bardzo wiemy, co senator Zaremba powiedział o pośle Nitrasie, to za to doskonale wiemy, że poseł Nitras senatora Zarembę nazwał debilem. Kim?
Sprawę „debila Zaremby" ma rozstrzygnąć sąd partyjny, a najpewniej osobiście Donald Tusk. Jeśli tak, to najpierw powinien zbadać, czy Zaremba istotnie jest mocno upośledzony. Jeśli jest, to Nitras jest chamem, a jeśli nie – to Sławomir Nitras jest zwykłym kłamcą.
Pani Kruk, jak wiadomo, piła, ale na nogach się trzymała, tymczasem były wiceminister zdrowia Krzysztof Grzegorek (PO, ale zawieszony, bo go za bardzo prokurator polubił) tak się zmęczył pracą w Sejmie, że w hotelu sejmowym zaległ na podłodze na dłużej. Pięknie leżał.
Na zdrowie!
Premier in spe Grzegorz Schetyna postanowił przeciąć dywagacje na temat przyszłego następcy Donalda Tuska i dał się sfotografować z rodziną „Vivie!". Wypadł prawie tak dostojnie jak Olek Kwaśniewski, ale nam i tak najbardziej podobał się jego nagi tors w „Super Expressie".
Jak donoszą gazety, pani minister Fedak z PSL nie przepada za swoją robotą. Wkurza ją, męczy, co współpracownik, to jełop – no pochlastać się można! Dlatego pani minister postanowiła więcej czasu spędzać z rodziną w Zielonej Górze i do ministerstwa wpada we wtorki, by w piątek jak najprędzej zmywać się do domu. Cieszmy się, że nie mieszka w Nowej Zelandii – wtedy zrywałaby się w środy, bo jakoś trzeba dolecieć, nie?
Z kolei funkcjonariusz PO, poznaniak Eryk Kosiński, jest szefem Agencji Mienia Wojskowego. On też nie kocha nadmiernie Warszawy, dlatego za te marne grosze, które mu płacą (jakieś 17 tys. zł miesięcznie), postanowił nie spędzać w robocie więcej niż trzech dni w tygodniu i na poniedziałki oraz piątki ustawił sobie zajęcia na poznańskim uniwerku. We środy i czwartki też zresztą robić nie może, bo mu żona wyznaczyła dyżur na wyrzucanie śmieci.
Hip, hip, hurra! Najzabawniejszy dokument ostatnich lat – raport Julki Pitery o zbrodniach CBA – ma być wreszcie jawny. Julka co prawda gardłuje, że to się nie godzi, bo to narazi państwo. Pani minister, to owszem narazi, ale nie państwo, lecz naród – na zejście ze śmiechu.
Już wkrótce każdy obywatel będzie miał prawo do rządowego zapłodnienia. Obiecał to Donald Tusk, tłumacząc, że in vitro nie może być tylko przywilejem dla bogaczy, ale będzie dla każdego. A jak się ktoś będzie uchylał, to się go najpierw chemicznie wykastruje, a potem zapłodni. A jak!
W „Gazecie Wyborczej", jak co tydzień, list poddańczy michnikoidów. Proszę nas nie pytać o czym – czytamy tylko listę sygnatariuszy, wśród których takie tuzy, jak Tomasz Wołek, kilku Geriatrów.pl i dyżurnych krakowskich cmokierów. Bardzo oni płodni i jak tak dalej pójdzie, opublikują list otwarty, że Wielkiemu Adasiowi dobrze w zielonym.
Wizyta na Wyspach była bardzo owocna, a Gordon Brown był żywo zainteresowany radami Donalda Tuska. Najbardziej ciekawiło go jednak, jakim cudem Tusk tak wykuł angielski, no i gdzie podłapał ten rewelacyjny akcent. Dis iz bikoz – jak mawia nasz premier – się ma dobrych nauczycieli.
Największy miłośnik i obrońca WSI Bronisław Komorowski postanowił popisać się finezyjnym dowcipem i ciętym językiem. Na cel obrał sobie kaczora, ale nie Donalda (aż tak odważny, to nasz Bronek nie jest). Strzelanie do konwoju w Gruzji skwitował lapidarnie: „taki zamach, jaka wizyta", „ślepy snajper". Otóż, panie marszałku, żeby być dowcipnym, to trzeba mieć poczucie humoru i wdzięk (spójrz pan na nas!). Inaczej człowiek zostaje zwykłym chamidłem.
W Szczecinie dwóch polityków Partii Miłości podzieliło się opiniami na swój temat. I choć nie bardzo wiemy, co senator Zaremba powiedział o pośle Nitrasie, to za to doskonale wiemy, że poseł Nitras senatora Zarembę nazwał debilem. Kim?
Sprawę „debila Zaremby" ma rozstrzygnąć sąd partyjny, a najpewniej osobiście Donald Tusk. Jeśli tak, to najpierw powinien zbadać, czy Zaremba istotnie jest mocno upośledzony. Jeśli jest, to Nitras jest chamem, a jeśli nie – to Sławomir Nitras jest zwykłym kłamcą.
Pani Kruk, jak wiadomo, piła, ale na nogach się trzymała, tymczasem były wiceminister zdrowia Krzysztof Grzegorek (PO, ale zawieszony, bo go za bardzo prokurator polubił) tak się zmęczył pracą w Sejmie, że w hotelu sejmowym zaległ na podłodze na dłużej. Pięknie leżał.
Na zdrowie!
Premier in spe Grzegorz Schetyna postanowił przeciąć dywagacje na temat przyszłego następcy Donalda Tuska i dał się sfotografować z rodziną „Vivie!". Wypadł prawie tak dostojnie jak Olek Kwaśniewski, ale nam i tak najbardziej podobał się jego nagi tors w „Super Expressie".
Jak donoszą gazety, pani minister Fedak z PSL nie przepada za swoją robotą. Wkurza ją, męczy, co współpracownik, to jełop – no pochlastać się można! Dlatego pani minister postanowiła więcej czasu spędzać z rodziną w Zielonej Górze i do ministerstwa wpada we wtorki, by w piątek jak najprędzej zmywać się do domu. Cieszmy się, że nie mieszka w Nowej Zelandii – wtedy zrywałaby się w środy, bo jakoś trzeba dolecieć, nie?
Z kolei funkcjonariusz PO, poznaniak Eryk Kosiński, jest szefem Agencji Mienia Wojskowego. On też nie kocha nadmiernie Warszawy, dlatego za te marne grosze, które mu płacą (jakieś 17 tys. zł miesięcznie), postanowił nie spędzać w robocie więcej niż trzech dni w tygodniu i na poniedziałki oraz piątki ustawił sobie zajęcia na poznańskim uniwerku. We środy i czwartki też zresztą robić nie może, bo mu żona wyznaczyła dyżur na wyrzucanie śmieci.
Hip, hip, hurra! Najzabawniejszy dokument ostatnich lat – raport Julki Pitery o zbrodniach CBA – ma być wreszcie jawny. Julka co prawda gardłuje, że to się nie godzi, bo to narazi państwo. Pani minister, to owszem narazi, ale nie państwo, lecz naród – na zejście ze śmiechu.
Już wkrótce każdy obywatel będzie miał prawo do rządowego zapłodnienia. Obiecał to Donald Tusk, tłumacząc, że in vitro nie może być tylko przywilejem dla bogaczy, ale będzie dla każdego. A jak się ktoś będzie uchylał, to się go najpierw chemicznie wykastruje, a potem zapłodni. A jak!
W „Gazecie Wyborczej", jak co tydzień, list poddańczy michnikoidów. Proszę nas nie pytać o czym – czytamy tylko listę sygnatariuszy, wśród których takie tuzy, jak Tomasz Wołek, kilku Geriatrów.pl i dyżurnych krakowskich cmokierów. Bardzo oni płodni i jak tak dalej pójdzie, opublikują list otwarty, że Wielkiemu Adasiowi dobrze w zielonym.
Więcej możesz przeczytać w 49/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.